Na początku nie znałam nikogo po za rodzicami, kiedy się urodziłam byli tylko oni. Mieszkaliśmy sami i to dość długo, bo dopiero jak miałam 2 miesiące zaczęliśmy szukać jakiegoś stada. Strasznie się wtedy ekscytowałam i nie mogłam się doczekać kiedy poznam inne źrebaki. Trafiliśmy na dość spore stado. Przewodziła nim kara klacz, Shady. I tam poznałam kilka źrebaków, najbardziej ze wszystkich polubiłam Nigeme, może dlatego że była tej samej rasy co ja i nie wyśmiewała się ze mnie jak pozostali. Byłam najmłodsza i nikt prócz Nigemy nie chciał się ze mną bawić. Starsze źrebaki miały też swoje własne zajęcia, uczyły się walczyć. Shady ich tego uczyła, po każdej takiej lekcji były jeszcze bardziej wredne i nie dawało się z nimi wytrzymać. Zaczęły dokuczać też Nigemie...
Był ranek, a ja jeszcze spałam obok mamy, a przynajmniej tak myślałam. Obudził mnie nagły krzyk. Ktoś kłócił się z kimś na zewnątrz. Poznałam głosy rodziców. Przerażona, a jednocześnie zaciekawiona podeszłam ukradkiem, kryjąc się za czym tylko się dało. Za wysoką trawą, za krzakami, czy też pojedynczymi drzewami.
- Zapomnij ! Odejdziemy stąd jeszcze dzisiaj ! - krzyknął tata i to do przywódczyni.
- Myślicie że wam pozwolę ?! - do Shady podeszło kilkoro koni.
- Nie zapominajcie że macie córkę, myślę że dla niej zostaniecie - Shady spojrzała w moją stronę, nie wiem jak i kiedy, ale mnie zauważyła. Cofnęłam się kilka kroków do tyłu, tam już czekał na mnie jeden z dorosłych ogierów. Złapał mnie za grzywę podnosząc do góry. Shady wskazała pyskiem w moją stronę, rodzice na początku nie wiedzieli o co chodzi.
- Zostaw ją ! - mama nagle się odwróciła.
- Czyli zostajecie ? - spytała Shady.
- Tak, tylko ją zostaw - prosiła mama, cała aż drżałam ze strachu. Ogier puścił mnie nie spodziewanie, spadłam przez to na ziemie, a upadek nie należał do najprzyjemniejszych. Mama już była obok mnie, przytulając mnie do siebie.
- Pilnujcie ich, nikt nie ma prawa stąd odejść - Shady spojrzała na tego ogiera, po czym odeszła. Tata parsknął, uderzając kopytami o ziemie.
- Nie widzisz co tutaj się dzieje ?! Dłużej tutaj nie zostanę ! - tata podszedł do nas gwałtownie.
- Nie możemy pozwolić żeby Eris się coś stało... - powiedziała mama.
- Jak każe jej walczyć, to i tak się stanie ! Nie widzisz że to wariatka ?! Wciąż tylko atakuje nowe stada, najgorsze że każe uczestniczyć w tym źrebakom. Nic jej nie obchodzi ! Tylko powiększanie terytorium i na siłę budowanie potężnego stada...
- Zulu przestań... - mama spojrzała na tatę ostrzegawczo, pewnie chodziło jej o mnie. Uważali przecież że jestem za mała na sprawy dotyczące dorosłych. Nic nigdy nie chcieli mi powiedzieć. Zapadła nie zręczna cisza, zaczęłam się już nawet denerwować, na widok koni, wędrujących na około nas i wciąż nas obserwujących.
- Idź się pobawić - szturchnęła mnie mama. Przytaknęłam jej i od razu pobiegłam na łąkę. Długo szukałam Nigemy, chciałam jej o wszystkim powiedzieć. Znalazłam ją po kilku godzinach, była z Shady, rozmawiały, ale jak podeszłam to od razu przestały i obie się rozeszły. Nigema poszła w moją stronę, a przywódczyni w swoją.
- Nie uwierzysz... - zaczęła przyjaciółka.
- Co takiego ci powiedziała ?
- Niedługo będę się uczyć walczyć, Shady mówi że jestem bardzo silna i będę świetną wojowniczką.
- Jak to ? Chcesz dołączyć do reszty ? - zdziwiłam się.
- Skąd ci to przyszło do głowy ? Chce dać im popalić, już nigdy nie odważą się z nas naśmiewać, niech tylko nauczę się walczyć - skłamała, tak skłamała, wtedy nie wiedziałam że kłamie, ale teraz już wiem że było to kłamstwo. Nigema mimo co obiecywała przyłączyła się do reszty i razem z nią mnie gnębiła. Dzień w dzień musiałam uciekać przed źrebakami. Bałam się już odstępować rodziców na krok i wraz z nimi marzyłam żeby stąd odejść.
Kilka tygodni później...
Tej nocy rodzice postanowili się stąd wymknąć, wraz ze mną. Całe stado było zmęczone, wczorajszą walką, dużo koni było też rannych, w tym mój ojciec. Rodzice też musieli walczyć, Shady zmuszała do tego każdego. Byłam jedyna w stadzie, która nie walczyła, a to tylko dlatego że Shady uważała że jeszcze jestem za mała, ale za miesiąc to się zmieni.
- Eris idź przodem - kazała mi mama.
- Za chwilę do ciebie dołączymy - dodał tata. Ruszyłam niepewnie. Patrzyłam na nich przez chwilę zastanawiając się co chcą zrobić, szukali kogoś, wśród śpiących koni. Przeszłam już dość spory kawałek. W oddali zauważyłam że budzą matkę Nigemy, rozmawiali z nią chwilę po czym dołączyła do nas wraz z córką. Przez całą drogę szliśmy w milczeniu, próbując poruszać się bezszelestnie. Starałam trzymać się z dala od byłej przyjaciółki. Kiedy byliśmy już spory kawał dalej, tata kazał mi biec. Wszyscy nagle zaczęliśmy uciekać. Spostrzegłam że nas gonili. Nigema niespodziewanie uderzyła w mój bok, spychając mnie w prawą stronę.
- Przestań ! - starałam się ją odepchnąć.
- Wrócisz teraz do stada - kopnęła mnie w nogi, przewróciłam się boleśnie.
- Nigema ! - jej matka złapała ją za grzywę, odciągając ode mnie. Poderwałam się gwałtownie, ruszyłam prosto w stronę rodziców, którzy byli już kilka metrów ode mnie.
- Mamo ! Tato ! - krzyknęłam za nimi. Mama się zatrzymała, zawracając do mnie.
- Szybko Eris, bo nas złapią - popędzała mnie, biegnąc już teraz z tyłu za mną, wciąż przyspieszała, przez co musiałam zwiększyć tępa, nie miałam już siły. Gdyby tata nie wziął mnie na grzbiet pewnie upadłabym z wyczerpania. Wkrótce, mimo całego zamieszania i hałasu, zasnęłam zmęczona.
Udało się, udało nam się wydostać z tamtego stada. Znów byliśmy jednak sami. A mi strasznie się nudziło, nie miałam już nikogo z kim mogłabym się pobawić. I tak jak byłam w tamtym stadzie nie miałam żadnych przyjaciół, przecież Nigema się zmieniła, wolała zadawać się z naszymi prześladowcami, miałam jej to za złe i to że starała się mnie wtedy zatrzymać żeby nas złapali. Tylko dlaczego aż tak zaczęła mnie nienawidzić ? Co jej takiego zrobiłam ?
Próbowałam namówić tatę do zabaw ze mną, ale on nie potrafił całymi dniami się ze mną wygłupiać, musiał nas chronić przed drapieżnikami, czającymi się wciąż w okół. Mama natomiast zakazała mi oddalać się choćby na krok. Bawiłam się też z nią, ale nie lubiła za bardzo szaleć i najczęściej wolała mi coś opowiadać, co nie zawsze mnie ciekawiło. Każdy dzień był coraz to bardziej nudny. W końcu postanowiłam złamać zakaz i się oddalić. Ciekawiło mnie wszystko wokół, próbowałam też znaleźć kogoś do zabawy. W końcu spotkałam jakiegoś obcego źrebaka. Leżał na ziemi wpatrzony w dal.
- Cześć... - powiedziałam nieśmiało, podchodząc do niego.
- Cześć - spojrzał na mnie, przestraszyłam się na jego widok, z tyłu nie wyglądał tak przerażająco.
- Nic ci nie zrobię, na prawdę.... - wstał, zbliżając się ostrożnie. Spłoszyłam się jak był już całkiem blisko. Zaczął mnie ganiać. Był dość szybki, ale i tak zdołałam mu uciec. Zgubiłam się i to w lesie. Najgorsze było to że nie umiałam się z niego wydostać, błądziłam tak długo aż zapadła noc. Przerażający źrebak w końcu mnie odnalazł. Jego kły i szpony błyszczały w blasku księżyca przez co wyglądał jeszcze groźniej niż w dzień.
- Pomóc ci ? - zapytał.
- No... No nie wiem...
- Znam ten las, to co ? Zaufasz mi ?
- No....no, no dobrze... - powiedziałam niepewnie podchodząc do niego, bałam się, ale nie miałam już wyjścia, musiałam skorzystać z jego pomocy.
- Jestem Eris, a ty ? - odezwałam się gdy byliśmy już blisko.
- Ja ? Ja nie mam imienia, rodzice jeszcze mnie nie nazwali - przyznał.
- Dlaczego ?
- A nie wiem... - przerwał chowając się w lesie, nie wiedziałam co się stało, ale po chwili zauważyłam moich rodziców w oddali.
- Lepiej żeby nie wiedzieli że byłaś ze mną... - szepnął znikając głębiej w ciemnym lesie.
- Ale dlaczego ?
- Eris... - odwrócił moją uwagę tata: - Co ty robisz ?
- Ja, ja zgubiłam się, chciałam tylko zobaczyć...
- Mama na pewno ci mówiła żebyś nie odstępowała nas na krok. Nie chce żeby jakiś drapieżnik cię złapał, pamiętaj że jesteś mała i nie dasz rady pumie czy nawet wilkowi. Mogłabyś co najwyżej uciec, ale jeszcze nie jesteś aż tak szybka, po za tym oni nie dadzą ci tej szansy. Zakradną się do ciebie, nawet ich nie usłyszysz, a potem rzucą się znienacka.
- Kiedy ja... Nie spotkałam żadnego drapieżnika.
- Tylko dlatego że jeszcze cię nie wytropił.
- Chodźmy już, jest dość późno na takie rozmowy - nalegała mama, tata przytaknął patrząc na mnie. Podeszłam do mamy, po czym w trójkę ruszyliśmy do domu, tata stale trzymał się z tyłu i nas pilnował.
- Widziałam dzisiaj konia z kłami i...
- Co ? Gdzie go widziałaś ?!
- Niedaleko, ja...
- Nie zbliżaj się nigdy do takich koni, to mroczne konie nie wolno im ufać. Te potwory nie mają sumienia, zabijają takich jak my i żywią się naszym mięsem.
Cofnęłam się aż do tyłu, to było straszne, ale jakoś nie mogłam uwierzyć żeby mój znajomy był do tego zdolny, polubiłam go, pomógł mi wrócić do rodziców, a tak pewnie zginęłabym w tym lesie, skoro tata mówi że są tam drapieżniki. Jak już dotarliśmy w bezpieczne miejsce, czyli do niewielkiej jaskini porośniętej mchem nie mogłam zasnąć. Wciąż myślałam o tym co powiedziała mi mama, zastanawiając się czy na prawdę mroczne konie są aż tak złe ? Czas strasznie mi się dłużył, w końcu wyszłam na zewnątrz, obserwując wszystko dokoła, czy przypadkiem nikt się tam nie czai. Zobaczyłam parę świecących oczu, wydawały mi się znajome, bo w istocie były znajome.
- To ty - ucieszyłam się na jego widok.
- Nie śpisz jeszcze ?
- Jakoś ciężko mi zasnąć...
- Może będziemy się bawić w nocy, oczywiście jeśli chcesz, wtedy twoi rodzice nie zauważą że się wymykasz, moi także, bo w tym czasie polują.
- Pewnie że chce. Na prawdę twoi rodzice polują ?
- Tak, ale ja nie chcę, nie lubię krwi, ani mięsa. Nie lubię zabijać, jakoś nie sprawia mi to przyjemności.
- No to co ? W co się bawimy ? Może się pościgamy ?
- Jasne - wystartował nagle, dołączyłam do niego.
- To i tak ci nie pomoże, jestem szybsza - przyspieszyłam, biegnąc już obok niego.
- To się jeszcze okaże - przyspieszył, a ja wraz z nim. Długo się ścigaliśmy, a potem też bawiliśmy się w coś innego. W kilka nocy udało mi się z nim zaprzyjaźnić. Był o wiele lepszym przyjacielem niż Nigema. Rodzice niestety coś podejrzewali, bo przesypiałam prawie że całe dnie i wiecznie byłam zmęczona. A to przez nocne wymykanie się.
Minęło sporo czasu, miałam już pół roku, mój przyjaciel też był starszy i nadal nie miał imienia. Nie rozumiałam jego rodziców, ani tego dlaczego moi żywią taką urazę do mrocznych koni. Tej nocy miałam wyjątkowego pecha, bo mama z tatą poszli moimi śladami, śledzili mnie tak długo aż złapali nas, mnie i przyjaciela na wspólnej zabawie.
- Eris ! - krzyknęła mama, zabierając mnie od niego: - Co ja ci mówiłam ?! Dlaczego nie posłuchałaś ?!
Tata zaczął szarżować na mojego przyjaciela, który musiał uciekać. Bałam się że coś mu zrobi.
- Tato nie ! Nie rób mu nic złego ! - zaczęłam krzyczeć, wyrywając się mamie. W końcu mi się udało i pobiegłam za tatą, a mama za mną. Wpadliśmy na dwa dorosłe mroczne konie, klacz i ogiera.
- Szybko uciekaj ! - mama popchnęła mnie dość mocno, samemu zaczynając biec. Tata starał się nas obronić, ale nagle przybiegło więcej mrocznych koni, wyszły z ukrycia otaczając nas. Mama jednak znalazła drogę ucieczki, prowadząc mnie do niej. Niespodziewanie zawróciła.
- Mamo !
- Biegnij Eris, nie zatrzymuj się ! - kazała, dołączając do taty. Nie uciekłam zbyt daleko, nie chciałam zostawiać rodziców. Wszystko działo się tak szybko, tak gwałtownie. Doznałam szoku. Widziałam jak te potwory rozszarpują ich ciała, rodzice jeszcze żyli i strasznie krzyczeli. Wszędzie było mnóstwo krwi, już chciałam tam pobiec, nie mogąc na to patrzeć, kiedy zatrzymał mnie ten ogierek.
- Musimy uciekać, nawet nie wiesz jak moi rodzice są wściekli, jak cię dopadną to aż strach pomyśleć - szepnął, ciągnąc mnie za grzywę.
- Nie zostawię ich !
- Oni już nie żyją, proszę cię uciekajmy. Uważają mnie za zdrajce, więc mnie też zabiją jak nie uciekniemy.
- Nie mogę ich zostawić... - powiedziałam przez łzy, widziałam ciała mojego taty i mamy, widziałam jak tak leżą bez ruchu, jak te mroczne konie jeszcze ich rozszarpują. Kilka z nich już biegło w naszą stronę.
- Eris proszę, uciekajmy - przyjaciel pociągnął mnie mocno, że aż przesunął mnie po ziemi. W końcu rzuciłam się razem z nim do ucieczki i to w ostatniej chwili. Nie mogłam powstrzymać się od płaczu i gdyby mnie nie prowadził, nie widziałabym dokąd biegnę przez gromadzące się łzy w moich oczach. Po drodze zaatakowały nas jeszcze młode mroczne konie, znajomy starał się mnie bronić. Ja do końca nie byłam świadoma co się dzieje, chciałam umrzeć, miałam wciąż przed oczami rodziców, nie mogłam tego znieść, nie umiałam sobie poradzić z myślą że już nigdy nie wrócą. Uciekaliśmy, wciąż będąc atakowani, w końcu jakoś ich zgubiliśmy, ale pewnie tylko na chwilę.
- Tutaj, szybko ! - przyjaciel popchnął mnie w stronę groty, zaczęłam biec wraz z nim do środka. Jak tylko się położyłam, spostrzegłam że cała aż drżę.
- Wszystko będzie, dobrze zobaczysz - pocieszał mnie, ale to nie pomogło zaczęłam jeszcze bardziej płakać.
- Chcę do mamy, do taty, chce żeby znów żyli... - łkałam. Nagle coś pękło, nastawiłam uszu, on także. Wstał gwałtownie i wtedy wszystko zaczęło spadać nam na głowy, przesuwaliśmy się do ściany, ale głazów wciąż przybywały z sekundy na sekundę, aż w końcu grota już całkiem się zapadła. Straciłam przytomność, byłam w tym momencie pewna że umrę. Nie znałam śmierci, ale chciałam być znów z rodzicami...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz