-Zapomnij, zostajesz tutaj- spojrzałem na Zimę, ale wydawała się mnie nie słuchać
-Nie, idę z tobą- upierała się, co ja zrobiłem krok to ona też
-Zima...- zatrzymałem się w końcu przed nią- Zostań z Anippe, Shady i Eris
-Anippe sobie poradzi, jej praktycznie nic nie jest
-A tobie właśnie jest, więc nie idziesz ze mną
-Nie poradzisz sobie sam
-Poradzę, uwierz mi....- przytuliłem ją, chyba się udało bo kiedy ja zawróciłem, ona została.
Kłusem przemierzałem ten korytarz, znalazłem inne przejście niż to którym się tutaj dostaliśmy, było nieco dalej, wyjrzałem zza rogu, ognisko jeszcze się paliło, widziałem te spalone zwłoki tych biednych klaczek, a oni przyprowadzili tutaj jeszcze niektóre z klaczy, widziałem jak kurczowo trzymają przy sobie nowo narodzone maleństwa, oni wręcz im wyrywali te klaczki, małe nie potrafiły nawet chodzić, nie były świadome co sie dzieje, a musiałby urodzić się dzisiaj bo były jeszcze brudne
-Nie! błagam!- krzyczała jedna z klaczy, oberwała za to dwa razy w pysk, inne klacze nie płakały ale widziałem że są tego bliskie.
-Dawajcie ją tutaj!- krzyknął ogier do swoich kolegów, poszli gdzieś na chwilę, po kilku minutach przytargali tu Lakszmi i Westro, a za nimi nieśli dwójkę źrebiąt, klaczki
-Oj miałaś pecha maleńka- podszedł do niej ten największy ogier, któy wszystkim przewodził
-Zabije cię- spojrzała na niego wrogo, wyśmiali ją, zaczęła się szarpać, fakt miała dużo więcej siły niż niejedna klacz i musiało ją trzymać aż siedem ogierów a i tak posówała się do przodu, w końcu jeden z nich zaplutł jej swoją mocą węzły na nogach, poczym powalili na ziemię
-Spójrz- ogier który trzymał bliźniaki, zbliżył je do ognia
-Nie!- Lakszmi poderwała się ale po chwili upadła, węzły niepozwoliły jej na to
-Coś mówiłaś?- zaśmiał się zbliżając małe jeszcze bliżej
-Zostaw je!- Westro podbiegł do niego, chwycił za jego noge, ogier zaczął go kopać ale ten nawet nie puścił, dopiero kiedy drugi z ogierów go przewrócił
-Lepiej się słuchaj, bo skończysz w gorszych mękach niż one- przytrzymał go kopytem przy ziemi
-A wy co tak sterczycie?! mordują wasze źrebaki a wy nic! co z was za matki! a żebyście też tam skończyły!- wrzasnęła Lakszmi, jej oczy nabrały wyrazistych kolorów, było widać po niej wściekłość, wręcz kipiała ze złości, nie raz próbowała się podnieść.
Ogier trzymający bliźniaki już prawie je wrzucił do ognia, ale zatrzymał go ten jego szef
-Poczekaj...to w połowie mroczne konie...zobaczymy jakie są silne- zaśmiał się spoglądając na Lakszmi, odszedł na chwilę, wrócił po kilku minutach z jakimiś narzędzami tortur, przyciągnął tu dziwną maszynę
-Wsadźcie je tutaj- nakazał, ogiery zrobiły co im powiedział, przywiązali za pomocą swoich mocy nogi małych, teraz już wiedziałem co to za maszyna, maszyna rozrywająca na pół
-Cągnąć- zaśmiał się, po chwili rozległ się pisk małych
-Nie! błagam zostawcie je- Lakszmi poleciały łzy, z żalu jak i ze wściekłości, rzucała się próbując sie wydostać.
Poczułem naglę dotyk na swoim sadzie, odwróciłem się gwałtownie
-Zima...miałaś tam zostać
-Nie mogłam cie zostawić
-Och, jesteś nieodpowiedzialna
-Bałam się o ciebie...co się tam dzieje?- wyjrzała lekko- to ta Lakszmi?
-Tak, jest siostrą Westro...a na tej maszynie to jej źrebaki
-Biedactwa- Zimie załamał się głos, znów rozległ się przerażliwy pisk źrebaków
-Musimy im pomóc
-Tak, tylko że ich jest dziecięciu a ja jeden, sam
-A duchy?
-Nie wiem czy będą chciałby współpracować...
-Pewnie nie jeden z duchów chciałby się zemścić
-No...spróbuję- zacząłem przywoływać duchy, o dziwo zgodziły się i sprowadziły ich jeszcze więcej, te dobre jak i te złe
-No to na co czekacie, atakujcie ich- powiedziałem, duchy ruszyły na ogiery, po chwili wszyscy upadli zwijając się z bólu, wybiegłem wraz z Zimą z ukrycia, podbiegłem odrazu do Lakszmi i ją uwolniłem, a Zima ściągnęła klaczki z tego ustrojstwa
-Moje maleńkie- Lakszmi podbiegła do nich, były nieprzytomne, zabrała je na grzbiet
-Ja wezmę Westro- podszedłem do niego, zabrałem go na swój grzbiet
-Musimy stąd uciekać...niedługo będzie ich tutaj więcej- ostrzegłem, a przed tymi ogierami ostrzegły mnie duchy. Ruszyliśmy przez korytarz, po kilku minutach byliśmy już na zewnątrz, na wyjście zasunąłem głazem który był obok
-Moje maleńkie- Lakszmi położyła swoje córki na ziemi, obie się w tym momencie ubudziły
-Mamusiu...
-Ciiii...już wszystko dobrze- przytuliła je
-Boli...- powiedziała jedna z nich
-Niedługo przestanie- uspokajała je
-Trzeba zobaczyć co się im stało- podszedłem do niej, oboje przewróciliśmy delikatnie klaczki tak, aby obejrzeć ich grzbiety, dotknąłem lekko pyskiem środka kręgosłupa
-Lakszmi...- spojrzałem na nia
-Co?
-Dotknij...- Lakszmi dotknęła lekko pyskiem grzbietu swojej córki, po chwili się rozpłakała
-Co się stało?- spytała Zima
-One umrą- Lakszmi położyła się na ziemi i zalała się łzami
-Ale co im jest?- dopytywała
-Mają rozerwany kręgosłup- powiedziałem
-Przykro mi...- Zima spojrzała na Lakszmi i na jej źrebaki
-Zostaniemy tu na noc, nie powinni nas znaleść- postanowiłem.
Następnego dnia
Czówałem praktycznie całą noc, zasnąłem dopiero nad ranem, ale obudziłem się po zalednie kilku minutach.
-Lakszmi?- podszedłem do niej
-Nie żyją...- odezwała się zanim zdąrzyłem spytać
-Tak mi przykro- położyłem się przed nią
-Zabił je własny ojciec...
-To jeden z tych ogierów był ich ojcem?
-Tak, ten który przewodził...poznałam go rok temu, był taki romantyczny i delikatny, nie wiedziałam co robił, czasami znikał, owszem...ale mówił że musi czasami odpocząć w samotności, rozumiałam to, bo ile można spędzać czasu razem, zaszłam w ciążę, cieszył się i to bardzo, opiekował się mną, cztery miesiące przed narodzinami źrebaków zabrał mnie w to miejsce, zaczął się chwalić tym wszystkim...zabawne, myślał że skoro jestem mrocznym koniem to mi się to spodoba, i że się przyłączę, ale kiedy sprzeciwiłam się, bo nie chciałam zabić jednej z klaczy, wściekł się, uderzył mnie, oddałam mu, wtedy mnie uwięził, moje maluszki urodziłam kilka dni temu, ale kiedy je zobaczył, że to dwie klaczki, wściekł się na mnie, że to moja wina że są klaczki, że on chciał ogierki, wygarnęłam mu że mógł się lepiej postarać i że takie jego geny, nasłał wtedy na mnie tych swoich podwładnych, udało mi się ukryć klaczki...ale znaleźli je...
-Jeszcze tego pożałuje, zobaczysz...
-No na pewno...niech nie myśli że odpuszczę
-Mówią że cię kochają i że jesteś najlepszą mamą na świecie...
-Że co?
-Widzę duchy, twoje córeczki stoją obok ciebie, pytają się czy mogą cię przytulić bo je wołają...woła je twoja mama
-Pewnie- Lakszmi uśmiechnęła się, ale po jej policzkach spłynęły łzy- pa maleńkie, kocham was- powiedziała, mimo iż ich nie widziała ale wiedziała że tutaj są
-One ciebie też- uśmiechnąłem się- zniknęły, twoja siostra powiedziała że się nimi zajmie
-Mam przynajmniej Westro...tylko on został z mojej rodziny, swoich dziadków i ojca nienawidzę
-Nie dziwnię się...miałem z nimi bliskie spotkanie
-Dziękuję że się nim zająłeś...
-Nie ma za co...to wspaniały źrebak i...i chyba wiem kto będzie jego partnerką w przyszłośći
-Tak? kto?
-A Eris- wskazałem na małą
-Widziałam jacy są ze sobą zrzyci...jak on z nią rozmawia, niech chociaż oni są szczęśliwi
-Ehhhh no...niech mają to czego nie mieli ich rodzice...- westchnąłem
Po południu
Kiedy już wszyscy wypoczeliśmy, ruszyliśmy w drogę, trochę było przed nami drogi, ale pogoda nam sprzyjała, nie było strasznego mrozu a i śniegu nie było dużo, gorzej było tylko wejść do wody, ale mieliśmy zalednie kilkanaście metrów na drugą stronę.
Doszliśmy już do stada, chyba jeszcze nigdy się tak nie cieszyłem, zostawiliśmy w jaskini źrebaki a znimi Anippe, Lakszmi i ranną Shady, a ja i Zima wyszliśmy na łąkę.
-W końcu w domu...- odetchnąłem
-Tak...
-Coś cię martwi?
-Bo ten źrebak...on urodzi się...
-Demonem?
-Tak...skąd wiesz?
-Słyszałem jak ten ogier to mówił
-Pomyśl jak to będzie wychowywać demona...
-Zima...nie wracajmy do tego, bardzo cię proszę, nie chcę się z tobą kłócić
-Dobrze, ale będziemy musieli w końcu o tym porozmawiać
-Dobrze, do końca ciaży jeszcze daleka droga, więc będzie jeszcze okazja o tym porozmawiać, a na razie chcę tylko trochę spokoju- milczeliśmy przez chwilę oboje, w końcu ja zaproponowałem aby pójść nad wodospad...
Zima [ zima999 ] ^^Dokończ^^
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz