Menu

niedziela, 17 stycznia 2016

Spotkanie cz.71- Od Danny'ego, Elliot'a, Maji/Karyme, Zimy, Tori, Snow'a, Rosity

Danny
-Zima? wszystko w porządku?
-Udało mu się...
-Komu? co?
-Elliot'owi...pamiętasz, jak mówił że wszystkim nam pomoże?
-Tak
-Udało mu się!- podniosła się z radością przytulając mnie, sam także się ucieszyłem.
-Z czego się tak cieszycie?- spytała mama, zaczęliśmy im opowiadać co w naszej rodzinie się działo, zajęł nam to pół dnia

Elliot
Zabiłem go, wszystko wybrudziło się jego krwią, ja także się nią wybrudziłem. Wróciłem do źrebaków, na miejscu zastałem Rositę, przestraszyła się nieco na mój widok, tak samo jak ta druga, Karyme.
-Chodźcie- podszedłem do nich
-Elliot wszystko w porządku?
-Tak siostrzyczko...to już koniec...
-Koniec? ale...ale czego?
-Tego nieznośnego Fatum, jesteśmy wolni...wracajmy do stada
Poszedłem przodem, obejrzałam sie za siebie, Rosita idzie ale ta Karyme...nadal leży, zawróciłem do niej.
-Czemu nie idziesz?
-Nie mogę wstać..- wyszeptała, wziąłem ją na grzbiet, i wraz z Rositą wróciłem do stada. Zostawiłem małą Karyme w jaskini, poprosiłem aby ktoś się nią zajął, zrobiła to jedna z klaczy w stadzie.

Maja
-Ej nie martw się, może po prostu organizm musi się zregenerować, w końcu tak długo był osłabiony, teraz musi się tak jakby "odnowić"
-A ja uważam że po prostu jestem chora...tylko bez tej klątwy jestem w stanie żyć
-Ale...ale wiesz co, nie przejmuj się tym, grunt że to wszystko już się skończył

Elliot
Poszedłem poszukać rodziców, znalazłem ich na łące w towarzystwie pary koni, podszedłem do nich.
-Cześć mamuś, jak się czujesz?- spytałem
-Dziękuję Elliot...- przytuliła mnie
-Elliot, to twoja babcia i dziadek, moi rodzice- oznajmił tata
-Witaj Elliocie, ja jestem babcia Margaret a to dziadek John
-Witajcie- uśmiechnąłem się, ucieszyłem się że mam dziadków, większą rodzinę.

                                                                            ***

Minęło kilka miesięcy, nastało lato, w rodzinie w końcu zapanowała harmonia, tylko ja...czuję się dziwnie od tamtego momentu, czasami czuję się jakbym odlatywał, jestem wtedy nieobecny i zachowuję się inaczej nic zazwyczaj...może to nic niegroźnego, do tej pory nic się złego nie wydarzyło, i oby tak zostało...


                                                                         KONIEC

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz