- Zima zaczekaj! - zawołała Wicha, zwolniłam nieco, przyjaciółka dobiegła do mnie wraz z Shady. Poszły za mną aż pod samą jaskinie. W środku położyłam ostrożnie Tori na ziemi, po czym ułożyłam się obok niej, wtuliła się we mnie zasypiając, miałam nadzieje że to tylko zwykłe zmęczenie.
- Nigdy nie widziałam żebyś aż tak pokłóciła się z Danny'm - odezwała się Wicha.
- Aż tak to cię dziwi? To dopiero początek...
- Jaki początek?
- Ten demon nie poprzestanie na tym, będzie dążył do tego żeby rozpadła się cała nasza rodzina, zobaczysz...
- To tylko źrebie. Wybacz, ale masz już chyba obsesje na punkcie syna, on nie jest zły, wydaje ci się, źrebaki nie rodzą się złe...
- Nie rozmawiajmy już o tym, dobrze?
- Kiedy ja nie mogę przestać o tym myśleć... Aż serce mi się kraja na widok jak go traktujesz, przecież nie zrobił nic złego...
- Wicha... - starałam się jej przerwać, ale mówiła dalej.
- To wasz syn, nawet nie dałaś mu szansy. Tylko z góry założyłaś że jest zły. A Danny? Pomyśl o nim, co jeśli przez twój stosunek do syna się rozstaniecie?
- Nie wtrącaj się w sprawy, które cię nie dotyczą! - poderwałam się z ziemi, nie wytrzymując już z nerwów.
- Przecież...
- Zamknij się już! Co cię to obchodzi?! O niczym nie masz pojęcia! Nie masz rodziny i nigdy nie będziesz jej mieć, bo kto by zechciał niepłodną klacz?! I jeszcze mówisz mi co mam robić?! - poniosło mnie już tak bardzo że nawet nie zauważyłam że powiedziałam coś czego nie powinnam była mówić. Wicha od razu się popłakała, nigdy nie widziałam jej w takim stanie, nie chciała na mnie spojrzeć. Stałam jak wryta nie mogąc uwierzyć co przed chwilą zrobiłam, już bardziej nie mogłam jej zranić. Podniosła się nagle, wybiegłaby z jaskini, gdyby Shady jej nie złapała.
- To prawda? - spytała.
- Puść mnie... - wymamrotała Wicha.
- Na prawdę nie możesz mieć źrebaków? Dlaczego nic mi nie powiedziałaś? Nie ufasz mi? Tak? Najwidoczniej nie uznajesz mnie za przyjaciółkę - powiedziała z wyrzutem patrząc na nią dziwnie.
- Puszczaj! - Wicha wyszarpała się jej uciekając. Podeszłam do wyjścia, widząc jak znika w oddali.
- Co ci nagle przyszło do głowy? Przecież wiesz że ona tylko mi wszystko mówi...
- No właśnie... A o mnie nie chce nawet słyszeć, gdy byłam ranna nawet nie spytała jak się czuje...
- Shady proszę cię, teraz jeszcze ty zaczynasz? Zostań tu z Tori... - chciałam już wystartować za Wichą, ale siostra mnie zatrzymała.
- Nie wiem jak ją uspokoić... - przyznała, dopiero teraz zorientowałam się że obudziłam córkę, tymi wrzaskami, była przerażona, próbowała się do mnie dostać, ale co ledwo uniosła się z ziemi to od razu lądowała w tej samej pozycji.
- Już dobrze, mama już nie będzie więcej krzyczeć... - przytuliłam ją do siebie, wtuliła się w moją sierść znów próbując usnąć.
- Zima... - moją uwagę odwróciła siostra.
- Co znowu? - spojrzałam na nią.
- Wiem że ty nie możesz, ale ja mogłabym go zabić...
- Mówisz o Elliot'cie? - zdziwiłam się. Shady przytaknęłam, nie mogłam uwierzyć że powiedziała mi coś takiego.
- Oszalałaś? - niemal krzyknęłam, powstrzymałam się tylko przez obecność córki.
- I tak miałaś go zabić... Dzięki temu...
- Wyjdź, proszę cię wyjdź... Nie chcę nawet słyszeć o podobnych rzeczach.
- Danny nie musiałby wiedzieć...
Podniosłam się gwałtownie, Shady aż cofnęła się do tyłu. Popchnęłam ją żeby wyszła na zewnątrz.
- Powiedź mi co się z tobą dzieje? - starałam się mówić spokojnie, ale mi nie wychodziło.
- Zapomnij o tym co mówiłam, chciałam tylko pomóc, ale nie wyszło - Shady ruszyła w swoją stronę. Ostatnio dziwnie się zachowywała i chwilami nie mogłam jej zrozumieć.
- Shady! - krzyknęłam za nią, przecież miała zostać z moją córką, a ja tymczasem szukałabym Wichy. Siostra była już za daleko żeby mnie usłyszeć. Westchnęłam wracając do małej. Zostałam z nią resztę dnia, nim zgromadziło się tu stado jak zawsze na nocny odpoczynek, zdążyłam już zasnąć.
Następnego dnia
Obudziłam się wraz ze wschodem słońca. Danny'ego już nie było, nie wiedziałam nawet czy wrócił na noc. Jak tylko wstałam nadal nieco zaspana spostrzegłam że nie ma przy mnie córki. Spanikowana rozejrzałam się po jaskini, pierwsze co przyszło mi na myśl to to że porwał ją Elliot. Wybiegłam od razu na zewnątrz, ku mojemu zdziwieniu Tori była z Danny'm, zaledwie kilka kroków ode mnie, jak tylko mnie zauważyła pobiegła w moją stronę.
- Mamo zobacz - zawołała, przyspieszając nieco, nagle potknęła się o własne nogi przewracając się na ziemie.
- Tori... - podbiegłam do niej, Danny też już był przy córce.
- Nic mi nie jest - powiedziała próbując wstać, ale jedna z jej nóg odmówiła jej posłuszeństwa, nie mogła nią ruszyć, byłam przerażona.
- Może tylko ją zwichnęła... - Danny obejrzał córkę, wzdrygnęła się nieco, patrząc raz na mnie, a raz na Danny'ego.
- Dlaczego pozwoliłeś jej biegać? Przecież wiesz że jest słaba...
- A co ma cały czas leżeć?
- A gdzie Elliot? Chyba nie pozwoliłeś...
- Bawi się z innymi źrebakami - przerwał Danny, jednocześnie sprawdzając grzbiet Tori, gdy dotknął gdzieś gdzie przebiegał kręgosłup noga sama się poruszyła.
- Spróbuj nią ruszyć - powiedział do córki.
- Boli... - przyznała.
- Ale możesz nią ruszać? - upewnił się Danny, klaczka pokiwała głową że tak.
- Pewnie ją nadwyrężyła, przejdzie jej...
- A jeśli nie...
- Na pewno, wygląda lepiej niż wczoraj...
W tym samym momencie Tori zakasłała. Najpierw uznałam to za zwykły kaszel, ale jak zobaczyłam że wypluła krew byłam przerażona.
- Danny, ona krwawi... - powiedziałam półgłosem, zabraliśmy ją do jaskini. Danny poszedł czegoś poszukać na jej dolegliwość, wątpiłam że teraz coś się znajdzie, zwłaszcza że jak na złość zaczął prószyć śnieg.
- Co to mamo? - Tori od razu zainteresowała się białymi płatkami, spadającymi z nieba na zewnątrz jaskini.
- Piękne prawda? To płatki śniegu...
- Sama nie wiem, wyglądają jak białe kropki.
- Przyjrzyj się skarbie... - zobaczyłam że z jej pyska spływa mała strużką krwi, starałam się to zignorować, żeby nie popadać w panikę, nie chciałam niepokoić małej: - Każdy płatek śniegu ma swój wzór.
- Nie widzę, to tylko białe kropki... - Tori skierowała uszy do tyłu, zaniepokoiła mnie trochę, bo ja z łatwością widziałam płatki śniegu, byłyśmy całkiem przy wyjściu i niektóre z nich dostawały się nawet do jaskini.
- Kiedy tata wróci?
- Za chwilkę kochanie, nie jesteś głodna?
- Chciałabym pobawić się z innymi tak jak Elliot...
- Widziałaś się z bratem? - musiałam spytać, w pełni ufałam ukochanemu, ale nie w sprawie tego demona. Tori pokiwała przecząco głową, posmutniała nieco.
- Twój brat jest zły, nie możesz się z nim spotykać, obiecaj mi że się do niego nie zbliżysz..
- Dla mnie też jest zły?
- Kto? - zaskoczył mnie nagle Danny.
- Nikt - powiedziałam szybko.
- Chyba nie nastawiasz jej przeciwko naszemu synowi? - spytał, milczałam, nie chciałam kolejnej kłótni.
- Tatusiu możemy już iść? - zaskoczyła nas pytaniem córka.
- Dokąd?
- Tam gdzie Elliot, też chce poznać inne źrebaki...
- Jestem tylko ciekawa skąd o tym wie - wtrąciłam się, patrząc na Danny'ego.
- Musisz teraz dużo odpoczywać, aż poczujesz się lepiej. Później razem z mamą pokażemy ci inne źrebaki - powiedział ignorując moje słowa.
- A mogę pobiegać?
- Dość się już wybiegałaś, ćwiczyliśmy z samego ranna - tłumaczył jej Danny, posmutniała kładąc głowę na ziemi.
- Nie może się przemęczać - szepnęłam.
- Ciężko jej to wytłumaczyć, ale jest jeszcze mała, przyzwyczai się...
- Gdyby nie ten demon... - zaczęłam, ale gdy Danny na mnie spojrzał od razu przerwałam, chciałam chociaż ten dzień spędzić bez kłótni.
- Widziałeś Wiche? - zmieniłam temat.
- Nie, a co?
- Martwię się o nią, pokłóciłyśmy się wczoraj i do tej pory jej nie widziałam - nie chciałam powiedzieć Danny'emu prawdy, gdybym powiedziała mu o tym czym wtedy zraniłam przyjaciółkę, musiałabym powtórzyć te same słowa co jej i w ten sposób wydałabym jej tajemnice.
- Domyślam się o co mogłyście się kłócić...
- Zastanawiam się kiedy się to w końcu skończy - spojrzałam na chwilę na wyjście, przestraszyłam się aż na widok Elliot'a, pewnie już od jakiegoś czasu tu stał.
- Tato, mógłbym pobawić się z siostrą? - zapytał.
- Nawet się do niej nie zbliżaj! - podniosłam się od razu osłaniając córkę.
- Daj spokój, będziemy ich mieli na oku - przekonywał mnie Danny. Nie ustąpiłam, Elliot odszedł ze spuszczoną głową, a Danny wyszedł za nim. Nie spodziewałam się że wróci do mnie, byłam pewna że zostanie z synem.
- Co z nim zrobiłeś?
- Wrócił do źrebaków się bawić.
Później
Było już późno, Danny poszedł po Elliot'a, a ja czuwałam przy śpiącej córce. Zauważyłam że przy jaskini ktoś się kręci. Sprawdziłam to, wyjrzałam na zewnątrz.
- Westro? - zdziwiłam się na jego widok.
- Czekałem na Danny'ego... Elliot porwał gdzieś Eris...
- Wiedziałam... Gdzie ją zabrał? - wcale nie zdziwił mnie ten fakt.
- Nie wiem... Zniknęła, szukałem jej wraz z Lakszmi, ale kazała mi już wracać...
- Zgadnij gdzie jest twój syn - powiedziałam na widok Danny'ego, wracał właśnie i to sam.
- Niby gdzie?
- Razem z Eris, porwał ją...
- Na pewno nie.
- Westro może to potwierdzić - spojrzałam na ogierka, który przytaknął.
- Jesteś pewien że to on? Widziałeś go jak zabiera stąd Eris? - wypytywał Danny.
- No nie... Ale to na pewno on.
- Poczekaj w jaskini na Lakszmi, a ja poszukam Eris i przy okazji Elliot'a - Danny pobiegł w stronę lasu.
- Czekaj, pójdę z tobą - dogoniłam go.
- Jesteś pewna? - zdziwił się. Przytaknęłam, chciałam zobaczyć co on zrobił z Eris, miałam nadzieje że nie zdążył jej zabić, bo nawet tego się po nim spodziewałam. Szybko zorientowałam się że nie jesteśmy tu sami, zauważyłam kogoś biegnącego między drzewami, sylwetka konia, który mignął mi przed oczami była podobna do mojej siostry...
Danny (loveklaudia) dokończ
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz