Skończyłam już pić mleko w przeciwieństwie do Kei. Uderzyłam kopytem w skorupę, ochlapując ostatnimi kropelkami siostrę, po czym wybuchłam śmiechem widząc jej minę.
- Ej! - sama zrobiła to co ja, tyle że jej skorupa przewróciła się do góry nogami, rozlała resztę mleka, którego nie dopiła. Zachichotałam jeszcze bardziej, bo zamiast mnie ochlapała przy tym siebie.
- Teraz jesteś podobna do mamy - zauważyłam śmiejąc się, siostra pociągnęła mnie za grzywę, próbując przewrócić w kałuże mleka. Poślizgnęłyśmy się przy tym lądując w nim obie.
- Kei... - szepnęłam coś siostrze na ucho, przytaknęła mi. Podeszłyśmy do Saf z obu jej strony i otrzepałyśmy się jednocześnie zgodnie z planem, brudząc jej czarną sierść białym mlekiem, teraz była w ciapki. Zachichotałyśmy obie.
- Wy niedobre - Saf zaczęła nas ścigać po całej grocie, kiedy zajęła się za bardzo zabawą z Keirą wybiegłam jej na zewnątrz. Ale tu było fajnie. Chciałam wejść na te wysokie cosie... Góry. Ciekawe jak tam jest. Zaczęłam wspinaczkę, nie zrażając się potknięciami, ześlizgiwałam się co jakiś czas z bijącym szybko sercem, z przejęcia i lekkim strachem że spadnę. Nawet spodobało mi się to uczucie - ryzyko. Udało mi się wspiąć dosyć wysoko. Ciekawiło mnie tylko jak teraz zejść. Widziałam jak Saf wyskoczyła nagle z groty: - Keira!
- Jestem tutaj - odezwała się moja siostra, nie mogłam powstrzymać śmiechu, a przez niego zdradziłam gdzie jestem.
- Erin... - Safira pobiegła w moim kierunku. Pościg na górze? Czemu nie? Wbiegłam wyżej, zrzucając po drodze kamyki.
- Erin wracaj, to nie zabawa! - zawołała Saf. Z pod kopyta osunęła mi się niespodziewanie ziemia, ześlizgnęłam się spadając jak te kamyki, Safira złapała mnie za ogon, zatrzymując. Wystraszyłam się, ale jednocześnie czułam taki przyjemny dreszczyk emocji. Saf odprowadziła mnie w dół.
- Nie rób tak więcej, mogę nauczyć was wspinać, ale sama nie wbiegaj na górę.
- Ale to fajna zabawa - zaprotestowałam.
- Prawie spadłaś, mogłabyś zrobić sobie krzywdę - Safira wprowadziła nas znów do środka. Przytaknęłam kładąc się na ziemi, poczułam się senna. Ziewnęłam kładąc się na ziemi, Keira ułożyła się obok, wtuliłyśmy się w siebie.
- Tęsknie za mamą...
- Ja też - przyznałam zamykając oczy.
Obudziłam się wcześniej niż siostra i Saf. Wyszłam po kryjomu z jaskini, chciałam przyprowadzić mamę, Kei się ucieszy na jej widok. Tylko dokąd pójść? Gdzie mogłaby być mama? Przede mną było tyle dróg, wybrałam pierwszą, która wydawała mi się najciekawsza. Trochę błądziłam, nie mogłam znaleźć stąd wyjścia. Minęło dość sporo czasu.
- Erin! - zawołała Safira. Była blisko, schowałam się za skałą, przeszła obok, rozglądając się za mną. Odbiegłam w przeciwną stronę.
Od Keiry
Otworzyłam oczy, ziewając przy tym. Nie czułam siostry obok, bo jej nie było! Podniosłam się wystraszona, Safiry też nie było... Zostałam zupełnie sama, nigdy nie byłam sama...
- Erin! Saf! - zawołałam, wychylając głowę ze środka groty. Usłyszałam jakiś nieznany dźwięk, schowałam się szybko.
- Safira? - wleciał do niej ten znajomy ptak.
- Nikogo tu nie ma... - zbliżyłam się po woli.
- Jesteś tu sama? - czarno-biała wylądowała na ziemi. Przytaknęłam, podchodząc troszkę bliżej: - Wiesz dokąd poszła Safira z twoją siostrą?
- Nie...
- Wiedziałam że to nie najlepszy pomysł, zostawiać was pod jej opieką, jest za młoda na opiekowanie się źrebakami - Dika odleciała, wybiegłam za nią, ale zniknęła mi wysoko na niebie, w które się wpatrywałam dłuższy moment, aż poczułam czyjąś obecność obok.
- Saf... - złapałam jej grzywy by nie odchodziła już więcej.
- Zostań w środku dobrze? Muszę znaleźć twoją siostrę...
- Nie chcę być sama, pójdę z tobą...
- No... - zastanowiła się: - Dobrze, tylko trzymaj się blisko.
Od Erin
Podekscytowałam się widząc wyjście z gór, udało się! Zaczęłam tam biec, wtem tuż przede mną pojawił się ptak, wyhamowałam ledwo.
- Tu jesteś...
- Nie mów Saf - poprosiłam.
- Wrócisz teraz do niej.
- Wcale nie - minęłam ją uciekając jej z chytrym uśmiechem.
- Wracaj! - leciała nade mną. Ha, byłam od niej większa, nie zatrzyma mnie. Ale koń już mógł, w którego właśnie w stronę biegłam, zaczęłam hamować, ale i tak uderzyłam w niego, lądując na ziemi.
- Uważaj mała... Co tutaj robisz? Zgubiłaś się? - zapytał, miał sierść w kolorze jasnego piasku*, brązowe oczy i białą grzywę.
- Nie... Chyba... - podniosłam się.
- Gdzie twoi rodzice? - zapytał łagodnie, pochylając nade mną głowę. Podeszła do nas biała klacz.
- Właśnie idę do mamy, muszę ją tylko znaleźć - cofnęłam się, by w razie czego uciec, nikt nie chciał puścić mnie samopas, więc i on mógł mnie zatrzymać.
- A jak wygląda twoja mama?
- No... - zastanowiłam się, oglądając się na chwilę do tyłu. Dika zniknęła, bo nigdzie jej nie widziałam. Za to przybiegł jakiś ogier, którego zdaje się że już widziałyśmy z siostrą.
- Tu jesteś, twoja mama cię szuka - powiedział zatrzymując się przy mnie.
- Zaprowadzę ją do matki... To klacz, która się tu zatrzymała na czas porodu - wyjaśnił obu koniom.
- A Kei też z nami pójdzie? - zapytałam.
- Ona już jest z twoją mamą.
- Może ta klacz zechcę dołączyć do stada? - zapytał jasny ogier.
- Pytałem ją i nie chcę.
- Jesteś pewien? - dopytała biała klacz.
- Oczywiście, powiem jej by do was przyszła, może wy ją namówicie - złapał mnie za grzywę, odciągając od koni. Wyrwałam się biegnąc przodem. Nie mogłam się doczekać na spotkanie mamy.
- Dobrze że byłeś w pobliżu - zjawiła się też Dika.
- Ehem...
Spojrzałam na niego pytająco, pierwszy raz słysząc podobny odgłos. Doszliśmy do tej samej groty, wbiegłam do środka, ale mamy tam wcale nie było.
Od Keiry
Erin wróciła! Podbiegłam do niej na powitanie: - Gdzie byłaś? - zapytałam, ale nie zwróciła na mnie uwagi, tylko obejrzała się do tyłu.
- Gdzie mama? - zapytała ogiera.
- Nie zobaczycie jej na razie.
- Ale...
- Nie lubię kłamać - zwrócił się do Diki na jego grzbiecie.
- Musieliśmy.
- Jak to? - Erin spróbowała wybiec, ale ogier zablokował jej drogę.
- To tylko przez jakiś czas - obiecała sroka: - Szafir jednak ty powinieneś się nimi zająć, dałeś radę z czterema mrocznymi źrebakami, to poradzisz sobie z tą dwójką.
- A ja? - zapytała Safira, nie chciałam zostawać z Szafirem.
- Ty mi pomożesz - wyszły obie. Został tylko on.
- Dlaczego skłamałeś? - spytała Erin.
- Musiałem, wiesz... Może... Coś wam opowiem? Co wy na to?
Milczałyśmy obie, Szafir zaprowadził nas w głąb groty i zaczął coś opowiadać. Tęskniłam za mamą tak bardzo że nie słuchałam co, położyłam głowę na grzbiecie siostry z smutną miną. Erin chyba wysłuchała jednak bajki. Tylko wciąż przerywała pytaniami o mamę, a Szafir na żadne nie odpowiedział, nie przerywając opowieści.
Z nim w ogóle nie opuszczałyśmy groty, odmawiałam jedzenia chcąc zobaczyć mamę, ale umiałam tylko głodować przez jeden dzień, bo później nie dawałam już rady. Byłam nieco zazdrosna o siostrę, bo wciąż próbami ucieczki skupiała na sobie całą uwagę, podczas gdy ja leżałam obok ściany sama. Zaczęłam płakać, chcąc zobaczyć mamę, albo chociaż zwróić na siebie uwagę. Szafir był zajęty tylko Erin, wygłupiał się z nią przy wejściu, kiedy starała się go wyminąć i nawet nie próbował mnie pocieszyć. Wtuliłam głowę w zimną ścianę, zamykając oczy, chciałam sobie wyobrazić że to mama. Niestety ściana nią nie była. Żeby chociaż była z nami Saf...
Od Szafira
Wszystko tak długo się przeciągało, jedna z klaczek nie chciała już nic jeść, starałem się ją zachęcić, ale nic z tego. Na początku miałem kłopot z ich odróżnieniem i chyba przez przypadek, myślałem że mam do czynienia z chwilami z jedną, potem z drugą, podczas gdy zajmowałem się stale tą jedną. Erin była zajmująca, nie odpuszczała z tą swoją ucieczką. Nie czułem się z tym dobrze że przeze mnie jej siostra schudła, już nawet nie chciała się bawić. Co ja narobiłem? Rosita mi tego nie wybaczy...
- Szafir... Nie wiem jak długo zdołamy to ukrywać - przybyła Dika. Małe na szczęście spały.
- Co znowu?
- Staram się jak mogę, ale jej się pogarsza - szepnęła.
- Nie mów tak nawet.
- Może lepiej powiedzieć jej rodzinie, jeśli umrze to i tak...
- Nie umrze - przypadkiem podniosłem ton, nie powinienem tego robić przy klaczkach, jeszcze bym je obudził.
- Robimy wszystko według planu, ufam ci - dodałem szeptem.
- Jeszcze kilka dni, a potem już im powiem, wezmę to na siebie... Już nawet szukają Rosity, myślą że zaginęła...
Od Rosity
Było mi tak gorąco, że pot spływał już właściwie po mojej sierści. Czułam niesmak w pysku, przez ilość przyjmowanych leków, jak nazywała je sroka i nie dawałam rady się go pozbyć, nawet trawa mi w tym nie pomagała. Ciągle chciało mi się pić, ale ona nie dostarczała mi zbyt wiele wody, mówiła że wypłuczę leki. Chciałam już tylko żeby się to skończyło i tak nie mogłam nikogo zobaczyć, bałam się śmierci, a jednocześnie miałam dosyć ciągłego cierpienia.
- Rosita? - usłyszałam szept z zewnątrz: - Jak się czujesz? - do środka weszła Alegria.
- Chyba widzisz... - wymamrotałam.
- Tęsknisz za córkami?
- Skąd wiesz...
- Czasami lubię kogoś pośledzić, widziałam z góry jak... - wzbiła się w powietrze, lecąc blisko sufitu jaskini, do środka weszła właśnie Safira przynosząc świeżą porcje trawy. Dika ją oszukiwała tak jak Szafir, a ona im wierzyła i pomagała. Czekałyśmy aż wyjdzie.
- Chcesz się z nimi zobaczyć prawda? - zapytała pegazica: - Zabiorę cię do nich.
I tak pomogła mi wstać i dostać się do miejsca gdzie były moje córki, wchodząc słyszałyśmy rozmowę.
- Nie jestem pewna czy to dla ich dobra i dla dobra Rosity?
- Mówiłem ci Saf, musisz zaufać Dice, nie chcemy zamieszania.
W tym momencie weszłam do środka z pomocą Alegri. Erin była przy mnie pierwsza.
- Mamo! - przytuliła się mocno, wołając do siostry: - Mama wróciła!
Alegria uśmiechnęła się na ten widok, ledwo stałam na nogach, opierając o nią niemal cały swój ciężar. Keira też już się wtulała w moją grzywę, przytuliłam je do siebie obie, na tyle na ile starczyło mi sił. Szafir był przerażony, a Safira poczuła się winna.
- Przepraszam... Nie powinnam była ich słuchać - powiedziała. Musiałam się położyć.
- Na pewno się na ciebie nie gniewa, chciałaś dobrze... - odpowiedziała za mnie Alegria, uśmiechając się do niej.
- Tylko nie karm je mlekiem - dodał Szafir, czuł się głupio.
- Lena mogłaby ci pomóc, skoro Dika nic jeszcze nie zdziałała - wtrąciła Alegria.
- Kim ona jest? - nie zamierzałam już puścić córek, tuliłam je jeszcze do siebie, tak długo obu nie widziałam, już nawet zwątpiłam że je zobaczę.
Od Karyme
Azura mówiła o tym co jej się przytrafiło, opowiadała gdzie była przez tyle czasu, słuchałam tylko nie wtrącając się słowem, choć mówiła tylko do mnie, ignorując przy tym Nirmeri.
- Czyli wiesz gdzie jest Lena? - zapytała Nirmeri, nie przywykłam, by nazywać ją matką. Ona wróciła do mojego życia, ale jednocześnie Shanti z niego zniknęła. Nie przyszła do mnie, od momentu, w którym zostałam z Nirmeri. Powinnam to była zaakceptować, tak samo to że Szafir mnie nienawidził, nie uwierzyłam w jego kłamstwo że mnie kocha, wypowiedział je zbyt łatwo i zbyt niedbale by mówił prawdę... Już nawet nie byliśmy przyjaciółmi.
- Tak wiem - parsknęła Azura: - I nie mówię do ciebie, więc się nie wtrącaj.
- Karyme... - szturchnęła mnie, spojrzałam na nią, czekając aż coś powie.
- Słuchałaś mnie?
- Tak...
- I nic nie mówisz? - jej spojrzenie zmieniło się na zirytowane. Położyłam po sobie uszy.
- Przestań ją atakować - wtrąciła Nirmeri.
- Atakować? Ja chciałam tylko porozmawiać, wydawała się normalna... Ale...
- Nie jestem? - dokończyłam za nią łamiącym się głosem, Nirmeri przytuliła mnie do siebie, miałam wrażenie że nie wie tak na prawdę co robić. Szukałam w niej odległych wspomnień, mojej prawdziwej matki, którą przecież była. Chwilami czułam się znów mała i bałam się że ona znów mnie porzuci, że znów ucieknie... Potrzebowałam jej bardziej niż kiedykolwiek. Jej wybaczenia, choć ona zasługiwała na nie bardziej niż ja...
- Nie to chciałam powiedzieć, jesteś trochę... Inna - poprawiła się Azura: - Jak dojdziesz do siebie to daj mi znać, wtedy normalnie pogadamy - siostra odeszła niemal tak szybko jak przyszła. Już nawet nie potrafiłam rozmawiać, nie mogłam się odnaleźć...
Ciąg dalszy nastąpi
*izabelowatą