Menu

sobota, 5 września 2015

Spotkanie cz.31- Od Elliot'a, Danny'ego/Zimy, Tori, Felizy

Elliot
-Mamo przepraszam, próbowałem ją bronić ale ich było za dużo- mówiłem, w środku śmiałem się i miałem nadzieję że moja siostrunia jednak nie uciekła
-Nie kłam! to ty doprowadziłeś do tego że ją zabiły!
-Nie...sama chciała spędzić ze mną trochę czasu
-Nie wierzę ci...- mama spojrzała na mnie wrogo, odwróciłem się do niej bokiem, pokazując rozerwany bok, wcześniej poprosiłem jedną z pum aby to zrobiła, w końcu coś trzeba było zrobić aby być wiarygodnym
-Próbowałem, stanąłem w jej obronie ale sam zostałem zaatakowany- tłumaczyłem, mama patrzyła się na moją ranę, nie mówiła nic przez chwilę, w końcu odeszła odemnie, pobiegłem za nią
-Nie idź za mną- powiedziała przez zaciśnięte zęby
-Ale...
-Nie chcę twojego towarzystwa...
-Ale ja jestem głodny, nie jadłem nic od dwóch dni
-Trzeba było poprosić ojca aby znalazł ci klacz z mlekiem
-Ale ja chcę twoja
-To jedz i daj mi spokój- podszedłem do niej, z tym że nic nie jadłem nie kłamałem, na prawdę byłem głodny.
-Zima!- usłyszałem nawoływania taty, spojrzałem w jego stronę, momentalnie przyśpieszył, kiedy był już na miejscu, przytulił mnie do siebie
-Jak dobrze że nic ci nie jest- mówił, zauważyłem na jego grzbiecie Tori, ehhh to jednak żyje? że też musiała wyjść cało z tego
-Tori...kochanienka- mama wzięła siostrę z grzbietu taty, przytuliła ja do siebie
-Tak się bałam maleńka- tuliła ją do siebie, na zewnątrz udałem smutnego, ale w środku byłem wściekły, matka kochała ją bardziej niż mnie, ba nie nawidziła mnie
-Powiedz, to Elliot się zaprowadził w te góry?
-Zima...- tata spojrzał na mamę, ale ta jakby go nie usłyszała
-Poszliśmy się pobawić, wtedy te pumy wyskoczyły na nas, Elliot złapał mnie za grzywę i odciągnął od tej co chciała mnie złapać, uciekaliśmy...ale Elliota jedna z pum chyba zaatakowała, bo słyszałam ryki a jak się odwróciłam to go nie było...- mama słuchała jej, spojrzała później na mnie dziwnie
-Pewnie ją zastraszył, tak jak Eris
-Wcale nie- zaprzeczyłem
-Tak było mamuś- jednak ta moja siostra ma trochę oleju w głowie, w sumie to nawet nie wie jakiego ma braciszka
-Wracajmy już może do stada, nie przemęczajmy Tori- stwierdził tata, a to to matka usłyszała, wzięła Tori na grzbiet i poszła przodem, nawet się za mną nie obejrzała
-A ty? jesteś ranny- zauważył tata
-To tylko draśnięcie...
-No nie powiedziałbym, w stadzie cię opatrzę...
-Dobrze...


Godzinę później


Ja jak i Tori byliśmy już opatrzeni, matka ani razu się nie spytała co ze mną, spoglądała tylko na mnie wrogo.
-Tato, mogę iść się bawić?- spytałem
-Tak, tylko uważaj na ranę
-Dobrze- wybiegłem z jaskini, szukałem gdzie są wszyscy, jak na złość, nie było nikogo, nawet Felizy, postanowiłem jej poszukać, znalazłem ją w trawie
-Cześć- zaszedłem ją od tyłu
-Cześć- wstała
-Gdzie Leon?- spytałem
-A bo ja wiem, miał iść do Marcelli
-Aha, no dobra, pobawimy się?
-Jasne...a jak tam siostra?
-Dobrze
-Bo wiesz, jakby co...to pomogę ci się jej pozbyć
-To moja siostra i zrobię sobię z nią co będę chciał, pozatym poradzę sobie
-No dobra, dobra...chciałam pomóc
-Nie dziękuję
-No dobra, to co? idziesz się bawić?
-Pewnie- pobiegłem pierwszy, ciekawe czy sie domyśliła kim jestem, zadała pytanie na temat mojej siostry, przecież nikogmu nie mówiłem że jej nielubię i że najchętniej bym się jej pozbył, nikt też nie widział kim jesteś, no po oczach to chyba nikt nie rozponał, mało to jest koni które genetycznie mają takie oczy? ale chwila, chwila...Feliza też ma czerwone oczy, chyba czas się jej przyjrzeć...



Danny
 Martwiłem się o córkę, źle wyglądała ale nie pokazywała po sobie tego, widać było że chce być silna
-Jak tam kochanienka?- spytałem pochylając się nad nią
-Dobrze tatku- uśmiechnęła się
-Coś cię boli, może zioła trzeba przynieść?
-Nie, nie trzeba
-Na pewno?
-Tak- w tym momencie weszła Zima do jaskini, wyprzedziła mnie, już niosła zioła, położyła je przez córką
-Zjedz to kochanie, to na ból
-Ale mnie nic nie boli mamo...
-Wiem że jest inaczej, zjedz, przynajmniej jak nadejdzie ból to nie będziesz go czuła...proszę, zjedz- Zima przysunęła jej zioła
-No dobrze- mała się zgodziła, zjadła zioła, westchnąłem i wyszedłem z jaskini, Zima poszła za mną
-Coś nie tak?- spytała
-Wiesz co, czuję że ona cię kocha bardziej niż mnie
-No jak poświęcasz czas swojemu synkowi...
-Daj już z nim spokój! a wiesz że Elliot cię kocha i chciałby abyś chociaż raz go przytuliła
-To nie mój syn!
-Jak możesz tak mówić?!
-Dobrze wiesz że nie jest to nasze źrebie, to demon i nic tego nie zmieni
-Jaki demon?- naglę w wejściu pojawiła się Tori
-Nic kochanie, wracaj do jaskini, nie przemęczaj się- Zima odprowadziła córkę
-Ale ja chcę wiedzieć, o co chodzi z Elliotem?- wypytywała
-Twój brat to demon, w sumie to nie jest on ani twoim bratem ani naszym synem
-Zima! to już przesada, nie gadaj jej bzdur, Tori nie słuchaj matki, ona bredzi, za dużo ma ostatnio problemów ze sobą
-Kto tu ma ze sobą problem?!
-No właśnie ty, zacznij panować nad nerwami, może wtedy z tobą normalnie porozmawiam...aha, i zacznij zachowywać się jak matka!- wrzasnąłem na nią, nigdy bym nie pomyślał że będę na nią wrzeszczał, ale doprowadzała mnie już do szału, wyszedłem z jaskini i udałem się na łąkę, musiałem ochłonąć.


                                                         Zima, Tori, Feliza [ zima999 ] ^^Dokończ^^

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz