- Może zostawmy ten temat, to nic takiego, przywyknę - udałam że wszystko w porządku, uśmiechnęłam się nawet lekko, może niedługo tak będzie, jak tylko na serio się przyzwyczaję.
- Jesteś pewna? - dopytał.
- Gdyby był inny sposób na odzyskanie skrzydła, ale... Trudno, masz ochotę na spacer? - wolałam już zmienić temat, w dalszym ciągu musiałam popracować nad kondycją jak nigdy już... Nie polce, to muszę przywyknąć do życia jak, prawie normalny koń, gdyby nie to skrzydło, które miałam. Nie przeszkadzało mi jednak, urodziłam się pegazem, nawet z jednym skrzydłem było dla mnie lepiej niż z ich brakiem.
- No dobra, jakby co zawsze możemy wyruszyć, albo...
- Tak wiem... - przerwałam, przycisnęłam skrzydło do boku, wolałam już o tym nie myśleć, nie chciałam też urazić Cimeries'a. Chciał dobrze, na pewno lepiej bym wyglądała bez skrzydła, bo było zbędne, może nawet byłoby mi wygodniej, tak stale miałam obciążone lewy bok, ale nie mogłam się do tego przekonać, choć rozważałam to w myślach.
Kilka kolejnych dni spędziliśmy dość przyjemnie, zaczęłam się zastanawiać kiedy mam mu powiedzieć o swoich uczuciach, kiedy żyła moja matka to chciałam to zrobić od razu, żeby tylko nie stała między nami. Przejęłam się trochę śmiercią matki, ale i tak jakby żyła nic by to nie zmieniło, chciałam ją lepiej poznać, ona mnie nie, chciała mi tylko zaszkodzić, pozbyć się. Przez nią zginęła niewinna klacz z naszego stada... Ale wybaczyłam jej wszystko, było o wiele łatwiej to zrobić ze względu na to że nie żyła. Nadeszła noc, kiedy, jak byłam sama, postanowiłam następnego dnia przyznać się do swoich uczuć Cimeries'owi. Wracałam z tą myślą do jaskini. Nie spieszyłam się, obawiałam się trochę jego reakcji, czy zależało mu na mnie, tak jak to sobie wyobrażałam? Długo nie miałam zamiaru drążyć tematu, w końcu żyłam chwilą i chciałam do tego wrócić, strata skrzydła była dla mnie ciosem, ale pora już się z tym pogodzić.
- Witaj Malaika - usłyszałam obcy głos, przy wejściu do jaskini, było tak późno że najpewniej wszyscy spali. Ale ja musiałam nieco pospacerować, przygotowując się na jutro, nie sądziłam że to będzie dla mnie takie trudne, powiedzieć Cimeries'owi co czuję.
- Kim jesteś? - w końcu odnalazłam obcego wzrokiem, był to jakiś stary ogier, zdawało się że miał oczy podobne do mojej matki.
- Wolałbym nie mówić..
- Masz coś wspólnego z Madri?
- Możliwe że tak, możliwe że nie - okrążył mnie, niósł coś na szyi, przyjrzałam się temu.
- To dla ciebie, amulet, dzięki któremu odzyskasz to co straciłaś - spojrzał znacząco na miejsce po oderwanym skrzydle: - Noś go tak długo aż zmieni swój kolor na biały, wtedy skrzydło pozostanie.
- Co? - zdziwiłam się nieco, to wszystko wydawało mi się dziwne.
- Nie chciałaś odzyskać skrzydła?
- Chciałam...
- To załóż go - położył przede mną amulet i odszedł. Był to czarny kamień, kryształ w kształcie koła. Przyglądałam się niemu długo, chciałam spróbować, w końcu od razu nic się nie stanie, choć miałam jakieś małe podejrzenia. Założyłam go na szyję. I rzeczywiście nic się nie stało, weszłam do środka, zmęczona zasnęłam w mgnieniu oka.
- Malaika... Malaika obudź się - szturchał mnie Cimeries, otworzyłam zaspana oczy i... Byłam w szoku, miałam oba skrzydła, rozłożyłam je nie dowierzając, przypatrywałam się długo temu nowemu.
- Jak to zrobiłaś? - Cimeries też był zaskoczony.
- Ja... - nie wiedziałam co powiedzieć, podniosłam się z ziemi, ogarnęła mnie tak nagle radość, chciałam latać, chciałam znów wzbić się w powietrze.
- To dzięki temu - wskazałam na amulet: - Ale nie ważne, polatajmy - wzbiłam się już, wylatując z jaskini, a Cimeries ruszył za mną. Ścigaliśmy się w powietrzu, a właściwie to on mnie doganiał, bo nie mogłam się oprzeć by pędzić wysoko nad ziemią. Tak mi tego brakowało.
- Skąd go masz? - spytał Cimeries zjawiając się obok.
- Od jakiegoś obcego ogiera, był dość stary, ale najważniejsze że działa - zanurkowałam w dół, zachowywałam się trochę dziko, ale tak długo byłam uziemiona i myślałam że już nie polecę, więc nie potraktowałam tego jako coś dziwnego.
- Dziwne... Nie jestem pewien czy mu ufać - Cimeries ponownie znalazł się obok, leciał w ślad za mną, miałam dziwną ochotę się popisywać przed nim. Dziwnie się czułam z tym uczuciem, ale mu ulegałam, jeszcze szybciej lecąc i nie zważając na bezpieczeństwo.
- Malaika, zatrzymaj się na chwilę... - złapał mnie za grzywę, chciałam spojrzeć na niego zalotnie, ale się powstrzymałam, skąd mi to przychodziło do głowy? Wylądowaliśmy na ziemi, wpatrywałam się w niebo, jakbym nie mogła tu ustać choćby chwili, pragnęłam latać, wciąż i bardzo wysoko latać. Zmusiłam się by spojrzeć na Cimeries'a.
- Spójrz na to skrzydło - wskazał na nie.
- Wygląda trochę inaczej... - stwierdziłam, ale wcale mi to nie przeszkadzało.
- Wygląda jak skrzydło twojej matki, to dziwne...
- Nie zdejmę go, do puki nie zrobi się biały, chcę latać! - krzyknęłam na niego, po paru sekundach kładąc po sobie uszy, co ja wyprawiam? Czułam przy tym taką złość, czułam jakby chciał mi odebrać to co otrzymałam, a przecież wiedziałam że Cimeries by mnie nie skrzywdził, chyba że podczas furii, ale to nie jego wina.
- Wybacz, poniosło mnie... To pewnie przez niewyspanie - zakryłam amulet skrzydłem, na wszelki wypadek.
- Nie chcę żebyś...
- Nie zdejmę go - przerwałam ponownie, domyśliłam się co chciał powiedzieć: - Odpocznę trochę... Nie spałam pół nocy - odleciałam w kierunku jaskini, mimo że się w niej położyłam nie zasnęłam. Obsesyjnie pilnując amuletu. Nawet nie dostrzegłam Cimeries'a, który mnie obserwował. Nagle coś mnie tchnęło i podniosłam się z ziemi, zbliżyłam się do niego, z nieco innym krokiem niż normalnie, chciałam podejść jak najbardziej subtelnie. Wzrok i uśmiech miałam zalotny, nie odrywałam go od Cimeries'a. Musnęłam go w szyję, a potem po woli otarłam skrzydłem o jego brzuch. Wtuliłam głowę w grzywę, zanurzyłam w niej pysk. I tak bez żadnego ostrzeżenia przewróciłam go, wtulając tym razem głowę w jego klatkę piersiową, ocierając o nią czołem.
- Malaika? - gdy usłyszałam jego głos, stanęłam na równe nogi, jakbym się czegoś wystraszyła. Otrząsnęłam się, co ja w ogóle robię? Teraz już nie mogłam tego zrzucić na zmęczenie. To amulet tak na mnie działał. Cofnęłam się parę kroków, kompletnie zmieszana. Dziś miałam mu powiedzieć, a zapomniałam przez to wszystko, przez tą całą radość i dziwne zachowanie na które nie miałam wpływu. Ale już nie chciałam stracić skrzydła, chciałam latać za wszelką cenę.
Cimeries (loveklaudia) dokończ
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz