-Zwiedzaliśmy wyspę- dokończył ogierek
-Nie powinniście sami chodzić po wyspie, dobrze wiecie dlaczego- Zima spojrzała na źrebaki
-Tak wiemy...- powiedziały równo i spuszczając łebki
-Idźcie do jaskini- odezwałem się, Eris i Westro pobiegli do niej, po drodze się wygłupiając
-Myślisz że mogły słyszeć?- kiedy źrebaki weszły do jaskini, Zima odrazu się odezwała patrząc na mnie
-No co ty, przecież pojawiły się naglę, i to ze strony łąki...nic nie słyszały...
-Oby...
-A wracając do tematu....na prawdę myślałaś, że twoja chora siostra, byłaby w stanie zabić dorosłego ogiera?
-Sama nie wiem, kiedy zobaczyłam to ciało...tego ogiera o takiej samej maści jak twoja, nie wiedziałam co mam myśleć, odrazu pomyślałam że to ty..i..i
-I zaatakowałaś siostrę...
-Tak...- Zima spuściła łeb
-To nie mogła być ona...
-Mówiła że zabiła...
-Pewnie znów sobie coś uroiła...ogiera ktoś musiał zabić, zapewne drugi ogier, albo jakaś spora klacz, ale mniejsza z tym...ważne jest to, że ktoś obcy kręci się po terytorium
-A może to były drapieżniki...
-A jakie miał rany?
-Nie pamiętam, nawet się nie przyjżałam...
-Chodźmy, być może ten ktoś zostawił ślady...- Zima poszła pierwsza, prowadziła mnie na to miejsca
-A...nie jestem na mnie zły?- spytała naglę
-Nie...nie jestem, nie ukrywam że nie spodziewałem się tego po tobie, ale cię kocham...nie będę gniewał się na ciebie, musiałabyś zrobić coś na prawdę krzywdzącego lub niewybaczalnego
-Już się bałam...- uśmiechnęła się lekko, doszliśmy do miejsca, gdzie miało być to ciało ogiera, ale tutaj niczego nie było, oprucz kałuży krwi, ogólnie tej krwi było wszędzie, na drzewach, krzakach i ziemi
-Był tutaj...
-Był, ale ktoś musiał go zabrać, więc to nie mogła być twoja siostra, bo pilnujecie jej cały czas, tak?
-Tak, cały czas miałam ją z Wichą na oku...
-Ktoś go musiał wlec, spójrz- odkryłem krzaki, za nimi ciągnęła się ścieszka krwi- ten ktoś nie zdąrzył zatrzeć śladów
-Nie mógł go wziąć na grzbiet? uniknąłby śladów...
-A może ten ktoś jeszcze żył? i żeby zadać mu ból to go ktoś wklukł po tej ziemi, spójrz ile tutaj kamyczków i gałęzi, są one całe we krwi
-Chodźmy tymi śladami, może się wszystko wyjaśni- poszliśmy tropem, im byliśmy dalej, tym ślady krwi były coraz to słabsze, ślad urwał się przy granicy z wulkanami, dalej były tylko niewyraźne ślady kopyt odbitych w ziemi, ale zniknęły na trawie
-Idziemy?- spytałem
-Dajmy może sobie spokój? co nam to da?
-Dowiemy się kto za tym wszystkim stoi
-Chce ci się teraz szukać tego kogoś? mógł zajść już bardzo daleko
-W sumie racja, pozatym niedługo się ściemni- zawróciliśmy, oboje przez całą drogę milczeliśmy, Zima ewidentnie nad czymś myślała, domyślałem się nad czym, ale nie chciałem też pytać.
Kiedy doszliśmy do stada, pierwsze co nas napotkało, to źrebaki, biegły w naszą stronę, a dokładniej to Westro biegł do nas, a Eris próbowała go zatrzymać
-Musimy wam coś powiedzieć- powiedział szybko
-Westro nie...- szturchnęła go Eris
-O co chodzi?- spytałem
-No bo...jak spacerowaliśmy po wyspie, to widzieliśmy takiego dużego,tarantowatego ogiera, ciągnął za sobą jakiegoś innego, rannego ogiera...no i on nas widział, gonił nas ale udało nam się uciec, no ale wcześniej zdąrzył złapać Eris, ugryzłem go i uciekliśmy...
-dlaczego nie powiedzieliście wcześniej?- spytała nieco nerwowo Zima
-Nie wiedzieliśmy że będzie takie ważne, ale kiedy usłyszeliśmy jak Wicha mówi do Shady, i powiązaliśmy z Eris fakty, to doszliśmy do wniosku że ten tarantowaty wlukł za sobą izabelowatego ogiera
-Jaki dokładnie był ten ogier?- dopytywała Zima
-Ten tarantowaty?
-Tak
-Był jasno siwy, jego plamki były duże i maści karej, jego grzywa była siwa z czarnymi pasemkami, taki sam był ogon, kopyta jasne a oczy brązowe
-Już go chyba tutaj widziałam...- Zima spojrzała na mnie
-Serio? kiedy? i dlaczego nic nie powiedziałaś?
-Bo widziałam go przez chwilę, jak tylko mnie zobaczył to uciekł, wię stwierdziłam że to nie ważne, bo pewnie się wystraszył i uciekł...ale on pewnie był tutaj z innego powodu...z powodu mojej siostry...
-Dobrze że powiedzieliście, my musimy iść- zawróciłem do jaskini, nikogo w niej nie było, no oprócz Wichy i Shady
-Shady, znasz jakiegoś tarantowatego ogiera?- podszedłem do niej i stanąłem nad nią, spojrzała na mnie przerażonym wzrokiem
-Znasz czy nie?- powtórzyłem, przytaknęła tylko lekko
-Ale po co zabijałby tego ogiera?- spytała Zima
-Nie wiem, może właśnie tego chciał, może on wie że jesteś siostrą Shady, znalazł ogiera podobnego do mnie i pobił go, a we wszystko wrobił Shady, abyś ty myślała że to ona coś zrobiła mi
-On zabije...- kiedy Shady się odezwała, wszyscy na nią spojrzeliśmy, jej wzrok utkwił na mnie, szczerze, przerażało mnie jej spojrzenie, było jak u kogoś obłąkanego
-Że co?- spytała Zima
-Zabije...pozabija wszystkich- z jej oczu wypłynęły łzy, wpadła w rozpacz i panikę, nie rzucała się ale nie szło jej uspokoić, płakała coraz to bardziej, po chwili nie mogła nawet złapać oddechu, z powodu tego płaczu
-Zostawny ją samą, niech się sama uspokoi- stwierdziłem, i pomimo iż Wicha i Zima nie chciały jej zostawić, to je do tego przekonałem, wyszliśmy na łąkę, stado jeszcze na niej było, kożystali z ciepłych dni, w końcu to lato, fakt faktem że już się kończy, ale wieczory nadal są ciepłe.
Następnego dnia, wcześnym rankiem przed wschodm słońca
Obudziłem się dość wcześnie, o dziwo Zima także nie spała, chodziła nerwowo po jaskini
-Coś się stało?- spytałem
-Shady zniknęła...
-Że co? jak?- wstałem
-Nie wiem, Wicha już poszła zobaczy nad wodospad, ja zaczekałam na ciebie, musimy jej poszukać
-Dobra, poczekaj tylko powiem Criss'owi aby nas zastąpił
-Dobrze- poszedłem do Criss'a, obudziłem go i powiedziałem aby nas zastąpił, zgodził się, a ja i Zima pobiegliśmy do Wichy, kiedy już byliśmy w trójkę, zaczęliśmy poszukiwania Shady...
Zima [ zima999 ] ^^Dokończ^^
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz