Menu

piątek, 31 lipca 2015

Serce cz.4 - Od Jony, Primero

Od Jony
Klacz przez cały czas płakała, nie umiałam jej uspokoić, ale przynajmniej pozwalała sobie pomóc. Opatrzyliśmy jej ranny. Po czym Primero podał jej zioła na ból, które zerwał po drodze. Co najdziwniejsze wydawała mi się znajoma, ale tego czy na prawdę tak było nie mogłam się dowiedzieć, w końcu ona nic mi nie powie. Nie może nawet wyjawić swojego imienia. To jednak nie było najważniejsze jak mamy się do niej zwracać, najważniejsze było jej teraz jak najszybciej pomóc, żeby tylko nikt się nie dowiedział.
- Wiesz co myślę... - przerwał ciszę Primero.
- Co ? - spojrzałam na niego pytająco.
- Ona musiała o czymś wiedzieć, a oni nie chcieli żeby to się wydało.
- Możliwe... - zerknęłam na klacz, ona również na mnie patrzyła, tak jakby chciała potwierdzić słowa Primero.
- Przynieśmy jej coś do jedzenia - zmieniłam temat, Primero podniósł się z ziemi.
- Ja pójdę, a ty zostań przy niej, jest przerażona i na pewno nie chce być sama - stwierdził, wychodząc z groty. Ledwo co się przebił przez gęste gałęzie krzewów.
- Jestem Jona - przedstawiłam się obcej, odwróciła ode mnie głowę, chyba chciała odpocząć. W końcu nadal była noc.

Od Primero
Musiałem to zrobić, bez względu na to co pomyśli Jona, jak bardzo się wystraszy. Nie mogliśmy tego wszystkiego co się wydarzyło ukrywać przed przywódcami, nie mogą być aż tak okrutni żeby skrzywdzić tą ranną klacz, oni przecież w ogóle nie są okrutni. Jona przesadza, od śmierci Nikity jest jakaś dziwna, jakby coś ją dręczyło. Tylko co ?
Wszedłem już do jaskini, westchnąłem cicho, Jona może uznać to za zdradę, ale zrozumie przecież że dobrze zrobiłem. Podszedłem już do przywódców, szturchnąłem lekko Danny'ego, żeby się obudził.
- Primero ? - zdziwił się na mój widok.
- Muszę ci o czymś powiedzieć, to ważne... - zacząłem, trochę zakłopotany. Po Danny'm obudziła się też Zima, zwłaszcza kiedy wstał. Obojgu więc powiedziałem o wszystkim co się wydarzyło, nie pomijając żadnego szczegółu.

Od Jony
Primero coś długo nie wracał, zaczęłam się martwić. Może te ogiery napadły go po drodze. Musiałam aż wyjść na zewnątrz, sprawdzić czy przypadkiem nie widać go w oddali. Przestraszyłam się słysząc czyiś niespokojny oddech, po chwili domyśliłam się że to ta obca. Wróciłam do niej, próbowała już wstać.
- Już jestem, spokojnie... - stanęłam nad nią, złapała mnie za grzywę, przytulając się do mnie jak źrebie. A przecież była obca i to na dodatek dorosła.
- Puść... - odsunęłam się od niej, nie odrywała ode mnie wzroku. Starała się coś powiedzieć, mimo że wiedziała że to nie możliwe. Denerwowała się przy tym uderzając kopytami o ziemie. W końcu się popłakała, leżąc już spokojnie.
- Przyzwyczaisz się, na razie nie myśl o tym... - starałam się ją pocieszyć. Nagle usłyszałam głosy, jeden z nich należał do Primero, a drugi do... Przywódcy tu z nim byli, nie mogłam w to uwierzyć.
- Szybko, musimy się jakoś... - przerwałam gdy zaczęli już wchodzić, nie było już gdzie uciec ani się schować. Spojrzałam na tą klacz z żalem, chyba właśnie było po niej, mnie na dodatek też się oberwie. Wstrzymałam aż oddech, gdy na mnie spojrzeli, a potem na obcą.
- Nie ma się czego obawiać Jona - powiedział Danny. Cała aż drżałam.
- Ja...
- Porozmawiamy o tym jutro - przerwała mi Zima: - A teraz weżniemy ją do stada. Zostanie do czasu aż wydobrzeje, potem jak będzie chciała to może u nas zostać - spojrzała na obcą.
- Na prawdę ? Przyjmiecie ja do stada ? Przecież... - zamilkłam, myśląc że Primero nie powiedział im o wszystkim, przecież wtedy by jej nie przyjęli.
- Tak, nie jesteśmy potworami, żeby jej nie pomóc. Czy kiedykolwiek słyszałaś o nas coś złego ? Nie potrzebnie się teraz boisz - powiedział Danny: - Ale o tym porozmawiamy jutro. To nie jest pora na dyskusje, chodźmy już - Danny wyszedł wraz z Zimą. W zasadzie to nie weszli całkiem do środka, tylko stali w wejściu, przed krzakami. Dopiero Primero do nas wszedł i zabrał klacz na grzbiet.
- Mówiłem ci że... - zaczął.
- Jak mogłeś im powiedzieć - przerwałam mu już z łzami w oczach.
- No co ty ?
- Teraz mnie wyrzucą, zobaczysz...
- Oszalałaś ? Chodźmy już, lepiej będzie jak odpoczniesz - Primero złapał mnie lekko za grzywę. Przywódcy już na nas czekali, ukryłam łzy za grzywką. Zastanawiałam się co teraz będzie z naszym źrebakiem, może pozwolili by chociaż jemu zostać tutaj z Primero. Jutro pewnie mnie wyrzucą, dlatego odkładają tą rozmowę.


Rano


Za nic nie chciałam się obudzić, tak na prawdę już nie spałam, tylko udawałam że śpię. Słyszałam już jak wszyscy wyszli na zewnątrz, został tylko Primero, ta klacz i ja, no i przywódcy.
- Jona obudź się... - szturchnął mnie ukochany.
- Jona... - powtórzył, wiedziałam że to i tak mnie nie ominie. Otworzyłam więc oczy patrząc na Zimę i Danny'ego.
- Chodź, porozmawiamy na zewnątrz - powiedział Danny, przełknęłam ślinę, idąc obok nich ze spuszczoną głową. Spacerowaliśmy w pobliżu lasu.
- Spokojnie, przecież cię nie zabijemy - trąciła mnie Zima. Przestraszyłam się.
- Zastanawiam się czemu tak się boisz ? Słyszałaś o nas coś złego czy coś ? - dodał Danny.
- Ja... Ja tylko... - zaczęłam się jąkać: - Proszę, nie wyrzucajcie mnie ze stada do puki nie urodzę źrebaka, wtedy będę mogła odejść, ale chce żeby on był bezpieczny tutaj... Z Primero, on, on się nim zajmie... - powiedziałam szybko, przywódcy spojrzeli na mnie dziwnie.
- Za co mamy cię wyrzucić ? - spytała Zima.
- Jak to za co ? Oszukałam was... Na dodatek namówiłam do tego Primero... I jeszcze chciałam ukrywać tą klacz...
- Co prawda nie pochwalamy tego co zrobiłaś, ale to nie jest wystarczający powód żeby od razu cię wyrzucić. Każdy popełnia jakieś błędy. Gdybyś kogoś skrzywdziła to wtedy już mogłabyś się nas bać.
- Wolałabym jednak żebyś drugim razem nas poinformowała o pojawieniu się kogoś obcego, zawsze może być jakimś zagrożeniem dla stada. Nie muszę ci mówić że tą klacz być może zdążylibyśmy uratować przed kalectwem gdybyś w porę zareagowała - dodała Zima.
- Więc po części to moja wina... - przyznałam cicho.
- Wracaj do Primero i nie przejmuj się tym teraz, tylko zaszkodzisz źrebakowi - powiedział Danny. Po czym oboje poszli w swoją stronę. Ulżyło mi, a już spodziewałam się najgorszego. Od kiedy porzuciłam Nikitę, wciąż się bałam że spotka mnie za to kara.
- Widzisz kochanie, mówiłem ci - Primero podszedł do mnie od tyłu, nawet nie zauważyłam kiedy przyszedł.
- Chodźmy gdzieś, zapomnijmy już o tym co się stało... - wtuliłam się w jego grzywę, zamykając na chwilę oczy, marzyłam o drzemce.


W nocy


Przewracałam się z boku na bok, byłam już cała mokra od potu. Męczył mnie sen, a właściwie to koszmar z Nikitą w roli głównej. Córka śniła mi się coraz częściej. Zawsze była w obecności człowieka w kapeluszu i z bronią przymocowaną wokół pasa. Siedział na niej, a ona mnie goniła, współpracowała z nim, a na końcu gdy mnie dopadli padał strzał, cały czas ten sam. Zawsze wtedy budziłam się z krzykiem, teraz nie było inaczej. Tym razem jednak nie obudziłam Primero, spał dość mocno tak jak reszta stada. Pewnie już się do tego przyzwyczaili. Gdy ponownie zasnęłam przyśniła mi się starsza siostra, wspomnienie jak odchodzi ze swoim ukochanym. Była wtedy w ciąży, dokładnie 2 lata temu. Miała na imię Nicol, pamiętam jak opiekowała się mną gdy mama była zmęczona. Mama szybko się męczyła, nie wiedziałam dlaczego, a gdy o to pytałam nie chciała mi powiedzieć. Nicol przed odejściem wyznała mi że mama jest chora i muszę się nią opiekować, jednak ona nie ma już na to siły dlatego też nas zostawia. Błagałam ją żeby jednak została, jej partner mógł być tam gdzie ona, czyli w naszym rodzinnym stadzie. Nic więc nie stało na przeszkodzie, ale nie posłuchała. Byłam na nią zła że tak po prostu nas zostawiła.


Kilka dni później


Od Primero
Odpoczywałem wraz z ukochaną nad wodospadem. Oboje byliśmy zamyśleni. Myślałem o tej młodej klaczy, współczułem jej i chyba tylko ja o niej pamiętałem. Od czasu do czasu przez te kilka dni, zaglądałem do niej. Dzisiaj pierwszy raz poszła samodzielnie na łąkę, nieco kulała, ale byłem pewien że teraz już sobie poradzi. Jednak nadal coś nie dawało mi spokoju, czasami miałem wrażenie że chce mi o czymś powiedzieć. Pytałem ją niekiedy, próbując zgadnąć o co chodzi, lecz to nie było takie łatwe.
- Kochanie... - przerwała moje rozmyślenia Jona.
- Tak ?
- Od jakiegoś czasu... Wciąż myślę o mojej siostrze.
- To ty masz siostrę ? - zdziwiłem się, nigdy mi o tym nie mówiła.
- Nie widziałam jej już 2 lata, była w ciąży kiedy odeszła, a ta klacz... - przerwała, wyraźnie się wahając: - Mam wrażenie że to jej córka, ma takie same oczy jak Nicol.
- Nicol to twoja siostra ? - upewniłem się. Jona przytaknęła patrząc we wodę.
- Możemy ją o to spytać - podniosłem się.
- Nie, nie. Lepiej dajmy temu spokój...
- Chodź, być może masz rację. Po za tym jeśli jesteśmy rodzinom, to powinniśmy ją wspierać - poszedłem już bez czekania na Jone, znałem ją i wiedziałem że za chwilę będzie obok mnie. Nie pomyliłem się, już maszerowaliśmy w stronę łąki.
- Więc twoja siostra żyję, bo nie było jej wtedy z wami, gdy wszystkich pozabijał mój ojciec.
- Tak, ale wolałabym jej nie spotkać. Zostawiła nas i ani razu nie odwiedziła, nie obchodziło jej już co się z nami stanie.
- Mój brat też się mną nie interesował.
- Ona się mną opiekowała jak byłam mała. Prosiłam jej żeby nie odchodziła, wręcz błagałam, po za...
- Po za - powtórzyłem.
- Nie mówmy już o tym...
- Co ? Dlaczego ?
- Nie chcę o tym myśleć.
- Znów chodzi o twoją matkę ? Nie chcesz o niej wspominać, unikasz tego jak ognia i to...
- Przestań ! Nie mówmy o tym ! - przyspieszyła. Nie rozumiałem dlaczego nie chce wspominać o matce, dlaczego nie chce o niej rozmawiać. Może klacze tak po prostu mają i ciężej przeżywają wszystko od ogierów, sam nie wiem...



Ciąg dalszy nastąpi

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz