Stałam przed grotą, w której było ciepłe źródło, czekając na Wiche. Jak tylko wróciła z kępą trawy w pysku, spojrzała na mnie dziwnie. Chyba nie zdawała sobie sprawy że minął już tydzień i nic mi już nie dolegało.
- Pomogę ci szukać - zaproponowałam, przez te kilka dni zdążyła już ponarzekać że nie może znaleźć Shady i że nie wiadomo czy ona jeszcze żyję.
- Pomogę ci szukać - zaproponowałam, przez te kilka dni zdążyła już ponarzekać że nie może znaleźć Shady i że nie wiadomo czy ona jeszcze żyję.
- Na pewno? Ona jest nieprzewidywalna i... Chora, chora na głowę, nikt nie chce z nią mieć nic do czynienia, a ty nagle proponujesz pomoc?
- Ty też mi pomogłaś, to takie dziwne?
Westchnęła, zaczęła mi opowiadać jeszcze więcej o Shady, zwłaszcza o tym ostatnim, że zmarł jej partner, a ona każdego zaczęła obwiniać o jego śmierć i każdego atakować przez to bezmyślnie. Potem jeszcze wspomniała o ich synu. Zastanawiałam się czy przypadkiem nie próbuje mnie tym wszystkim zniechęcić.
- Chodźmy już jej szukać.
- Na prawdę się na to piszesz?
- Jak widzisz, mam wobec ciebie dług - przyznałam. Wicha w końcu postanowiła się ruszyć. Niczego tu nie znałam, więc ciężko będzie mi znaleźć tą klacz.
- Jakby co należysz do stada, uzgodniłam to z przywódcami, ale jeśli chcesz...
- Zostanę - przerwałam jej, na prawdę chciałam zostać, bo gdzie niby miałabym pójść? Miałam tylko nadzieje że to był dobry wybór. Chyba nikt mnie tu nie znał, więc nie groziło mi to co w dawnym stadzie.
- Tak myślałam.
- Jak to? - zatrzymałam się.
- Jak cię znalazłam, byłaś parę metrów od stada, to chyba jasne że zmierzałaś w naszym kierunku.
- Tak... - poszłam dalej za nią.
- Musimy poszukać poza granicą, tutaj na Zatopi szukałam jej prawie w każdym zakątku.
- Za granicami?
- Czyli...
- Nie przekroczę granic - przerwałam.
- Dlaczego?
- Nie ważne, po prostu nie wyjdę po za terytorium stada... - uparłam się, zapadła cisza. Nie chciałam spotkać Sten'a, a tam mogłam na niego natrafić.
- A ja się łudziłam że mi pomożesz - odeszła ode mnie pośpiesznie.
- A czemu jej siostra nie może ci pomóc? - podbiegłam do Wichy.
- Ona o niczym nie wie... Ma własne problemy na głowie, to przywódczyni.
- A... Aha... - powiedziałam zaskoczona, nie znałam jeszcze przywódców, a dołączyłam do stada, tak przez Wiche i właściwie nikogo ze stada nie znałam, oprócz Wichy.
- Zapomniałabym... Już dawno miałaś się z nimi spotkać, z przywódcami.
Milczałam, nie wiedziałam o co chodzi, czyżby mnie znali, może zrobiłam coś złego i teraz chcą mnie za to ukarać? Tylko skąd ta myśl? Byłam już tu kiedyś? Wszystko było możliwe, skoro nic nie pamiętam z przed amnezji.
- Ulrike... - szturchnęła mnie Wicha, gdy się zamyśliłam: - To zwykłe spotkanie, chcą cię poznać, jak każdego, kto dołącza do stada, muszą wiedzieć kogo przyjmują.
Nic jej na to nie odpowiedziałam, po chwili już na prawdę odeszła. Dobrze że wcześniej gdy opowiadała mi jaka Shady jest, wspomniała coś o jej wyglądzie, mogłam jej poszukać bez wiedzy Wichy, ale tutaj, na wyspie. I tak nie miałam żadnego zajęcia. Zaczęłam od gór, bo te były najbliżej.
Robiło się późno, a czym było później to nie mało że było ciemniej to jeszcze zimniej. Poszukałam jakieś kryjówki. To była kwestia przypadku że trafiłam akurat na tą grotę gdzie była ta cała Shady. I tak na początku jej nie zauważyłam, dopiero gdy usłyszałam jakieś dziwne pomruki, dostrzegłam ją na końcu groty. O dziwo była związana. Pomyślałam że może Wicha ją znalazła i tu uwięziła. Przyglądałam się karej, cała się trzęsła, patrząc w ziemie, jakby mnie tu nie było. Nagle zaczęła uderzać głową o ścianę, przy której leżała.
- Przestań... - złapałam ją za grzywę, ale mimo że ją przytrzymałam nadal chciała się dotkliwie zranić, szarpałam się z nią, jak tylko mi się wyrwała to od razu uderzyła głową o skałę.
- Przestań w końcu! - krzyknęłam szarpiąc ją tak mocno że posunęłam ją po ziemi. Obie zawiesiłyśmy na sobie wzrok. Zapadła cisza, widziałam w jej oczach obłęd i strach. Położyłam się blisko niej.
- Bardzo boli? - spojrzałam na jej tył głowy, pomiędzy uszami widoczna była już krew. Próbowała mnie zaatakować, uderzyła mój bok pyskiem, gdyby nie miała go związane najpewniej by ugryzła.
- Rozluźnij się... Shady, tak? - przytrzymałam jej głowę na boku, przesuwając jej ciało, żeby miała lekko wyciągniętą szyję, a nie mocno napiętą tak że jej podbródek stykał się z klatką piersiową, rozprostowałam jej związane nogi. Nie wiedziałam tylko po co to robię i czy to jej aby pomoże, ale chociaż próbowałam jej pomóc. Przytrzymałam ją tak na boku.
- Spokojnie... - złapałam za sznur, ciągnąc jakoś go zdjęłam z pyska karej, wpatrywała się we mnie, śledząc każdy mój ruch.
- Nie chcę zrobić ci krzywdy, wybacz że wtedy krzyknęłam - mówiłam do niej, mimo że miałam świadomość że może nie wiedzieć o co mi chodzi.
- Ihilo - wymajaczyła, kierując wzrok w stronę wyjścia, nikogo tu nie było: - Ihilo pomóż mi... - zapłakała.
- On już ci pomógł... Dlatego tu jestem - zmyśliłam: - Jestem jego siostrą - skłamałam, choć w sumie nie wiedziałam czy to kłamstwo czy też nie, a co jeśli to prawda? Skąd mi to tak nagle przyszło do głowy? Nie to absurdalne, to był tylko pomysł, próba nawiązania kontaktu z chorą, a nie żadne wspomnienie. Choć nie mogłam temu zaprzeczyć, nie znając swojej przeszłości. Shady milczała patrząc wciąż na wyjście.
- Jestem jego siostrą, siostrą Ihilo - zaczęłam jej powtarzać, tak długo, aż to do niej dotrze, chyba mi się udało, bo spojrzała na mnie.
- Ihilo chciał żebym się tobą opiekowała... - powiedziałam niepewnie.
- Ihilo bardzo cierpi widząc cię taką - dodałam.
- Widziałaś go? Powiedź żeby wrócił, żeby zabrał mnie ze sobą... - odezwała się do mnie i to w miarę normalnie, najgorsze że nie wiedziałam co teraz odpowiedzieć, w co ja się wpakowałam? Ale może byłam w stanie jej pomóc...
- Rozmawiałam z nim i... - zaczęłam, odwracając od niej wzrok i błądząc nim po ścianach groty, jakbym miała na nich zobaczyć co mam jej dalej odpowiedzieć.
- I nie może wrócić... - to było oczywiste: - Bardzo by chciał, być z tobą... Ale... Musi zostać.
- Zabierz mnie do niego! Zabij! Chcę żeby zabrał mnie ze sobą! - zaczęła wykrzykiwać, wierzgała, próbując uwolnić związane nogi.
- On chce żebyś żyła! - próbowałam ją przekrzyczeć: - Ihilo chce żebyś żyła! - krzyknęłam jak najgłośniej mogłam, zamilkła, a już myślałam że się nie uda.
- Rozpaczając po nim i chcąc do niego wrócić zadajesz mu ból, każda twoja łza rani go tak mocno że... Nie potrafi wytrzymać z bólu i nie może zaznać szczęścia, nie może odejść, gdzie zazna wiecznego spokoju i szczęścia... - mówiąc do niej w ten sposób po woli sama zaczęłam w to wierzyć, że istnieje coś po śmierci. Może kiedyś też w to wierzyłam?
- Nie.... - zacisnęła oczy: - Ja nie chciałam... Nie!
- Możesz to naprawić... - jak tylko zaczęłam, podniosła głowę patrząc na mnie: - Musisz pozwolić mu odejść, pogodzić się z jego śmiercią, on będzie na ciebie czekał, ale będziesz mogła do niego wrócić dopiero wtedy jak los ci na to pozwoli... Jak zabijesz się sama już nie zobaczysz Ihilo...
- Niech mi wybaczy... Proszę... - przytuliła do mnie głowę, roniąc łzy: - Tak bardzo go kocham... - załkała, wpatrując się we mnie. Byłam w szoku że udało mi się aż tak do niej dotrzeć, tyle jej nakłamałam, przecież Wicha tyle mówiła o jej chorobie i że nie da się z nią porozumieć.
- Wybaczy ci jeśli przestaniesz rozpaczać i pogodzisz się z jego śmiercią, co więcej będzie mógł w końcu przestać cierpieć i zaznać trochę szczęścia... - uwolniłam jej przednie nogi, rozwiązując jakoś sznur, potem też tylne. Przytaknęła, wtulając się w moją grzywę.
- Jest taka sama jaką miał Ihilo... - wyszeptała. Chciałam zapytać "na prawdę?", ale się powstrzymałam, mając obawy że za chwilę mogę wszystko zepsuć.
- Wiem... - skłamałam, powstrzymując się żeby się od niej nie odsunąć, dziwnie się czułam, gdy coraz bardziej wtulała mi się w grzywę, chyba nie pomyślała że ma do czynienia z Ihilo?
- Shady... - próbowałam zwrócić jej uwagę: - Shady, starczy już... - w końcu ją odepchnęłam lekko.
- Pozwól mi chociaż raz go zobaczyć, jeden jedyny raz... - prosiła.
- To nie możliwe, chyba że... Że odwiedzi cię w śnie, tam możecie się spotkać... - jakoś z tego wybrnęłam. Ihilo mógł jej się przecież przyśnić, zwłaszcza jak będzie o nim myślała.
- Chodźmy stąd - podniosłam się z ziemi.
- Nie tak szybko - dobiegł mnie głos z zewnątrz, obejrzałam się do tyłu, ale nikogo nie zobaczyłam. Złapałam Shady za grzywę, już wstała, udałyśmy się w stronę wyjścia. Niespodziewanie potknęłam się o coś, i wywróciłam na ziemie, puszczając Shady.
- Powiedziałem nie tak szybko - na przeciw wyszedł mi obcy ogier, który przed chwilą stał za ścianą groty przy wyjściu, na zewnątrz. Pewnie musiał mi wcześniej podstawić nogę, dlatego upadłam.
- To ty ją związałeś?! - poderwałam się z ziemi.
- Na prawdę? Ja cię związałem? - spojrzał na Shady, cofnęła się do tyłu.
- Odsuń się od niej, jakbyś nie wiedział to siostra przywódczyni.
- Tak? Co ty nie powiesz, kto by chciał taką siostrę? - zaczął chodzić wokół niej.
- Zabieram ją stąd i lepiej żebyś mi w tym nie przeszkodził.
- Nie mam takiego zamiaru, możesz ją odprowadzić do stada, czy gdzie tam mieszka, ale w zamian chcę ciebie... - otarł się o moją szyję pyskiem, ugryzłam go w ucho, od razu odsunął ode mnie łeb. Zraniłam go lekko do krwi.
- Chociaż mogę mieć was obie - szarpnął mnie gwałtownie za grzywę, prawie wykręcił mi kark, odepchnęłam go od siebie, a wtedy uderzył mnie w bok, tak żebym upadła. Przycisnął do ziemi, starałam się bronić.
- Zapłacisz mi za tą rankę! - obrócił mnie na brzuch, próbowałam go ugryźć, bo kopnąć już nie miałam jak. Wszedł na mój grzbiet, Shady go nagle zrzuciła. Gdyby nie to, pewnie doszłoby do najgorszego. Ogier wylądował na ziemi, zdezorientowany. Rzuciłam się na niego.
- Pożałujesz tego! - zaczęłam go kopać gdzie popadnie, najczęściej celując w głowę. Przewrócił mnie w końcu, podcięłam mu nogi, a gdy upadł na klatkę piersiową przycisnęłam jego głowę do ziemi, wstając i opierając na niej swój ciężar ciała, widziałam jak zacisnął przy tym zęby, żeby nie krzyczeć z bólu. Uniosłam się na tylnych nogach i uderzyłam w jego łeb przednimi, zanim jeszcze zdążył go podnieść ponowiłam atak.
- Ulrike! - krzyknęła Wicha, poznałam jej głos. Dopiero po tym nieco doszłam do siebie i zorientowałam się że chciałam go zabić. Ogier natychmiast rzucił się do ucieczki, jak tylko się od niego odsunęłam.
- Co ty wyprawiasz?! - podbiegła do mnie Wicha.
- Ja? - cofnęłam się jeszcze kawałek do tyłu, nerwowo wymachując ogonem, czułam jak włosy z niego uderzają o moje tylne nogi. Skierowałam uszy do tyłu, unikając jej wzroku.
- Prawie go zabiłaś... - powiedziała już nieco spokojniej. Dla mnie był to równie mocny, a może nawet mocniejszy szok niż dla niej.
- Zasłużył na to - spojrzałam momentalnie w jej oczy, sama bym nie chciałam teraz widzieć swojego wzroku, bo Wicha aż położyła po sobie uszy, patrząc na mnie z przerażeniem w oczach i prawie cofając się do tyłu.
- Znalazłam Shady, on ją porwał - odwróciłam od niej głowę.
- Więc gdzie teraz jest?
- Przecież... Była tu - rozejrzałam się, już myślałam że uciekła, gdybym nie dostrzegłam ją schowaną w grocie: - Shady... - podeszłam do wejścia, chodziła po grocie.
- Wreszcie się znalazła, jedno szczęście że żywa... - Wicha złapała ją za grzywę, ciągnąc w stronę wyjścia.
- Zaczekaj... - stanęłam jej na drodze: - Shady, w porządku? - próbowałam znów nawiązać z nią kontakt.
- Wiesz że i tak... - Wicha przerwała, gdy kara skinęła mi głową, spojrzała raz na mnie raz na nią.
- Udało mi się nawiązać z nią kontakt... Może dlatego że jestem siostrą Ihilo - nakłamałam również jasnosiwej.
- Co takiego? Jak to jesteś jego siostrą? Zupełnie jesteś nie podobna.
- Dlatego nie chciałam ci wcześniej o tym mówić, bo byś nie uwierzyła.
- Chodźmy już... I więcej nie próbuj nikogo zabijać, przez to mogą cię wyrzucić ze stada, nawet jak to ktoś obcy...
- Wiesz co chciał mi zrobić? Nie masz pojęcia!
- Posłuchaj uważnie. Musisz nad sobą panować.
Parsknęłam, kuląc mocno uszy, znów to samo, nie byłam pewna co się ze mną dzieje, może to z nerwów i stresu? Może to podświadome? Przeżyłam coś pewnie, dlatego tak gwałtownie reagowałam... Chociaż i to przypuszczenie nie było pewne. Jak wracałyśmy, szłam całkiem z tyłu, Shady się za mną oglądała. Wicha musiała się mylić, z nią nie było aż tak źle jak mówiła. Wcale nie było tak że nie zdawała sobie sprawy z tego co się dzieje, inaczej nie dostrzegłaby braku mojej obecności, nie odpowiadałaby na pytania, nie dałoby się do niej dotrzeć.
- Ty też mi pomogłaś, to takie dziwne?
Westchnęła, zaczęła mi opowiadać jeszcze więcej o Shady, zwłaszcza o tym ostatnim, że zmarł jej partner, a ona każdego zaczęła obwiniać o jego śmierć i każdego atakować przez to bezmyślnie. Potem jeszcze wspomniała o ich synu. Zastanawiałam się czy przypadkiem nie próbuje mnie tym wszystkim zniechęcić.
- Chodźmy już jej szukać.
- Na prawdę się na to piszesz?
- Jak widzisz, mam wobec ciebie dług - przyznałam. Wicha w końcu postanowiła się ruszyć. Niczego tu nie znałam, więc ciężko będzie mi znaleźć tą klacz.
- Jakby co należysz do stada, uzgodniłam to z przywódcami, ale jeśli chcesz...
- Zostanę - przerwałam jej, na prawdę chciałam zostać, bo gdzie niby miałabym pójść? Miałam tylko nadzieje że to był dobry wybór. Chyba nikt mnie tu nie znał, więc nie groziło mi to co w dawnym stadzie.
- Tak myślałam.
- Jak to? - zatrzymałam się.
- Jak cię znalazłam, byłaś parę metrów od stada, to chyba jasne że zmierzałaś w naszym kierunku.
- Tak... - poszłam dalej za nią.
- Musimy poszukać poza granicą, tutaj na Zatopi szukałam jej prawie w każdym zakątku.
- Za granicami?
- Czyli...
- Nie przekroczę granic - przerwałam.
- Dlaczego?
- Nie ważne, po prostu nie wyjdę po za terytorium stada... - uparłam się, zapadła cisza. Nie chciałam spotkać Sten'a, a tam mogłam na niego natrafić.
- A ja się łudziłam że mi pomożesz - odeszła ode mnie pośpiesznie.
- A czemu jej siostra nie może ci pomóc? - podbiegłam do Wichy.
- Ona o niczym nie wie... Ma własne problemy na głowie, to przywódczyni.
- A... Aha... - powiedziałam zaskoczona, nie znałam jeszcze przywódców, a dołączyłam do stada, tak przez Wiche i właściwie nikogo ze stada nie znałam, oprócz Wichy.
- Zapomniałabym... Już dawno miałaś się z nimi spotkać, z przywódcami.
Milczałam, nie wiedziałam o co chodzi, czyżby mnie znali, może zrobiłam coś złego i teraz chcą mnie za to ukarać? Tylko skąd ta myśl? Byłam już tu kiedyś? Wszystko było możliwe, skoro nic nie pamiętam z przed amnezji.
- Ulrike... - szturchnęła mnie Wicha, gdy się zamyśliłam: - To zwykłe spotkanie, chcą cię poznać, jak każdego, kto dołącza do stada, muszą wiedzieć kogo przyjmują.
Nic jej na to nie odpowiedziałam, po chwili już na prawdę odeszła. Dobrze że wcześniej gdy opowiadała mi jaka Shady jest, wspomniała coś o jej wyglądzie, mogłam jej poszukać bez wiedzy Wichy, ale tutaj, na wyspie. I tak nie miałam żadnego zajęcia. Zaczęłam od gór, bo te były najbliżej.
Robiło się późno, a czym było później to nie mało że było ciemniej to jeszcze zimniej. Poszukałam jakieś kryjówki. To była kwestia przypadku że trafiłam akurat na tą grotę gdzie była ta cała Shady. I tak na początku jej nie zauważyłam, dopiero gdy usłyszałam jakieś dziwne pomruki, dostrzegłam ją na końcu groty. O dziwo była związana. Pomyślałam że może Wicha ją znalazła i tu uwięziła. Przyglądałam się karej, cała się trzęsła, patrząc w ziemie, jakby mnie tu nie było. Nagle zaczęła uderzać głową o ścianę, przy której leżała.
- Przestań... - złapałam ją za grzywę, ale mimo że ją przytrzymałam nadal chciała się dotkliwie zranić, szarpałam się z nią, jak tylko mi się wyrwała to od razu uderzyła głową o skałę.
- Przestań w końcu! - krzyknęłam szarpiąc ją tak mocno że posunęłam ją po ziemi. Obie zawiesiłyśmy na sobie wzrok. Zapadła cisza, widziałam w jej oczach obłęd i strach. Położyłam się blisko niej.
- Bardzo boli? - spojrzałam na jej tył głowy, pomiędzy uszami widoczna była już krew. Próbowała mnie zaatakować, uderzyła mój bok pyskiem, gdyby nie miała go związane najpewniej by ugryzła.
- Rozluźnij się... Shady, tak? - przytrzymałam jej głowę na boku, przesuwając jej ciało, żeby miała lekko wyciągniętą szyję, a nie mocno napiętą tak że jej podbródek stykał się z klatką piersiową, rozprostowałam jej związane nogi. Nie wiedziałam tylko po co to robię i czy to jej aby pomoże, ale chociaż próbowałam jej pomóc. Przytrzymałam ją tak na boku.
- Spokojnie... - złapałam za sznur, ciągnąc jakoś go zdjęłam z pyska karej, wpatrywała się we mnie, śledząc każdy mój ruch.
- Nie chcę zrobić ci krzywdy, wybacz że wtedy krzyknęłam - mówiłam do niej, mimo że miałam świadomość że może nie wiedzieć o co mi chodzi.
- Ihilo - wymajaczyła, kierując wzrok w stronę wyjścia, nikogo tu nie było: - Ihilo pomóż mi... - zapłakała.
- On już ci pomógł... Dlatego tu jestem - zmyśliłam: - Jestem jego siostrą - skłamałam, choć w sumie nie wiedziałam czy to kłamstwo czy też nie, a co jeśli to prawda? Skąd mi to tak nagle przyszło do głowy? Nie to absurdalne, to był tylko pomysł, próba nawiązania kontaktu z chorą, a nie żadne wspomnienie. Choć nie mogłam temu zaprzeczyć, nie znając swojej przeszłości. Shady milczała patrząc wciąż na wyjście.
- Jestem jego siostrą, siostrą Ihilo - zaczęłam jej powtarzać, tak długo, aż to do niej dotrze, chyba mi się udało, bo spojrzała na mnie.
- Ihilo chciał żebym się tobą opiekowała... - powiedziałam niepewnie.
- Ihilo bardzo cierpi widząc cię taką - dodałam.
- Widziałaś go? Powiedź żeby wrócił, żeby zabrał mnie ze sobą... - odezwała się do mnie i to w miarę normalnie, najgorsze że nie wiedziałam co teraz odpowiedzieć, w co ja się wpakowałam? Ale może byłam w stanie jej pomóc...
- Rozmawiałam z nim i... - zaczęłam, odwracając od niej wzrok i błądząc nim po ścianach groty, jakbym miała na nich zobaczyć co mam jej dalej odpowiedzieć.
- I nie może wrócić... - to było oczywiste: - Bardzo by chciał, być z tobą... Ale... Musi zostać.
- Zabierz mnie do niego! Zabij! Chcę żeby zabrał mnie ze sobą! - zaczęła wykrzykiwać, wierzgała, próbując uwolnić związane nogi.
- On chce żebyś żyła! - próbowałam ją przekrzyczeć: - Ihilo chce żebyś żyła! - krzyknęłam jak najgłośniej mogłam, zamilkła, a już myślałam że się nie uda.
- Rozpaczając po nim i chcąc do niego wrócić zadajesz mu ból, każda twoja łza rani go tak mocno że... Nie potrafi wytrzymać z bólu i nie może zaznać szczęścia, nie może odejść, gdzie zazna wiecznego spokoju i szczęścia... - mówiąc do niej w ten sposób po woli sama zaczęłam w to wierzyć, że istnieje coś po śmierci. Może kiedyś też w to wierzyłam?
- Nie.... - zacisnęła oczy: - Ja nie chciałam... Nie!
- Możesz to naprawić... - jak tylko zaczęłam, podniosła głowę patrząc na mnie: - Musisz pozwolić mu odejść, pogodzić się z jego śmiercią, on będzie na ciebie czekał, ale będziesz mogła do niego wrócić dopiero wtedy jak los ci na to pozwoli... Jak zabijesz się sama już nie zobaczysz Ihilo...
- Niech mi wybaczy... Proszę... - przytuliła do mnie głowę, roniąc łzy: - Tak bardzo go kocham... - załkała, wpatrując się we mnie. Byłam w szoku że udało mi się aż tak do niej dotrzeć, tyle jej nakłamałam, przecież Wicha tyle mówiła o jej chorobie i że nie da się z nią porozumieć.
- Wybaczy ci jeśli przestaniesz rozpaczać i pogodzisz się z jego śmiercią, co więcej będzie mógł w końcu przestać cierpieć i zaznać trochę szczęścia... - uwolniłam jej przednie nogi, rozwiązując jakoś sznur, potem też tylne. Przytaknęła, wtulając się w moją grzywę.
- Jest taka sama jaką miał Ihilo... - wyszeptała. Chciałam zapytać "na prawdę?", ale się powstrzymałam, mając obawy że za chwilę mogę wszystko zepsuć.
- Wiem... - skłamałam, powstrzymując się żeby się od niej nie odsunąć, dziwnie się czułam, gdy coraz bardziej wtulała mi się w grzywę, chyba nie pomyślała że ma do czynienia z Ihilo?
- Shady... - próbowałam zwrócić jej uwagę: - Shady, starczy już... - w końcu ją odepchnęłam lekko.
- Pozwól mi chociaż raz go zobaczyć, jeden jedyny raz... - prosiła.
- To nie możliwe, chyba że... Że odwiedzi cię w śnie, tam możecie się spotkać... - jakoś z tego wybrnęłam. Ihilo mógł jej się przecież przyśnić, zwłaszcza jak będzie o nim myślała.
- Chodźmy stąd - podniosłam się z ziemi.
- Nie tak szybko - dobiegł mnie głos z zewnątrz, obejrzałam się do tyłu, ale nikogo nie zobaczyłam. Złapałam Shady za grzywę, już wstała, udałyśmy się w stronę wyjścia. Niespodziewanie potknęłam się o coś, i wywróciłam na ziemie, puszczając Shady.
- Powiedziałem nie tak szybko - na przeciw wyszedł mi obcy ogier, który przed chwilą stał za ścianą groty przy wyjściu, na zewnątrz. Pewnie musiał mi wcześniej podstawić nogę, dlatego upadłam.
- To ty ją związałeś?! - poderwałam się z ziemi.
- Na prawdę? Ja cię związałem? - spojrzał na Shady, cofnęła się do tyłu.
- Odsuń się od niej, jakbyś nie wiedział to siostra przywódczyni.
- Tak? Co ty nie powiesz, kto by chciał taką siostrę? - zaczął chodzić wokół niej.
- Zabieram ją stąd i lepiej żebyś mi w tym nie przeszkodził.
- Nie mam takiego zamiaru, możesz ją odprowadzić do stada, czy gdzie tam mieszka, ale w zamian chcę ciebie... - otarł się o moją szyję pyskiem, ugryzłam go w ucho, od razu odsunął ode mnie łeb. Zraniłam go lekko do krwi.
- Chociaż mogę mieć was obie - szarpnął mnie gwałtownie za grzywę, prawie wykręcił mi kark, odepchnęłam go od siebie, a wtedy uderzył mnie w bok, tak żebym upadła. Przycisnął do ziemi, starałam się bronić.
- Zapłacisz mi za tą rankę! - obrócił mnie na brzuch, próbowałam go ugryźć, bo kopnąć już nie miałam jak. Wszedł na mój grzbiet, Shady go nagle zrzuciła. Gdyby nie to, pewnie doszłoby do najgorszego. Ogier wylądował na ziemi, zdezorientowany. Rzuciłam się na niego.
- Pożałujesz tego! - zaczęłam go kopać gdzie popadnie, najczęściej celując w głowę. Przewrócił mnie w końcu, podcięłam mu nogi, a gdy upadł na klatkę piersiową przycisnęłam jego głowę do ziemi, wstając i opierając na niej swój ciężar ciała, widziałam jak zacisnął przy tym zęby, żeby nie krzyczeć z bólu. Uniosłam się na tylnych nogach i uderzyłam w jego łeb przednimi, zanim jeszcze zdążył go podnieść ponowiłam atak.
- Ulrike! - krzyknęła Wicha, poznałam jej głos. Dopiero po tym nieco doszłam do siebie i zorientowałam się że chciałam go zabić. Ogier natychmiast rzucił się do ucieczki, jak tylko się od niego odsunęłam.
- Co ty wyprawiasz?! - podbiegła do mnie Wicha.
- Ja? - cofnęłam się jeszcze kawałek do tyłu, nerwowo wymachując ogonem, czułam jak włosy z niego uderzają o moje tylne nogi. Skierowałam uszy do tyłu, unikając jej wzroku.
- Prawie go zabiłaś... - powiedziała już nieco spokojniej. Dla mnie był to równie mocny, a może nawet mocniejszy szok niż dla niej.
- Zasłużył na to - spojrzałam momentalnie w jej oczy, sama bym nie chciałam teraz widzieć swojego wzroku, bo Wicha aż położyła po sobie uszy, patrząc na mnie z przerażeniem w oczach i prawie cofając się do tyłu.
- Znalazłam Shady, on ją porwał - odwróciłam od niej głowę.
- Więc gdzie teraz jest?
- Przecież... Była tu - rozejrzałam się, już myślałam że uciekła, gdybym nie dostrzegłam ją schowaną w grocie: - Shady... - podeszłam do wejścia, chodziła po grocie.
- Wreszcie się znalazła, jedno szczęście że żywa... - Wicha złapała ją za grzywę, ciągnąc w stronę wyjścia.
- Zaczekaj... - stanęłam jej na drodze: - Shady, w porządku? - próbowałam znów nawiązać z nią kontakt.
- Wiesz że i tak... - Wicha przerwała, gdy kara skinęła mi głową, spojrzała raz na mnie raz na nią.
- Udało mi się nawiązać z nią kontakt... Może dlatego że jestem siostrą Ihilo - nakłamałam również jasnosiwej.
- Co takiego? Jak to jesteś jego siostrą? Zupełnie jesteś nie podobna.
- Dlatego nie chciałam ci wcześniej o tym mówić, bo byś nie uwierzyła.
- Chodźmy już... I więcej nie próbuj nikogo zabijać, przez to mogą cię wyrzucić ze stada, nawet jak to ktoś obcy...
- Wiesz co chciał mi zrobić? Nie masz pojęcia!
- Posłuchaj uważnie. Musisz nad sobą panować.
Parsknęłam, kuląc mocno uszy, znów to samo, nie byłam pewna co się ze mną dzieje, może to z nerwów i stresu? Może to podświadome? Przeżyłam coś pewnie, dlatego tak gwałtownie reagowałam... Chociaż i to przypuszczenie nie było pewne. Jak wracałyśmy, szłam całkiem z tyłu, Shady się za mną oglądała. Wicha musiała się mylić, z nią nie było aż tak źle jak mówiła. Wcale nie było tak że nie zdawała sobie sprawy z tego co się dzieje, inaczej nie dostrzegłaby braku mojej obecności, nie odpowiadałaby na pytania, nie dałoby się do niej dotrzeć.
Ciąg dalszy nastąpi
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz