Obejrzałem się za źrebakami, cały czas to robiłem, nie chciałem aby coś im się stało. Po kilku godzinach musiałem wziąć Eris na grzbiet, Westro bez problemu dawał sobie radę ale mała już mi się przewracała ze zmęczenia.
-Daleko jeszcze?- spytała zaspana
-Nie wiem maleńka- stanąłem na rozwidleniu dróg, robiło się coraz głębiej i Westro już nieługo będzie musiał płynąć, ja jeszcze dosięgałem dna.
-Chcę już do domu- Eris wtuliła się w moją grzywę, westchnąłem cicho
-Wiem...ja też- poszedłem dalej, pierwszą lepszą drogą, naglę zrobiło się tak głęboko, że woda było prawie po móg pysk, Eris chwyciła się mocno mojej grzywy i wspięła się na szyję aby mieć głowę nad powierzchnią
-Westro dasz radę?
-Tak- mały płynął równo ze mną, naglę zobaczyłem w wodzie krew
-To chyba krew Shady...- Westro spojrzał na mnie, przyśpieszyłem płynąc szybciej, naglę coś chwycił mnie za nogi i zaczęło ciągnąć na dno
-Westro łap Eris!- zdąrzyłem krzyknąć zanim moja głowa znalazła się pod wodą, widziałem tylko jak Westro pomaga przyjaciółce, spojrzałem w dół, wylądowałem na samym dnie, a to coś co mnie trzymało...było...było jak jakieś zmutowane zwierzę, usmiechało się szyderczo, zęby i szczęke miał jak rekin, oczy jak wąż, przednią część ciała była pokryta piórami a przednie nogi należały do orła, tył zaś pokryty był łuskami, ogólnie dalsza część ciała, wyglądała jakby należała do węża, nie miał tylnych nóg, na końcu ogona miał kolce. Zacząłem wierzgać tylnymi, desperacko próbwałem się uwolnić, nie mogłem już dłużej wstrzymywać powietrza, zobaczyłem krew i straciłem przytomność.
Kilka godzin później
Kiedy się obudziłem, byłem juz na brzegu, podniosłem głowę i rozejrzałem się zdezorientowany, zobaczyłem palące się ognisko, obok niego leżał Westro z Eris
-Westro...Eris...co się stało?
-Moja siostrzenica nam pomogła- Westro podszedł do mnie
-Twoja siostrzenica?
-Tak...dowiedziałem się że moja siostra, którą zabił jej partner, miała córkę, zdąrzyła ją ukryć zanim została zabita...ma na imię Lakszmi, jest odmieńcem i dlatego jej matka musiała ją schronić bo jej ojciec także chciał ją zabić
-Gdzie ona jest?- spytałem
-Tutaj- klacz wyszła z cienia, wcześniej jej nie zauważyłem, śnieżnobiała, wręcz albinoska, w lekko kręconą grzywę, ogonem który przypominał nieco krwi, tylko że był masywniejszy, na końcu miała gęstą kępę sierści, miała dwu kolorowe oczy, jedno błękitne a drugie krwisto-czerwone, to sprawiało że wygląda strasznie, krótkie ale ostro zakończone kły, zamiast szponów przy koptach, to kopyta były ostro zakończone a przez środek jej grzbietu biegł błękitny pasek z czarnymi plamkami, dobrze umięśniona ale nazdwyczaj szczupła i wysoka
-Potrafi zamienić się w cień, dlatego była niewidoczna- wyjaśnił Westro
-Jak się tutaj znalazłem?- spojrzałem na Lakszmi
-Znalazłam was, moja mama powiedziała mi przed śmiercia że ma młodszego brata, postanowiłam go szukać kiedy usłyszałam że uciekł od tych sadystów. Słyszałem wołanie o pomoc, kiedy zobaczyłam dwójkę źrebaków i jednego usiłującego utrzymać twoją głowę nad powierzchnią wody, nie mogłam tak tego zostawić, a poznałam Westro po tym, że on i moja siostra są do siebie podobni, szczególnie z zachowania, zawsze komuś pomóc...opatrzyłam twoja rany, miałeś stare już zabliźniające się rany, zostały one poszarpane i to coś zrobiło ci dodatkowe, nowe rany, na szczęście nie są głębokie, dużo krwi ale nic groźnego, szybko się zagoi
-Musimy znaleść jeszcze Zime...i Shady
-A Shady już znalazłam
-Tak, leży tam- Westro wskazał łbem na klacz leżącą blisko ogniska, no faktycznie, nie spostrzegłem jej
-Coś jej sie stało?- spytałem
-Miała tylko małe rozcięcie na głowie i...
-I co?- spytałem
-Widać że poroniła, pozatym chyba ktoś jej w tym pomógł, bo ma nadcięte...no te miejsce i jak ją znalazłam miała koło siebie łożysko, nie było to łożysko w najlepszym stanie więc po tym domyśliłam się że źrebak urodził się martwy
-No nie...oby tylko Zima była cała, ona też jest w ciąży...
-Poszukamy twojej partnerki, ale najpierw odpocznijcie- Lakszmi odeszła odemnie, położyła się w kącie groty
-Martwiłem się że nie uda mi się ciebie utrzymać- Westro ułożył się obok mnie
-Byłeś bardzo dzielny...dziękuję- uśmiechnąłem się- idź do Eris, niech nie leży sama- mały tylko przytaknął, wstał i pobiegł do swojej przyjaciółki, ułożył się obok niej, miło się na nich potrzyło, coś czuję że w przyszłości zostaną parą...
Kilkanaście godzin później
Wszystkich nas obudziła Lakszmi, jak podniosłem głowę ognisko było już zgaszone, panował mrok
-Dlaczego ognisko jest zgaszone?- spytałem
-Ciiii- Lakszmi podeszła do skały, przystawiła do niego ucho- są tutaj- szepnęła
-Nie! puście mnie! zostawcie!- usłyszałem krzyki Zimy, odrazu się poderwałem, nie zważałem nawet na ból który sprawiały mi rany na tylnych nogach
-Nie...- Lakszmi zatrzymała mnie swoim ogonem, odsunąłem się od ściany
-No zrób coś!- krzyknęła Zima, jakby do kogoś, tylko do kogo? słyszać było śmiech tych ogierów
-Będziemy tak tutaj stać?- spojrzałem zdenerwowany na Lakszmi
-Nie...chodźcie- szepnęła, wszyscy wstaliśmy i poszliśmy za nią, dopiero teraz uświadomiłem sobie że jest tutaj wyjście, nie dostrzegłem go tylko i jedynie przez ten mrok, przez wyjście i tak przeprowadziła nas Lakszmi i Westro, bo tylko oni doskonale widzieli gdzie idą.
Doszliśmy do miejsca gdzie było kilkanaście klaczy, wśród nich przechały się ogiery, dostrzegłem Zime i jakąś klacz obok niej, już chciałem iść ale Lakszmi znów mnie zatrzymała
-Lepiej nie
-Dlaczego?
-Jest ich tutaj więcej, niektórzy mają moce...jak cię dorwą to lepiej nie wiedzieć co mogą ci zrobić
-Akurat bo się ich boję- zaśmiałem się, ale na tyle cicho aby nie usłyszeli
-Spójrzcie- szturchnęła nas Shady, spojrzeliśmy w miejsce przez nią wskazane, na ścianie wisiało mnustwo źrebięcych czaszek, było one lekko zwęglone
-Co to za miejsce do cholery?- dostrzegłem więcej źrebięcych kości, wisiały na suficie i na ścianie, walały się także po ziemi.
Przyglądaliśmy się temu wszystkiemu, Lakszmi obmyślała jak ich obejść, czekaliśmy aż ogiery odejdą, ale oni tutaj byli, i to co chcieli teraz zrobić, przyprawiało mnie o wściekłość
-Oni...- Shady wyjrzała lekko, złapali jedą z klaczy, i zaczęli się z nią "bawić", zakazłem źrebakom się cofnąć i nie słuchać tego wszystkiego
-Oni robią to co wtedy mojej siostrze....prawda?- spytał Westro, Lakszmi odwróciła się do niego, jej mina posmutniała, przytaknęła mu tylko lekko, Westro naglę wybiegł, nie zdąrzyliśmy nawet zareagować
-Zostawcie ją!- ugryzł jednego z ogierów, odrazu zszedł z klaczy która upadła, Westro najeżył sierść i wystrzeżył zęby. ogiery zaśmiały się
-To był zły pomysł odmieńcu- zaśmiał się jeden, drugi uderzył Westro od tyłu
-Hey!- zaszarżowałem na nich, powaliłem jednego z nich na ziemię
-Danny!- Zima wstała, zostawiłem tego ogiera i pobiegłem do niej, musiałem się w nia wtulić, po prostu musiałem, tak bardzo się cieszyłem że żyje, że jest cała
-Pożałujecie tego!- wrzasnął ogier którego powaliłem na ziemię, usłyszałem stukot kopyt, biegli tutaj, i było ich dużo więcej
-Szybko! uciekamy!- krzyknęła Lakszmi, złapała Westro i Eris, wsadziła ich na grzbiet Shady, rzuciliśmy się do ucieczki, żadna z pozostałych klaczy się nie odważyła ruszyć, tylko ta jedna, co leżała blisko Zimy
-Biegnijcie- Lakszmi zatrzymała się
-Chwila, a ty- spytałem
-Właśnie, nie idź tam...błagam- prosił Westro
-Muszę ich zatrzymać, biegnijcie, dołączę do was...później- zawróciła, Westro naglę zeskoczył z grzbietu Shady i pobiegł za siostrzenicą
-Westro!- ruszyłem za nim, a zaraz za mną Shady z Eris na grzbiecie, Zima i ta klacz, zgubiłem ich niestety przy którymś z koleji zakręcie. Zatrzymałem się gwałtownie, kompletnie nie wiedziałem w którą stronę mam iść, zapadł naglę mrok, nie widziałem nawet czubka swojego nosa
-Westro!- krzyknąłem najgłośniej jak mogłem, usłyszałem czyjeś kroki, nie wiedziałem skąd dochodzą, echo niosło się po całym korytarzu...
Zima [ zima999 ] ^^Dokończ^^
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz