-Puszczaj mnie!- wrzeszczała i szarpała się
-Zima błagam...jesteś tam, wiem o tym- mówiłem przez zaciśnięte zęby na jej grzywie, szarpała się i wierzgała
-Dlaczego ją powstrzymałeś?- spytała Shady
-Uciekaj stąd!
-Ale...
-Już!- w tym momencie Zima mi się wyrwała, uderzyła mnie w pysk, z chrap wyciekła mi krew, wstałem i stanąłem na przeciw Zimy
-To tylko sen...- mówiłem, Zima, a raczej to coś co w niej siedziało, zaśmiało się
-Wmawiaj sobie...- ruszyła w moją stronę, a dokładniej to w stronę Shady
-Uciekaj!- popchnąłem Shady, ale zanim biec stała w miejscu
-Zasłużyłam...
-Zamknij się i biegnij!- popchnąłem ją jeszcze mocniej, w końcu zaczęła uciekać, teraz zostałem sam na sam z opętaną Zimą, a miałem taką nadzieję że to tylko cholern* sen, a to okazało się prawdą, Zima stała na przeciwko mnie, jej oczy raz były krwisto-czerwone, a raz całkowicie czarne z czerwonymi żyłami, z jej pyska wyciekła czarna maź, z drzew, z kory drzew wyciekała krew, usłyszałem krzyki, krzyki źrebaków, zobaczyłem ich ciała, powieszone na drzewach, zobaczyłem że wiszą także nademną, ich krew kapała na mój grzbiet, liny wrzynały się w ich cienką skórę, myślałem że ich głowy zaraz się urwą
-Przestań!- krzyknąłem na Zimę, śmiała się chisterycznie, obok niej pojawiła się postać Zimy, ale tej chudej, zchorowanej i rannej
-Zima...- zobaczyłem jak płacze, opętana Zima naglę ją uderzyła, i nie wiem skąd, ale wzięła do pyska sztylet i zabiła ją
-Nie!- podbiegłem do martwej już Zimy, ale zamieniła się w proch
-To jeszcze nie koniec!- z opętanej Zimy wyszedł ten demon, ukochana zemdlała a wszystko wokół wróciło do normy, po prostu byliśmy w lesie i praktycznie już świtało
-Zima?...Zima kochanie- podszedłem do niej, poczułem ból w tylnych nogach, obejrzałem się, miałem tam rany, na jednej jak i na drugiej nodze, od zadu aż po kopyta krwawe rany.
-Danny?- Zima ocknęła się, spojrzała na mnie
-Tak?- spytałem czule
-Przepraszam...- powiedziała cicho
-Już dobrze, chodź, wezmę cię na grzbiet- zabrałem ją delikatnie, wróciliśmy do stada, wszystko było tak jak przedtem, stado spokojnie spało, nawet Wicha tu była
-Danny...a gdzie Shady?
-Nie wiem, poszukamy jej jak odpoczniej- położyłem partnerkę na ziemi- Coś potrzebujesz? może trawy? wody?
-Nie, nie trzeba...chcę tylko, abyś był przy mnie- zamknęła oczy i usnęła, położyłem się obok niej i przytuliłem do siebie, również usnąłem.
4 godziny później
Stado już wstało i wyszło z jaskini, jak zwykle poprosiłem Criss'a aby nas zastąpił, poprosiłem też Wiche, aby mu pomogła.
-Długo spałam?- zaskoczyła mnie Zima
-Trochę, ale grunt że odpoczęłaś...jak się czujesz?
-Lepiej
-Jak chcesz to możemy poszukać twojej siostry
-Pewnie- Zima wstała, zaraz ja po niej
-Poczekaj, a może najpierw zjemy?- zaproponowałem
-To po drodze...czy...czy jak byłam opętana, to ją uderzyłam? czy uderzyłam ciebie?
-Nie...- nie chciałem jej mówić prawdy, nie mogła wiedzieć co zrobiła, dobrze że jeszcze niezauważyła moich ran, bo zakrywałem je swoim gęstym ogonem
-Na pewno?
-Tak...- wyszedłem z jaskini wraz z Zimą, poszliśmy najpierw nad wodospad, napiliśmy się i trochę popływaliśmy, zjedliśmy trawę która tutaj rosły i udaliśmy się na poszukiwania Shady
-Danny...a co zrobiłeś z moją mamą? zaniosłeś ją tam?- spytała naglę
-Jeziorko zniknęło...
-Nie...to nie możliwe, na pewno źle poszedłeś
-Zima...jeziorko zniknęło bo spełnia się klątwa, było tam doputy dopuki nikt o nim nie wiedział...
-To...gdzie ją zostawiłeś?
-W jaskini, w górach...
-Dlaczego nie powiedziałeś mi odrazu
-Co innego było w tamtym momencie ważne
-A moja mama to już nie była ważna?!
-Ona nie żyje, Zima...chodźmy poszukać twojej siostry, jeszcze coś sobie zrobi...wiesz że to coś ją opuściło i nie jest opętana, to wędruje i czeka na odpowiedni moment kiedy zaatakować- Zima milczała, widziałem jak pojedyńcze łzy spływają po jej policzkach, przytuliłem ją do siebie- chodźmy- ruszyłem, Zima szła obok mnie cały czas zamyślona
-Straciłam obojga rodziców...za co?- odezwała się
-Przykro mi, na prawdę...bo widzę jak cierpisz, ale...ale nie można żyć wiecznie tym, co się wydarzyło...
-Nie rozumiesz, twoi nadal żyją
-Ale są kilkaset kilometrów stąd, gdyby coś im sie stało to bym nawet nie wiedział, wiesz jaki to jest ból? wiesz że gdzieś są, ale ich zostawiłeś i nie wiesz co u nich, czy są zdrowi i szczęśliwi...
-Ale żyją...
-A jeśli nie żyją a ty tak tylko mówisz?- oboje milczeliśmy, Zima bez słowa ruszyła dalej, znów kłótnia, a co to będzie jak będziemy ze sobą kilka lat? my się chyba pozabijamy...
kilka godzin później
Zaszliśmy już bardzo daleko, i to po za granice stada
-Zima, może odpoczniesz?- odezwałem sie do niej pierwszy
-Nie muszę, nie jestem zmęczona- szła dalej, tak jasne, tak tylko mówisz, a wyglądasz inaczej, powiedział sam do siebie, w myślach
-A wyglądasz jakbyś szła z kilka dni...
-Nie będę odpoczywać, nie zamierzam stracić jeszcze siostry...
-Kilka minut cię nie zbawi
-Jak chcesz to ty odpocznij, ja będę jej szukać
-I niby miałbym cię puścić samą?
-Poradziłabym sobie
-No a na pewno z tym czymś na szyji...
-Skończmy już tą rozmowę
-Jak chcesz- przyśpieszyłem idąc obok niej.
-To Shady?...Shady!- Zima pobiegła w stronę siostry która błąkała się po lesie, pobiegłem za ukochaną
-Zostaw mnie...- Shady cofnęła się do tyłu, tym samym oddalając się od swojej siostry
-No co ty...
-Nie powinnam z nikim przebywać, tak będzie lepiej dla mnie jak i dla ciebie
-Nie, nie zamierzam cie stracić...jesteś moją siostrą- obie ze sobą rozmawiały, ja tym czasem zacząłem się rozglądać, zobaczyłem w oddali cienie...z czerwonymi oczami
-Do gór, już!- krzyknąłem na nie, spojrzały na mnie zdezorientowane
-Że co?- spytały
-Nie ma czasu na tłumaczenie, biegnijcie, już!- popędzałem je- No już!- w końcu galopem ruszyły w stronę gór, ja biegłem za nimi, aby mieć je na oku.
Wbiegliśmy na ścieszkę, która prowadziła w na sam szczyt góry
-Tutaj- skręciłem do jaskini, cała nasza trójka się w niej schroniła, wyjrzałem nieco, zauważyłem że na dole góry, one już są, ale teraz nie są już cieniami a rozpadającymi się ciałami
-Poczekajcie tutaj- wybiegłem, niedaleko jaskini znalazłem głaz, udało mi się go jakoś przeturlać pod jaskinie, zamknąłem ją ale w środku w dziórę wsadziłem kamienia, aby przy otwieraniu było mi łatwiej
-Co się dzieje? Danny?- spytała Zima
-Są tutaj...
-Kto?
-Duchy...złe duchy...są tutaj, starajcie się nie oddychać głośno- szepnąłem, cofnęliśmy się na sam tył jaskini, było je słychać, ten charakterystyczny odgłos poruszających się kości.
Położyliśmy się na ziemi, musieliśmy przeczekać bo one nadal tu były, Shady i Zima już zasnęły, tylko ja czówałem, ale zmęczenie w końcu wygrało, oczy już mi się same zamykały...ale przebudziłem się kiedy poczułem że ktoś, lub coś smyrnęło mój nos, zacząłem się rozglądać, i znów to samo, tylko że ktoś mi usiadł na grzbiecie, wstałem gwałtownie
-Czego chcesz- zobaczyłem go, czarny stwór z czerwonymi oczami, siedział na suficie jaskini, zaśmiał się i zamienił w mgłę, wszedł gwałtownie we mnie, krzyknałem z bólu jaki mi zadał, Shady i Zima odrazu się przebudziły
-Danny?- ukochana wstała, chciała do mnie podejść ale odsunąłem się
-Nie podchodź- powiedziałem przez zaciśnięte zęby
-Twoje oczy...są..są czarne- cofnęła się, próbowałem walczyć jak tylko mogłem, ale on wygrał, czułem jak przejmuje kotrole, a tym samym zacząłem czuć rządze zabijania, spojrzałem na Shady i Zimię uśmiechając się szyderczo
-Ciekawe która pierwsza- spojrzałem najpierw na Zimę, ale mój wzrok powędrował zaraz na Shady, rzuciłem się w jej stronę, uniosłem ją za grzywę i przycisnąłem do ściany
-Danny nie! błagam! walcz z tym!- krzyczała Zima, próbowała mnie nawet odciągnąć od swojej siostry, która się dusiła, puściłem Shady i odwróciłem się do Zimy, zacząłem iść w jej stronę a ona cię cofać
-To już nie jest ten Danny, tylko ten który czekał na przebudzenie...a duch tylko mu w tym pomóg
-Danny błagam, ty taki nie jesteś- Zima zatrzymała się przy ścianie, nie miała gdzie uciec
-Biedna i naiwna- zaśmiałem się, zamachnąłem się i uderzyłem ją w pysk swoim łbem, po chwili uderzyłem ją także w przednie nogi, upadła prosto pod moje.
-Zostaw ją!- Shady rzuciła się na mnie i to z czymś ostrym, poraniła mi grzbiet, odwróciłem się i wyrwałem jej ostry kawałek skały, wbiłem go w jej zad, chciałem w brzuch ale odskoczyła...
Zima [ zima999 ] ^^Dokończ^^
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz