Menu

wtorek, 28 lipca 2015

Spotkanie cz.10 - Od Zimy/Danny'ego

Nie wierzyłam przez chwilę w to co widzę, nie wiedziałam nawet co odpowiedzieć Danny'emu. Shady uniosła dumnie głowę, stąpając coraz pewniej, wywyższała się na oczach innych. Nie przeszkadzały jej nawet rany, zachowywała się wręcz jakby ich nie miała. Nie poznawałam jej zupełnie, tak jakby nie była już moją siostrą tylko kimś obcym.
- Na co czekacie ? - spytała, patrząc na nich kontem oka, gdy nadal szli krok w krok za nią. Zastanawiałam się co kombinują.
- Nasza dawna przywódczyni wróciła - powiedział jeden z ogierów, wydawało mi się że mówił ironicznie i chyba się wcale nie pomyliłam. Spojrzał po innych.
- Znów będziemy mordować dla zabawy - dodał kolejny.
- I znęcać się nad tymi biednymi źrebakami - i następny, tym razem któraś z klaczy.
- A wszystko dla ciebie Shady - kontynuował ten pierwszy.
- Tak, zrobiłaś z naszych źrebaków potwory, łatwo nimi manipulować, co nie ?
- Zwłaszcza moją córką, nie poznaje jej przez ciebie ! - jedna z klaczy wyszła na przeciwko mojej siostrze.
- Na co czekacie ?! Atakujcie ! - krzyknęła Shady.
- Zamknij się ! Już nie należymy do twojego stada ! - klacz nagle ją uderzyła, Shady aż upadła na ziemie, chciałam pobiec do niej, ale Danny mnie zatrzymał.
- Zaczekaj... - powiedział, pewnie chciał się czegoś dowiedzieć o mojej siostrze, czego nawet ja sama nie wiedziałam.
- Pożałujesz tego ! - Shady poderwała się gwałtowne, stając dęba, chciała zaatakować tamtą klacz, ale inni przytrzymali ją z tyłu, szarpała się im, wrzeszcząc: - Zabijcie ją ! Natychmiast !
Przewrócili ją z powrotem na ziemie i nie pozwoli wstać, przy każdej próbie mojej siostry, popychali ją żeby znów upadła.
- Jeszcze jej coś zrobią Danny... - spojrzałam na ukochanego.
- Zaczekaj jeszcze chwilę... - powiedział.
- Co wy wyprawiacie ?! Wiecie że takie zachowanie będzie surowo ukarane ! Każe was wszystkich zabić i to w torturach ! - krzyknęła Shady, starając się ich atakować, ale oni unikali jej ciosów.
- Kto nas zabije, duchy ? - spytała kpiąco jedna z klaczy.
- Przecież oni nie żyją, sama skazałaś ich na śmierć. Nie pozwoliłaś się im wycofać, mieli walczyć do ostatniej kropli krwi, tak więc walczyli... Już nie mówię o tych co zginęli szybciej, a mogli przeżyć, ale nie dałaś im wydobrzeć, co z tego że mieli rany też musieli walczyć ! Nasze źrebaki musiały walczyć ! Połowa z nich zginęła ! My także musieliśmy walczyć ! Nie dałaś nam odejść ! To teraz my ci nie damy ! - krzyknęła jedna z klaczy. Otoczyli już całkiem moją siostrę.
- Dość ! Zostawcie ją ! - wybiegłam im na przeciw, Danny ruszył za mną.
- Ona jest chora, zostawcie ją... - prosiłam, byłam załamana dowiadując się co zrobiła moja własna siostra, nie mogłam w to uwierzyć że była aż taka okrutna, że była zła. Jak to możliwe ? Nie znałam jej nigdy z tej strony.
- Chora ?! Ty to nazywasz chorobą ?! Kim ty w ogóle jesteś ?! - spojrzał na mnie któryś z ogierów.
- Zostaw ją ! - użyłam momentalnie mocy, znów poniosły mnie nerwy, zamroziłam podłoże aż do nich, wybijając z lodu kolce tuż przed ich głowami. Cofnęli się aż do tyłu.
- Idźcie stąd - powiedział Danny, stając obok mnie.
- Shady pójdzie z nami - uparł się jeden z koni.
- Nie pójdzie, macie ją zostawić, nie jest już waszą przywódczynią, w ogóle nią nie jest. Należy do naszego stada i my już będziemy wiedzieli co z nią zrobić.
- Nie po to jej szukaliśmy żeby teraz odpuścić !
- Chcemy zemsty !
Usłyszałam nagle krzyk któregoś ze źrebiąt, Danny gwałtownie się odwrócił. Oboje zauważyliśmy że te młode konie znów atakują Eris i Westro.
- Hej ! Zostawcie je ! - Danny pobiegł w ich stronę.
- Powiedzcie im coś żeby przestali ! - spojrzałam krzywo na obcych.
- Poproś o to Shady to ona ich tego nauczyła !
- Przestańcie, bo pożałujecie... - powiedziałam przez zaciśnięte zęby, ledwo jeszcze się hamowałam.
- A co ? Zabijesz nas, obie jesteście siebie warte ! - koń, który to powiedział spojrzał mi prosto w oczy.
- Mylisz się.
Danny wrócił do mnie, a Eris i Westro zostawił mojej przyjaciółce pod opiekę, której kazał najwidoczniej gdzieś się z nimi oddalić, pewnie w jakieś bezpieczniejsze miejsce, bo Wicha właśnie gdzieś z nimi poszła. Przynajmniej nie narazimy tych źrebaków, bo tamte młode konie nie oddalały się zanadto od, jak się domyślałam rodziców i dzięki temu nie pójdą za nimi.
- Zabije was wszystkich ! - krzyknęła nagle Shady wyszarpując się im i rzucając na jedną z klaczy, od razu ją zaatakowali, pobiegłam w ich stronę z Danny'm. Próbowaliśmy ich odepchnąć od mojej siostry, jak się okazało bronili tamtej klaczy, której Shady za nic nie chciała odpuścić, nic jej nie ruszało, jakby nie czuła bólu. Rzucała się na nią tak gwałtownie, kopiąc przy tym i gryząc, próbując jeszcze na dodatek udusić że byłam pewna że ją zabije. Nie chciałam tego, zwłaszcza że tamta była w ciąży, miała już spory brzuch i lada moment mogła urodzić. Powstrzymałam Shady i to w dość bolesny sposób. W tym momencie nie myślałam za bardzo co robię, liczyło się dla mnie tylko to żeby siostra znów nie zrobiła czegoś złego, żeby nie zabiła tego źrebaka, wraz z matką. Shady zleciała z ciężarnej klaczy jakby była martwa na ziemie, ale to było chwilowe. Jednak pozostali myśleli że ja ją zabiłam, Danny też był w szoku. Przez chwilę nawet sama się bałam że już się nie obudzi, ale gdy zaczęła oddychać, ulżyło mi.
- Co zrobiłaś ? - spytał Danny, wiedział że to ja, po szronie, który pokrył sporą część ciała mojej siostry.
- Później ci wyjaśnię, chodźmy już stąd... - powiedziałam, pozostali nie odrywali ode mnie wzroku.
- Jeszcze wrócimy, a wtedy już nie odpuścimy, radziłbym wypatrywać znaków... - powiedział jeden z nich, wszyscy się oddalili, wraz z prawie już dorosłymi źrebakami. Została tylko ta ciężarna klacz, która nie mogła się przez chwilę podnieść. Danny zdążył już zabrać moją siostrę na grzbiet.
- W porządku ? - spojrzałam na obcą.
- Chyba... Chyba tak, mam nadzieje że nic mu się nie stało - klacz spojrzała na swój brzuch.
- Możesz wrócić z nami do stada jeśli...
- Nie, zostanę ze swoimi, wybaczcie ale nie wytrzymałabym w jednym stadzie z nią - klacz spojrzała wrogo na moją siostrę, po czym wstała ostrożnie idąc w swoją stronę.
- Więc, co jej zrobiłaś ?
- Zamroziłam ją od środka, na chwilę żeby ją powstrzymać... Dużo ryzykowałam, ale się udało... - wyjaśniłam, coraz bardziej martwiąc się o Shady.
- Musimy ją ogrzać i to szybko - dodałam ruszając błyskawicznie. Danny był biegł już obok mnie.
- Nie możesz jakoś to cofnąć, tak jak lód ? - zapytał.
- To będzie zbyt gwałtowne, trzeba to zrobić po woli, a tego nie umiem...
- Okryjemy ją czym się da to się ogrzeje... Wiesz że teraz będzie jej jeszcze trudniej walczyć z tą trucizną, ale... Dobrze zrobiłaś, po co przez to wszystko miało zginąć niewinne źrebie, nie mówiąc już o jego matce.
- Możliwe że masz rację, ale... Znów zraniłam własną siostrę... - ledwo powstrzymałam łzy, ale i tak było widać że chce mi się płakać. Mogłam nie działać tak gwałtownie, ale wtedy pozwoliłabym umrzeć komuś niewinnemu, sama nie wiedziałam co robić. Shady była zła, ale też chora, może uda mi się ją zmienić, może znów będzie taka jak dawniej. Ale teraz może umrzeć, a ja jaszcze bardziej zwiększyłam to ryzyko....


Kilka dni później


Nadal byliśmy po za stadem, walczyliśmy o życie mojej siostry. Najgorsze było to że się nie budziła i była coraz to słabsza, mimo że wyciągnęliśmy z niej większość trucizny. Przez te kilka dni Danny zdążył znaleźć więcej pijawek. Teraz czuwałam przy Shady, a Danny z Wichą pilnowali Westro i Eris, którzy chcieli pobawić się na zewnątrz.
- Zima... - usłyszałam głos Danny'ego: - Kochanie, odpocznij chwilę od Shady i dołącz do nas, martwię się o ciebie - powiedział podchodząc do mnie.
- Nie zostawię jej, przecież może się obudzić i co wtedy ? - odezwałam się zaspana. Przez to wszystko kilka nocy z rzędu nie mogłam już zmrużyć oka.
- Chodź... - Danny pociągnął mnie lekko za grzywę.
- Może masz rację... - podniosłam się.
- Znów nic nie zjadłaś...
- Shady też nic nie je, musi się obudzić...
- Nie myśl o tym chociaż przez chwilę.
- Danny to moja siostra.
- Sama słyszałaś co zrobiła, jest zła, musisz się z tym w końcu pogodzić.
- Nigdy się z tym nie pogodzę ! - miałam zamiar już zawrócić, ale Danny mnie zatrzymał.
- Dobrze, spróbujemy jej pomóc - spojrzał mi w oczy. Poszłam z nim na zewnątrz. Wicha leżała na ziemi patrząc na źrebaki zamyślona. Eris z Westro ganiali się wesoło. Przeszłam się kawałek z Danny'm, chciał mi coś pokazać, zaprowadził mnie nad jeziorko, weszliśmy do niego. Woda sięgała nam aż po kolana. Danny prowadził mnie dalej przez wodę. Nie miałam ochoty na niespodzianki, ale on zapewniał mnie że ta mi się spodoba. Doszliśmy do skały, w której był wydrążony otwór, wszystko zakrywała spływająca z jej góry woda, taki miniaturowy wodospad, wręcz strumyk.
- Spójrz do środka - powiedział Danny. Nie zdążyłam tam nawet podejść, a już usłyszałam krzyki.
- Zima ! Danny ! Szybko ! - poznałam głos Wichy, od razu zawróciłam, Danny był równie szybki. Oboje pędziliśmy już przez wodę. Danny wyprzedził mnie, ale i tak byłam tuż za nim, jak wychodziliśmy potknęłam się, wpadając z powrotem do wody. Zanurzyłam się w niej całą, przez chwilę też moja głowa znalazła się pod wodą. Jak tylko ją wynurzyłam spostrzegłam że otacza mnie krew. Wydostałam się jakoś z wody, byłam ranna, ale to nie było nic groźnego, coś kolczastego wbiło mi się w brzuch. Oderwałam to, raniąc sobie przy tym pysk, krew jeszcze bardziej zaczęła po mnie spływać. Pobiegłam jednak nie zważając na to. Danny czekał już na mnie obok wejścia do jaskini.
- Shady się obudziła, musiałem dać jej coś na uspokojenie, zaczęła się rzucać na ściany i chciała zrobić coś źrebakom, na razie chyba będzie lepiej jak zostanie sama.
- Kiedy ja muszę ją zobaczyć... - wbiegłam do środka. Shady spojrzała od razu na mnie.
- Zostaw mnie ! Czego ode mnie chcesz ?! - krzyknęła na mój widok.
- Chce ci pomóc, pamiętasz mnie ? Jestem twoją siostrą... To ja, Zima.
- Ja nie mam sióstr ! Nie znam cię, zostawcie mnie w spokoju ! - próbowała się podnieść, ale nie miała na to sił. Bolały mnie jej słowa, ale jakoś to zniosłam, musiałam to znieść. Danny stał już w wejściu, przyglądając się nam.
- Przypomnij sobie Shady... - położyłam się obok niej.
- Puść mnie ! Nie... Nie ! Nie ! - zaczęła krzyczeć rozpaczliwie, choć nikt jej w tym momencie nie trzymał, ale i tak się szamotała.
- Spokojnie...
- Zostaw mnie ! Gdzie wtedy byłaś ?! Gdzie byłaś ?! - zaczęła coś mówić od rzeczy: - Nie zależy ci na mnie !
- Nie mów tak...
- Zabili mnie... - uderzyła głową o ziemie, zamykając oczy.
- Shady ! - poderwałam się.
- Tylko zasnęła, po tym się uspokoi... - podszedł do mnie ukochany. Wyszłam stąd wraz z nim.
- Co ci się stało ? - powiedział nagle i to takim tonem jakby stało się coś poważnego, aż się wystraszyłam.
- A, chodzi ci o to... - spojrzałam na ranę, z której jeszcze kapała krew.
- Zraniłam się czymś we wodzie, gdy biegłam za tobą potknęłam się i na coś wpadłam - wytłumaczyłam.
- Tylko nie mów że była to taka kolczasta kulka - wtrąciła Wicha, chyba nas podsłuchiwała, co nie bardzo mi się spodobało.
- Tak, własnie tym się zraniłam...
Wicha aż cofnęła uszy do tyłu.
- Mów, co jej będzie ? - odezwał się od razu Danny.
- Nic tylko... - Wicha urwała patrząc na mój brzuch.
- Błagam cię szybciej, mów o co chodzi ! - nalegałam.
- Trucizna z tych kolców tobie nie zaszkodzi, ale może zaszkodzić źrebakom, o ile będziesz w ciąży... Teraz krąży w twojej krwi.
- Nie można jej się jakoś pozbyć ? - spytałam, nieco przerażona, na szczęście nie byłam na razie w ciąży, ale kiedyś w końcu nadejdzie ten moment.
- Niestety, wybacz że was nie ostrzegłam że w wodzie jest pełno takich kulek, ale nie wiedziałam że tam pójdziecie i...
- Pięknie, czemu ciągle musi się coś dziać ?! Ani chwili spokoju ! - weszłam z powrotem do jaskini. Danny po kilku minutach położył się przy mnie, miałam już łzy w oczach, które wkrótce spłynęły mi po policzkach, wtuliłam się w grzywę ukochanego.
- Mam dość...
- Odpocznij skarbie, na pewno jesteś zmęczona, reszta jakoś się ułoży...
- Wątpię...
- Wicha mówiła że najgorzej będzie przy pierwszej ciąży, a później ta trucizna już nie powinna zaszkodzić następnym źrebakom...
- Ale przeze mnie jedno na pewno będzie chore...
- To wcale nie jest twoja wina, jesteś wyczerpana, mało jesz i prawie nie śpisz, a wtedy łatwiej się o coś potknąć czy przewrócić. Po za tym gdybym wiedział, nie prowadziłbym cię w tamto miejsce...
Pomyślałam że lepiej by było w ogóle nie zachodzić w ciąże, ale nie chciałam mówić o tym ukochanemu. Na pewno kiedyś będzie chciał być ojcem, a ja matką, jak już będę gotowa. Po za tym źrebak mógł się nam trafić przez przypadek.
Długo jeszcze nad tym myślałam aż w końcu udało mi się zasnąć. Danny cały czas był przy mnie, tak długo aż się obudziłam, było już popołudnie, następnego dnia.
- Aż tak długo spałam ? - spytałam jeszcze nieco zaspana.
- Spójrz tylko - Danny wskazał w stronę Wichy i Shady. Przyjaciółka zajmowała się moją siostrą, mówiła coś do niej podając jej trawę. W końcu Shady sama zaczęła jeść.
- Już z nią lepiej - ucieszyłam się, wstając od razu: - A gdzie Westro i Eris ?
- Na zewnątrz, kazałem im uważać na siebie i nie oddalać się za bardzo, a w razie czego jakby coś się działo krzyczeć.
- Jesteś kochany, wszystkim się zająłeś - wtuliłam się w Danny'ego.
- Chodźmy już do Shady - powiedział, podeszłam do siostry. Wicha przesunęła się w bok, robiąc mi i Danny'emu miejsce.
- Jak się czujesz ? - odezwałam się, spojrzała na mnie, nadal przeżuwając trawę, po czym popatrzyła na Danny'ego.
- Nadal nie jest do końca świadoma co się dzieje - przerwała ciszę Wicha.
- Rozmawiałaś z nią ?
- Wicha tylko do niej mówiła, ale Shady zdawała się ją słuchać, więc chyba jest już lepiej - odpowiedział za nią Danny.
- Idź zobaczyć do źrebaków - spojrzałam na Wiche, od razu wyszła.
- Będziemy już chyba wracać do stada, jak myślisz ? Czy jeszcze tu zaczekać ze względu na Shady ?
- Sam nie wiem, niby jest lepiej, ale z twoją siostrą nigdy nie wiadomo. Po za tym nie zdążymy wrócić do stada, jest już dość późno.
- No, w sumie jeden dzień dłużej czy krócej nie gra żadnej różnicy. I tak już dość długo nie było nas w stadzie.
Shady właśnie skończyła jeść, próbowała już nawet wstać, stanęłam obok niej, dała sobie pomóc, o dziwo nawet oparła się o mój grzbiet. Byłam mile zaskoczona, sądziłam że już teraz będzie lepiej.
- Chyba jednak wrócimy do stada - powiedziałam uśmiechając się lekko: - Jak wyruszymy teraz to będziemy tam już rano.

Szybko namówiłam Danny'ego. Shady szła z moją pomocą, więc nie musiał już jej nieść. Tylko Eris była coraz to bardziej zmęczona, Westro nie przeszkadzało że jest już późno, pewnie ze względu na jego rasę. Wicha co chwilę spoglądała na źrebaki, idące blisko Danny'ego. W końcu mój ukochany wziął Eris na grzbiet, bo już prawie zasypiała.
- Oby nie było niespodzianek po drodze - przerwał ciszę Danny.
- Myślę że dzisiaj szczęście wyjątkowo nam sprzyja - uśmiechnęłam się lekko, miałam nadzieje że teraz będzie już tylko lepiej.
Kiedy był już środek nocy, zwolniliśmy tępa. Wszyscy byliśmy już zmęczeni, w tym ja, choć przespałam tyle czasu. Shady nagle położyła się na ziemi, spojrzałam na siostrę zatrzymując się, miała w oczach łzy.
- Wstań, pójdziemy dalej - powiedziałam, Danny zauważył dopiero teraz że się zatrzymałyśmy. Shady popłakała się jeszcze bardziej.
- Shady co ci jest ? - spytałam, zaczęła się cała trząść i znów nie było z nią kontaktu.
- No nie, znowu się zaczyna - skomentował Danny: - Wezmę ją na grzbiet, a ty weź Eris - ukochany przekazał mi małą, przytaknęłam tylko, po czym wziął Shady. Całą drogę rozpaczała, później zaczęła coś niewyraźnie mamrotać, aż w końcu zasnęła. Tuż przed jaskinią obudziła się Eris. Prawie już świtało.
- Gdzie jesteśmy ? - spytała mała.
- Już na miejscu - położyłam się żeby mogła zejść. Zrobiła to dość wolno.
- Mogę dzisiaj... A nie ważne... - spuściła głowę.
- Co ? O co chciałaś poprosić ?
- Już o nic i tak się nie zgodzicie...
- Skąd wiesz ? - wtrącił Danny.
- Nie, nie chce wam się narzucać.
- Mów Eris, o co chodzi ? - nalegałam, mała nagle odbiegłam, zawołałam za nią, ale nie zawróciła.
- Może za nią pójdę - zaproponował Westro. Danny zgodził się kiwnięciem głowy. Jak weszliśmy do środka jeszcze wszyscy spali, Wicha od razu dołączyła do reszty. Ja wraz z ukochanym, który położył już moją siostrę na ziemi, także zasnęliśmy.


Kilka godzin później


Obudził mnie hałas dochodzący z zewnątrz. Jak się okazało to była moja siostra. Od razu wybiegłam z jaskini w stronę jej krzyków. Leżała na ziemi, wrzeszcząc wniebogłosy.
- Shady... - podeszłam do niej od tyłu. Odwróciła się, była cała od krwi. Obawiałam się najgorszego, bo to nie była jej krew.
- Coś ty zrobiła ?
- On nie żyję... - powiedziała przez łzy, po czym od razu zemdlała. Nie wiedziałam kogo ma na myśli, poszłam od razu śladami krwi, obawiając się najgorszego. Na końcu znalazłam ciało konia, pierwsze co mi przyszło na myśl to to że to Danny, bo ten koń miał taką samą maść jak on. Nie byłam w stanie nic powiedzieć, ani podejść bliżej. Łzy same spływały mi z oczu, a serce prawie stanęło. Usłyszałam kroki, kontem oka zobaczyłam że to Shady, już się ocknęła i poszła za mną.
- Jak mogłaś ?! - rzuciłam się na nią, nie panowałam już nad sobą, biłam ją gdzie popadnie, dziwne że nie użyłam jeszcze mocy. Siostra starała się uciec, ale jej nie pozwalałam.
- Zima co ty robisz ? - usłyszałam za sobą czyiś głos, była to Wicha.
- Nie widzisz co zrobiła ?! Zabiła go ! - mówiąc to szarpałam Shady za grzywę już z łzami w oczach, potem wskazałam na ciało konia: - Wiesz ile dla mnie znaczył ?!
- Przecież to obcy koń, chyba nie zdradzałaś z nim Danny'ego ?
- To jest... Danny... - powiedziałam ledwo, od razu się popłakałam.
- Danny jest na łące, ze stadem - uświadomiła mi Wicha puściłam Shady, która odsunęła się ode mnie gwałtownie, upadając na ziemie. Podeszłam do tego martwego konia, kiedy byłam wystarczająco blisko poznałam że to zupełnie obcy ogier. Spojrzałam na przyjaciółkę.
- Ja... Znów mnie poniosło... - westchnęłam ciężko, zamykając na chwilę oczy i starając się uspokoić. Shady była przerażona, nie byłam w stanie jej teraz pomóc.
- Twoja siostra po za tym nie poradziłaby sobie z ogierem, ktoś inny musiał go zabić - przypuszczała Wicha.
- Muszę zobaczyć Danny'ego... Zajmij się Shady... - pobiegłam w stronę łąki. Kiedy tylko zauważyłam ukochanego wśród innych koni, od razu mi ulżyło. Wracając spotkałam po drodze Eris z Westro, leżeli wśród gęstej trawy rozmawiając o czymś.
- Chciałam ich poprosić żebym mogła spać razem z nimi, no wiesz tak jak kiedyś z rodzicami.
- To dlaczego im nie powiedziałaś ? Danny ostatnio się zgodził żebym spał obok niego.
- Ale to przywódcy... Po za tym nie wiem czy mam im ufać, boję się... Wolałabym żeby rodzice żyli...
Odeszłam nie słuchając już dalej, musiałam zobaczyć co z siostrą. Nie powinnam była jej tak potraktować, w końcu była chora. Miałam tylko nadzieje że jej się nie pogorszyło, ale to była złudna nadzieja.


Kilka godzin później


Byłyśmy już zmęczone, nie mogłyśmy uspokoić mojej siostry, próbowała wciąż uciec, krzyczała tak głośno że chyba wszyscy już ją zdążyli usłyszeć. Najgorsze że miała ślady od pobicia. Danny od razu to zauważy i spyta co się stało. Nie wiedziałam czy powiedzieć mu prawdę, mogłam mu wszystko powiedzieć, ale jak on to przyjmie ? Musiałam jednak zaryzykować.
- Niech to zostanie między nami - szepnęłam do Wichy, gdy do środka zbierało się już stado. Shady jeszcze bardziej spanikowała, prawie że uciekła, gdyby w wejściu nie schwytał ją Danny. Zaprowadził ją siłą do mnie i położył też na ziemi. W końcu ucichła, cała jednak się trzęsąc i patrząc na mnie przerażona. Przez to miałam jeszcze większe poczucie winny.
- Myślałem że odpoczniesz, ale można się było spodziewać że twoja siostra...
- To nie jej wina, tylko... - przerwałam, dając Danny'emu znać żebyśmy wyszli. Wicha przytrzymała tymczasem Shady.
- To moja wina... - zaczęłam.
- Co ty mówisz ? - zdziwił się Danny. Opowiedziałam mu o wszystkim, później gdy nastąpiła chwila ciszy i ukochany miał już coś powiedzieć, przeszkodziły nam źrebaki, Eris i Westro. Wracające dopiero teraz do stada.
- Czemu wy jeszcze nie jesteście w środku ? - spytałam nerwowo, co jeśli coś usłyszeli ?




Danny (loveklaudia) dokończ

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz