- Jak już musisz, opętaj mnie... To ja jestem ta zła ! Wiesz ile koni skrzywdziłam ? Jako demon powinieneś wiedzieć... - spojrzała w oczy Danny'emu.
- Po co miałbym opętać ciało słabej klaczy ? Nie rozśmieszaj mnie... - zaśmiał się.
- Udowodnię ci że ja bardziej się nadaje ! - krzyknęła, spoglądając na swój brzuch.
- Shady nie ! - krzyknęłam, domyśliłam się co chce zrobić, nie mogła się posunąć do czegoś takiego.
- No to udowodnij...
- Nie słuchaj go !
Shady rzuciła się na ścianę, uderzając w nią brzuchem, zaczęłam jeszcze bardziej się szarpać mimo bólu, mimo że Danny jeszcze bardziej przyciskał mnie do ziemi.
- Przestań ! - nie odpuszczała, a demon śmiał się przez Danny'ego, siostra zaczęła już nawet krwawić.
- Nadal uważasz że się nie nadaje ?! - Shady miała uderzyć ponownie.
- Danny walcz z nim ! Proszę... - miałam łzy w oczach, spojrzałam na siostrę, zawahała się przed kolejnym ciosem, podeszła do nas.
- Spójrz... - uderzyła mnie nagle w pysk, niezbyt mocno, ale i tak się zdziwiłam, patrzyłam na nią zdezorientowana.
- I kto tu się nadaje ?! Mnie powinieneś wybrać ! Mnie ! - wrzasnęła.
- Robisz to, bo chcesz ją ratować, uważasz że jestem głupi ?! - Danny przewrócił ją boleśnie na ziemie. Podszedł do niej. Nie mogłam wstać, coś mi zrobił, zaczęłam krzyczeć, wołać o pomoc. Shady posunęła się do ściany, Danny złapał ją za grzywę, rzucił o nią, aż pozostawiła ślad krwi na skale, upadając.
- Danny... Danny słyszysz mnie... - spróbowałam znów, on musiał tam być, musiał to jakoś pokonać, po prostu musiał.
- Danny walczy z tym... - błagałam już we łzach, bił moją siostrę, a ja nie mogłam się nawet podnieść, w końcu wstałam na siłę, ból przeszywał moje ciało tak mocno że nogi mi drżały i uginały się pode mną. Próbowałam użyć mocy, naszyjnik co było oczywiste zacisnął się mocno na mojej szyi. Odpuściłam.
- To moja wina... Gdybym nie ja nie byłoby klątwy ! - uderzyłam o ziemie kopytami, ze złości jak i bezradności. Pobiegłam w stronę Danny'ego, chciałam się na niego rzucić, ale on jakby to przewidział uderzył mnie tylnymi nogami, tak mocno że przez chwilę byłam nieprzytomna. Kiedy się ocknęłam, krążył na około półżywej Shady.
- Czekałem na ciebie, chciałem żebyś to widziała... - dostrzegłam w pysku Danny'ego ten ostry kamień, wycelował w brzuch mojej siostry, uśmiechnął się szyderczo.
- Nie ! Danny błagam... Błagam powstrzymaj go ! - krzyknęłam rozpaczliwie.
- On nic nie zrobi... - Danny zbliżył głowę z ostrym kamieniem.
- Zabij mnie zamiast niej, choćby w męczarniach, to ja uwolniłam klątwę, tylko ja powinnam cierpieć...
- A nie będziesz cierpieć jak ich zabiję ? Będziesz o wiele bardziej cierpiała niż jakbym cię torturował, ale na to też przyjdzie pora... - zaśmiał się i wbił kamień w brzuch mojej siostry, poderwała aż głowę z bólu, krzycząc przy tym. Po czym głowa spadła jej bezwładnie na ziemie, a w oczach miała łzy. Nie mogłam wydusić słowa, Shady spojrzała na mnie z żalem, zamykając oczy, cudem jeszcze żyła, widziałam jak z trudem oddycha.
- Nie !!! - krzyknęłam z całych sił, uwolniłam z siebie moc z nadmiaru emocji, jej całą siłę, wiedziałam że to albo mnie zabiję przez ten naszyjnik, albo stracę kontrolę i wywołam kataklizm, który poniesie za sobą sporę zniszczenia i być może też ofiary. Udało się. Wszystko momentalnie pokrył lód, dosłownie wszystko, wszędzie pojawiła się mgła i silna zamień śnieżna, mimo że byliśmy nadal w jaskini. Lód wbijał się w każdą szparę, przez co skały zaczęły pękać i kruszyć się nad naszymi głowami. Jedyne co mogłam to uwolnić Shady i Danny'ego z lodu, puki jeszcze nie było za późno, oboje mieli z nim styczność dosłownie przez kilka sekund. Nie umiałam tego opanować. Naszyjnik leżał pod moimi kopytami, cały w małych kawałkach, go też nie mogłam wykorzystać.
- Danny... - chciałam do niego podejść, powstrzymałam się jednak, bo moc nadal się ze mnie uwalniała, musiałam uciekać stąd jak najdalej, ale nie mogłam jednocześnie ich tu zostawić.
- Zima... - ukochany podniósł się z ziemi, nie wiedziałam czy to on czy ten demon, tak czy inaczej rzuciłam się do ucieczki zanim bym go skrzywdziła i każdego w moim pobliżu. Nim dobiegłam do wyjścia, odrzuciłam głaz blokujący przejście silnym podmuchem wiatru. Mogłam mieć tylko nadzieje że Danny weźmie stąd Shady i uciekną, tylko gdzie, skoro... Na zewnątrz szalała też gołoledź, deszcz, który po zetknięciu z kimś lub czymś zamieniał się w lód. Ziemia pękała przez nagłą zmianę temperatury. Było tak zimno że każda roślina od razu obumierała. Pędziłam w stronę morza, wiedziałam że ono też będzie całe zamrożone, nie myliłam się. Przez szalejący śnieg i gołoledź połączoną też z gradem nie widziałam dokąd biegnę, utrudniała mi to coraz bardziej gęstsza mgła. Byłam jednak na to wszystko odporna, mimo że miałam już cały grzbiet od lodu mogłam biec dalej, tylko grad całą mnie poobijał. Po woli pokonywało mnie zmęczenie, traciłam już siły, czułam ból w miejscu w którym oberwało mi się od opętanego Danny'ego. Upadłam dopiero przed jakimiś górami, nie tymi samymi, ale przed Górami Śmierci i tam straciłam przytomność...
- Zima... - obudził mnie czyiś głos: - Obudź się, prędko... - znów to samo, otworzyłam oczy. Już długo nie byłam aż tak zmęczona, rozejrzałam się wokół, ale nikogo nie zobaczyłam. Wydawało mi się że to moja matka, ale ona, nie żyję, przypomniałam sobie jej śmierć, aż zakuło mnie w środku. W oddali w górach słyszałam przerażające jęki, no tak nadal byłam w Górach Śmierci. Podeszłam do brzegu, leżałam kilka metrów od niego. Mogłam jeszcze przejść przez wodę, nadal w połowie była zamrożona. Całą drodze co chwilę się przewracałam, ale nie odpuściłam podążając jakoś na przód. Po kilkunastu godzinach wróciłam w pobliże tej jaskini, do której ostatnio uciekliśmy w trójkę. Była zawalona, a przed nią leżała moja siostra, podbiegłam do niej, upadając bezpośrednio przy niej.
- Co zrobiłaś ? - wymamrotała: - Oszalałaś ? - wskazała na zniszczenia wokół.
- Gdzie Danny ?
- Wyniósł mnie stamtąd i... i uciekł...
- Dokąd ?
- Nie... nie wiem... Chyba cię szukać... - oczy jej się zamknęły, była zmarznięta, miała wszystko aż sztywne, musiałam ją stąd zabrać i szybko ogrzać. Zmęczona nie miałam szans pójść teraz do jaskini gdzie sypiało całe stado, a zwłaszcza z siostrą na grzbiecie. Na domiar złego była ranna, szczególnie krwawiła z brzucha.
- Wytrzymaj Shady... - przysunęłam się do niej, próbując ją ogrzać własnym ciepłem, zastanawiałam się co z źrebakiem, nie miało szans na przeżycie czegoś takiego, ale mimo to miałam nadzieje.
- Muszę poronić... Ono jest już martwe... Będzie we mnie gniło... - siostra powiedziała to bez emocji, nie mogłam uwierzyć że jej nie zależy, że tak mówi o własnym źrebaku.
- Tak na prawdę nie chciałam go... Nienawidzę jego ojca... Chroniłam je dla ciebie... - spojrzała na mnie przymkniętymi w pół oczami. Jej słowa sprawiały mi ból, nie mogłam zaakceptować że tak myśli, nie poznawałam jej.
- Nie mówisz poważnie, przecież... - zamilkłam, dokańczając w myślach "...chroniłaś je kiedy byłaś chora"
- Dobrze się stało... Byłoby tylko tak samo złe jak jego ojciec i matka...
- Jak możesz ?! Źrebie nigdy nie rodzi się złe ! - podniosłam się gwałtownie, poczułam od razu jak ból przeszedł cały mój grzbiet, aż zleciałam na przednie nogi, które od razu ugięły się pode mną.
- Co ci jest ? - spytała siostra.
- Boli... - zacisnęłam zęby, musiałam się jakoś położyć na bok, to nie było łatwe, ból mnie paraliżował. Starałam się chociaż podnieść, w tej pozycji nie czułam się za dobrze. W końcu jakoś opadłam na bok, leżałam już przy siostrze, łapiąc z trudem oddech, ból po woli przechodził. Nawet nie spostrzegłam gdy zasnęłam.
- Zima tutaj... - usłyszałam jakiś głos dobiegający z ciemności, uciekałam przed czymś, byłam przerażona. Biegłam ku szczytowi jakieś góry. Nagle ziemia pod moimi nogami zniknęła, a mnie w ostatnim momencie ktoś wciągnął na górę, zanim jeszcze zaczęłam spadać. Szczyt wglądał znajomo, gdy wstałam od razu go poznałam, to tutaj zginęła Nadia.
- To ty... - obejrzałam się za siebie, ona tam akurat stała, wyglądała jak przed śmiercią.
- Przyszłam do ciebie, chcę ci pomóc...
- Pomóc ? Myślisz że zwariowałam ?! Ty...
- Już raz ci pomogłam - przerwała mi.
- A więc to prawda co powiedziała mi mama - spojrzałam na Nadie, przytaknęła.
- Jak mogłaś ! Przez ciebie umarła ! - rzuciłam się na nią, wylądowałam po drugiej stronie, była duchem i po prostu przez nią przeszłam.
- To twoja wina, nie moja, nie ja sprowadziłam na swoją rodzinę klątwę, ale możesz to zakończyć.
- Jak ? No jak ?! - krzyknęłam, ponosiły mnie emocje, miałam dość, dość tego wszystkiego.
- Musisz wybrać się w Góry Śmierci, teraz tam jest jeziorko i złożyć obietnice... - Nadia zamilkła, zniknęłam mi z oczu, rozglądałam się dookoła.
- Że zabijesz swoje pierwsze źrebie tuż po urodzeniu... - dokończyła, a jej głos odbił się echem, słyszałam ją, ale nie widziałam.
- Nie, nie rób mi tego, wymyśl coś innego...
- To nie ode mnie zależy...
- Sama chciałaś żeby moje źrebaki cierpiały ! Myślisz że nie pamiętam ?!
- To twoje chore wyobrażenie mnie, nigdy cię nie odwiedziłam podczas snu, dopiero teraz... - kiedy to powiedziała, od razu się wybudziłam. Shady nadal była zimna i na dodatek nieprzytomna.
- Shady... - szturchnęłam ją, obudziła się, patrząc na mnie. Ulżyło mi że jednak tylko spała.
- Dasz radę wstać ? - spytałam.
- Nie czuję nóg...
- Zaczekaj tutaj - pobiegłam w stronę stada, wszystko już się roztopiło, wokół były same zniszczenia, nie przetrwała nawet trawa. Dostrzegłam w oddali Criss'a, zatrzymałam się od razu przed nim.
- Pomóż mojej siostrze, jest w górach...
- Chwila, a gdzie Danny ?
- Nie mam pojęcia... Znajdę go - zawróciłam, biegnąc w innym kierunku niż miał pójść Criss. W stronę najbliższego brzegu z którego będę mogła wskoczyć do wody i popłynąć do Gór Śmierci.
Następnego dnia
Szukałam jeziorka, wszędzie gdzie się dało, wokół coś było, czułam zło unoszące się w powietrzu i krew, pod górami ruszały się jakieś zwłoki. A przynajmniej miałam takie wrażenie. Nie chciałam już tu dłużej przebywać, ale musiałam się przełamywać i iść dalej. W końcu znalazłam jeziorko, kusiło mnie żeby znaleźć ciało mamy i je tu wrzucić, może udałoby się ją ożywić, ale pewnie wydłużyłabym tylko klątwę. Westchnęłam patrząc w swoje odbicie. Spłynęło mi kilka łez wpadając do wody.
- Niech klątwa się już skończy ja... - zaczęłam, ciężko mi było z tą decyzją, ale nie byłam w ciąży więc nie musiałam się martwić, nigdy nie będę mogła w nią zajść, bo to będzie oznaczało że... Nawet nie mogę o tym myśleć.
- Obiecuje że jeśli klątwa się skończy to.. To... zabije je... Zabije źrebie, które urodzę jako pierwsze...
- Zima nie ! - krzyknął Danny, zjawił się tak nagle z tyłu, odwróciłam do niego głowę, był w szoku wraz ze mną.
- Danny ja... - przerwałam słysząc bulgotanie, woda zaczęła się przelewać, widziałam jak pochłania czarne powłoki, nas też zaczęła wciągać. Wpadłam wraz z Danny'm pod wodę, nie mogliśmy się wynurzyć, walcząc straciłam ostatnie resztki powietrza, a po tym przytomność.
Ocknęłam się już w jaskini, obok siostry. Zaskoczona wstałam od razu, obawiałam się że to był tylko sen, że ten koszmar jeszcze się nie skończył.
- Zima, musimy porozmawiać... - w wejściu stanął Danny.
- Powiedź, powiedź że już po wszystkim, że na prawdę tam byłam i odwołałam tą klątwę, to nie mógł być sen... - spojrzałam mu w oczy.
- To nie był sen - wyszedł, chciałam od razu pójść za nim. Udało się. Tylko w zamian za... Za tą obietnicę... Mogłam się tylko cieszyć że nie jestem w ciąży. Inaczej musiałabym to zrobić, aby klątwa nie wróciła.
- Zima... - byłam już prawie wyszła gdy moją uwagę odwróciła Shady.
- Już ci lepiej ? - spytałam, przytaknęła, obracając się na drugi bok.
- Nie chcę być tu sama... Zostań...
- Wyślę do ciebie Wichę, odpoczywaj...
- A co z źrebakiem, wiesz że...
- Później - przerwałam wychodząc, nie chciałam o tym słyszeć, chciałam choć na chwilę zapomnieć o problemach. Podeszłam do ukochanego, który stał do mnie tyłem. Okolica nadal się nie zmieniła, mieliśmy teraz problem, musieliśmy przenieś stado na inną łąkę, może na drugą wyspę nie dotarło to co wywołałam przez moc. Nie mogliśmy pozwolić żeby wszyscy tutaj głodowali.
- Gniewasz się ? Nie miałam innego wyjścia, tylko tak mogłam to powstrzymać, straciłam matkę, teraz jeszcze źrebie mojej siostry... Musiałam, musiałam to zrobić... - zaczęłam.
- Zima, ty jesteś w ciąży, już od kilku tygodni - powiedział, zrobiło mi się słabo, nie mogłam uwierzyć, zaprzeczałam jak tylko mogłam, ale prawda była inna. Wypłynęły mi łzy z oczu, starałam się pohamować emocje, które wzbudzały we mnie rozpacz, czekałam już tylko, kiedy Danny przerwie ciszę.
Danny (loveklaudia) dokończ
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz