Elliot
Byłem pod wielkim wrażeniem że mama mnie przytuliła po raz pierwszy w życiu, westchnąłem tylko niezadowolony z jej słów.
-Dobrze...- zgodziłem się nic nie zrobić siostrze, ale to tylko i jedynie ze względu na mamę
-Czyli chciałeś jej wcześniej coś zrobić?
-A będziesz zła?
-Ehhh....nie
-No..no tak- patrzyłem cały czas na mamę, miałem tylko nadzieję że nie wybuchnie gniewem
-Mam nadzieję że to się nie powtórzy- spojrzała na mnie srogo.
Danny
Wracałem do stada, naglę zobaczyłem biegnącą w moją stronę, siostrę, z Tori na grzbiecie
-Danny! Danny, Tori potrzebuje pomocy- Florencja zatrzymała się przedemną
-Co? co jej się stało?- spojrzałem na zapłakaną córkę
-Normalnie się bawiła, naglę upadła, mówiła że nie czuje nóg, do tego nic nie widzi...bo ona niedowidzi, prawda?
-Tak, ma słaby wzrok- wziąłem ostrożnie córkę z grzbietu siostry
-Nie wiedziałam co mam zrobić, szukałam Zimy ale jej nie znalazłam, dlatego jak zobaczyłam ciebie do odrazu przybiegłam
-Dobrze zrobiłaś, możesz już iść, dziękuję za pomoc siostrzyczko
-Proszę...na pewno nie potrzebujesz mojej pomocy?
-Nie, poradzę sobię, już dzisiaj się nazajmowałaś Tori, odsapnij
-No dobrze, ale jakby co to wołaj, na pewno pomogę- siostra odeszła, obejrzała się jeszcze kilka razy
-Tatusiu...ja nic nie widzę, kompletnie nic...- zapłakała
-Spokojnie maleńka, całe oczy już ci zaropiały...pójdziemy je obmyć a później tata zrobi ci okład z rumianka- wziąłem ostrożnie córeczkę na grzbiet, jej łzy zmieszały się z ropą która wypływała z kącików jej oczu.
Nad wodospadem umyłem Tori oczy, poszukałem po drodze rumianków, zerwałem je i roztarłem na kamieniu.
-Nie póbuj tylko teraz otwierać oczu, jak poczujesz ulgę to mi powiesz
-Dobrze- ułożyłem roztarte kwiaty z innymi ziołami, na oczach córki.
Elliot
Mama zaproponowała abyśmy się przeszli, zgodziłem się i to z wielką chęcią, spacerowaliśmy po lesie, skierowaliśmy się nad wodospad.
-Tori?...Tori!- mama naglę wystartowała na widok mojej siostry, przekręciłem oczami podchodząc do nich
-Co jej się stało?- mama podeszła do taty
-Bawiła się i zasłabła, to normalne, już zaczyna czuć nogi i ma już okład na oczach, zaraz jej przejdzie
-Moje maleństwo...- mama przytuliła do siebie Tori, nie ukrywam że strasznie byłem zazdrosny ale starałem się zaakceptować siostrę, dla mamy
-Cześć- naglę z tyłu za mną pojawiła się Feliza
-O...cześć- spojrzałem na nią
-Idziesz się bawić?
-Tak, pewnie- już miałem biec, ale wpierw podszedłem do mamy
-Mamo?- spytałem niepewnie
-Tak?- spojrzała
-Mogę iść się pobawić?
-Pewnie, idź- kiedy się uśmiechnęła, automatycznie ja też, ze szczęścia, tak bardzo się cieszyłem że mama w końcu mnie pokochała. Ruszyłem w stronę Felizy
-Gonisz- dotknąłem jej i zacząłem uciekać, śmialiśmy się i przepychaliśmy, naglę potknąłem się o coś i wyleciałem z kilka metrów do przodu
-Nic ci nie jest?- Feliza podbiegła do mnie, wstałem, miałem całe poszorowane nogi, Feliza podeszła do tego, o co się potknąłem
-To znów ty!- Feliza wyciągnęła z trawy Eris i rzuciła nią o ziemię
-Przepraszam...nie chciałam- spojrzała na mnie z przerażeniem
-Spójrz co narobiłaś!- Feliza wskazała na moje nogi
-Nie potrafisz nam po prostu nie wchodzić w drogę?!- Feliza znów na nia wrzasnęła, podszedłem do niej
-Daj spokój, chodź- złapałem ją za grzywę odciągając
-Że co?- spojrzała na mnie zdziwiona
-Daj jej spokój, ja też nie patrzyłem pod nogi...
-Ty chyba śmieszny jesteś, bronisz jej? tej łamagi? jeszcze niedawno chciałeś ją zabić
-Ale teraz stwierdziłem że nie ruszam nikogo ze stada
-Ktoś ci chyba zrobił pranie mózgu
-Po prostu myślę nie to co ty- oburzyłem się, puściłem jej grzywę i popchnąłem dosyć mocno, prawie się przewróciła
-Odbija ci!- stanęła przedemną parskając
-Coś jeszcze?- spytałem ze złością i ironią, patrzyliśmy tak na siebie przez chwilę, w gniewie
-Nie będę tracić czasu na kogoś takiego- Feliza odeszła, przeszła obok mnie jeszcze "przez przypadek" mnie popychając, kiedy odeszła podszedłem do Eris
-Cała jesteś?
-Tak...- patrzyła na mnie przestraszona, a mówiła tak cicho że ledwie ją słyszałem
-I po co się mnie boisz? dobra sorry za tamto, nie mówię że nie chciałem, no ale stwierdziłem że nie będę dręczył nikogo ze stada, to jak zgoda? ale masz nikomu nie mówić co ci wtedy zrobiłem...
-Nikomu nie powiem...
-No i dobrze, no to jak? zgoda?
-Yhym- wstała
-No i super, wracaj już do swoich przyjaciół...- odwróciłem się odchodząc
-A i jeszcze taka rada, trzymaj się zdala od Felizy, w sumie odemnie też, ona jest niepoczytalna a mi może odbić- odwróciłem się jeszcze zanim odszedłem, kiedy już to powiedziałem, odszedłem, poszedłem do stada poszukać Felizy
Danny
Zdjąłem już córce rumianek z oczu, ropa zniknęła a oczy byly nawilżone
-Otwórz oczka- poprosiłem, Tori otworzyła najpierw jedno z oczu
-I jak kochanie? widzisz coś?- spytała troskliwie Zima
-Tak...tak jak przedtem
-A jak tam nogi?- spytałem
-Chyba już dobrze- wstała, nieco się zachwiała przy pierwszym kroku ale nie szło jej źle
-Pamiętaj córuś, nie możesz się przemęczać- Zima przytuliła lekko Tori
-Wiem mamo...ale czułam się dobrze, to było takie nagłe...
-Możesz czuć się dobrze, ale wiesz że jesteś słaba i nie możesz aż wariować- pouczyłem córkę
-No wiem, wiem...możemy wrócić już do stada? chcę się zobaczyć z Eris i Westro
-Pewnie, chodźmy- Zima ruszyła pierwsza, Tori zaraz za nią a ja za nimi, zauważyłem że Zima jakoś tak źle sie czuje, widziałem jak nieraz zaczyna szybciej oddychać, albo jak zaczyna dyszeć, widziałem też jak spina mięśnie brzucha i zadu, miałem tylko nadzieję że to nie żadna choroba...
Elliot
Na łące nie znalazłem Felizy, postanowiłem więc pójsć do lasu, i się nie myliłem że tutaj ją znajdę szybciej, stała przy małej jaskini i z kimś rozmawiała, domyśliłem się że ze złymi duchami.
-No cześć- wyszedłem zza krzaków, ale zdawała się mnie nie widzieć, a raczej mnie ignorowała.
-Ej! ogłuchłaś?!- krzyknąłem stając przed nią
-Czego chcesz? Eris nie chciała twojego towarzystwa?- spytała z ironią
-Myśl co mówisz, to że jestem demonem, nie oznacza że jestem bezdusznym sadystą
-A na takiego wyglądasz
-No i co z tego? nie mam zamiariu mieć problemów w stadzie
-Twoi rodzice i tak by ci nic nie zrobili...
-Zyskałem miłość mamy, nie chcę tego stracić...w stadzie nikogo nie tknę
-A myślałam że pomożesz mi z Jimem
-On jest niewolnikiem, z nim można teraz robić co się chce- stwierdziłem
-Wiem o tym...a może pochwalisz mi się co potrafisz? bo wtedy chyba nie byłeś w pełni w swojej postaci...
-Nie nie byłem...przejdziemy się?
-A gdzie?
-W góry...śmierci
-No i to mi się podoba-uśmiechnęła się, ruszyliśmy więc w ich stronę...
Zima, Tori, Feliza [ zima999 ]^^Dokończ^^
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz