Menu

czwartek, 23 lipca 2015

Spotkanie cz.7- Od Danny'ego/Zimy

-Zapomniałeś że oboje jesteśmy tutaj przywódcami- Zima spojrzała krzywo na ogierka, mały cofnął się do tyłu
-Nie zapomniałem, a co on może zrobić? jest jeszcze mały...
-Może sprowadzić same problemy, a jak go szukają?
-No to wtedy go oddamy
-Możemy mieć przez niego same kłopoty
-Daj mu szanse Zima...nie wiesz jaki jest, nie oceniaj go po wyglądzie i po rasie- Zima patrzyła jeszcze przez chwilę na mnie i na małego
-No dobra, daje mu szanse, ale jedną jedyną...
-No i super, chodź Westro- spojrzałem na małego
-Dałeś mu imię?- zdziwiła się Zima i spojrzała na mnie dziwnie
-No...tak, miał być bezimienny?
-A gdzie Florencja?
-Wróciła wcześniej do stada...
-Aha...- Zima poszła przodem, wiedziałem że jest niezadowolona z tego, że pozwoliłem małemu zostać, i że dałem mu imię
-Złość piękności szkodzi- uśmiechnąłem się do niej godaniając ją, uśmiechnęła się lekko i przewróciła oczami
-Tak w ogóle to miałeś mu znaleść rodziców, co nie?
-No...tak
-To dlaczego dałeś mu imię, mogli to zrobić jego przybrani rodzice
-No niby tak, ale nie widziałem jak do niego mówić więc on poprosił mnie abym dał mu imię, no więc dałem....
-Czasami nie mogę cię zrozumieć...
-Przyzwyczaisz się jeszcze do mojego zachowania- Zima już się nieodezwała, doszliśmy do jaskini, stado dziwnie spojrzało na Westro, widziałem po minach niektórych złość i niezadowolenie z jego obecności, położyłem się wraz z Zimą.
-Chodź- spojrzałem na małego który ułożył się nieco dalej od nas, spojrzał na mnie nieo zaskoczony
-Danny...- szepnęła Zima i szturchnęła mnie lekki
-No co?- spytałem- chodź, nie będziesz sam leżał- Westro wstał i podszedł do mnie niepewnie, położył się obok mnie
-To nieodpowiedzialne- odezwała się ukochana
-Nie przesadzaj, to źrebak, nie ma co się bać- uspakajałem ją, jakoś nie przejmowałem się tym, że Westro jest mrocznym koniem, nawet jeśli po niego przyjdą, to potrafię je odpędzić, w końcu moja moc działa nie tylko na duchy...


Następnego dnia


Kiedy się obudziłem, nie było nikogo w jaskini, nawet Westro, zawsze to ja wstawałem najwcześniej ze stada i to ja szedłem z nimi na łąkę, a tym razem to ja wstałem ostatni.
Podniosłem się i wyszedłem na zewnątrz, poszedłem na łąkę, stado już na niej było, szukałem wzrokiem Zimy, ale jej nie widziałem, podszedłem do Katariny
-Widziałaś Zimę?- spytałem
-Wstała rano i wyszła z nami na łąkę, później gdzieś zniknęła...
-A widziałaś w którą stronę poszła
-W stronę wodospadu
-Dzięki
-Nie ma za co- odszedłem i skierowałem się w stronę wodospadu, może poszła się nieco orzeźwić...
Na miejscu nie spotkałem nikogo, no prawie, bo po kilku minutach dostrzegłem tą małą klaczkę, podszedłem do niej
-Hey, a ty co tak sama leżysz?- spytałem stając nad nią, nie odezwała się
-Hey- szturchnąłem ją- jak masz na imię?
-Eris...
-Ładnie, ja Danny, wiesz gdzie się podziała Zima?
-Nie...i chcę do rodziców
-A wiesz gdzie są?
-Nie żyją...- małej wypłynęły łzy z oczu
-Przykro mi, ale wiesz że już ich nie zobaczysz?
-Zobaczę! w końcu będę razem z nimi
-Chcesz umrzeć czy co?
-Tak...ale boję się śmierci...czy to boli?
-Nie wiem maleńka, ale coś ci powiem, rodzice cały czas przy tobie są?
-Skąd wiesz? dlaczego nie mogę ich zobaczyć?
-Wiesz, mam taką umiejętność, że widzę duchy...nie możesz ich zobaczyć bo po prostu nie masz tej zdolności, pozatym duchy tracą dużo energi kiedy się komuś pokazują, możesz ich zobaczyć we śnie lub kiedy sami ci się ukarzą...ale są przy tobie i czówają nad tobą, aby nic ci się nie stało...mimo że ich ni widzisz i nie czujesz, oni tutaj są i nie odeszli do zaświatów, pozwolono im przy tobie zostać i nie chcą, abyś odbierała sobie życie...chcą abyś chociaż ty żyła i była po nich pamiątką- Eris patrzyła na mnie i słuchała uważnie, kiedy skończyłem to zamilkła, wyglądała jakby nad czymś myślała
-Chciałabym znów ich zobaczyć, chociaż raz...- z jej oczu wypłynęły łzy, przytuliłem małą lekko do siebie
-Jeszcze zobaczysz, ale nie możesz chceć się zabić, zadasz swoim rodziców dodatkowy ból, nie chcesz tego, prawda?
-Nie chcę ich ranić...
-No właśnie...to co? przejdziesz się ze mną, poszukamy razem Zimy
-Dobrze- Eris otarła oczy o nóżkę poczym wstała.
Szliśmy razem przez las, zastanawiało mnie to, gdzie mogła podziać się Zima, dziwne było też to, że w stadzie nie było Westro, Shady i Wichy, coś tutaj było nie tak, cała ta czwórka zniknęła, czułem że nic dobrego z tego nie wyjdzie
-Powiedz mi...kto cię tak poranił?- spytałem, zauważyłem że mała nieco się zatrzęsła a jej oddech się przyśpieszył
-Coś nie tak?- stanąłem
-Nie, nic...- zauważyłem na jej policzku łze, schyliłem głowę tak, aby patrzeć na nią
-Co się wtedy stało?- dopytywałem
-Goniły nas...- jej głos coraz bardziej się załamywał
-Kto?
-Były straszne...wyglądały jak potwory...
-O kim ty mówisz
-Wyglądały tak jak ten ogierek...
-Mroczne konie...
-Tak, chyba one...zabiły moich rodziców, przezemnie...
-Ejejej nie obwiniaj się...co było dalej? co takiego się wydarzyło?
-No bo...ja zaprzyjaźniłam się z tym ogierkiem, moi rodzice i jego o tym nie wiedzieli, pewnego dnia moi rodzice nas przyłapali na wspólnej zabawie, myśleli że on chce coś mi zrobić i go przegonili, nie wiedzieliśmy wtedy że jego rodzice też nas widzieli, wtedy naglę wyszło ich więcej, moi rodzice kazali mi uciekać, a sami zostali, widziałam...widziałam jak ich zabijają...- mówiła drżącym głosem- on podbiegł do mnie, powiedział że musimy uciekać bo jego rodzice są rozwścieczeni i że uważają go za zdrajcę, no więc oboje zaczeliśmy uciekać, wtedy dopadły nas młde konie, miały może z rok, zaatakowały nas, mnie najbardziej poturbowały ale udało mi się uciec z jego pomocą, uciekaliśmy...wbiegliśmy do tej jaskini, schowaliśmy się tam i po kilku minutach jaskinia się zapadła...
-Czyli on kłamał....
-Powiedział abym nie mówiła nikomu co się wydarzyło i kto to zrobił, mielismy mieć wersję że to pumy...
-Musisz to powiedzieć reszcie, dasz radę to drugi raz powiedzieć?
-Tak...tak dam radę
-Dobrze, no nie płacz już, to nie twoja wina...
-Ale gdybym słuchała się rodziców, mówili mi abym uważała na mroczne konie...ale ja się nie posłuchałam...
-Eris spójrz na mnie...słuchaj, to nie jest twoja wina, rozumiesz?
-Yhymm..
-No, chodź, musimy ich znaleść bo zapowiada się na deszcz- spojrzałem w niebo, ruszyliśmy dalej, przeszukaliśmy chyba całą wyspę ale po tej czwórce nie było śladu, w końcu wywędrowaliśmy aż po za grance Zatopi, i dopiero tutaj natrafiliśmy na ślady, ślady krwi, po zapachu poznałem że to krew Westro, w powietrzu unosił się też zapach Zimy, Shady i Wichy...



Zima [ zima999 ] ^^Dokończ^^

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz