- Zabij go ! Zabij ! - zaczęły powtarzać w kółko.
- Jeden cios i po wszystkim... - ktoś podał mi coś ostrego, ostrze, które pochodziło od ludzi, nie byłam w stanie określić kto to, nie poznawałam nawet głosu. Czułam zapach zgnilizny, który mnie odurzał, nie umiałam już myśleć racjonalnie, byłam na granicy popełnienia tego czynu. Poderwałam się wtedy z ziemi uderzając głową prosto w małą półkę skalną wystającą ze ściany, żeby tylko stracić w tym momencie przytomność, przez chwilę słyszałam krzyki Danny'ego, wołał mnie i widziałam przez przymknięte oczy że ktoś ciągnie mnie po ziemi, prosto w jakiś ciemny korytarz, wszystko było niewyraźne i zamglone, nie mogłam nawet dostrzec gdzie jest Danny. Nie minęła chwila, a zamknęłam oczy tracąc przytomność...
Później
Przebudziłam się gwałtownie, miałam zawroty głowy. Zastanawiałam się gdzie jestem i co tu robię. Rozglądałam się, ale nie widziałam wyjścia, ani żadnego korytarza, którym mogłabym wrócić. Szukałam wzrokiem Danny'ego. Nie było tu żywej duszy. Mimo to słyszałam pękające kości, przeszły mnie aż ciarki po grzbiecie. Wstałam jakoś idąc w stronę dźwięku. Doszłam do miejsca w którym unosiły się niewielkie kości, tak jakby ktoś nimi poruszał i kładł przed sobą tworząc krąg, wszystkie wyglądały jak od źrebaków, z tyłu leżały ich głowy. Kości pękały i łączyły się w coś w rodzaju naszyjnika. Nie mogłam złapać tchu, ani oderwać wzroku od tych głów, każda miała otwarte oczy patrzące na mnie. Cofnęłam się gwałtownie do tyłu, kiedy zaczęły otwierać im się pyski. Momentalnie poczułam coś na swojej szyi. Był to naszyjnik z kości tych źrebaków, od razu chciałam go zerwać, szarpnęłam tak mocno że jego ostre zakończenia złamanych kości wbiły mi się w szyje, krew spłynęła błyskawicznie tworząc pode mną krwawą kałuże. Widziałam w niej swoje odbicie, byłam w takim stanie jak ta wersja mnie, którą widziałam jak trwała jeszcze klątwa. Krzyknęłam z przerażenia rzucając się do ucieczki, pędziłam w stronę wyjścia, byłam już tak blisko kiedy nagle o coś uderzyłam, jakby o skałę, upadłam z hukiem na ziemie i to przed wyjściem. Poderwałam się próbując je przekroczyć efekt był ten sam, ale to było nie możliwe, widziałam je...
- Spokojnie, uspokój się... - ktoś złapał mnie z tyłu, próbując odciągnąć.
- Puść ! - wyszarpałam się przerażona, po chwili zauważyłam że to Shady.
- Niczego tu nie ma... Masz omamy... - powiedziała, sama wyglądała na przerażoną.
- Gdzie Danny ? Co oni z nim zrobili ?! - chciałam wstać, ale siostra mnie przytrzymała.
- Nie wiem, znalazłam tylko ciebie, nie wiem gdzie jest...
Z tyłu za nią były te głowy źrebaków, ponownie krzyknęłam, szarpałam się jej, ale i tak mnie nie puściła.
- Musimy uciekać ! - rzucałam się już, oczy źrebaków przeszywały mnie wzrokiem, siostra aż obejrzała się do tyłu, niczego tam nie widziała.
- Poszukajmy Danny'ego... - pomogła mi wstać, chciała mnie prowadzić prosto w stronę tych zakrwawionych głów, zaparłam się jak tylko mogłam.
- Może lepiej zamknij oczy... - proponowała Shady.
- Oszalałaś ?! - wyrwałam się tak gwałtownie że uderzyłam o coś głową, przez chwilę nie słyszałam żadnych dźwięków, wszystko znów było niewyraźne, wręcz zamazane. Shady złapała mnie nim upadłam, jak tylko uderzyłam o jej grzbiet od razu zaczęłam wymiotować. Zacisnęłam oczy, czekając aż to się skończy, męczyłam się tak długo że byłam na tyle wyczerpana by zesunąć się z grzbietu siostry, o który byłam przed chwilą oparta.
- Już ci lepiej prawda ? - spytała Shady drżącym głosem, czułam się dziwnie, wszystko wokół się kręciło.
- Nie... - obejrzałam się do tyłu, w stronę tego wyjścia, nie było go, tylko ściana i to od krwi, od mojej krwi. Zauważyłam ranę, którą sobie zrobiłam próbując tamtędy przejść. Tych kości i głów też nie było, znajdowałyśmy się w nieco inaczej wyglądającym miejscu, niż jak widziałam je przedtem.
- Co oni mi zrobili ? - spojrzałam na siostrę przymrużonymi oczami, czułam się jakbym znów miała zemdleć. W kilka sekund dostrzegłam że to nie ona, zamrugałam parę razy, stał przede mną całkiem obcy koń, przynajmniej była to klacz, ale zupełnie nie podobna do mojej siostry. Zapadła niezręczna cisza. Poczułam się głupio po tym jak się zachowałam, to nie przystawało przywódczyni, na szczęście ona chyba nie wiedziała kim jestem.
- Nie wiem... - odezwała się po dłuższej chwili, rozglądając się przez chwilę: - Dasz radę wstać ? - zaczęła mówić szeptem.
- Przynajmniej spróbuje... - oparłam się o nią, ledwo podniosłam się na nogach, a już się pode mną ugięły i prawie znów upadłam. Ruszyła dość wolno, musiała mnie dźwigać przez większość drogi.
- Wiesz jak się stąd wydostać ? - spytała po kilkunastu krokach.
- Myślałam że ty wiesz, dokąd więc mnie prowadzisz skoro nie znasz wyjścia ?! - krzyknęłam na nią, miałam dość tego miejsca i myśli o tym źrebaku, nie wiedziałam już w co mam wierzyć, ani co robić. Obca nie odezwała się idąc wciąż przed siebie. Przed nami było widoczne podziemne jezioro. Było niewielkie, a jego woda nie należała do najczystszych, ale nie wyglądała aż tak źle żeby nie ugasić w niej pragnienia. Jak tylko zaczynałyśmy przez nią przechodzić, zatrzymałyśmy się obie pijąc przez chwilę.
- Mam nadzieje że mnie nie zostawisz tutaj na pewną śmierć jak już wydobrzejesz... - przerwała sobie wynurzając pysk z wody: - Pomogłam ci i liczę na to samo. Boję się być tu sama, nie zostawisz mnie prawda ? - spojrzała na mnie czekając na odpowiedź.
- Nie, wydostaniemy się stąd obie i nie tylko... - miałam na myśli Shady, Eris i Westro, oby Danny znalazł chociaż te źrebaki, oby nic mu się nie stało, tylko on mógł nam jeszcze jakoś pomóc się stąd wydostać. Moja moc nawet nie działała w tym miejscu, coś ją tutaj blokowało. Dostrzegłam że coś pływa w wodzie. Obca spanikowała wyskakując gwałtownie na brzeg, ja nie mając już oparcia upadłam, zanurzając się niemal cała w jeziorku. To coś to było ciało źrebaka pływało sobie na powierzchni. Był na wpółzgniły, kolor jego sierści przypominał sierść jego matki, a oczy były niemal identyczne. Miał je otwarte i też po części rozpadające się.
- To źrebie Shady... - stwierdziłam półgłosem, musiała poronić w tym miejscu, co oznaczało że przez te kilka dni nosiła w sobie to martwe źrebie, a ja zamiast jej pomóc zajmowałam się innymi problemami.
- Zabierz je ! - krzyknęła spanikowana klacz: - Wyrzuć je stamtąd !
- Ciszej, usłyszą nas... - próbowałam wstać, obca zbliżyła się do ściany, cała dygocząc z przerażenia, chyba pierwszy raz widziała coś takiego.
- Pomóż mi stąd wyjść - prosiłam, nie mogłam wstać, a miękka ziemia pod wodą wcale mi tego nie ułatwiała. Ciało źrebaka przyprawiało mnie o dreszcze, ale po woli przyzwyczajałam się do tych mrożących krew w żyłach widoków, a ten nie był aż tak straszny. Miałam jednak ochotę wypluć tą wodę którą piłam, ale już dawno miałam ją połknięte.
- Rusz się stamtąd, zanim nas tu znajdą - odezwałam się znowu.
- Nie mogę... Chcę stąd wyjść, z tych... Z tych przeklętych gór...
- A ja niby nie ?! Zostawisz mnie tak tutaj ?! - krzyknęłam, poderwałam się na chwilę z ziemi, na chwilę, bo znów upadłam. Obca spojrzała na mnie kontem oka. W końcu jakoś się przełamała, podeszła do brzegu łapiąc mnie za grzywę i ciągnąc z całych sił, za nic nie chciała wejść do wody, mogłam jej jedynie pomów mnie stąd wydostać przesuwając się w jej stronę. Jak znalazłam się na brzegu tuż obok kopyt obcej pomogła mi wstać.
- Chyba nie zawrócimy ? Musimy się przeprawić przez to jezioro, może tam dalej jest wyjście ? - powiedziałam, klacz skuliła uszy, cała zadrżała i zaczęła kiwać przecząco głową.
- Pójdziemy przez jezioro ! - krzyknęłam.
- Na pewno jest inna droga...
- Nie ! Nie ma innej drogi ! Tam może być moja siostra !
- Obejdziemy je jakoś na około, znajdziemy jakiś korytarz prowadzący na drugi brzeg.... Cokolwiek, tylko nie każ mi przez nie przechodzić...
Już chciałam coś powiedzieć, gdy wtem po drugiej stronie jeziora kilka metrów dalej zobaczyłam Danny'ego, przechodził przez jeden z korytarzy, wraz z Westro i Eris.
- Danny ! Danny tutaj ! - krzyknęłam z całych sił: - Chodźmy przez to jezioro, szybko... - spojrzałam na klacz. Nie ruszyła się, a sama nawet nie przeczołgałabym się na drugi brzeg. Zaczęłam znów wołać, Danny już zniknął mi z oczu, widziałam jak źrebaki wchodzą za nim w kolejny korytarz.
- Danny... - mój głos się załamał, nie usłyszał.
- To wszystko twoja wina ! To ty nie chciałaś przejść przez to głupie jezioro ! - wrzasnęłam na obcą, odsuwając się od niej.
- Uważaj... - powiedziała, jak zachwiałam się na nogach, starałam się ustać, ale potem ból zwalił mnie z nóg.
- Przepraszam - wymamrotała po kilku minutach, chcąc ponownie pomóc mi wstać.
- Zostaw mnie ! - nie pozwoliłam jej na to, wolałam już leżeć i czekać nie wiadomo na co zamiast znów chodzić bez celu po tych korytarzach. Żałowałam że jednak nie znalazła mnie siostra, obie już dawno przeprawiłybyśmy się na drugą stronę tego jeziora i teraz bylibyśmy już wszyscy razem...
Danny (loveklaudia) dokończ
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz