Menu

poniedziałek, 21 września 2015

Spotkanie cz.36 - Od Felizy, Tori, Zimy/Danny'ego, Elliot'a

Od Felizy
Po jakimś czasie zaczęliśmy biec, żeby tylko dorośli nas nie dostrzegli, od razu by nas zawrócili. Śmignęliśmy obok nich tak szybko i bezszelestnie że nikt na szczęście nie zauważył. Podczas biegu skontaktowałam się telepatycznie z demonami, przekazując im żeby chroniły moją matkę i przywódców, bo wolałam żeby Elliot nie miał do mnie pretensji jeśli im coś stanie. Nikt nie miał pojęcia co planowałam.

Od Tori
Jak tylko zobaczyłam Westro i Eris pobiegłam do nich, akurat się w coś bawili, a ja bardzo chciałam dołączyć.
- Tori, mówiliśmy ci żebyś się nie namęczyła - przypomniała mi mama, zwolniłam, ale i tak biegłam.
- Co ci się wtedy stało? - spytał Westro na mój widok.
- Nic takiego... - spojrzałam kontem oka czy rodzice już poszli. Znów wszystko w oddali było zamglone, musiałam odwrócić głowę i dopiero wtedy zobaczyłam, co prawda niewyraźnie jak idą w stronę dalszej części łąki.
- To w co się bawimy?
- Może chodźmy nad wodospad - zaproponowała Eris, poszliśmy więc w trójkę, miałam nadzieje że popływamy, ale nic z tego, Eris i Westro położyli się przy brzegu patrząc na spadającą wodę.
- Popływamy? - spytałam podchodząc do wody, dotknęłam jej kopytem, byłam ciekawa jak to jest się w niej zanurzyć. Nigdy nie pływałam, ale to chyba nie było aż tak trudne.
- Woda jest trochę za zimna - powiedział Westro. Nie odczuwałam zbyt dobrze temperatury, ale wydawała mi się letnia, dotknęłam ją nawet pyskiem.
- Wcale nie... - zaprzeczyłam, wchodząc do niej przednimi nogami.
- Tori - Westro złapał mnie za grzywę: - Pewnie nie umiesz jeszcze pływać, co?
- Nie, ale się nauczę - powiedziałam pewnie: - A może wy mnie nauczycie? - spojrzałam na Westro i Eris.
- Nie wiem czy ona może pływać? - szepnął Westro do Eris.
- Ja też nie, ale lepiej nie ryzykować - ściszyła jeszcze bardziej głos, skuliłam uszy.
- Nic mi nie będzie... - spojrzałam we wodę, było tam moje odbicie, przyjrzałam się sobie. Żaden źrebak nie był taki drobny jak ja i mały za razem. Elliot już dawno mnie przerósł, a przecież byliśmy bliźniakami. Rodzice mówili że zawsze był ode mnie większy, ale wszyscy byli ode mnie więksi.
- A może pobawimy się teraz w chowanego? - zaproponował Westro.
- Popływajmy, jest tak ciepło, obiecuje że już nie zasłabnę.
- Pobawmy się w coś lepiej, Westro miał fajny pomysł - Eris poszła już ze swoim przyjacielem, ruszyłam za nimi. Oglądając się co chwilę i patrząc na wodospad. Ciągle czułam się jak ktoś gorszy, chciałam im pokazać że wcale tak nie jest, wcale nie jestem aż tak słaba. Odbiegłam od nich nagle, zagadali się akurat, znów coś tam do siebie szeptali, jakoś wcześniej tego nie robili, dopiero po moim wypadku. Przyspieszyłam, uwielbiałam biec, sprawiało mi to radość. Odbiłam się od ziemi i wskoczyłam prosto we wodę, jak tylko się w nią zanurzyłam, poczułam kłucie, tak silne że nie mogłam złapać tchu, a co dopiero przebierać nogami. Opadałam na dno, nie mogąc się wynurzyć, wyleciały mi łzy z oczu. Chyba jednak jestem zbyt słaba tak jak mówili rodzice...

Od Zimy
Martwiłam się o Tori, nie chciałam jej zostawiać samej, ale nie mogliśmy wciąż jej pilnować. Nie chciałam żeby czuła się gorsza, chociaż i tak pewnie to przeżywała. Co ona mogła czuć będąc taka słaba? Ciągle coś jej dolegało. Przestawałam jednak o tym myśleć, musiałam się uspokoić. Byłam w ciąży, a cała sprawa z Tori nieco mną wstrząsnęła, nie mogłam się stresować, ani denerwować w tym stanie.
- Może jednak nie zostawiajmy jej samej - jednak musiałam to powiedzieć.
- Będzie dobrze, jest z Eris i Westro, będą uważali na nią, są już starsi na tyle że sobie poradzą, po za tym Tori obiecała na siebie uważać - uspokajał mnie Danny.
- A jeśli coś jej się stanie?
- Nic jej nie będzie, zobaczysz. Spędźmy trochę czasu razem. Widzę że zaakceptowałaś już Elliot'a - Danny uśmiechnął się do mnie, odwzajemniłam to.
- Sama w to nie wierzę, ale tak... To mój syn i mimo wszystko, zależy mi na nim - przyznałam, spojrzałam kontem oka na brzuch, tak bardzo chciałam powiedzieć o wszystkim ukochanemu, ale bałam się zaryzykować. Miałam tylko nadzieje że to źrebie nie urodzi się tak słabe jak Tori.

Od Tori
- Tori! Tori ocknij się! - krzyczała Eris, nie wiedziałam dlaczego, nie mogłam się poruszyć i nie miałam pojęcia co się ze mną dzieje. Jakoś otworzyłam oczy, oślepiło mnie słońce, po czym zakasłałam, czując kłucie w płucach, z trudem złapałam oddech, dopiero teraz spostrzegłam że nie oddycham.
- Dlaczego tam wskoczyłaś? - spojrzał na mnie Westro, chyba nie był zbyt zadowolony.
- Przepraszam... - odezwałam się słabo, miałam dziwny chropowaty i niewyraźny głos, kuło mnie w gardle i płucach z każdym słowem.
- Nie będziesz się już z nami bawiła - powiedziała Eris.
- Jak to... Dlaczego?
- Eris - Westro spojrzał na nią.
- Nie chcę już tego przeżywać, prawie się zabiła... Dlaczego ona to robi? - mówiła Eris.
- To nie jej wina, jest od nas młodsza, później zrozumie.
- I tak boję się z nią bawić, a jak coś zrobię jej nie chcący?
- Wstaniesz Tori? - spytał Westro, miałam już w oczach łzy, ledwo odwróciłam się na brzuch, wszystko wokół wirowało mi w oczach, miałam wrażenie że zaraz spadnę.
- Chodźmy po jej rodziców...
- Dobra, ty idź, a ja z nią zostanę - postanowił Westro.
- Nic mi nie jest... - przyznałam, zakasłałam zaraz po tym, po pysku spłynęło mi coś, to była chyba krew. Wszystko w środku mnie kuło, przechodziły mnie też dreszcze, kasłałam co chwilę.
- Chciałam tylko... - przerwałam nie mogąc złapać porządnie oddechu, zaczęłam się dusić, coraz bardziej kaszląc...

Od Zimy
Przybiegła do nas Eris, jak zaczęła mówić o Tori że wskoczyła do wody i Westro w ostatniej chwili ją uratował, poczułam aż silny skurcz w okolicy brzucha, nogi mi się ugięły i niemal upadłam. Złapałam kilka spokojnych oddechów, ból po części ustał. Na szczęście Danny tego nie widział, pobiegł od razu za Eris. Dołączyłam dopiero po dwóch minutach. Ledwo powstrzymywałam się żeby za nimi nie pędzić. Nie mogłam biec za szybko, miałam nadal bóle, jeszcze bym poroniła. Jak dobiegliśmy Danny starał się obudzić Tori, a Westro stał obok wraz z Eris, która miała w oczach łzy.
- Co z nią? - spytałam cicho.
- Nie oddycha... - przyznał Danny. Zrobiło mi się słabo, już prawie zemdlałam. Tori niespodziewanie zakasłała i zaczęła jakoś oddychać, to był płytki oddech, ale oddychała. Położyłam się obok niej.
- Jak to się stało?! Nie widzieliście że pobiegła w stronę wody?! - krzyknęłam na Westro i Eris.
- Zagadaliśmy się na chwilę, a potem dopiero zauważyliśmy że nie ma obok Tori - powiedział Westro, Eris schowała się za nim.
- To moja wina... Mówiłam Westro żebyśmy już nie bawili się z Tori, bo.... Bo... Ona jest słaba i boję się że coś się jej stanie... Nie chcę żeby przez nas umarła...
- Spokojnie, to nie wasza wina - powiedział Danny.
- Jak to?! A kto był wtedy z naszą córką?! Czemu na nią nie uważaliście?!
- Zima spokojnie...
Przytuliłam do siebie delikatnie Tori, była cała zimna i blada, wypłynęły mi łzy z oczu. Sapałam ciężko, znów naszły mnie skurcze, nie umiałam się uspokoić. Co jeśli ona teraz umrze?
- Zabierzmy ją w cieplejsze miejsce... - Danny zabrał Tori na słońce, było lato, do tego upał. Na dodatek położyliśmy się przy córce, ogrzewając ją własnym ciałem.
- Mamusiu... To moja wina... Nie bądź na nich zła... - wymamrotała córka, nawet nie zdawałam sobie sprawy że była przytomna.
- Nie pozwolę jej się więcej bawić ze źrebakami, wolę żeby się nudziła, ale była bezpieczna... - szepnęłam do Danny'ego, tak żeby tylko on usłyszał. Tori nagle się popłakała, jakby i ona to usłyszała. Miała cały pysk od krwi, która wypływała z niej z każdym kaszlnięciem.

Od Felizy
Na miejsce dotarliśmy w dwie godziny, jak już tylko wyszliśmy na brzeg poczułam tą wspaniałą woń krwi. Mnóstwo koni tu zginęło, oj mnóstwo. Uśmiechnęłam się szyderczo, widząc przerażone duchy, uciekające na nasz widok.
- Nigdzie na Ziemi nie znajdziesz drugiego takiego miejsca - przyznał Elliot. Oboje wiedzieliśmy co tutaj się działo. Było tu mnóstwo wszystkiego, duchy tu cierpiały męki, prawie każdy kto umarł w tym miejscu nie mógł się od niego uwolnić.
- Dokładnie - uśmiechnęłam się szyderczo, spojrzeliśmy na siebie porozumiewawczo. Chcieliśmy nieco się zabawić, akurat nadarzyła się okazja. Jakieś źrebie zgubiło tutaj rodziców. Jak zwykłe konie jeszcze mogą tu przychodzić? Jak głupie musiały być żeby z własnej nie przymuszonej woli się tu znaleźć. Elliot przybrał swoją demoniczną postać, tą w której mi się pokazał. Ja podeszłam do klaczki, jakby niby nigdy nic.
- Zgubiłaś się? - spytałam, pokiwała głową że tak.
- To już się nie odnajdziesz - zaśmiałam się, potem rozbrzmiał śmiech Elliot'a, klaczka stanęła jak wryta, a kiedy on wyskoczył z ukrycia to zerwała się natychmiast do biegu. Zaczęliśmy za nią biec. Nie doceniliśmy jej, była dość szybka. Elliot dawał sobie z nią radę i zaczął już ją doganiać, ale ja pozostałam z tyłu. Nie starałam się przyspieszyć, musiałam skorzystać z okazji i dowiedzieć się jak przebiega mój plan. Niespodziewanie zobaczyłam przed sobą Astrę, była martwa, ukazała mi się jako duch, musiała zginąć przed chwilą. Z resztą mogłam się spodziewać że ta idiotka nie podoła zadaniu. Na szczęście Elliot był już daleko wraz z tą obcą.
- A ja ci uwierzyłam! Obiecałaś że odzyskam głos, a tym czasem... Jestem martwa! - krzyknęła jej zagniewana dusza, zaśmiałam się, rozbawiła mnie wręcz jej głupota.
- Miej pretensje do siebie, miałaś tylko przyprowadzić tu człowieka, nie moja wina że cię zastrzelił... Nie podołałaś zadaniu, przykro mi... - zakpiłam.
- Dlaczego one doprowadziły mnie do Nikity? Dlaczego chciałaś żebym akurat ją tu przyprowadziłam? Miałaś chronić moją rodzinę!
- Uważaj na słowa, mogą zaważyć jak bardzo będziesz teraz cierpiała... - za mną pojawiły się pierwsze demony, czekały już tylko na sygnał: - To była część planu, wiedziałam że zabiją tego człowieka, a Nikita jest do niego przywiązana tak mocno że będzie się mścić.
- Niby jaką masz z tego korzyść?!
- Jak to jaką, więcej duchów do pochłonięcia, więcej energii i mocy. Człowiek zabił ciebie, liczyłam że kogoś jeszcze zabiję, ale być może Primero nie przeżyję i jego duch będzie mój. Gdybyś dobrze wykonała zadanie to zabiłby jeszcze kilka koni, a ty odzyskałabyś co straciłaś. Dałam ci szanse, ale teraz zapłacisz za swój błąd... - odsunęłam od siebie demony, sama chciałam ją pochłonąć. Astra starała się uciec, ale przyciągnęłam ją do siebie, zaczęłam rozrywać, krzyczała wniebogłosy. Utrzymywałam ten stan przez kilka minut, napawając się jej cierpieniem. Pochłonęłam ją nagle gdy wyczułam obecność Elliot'a, demony od razu poznikały. Spojrzałam w jego kierunku.
- I co z tą klaczką? - spytałam jakby niby nic. Zastanawiałam się ile zdołał zobaczyć, czy w ogóle coś zobaczył i usłyszał.


Danny, Elliot (loveklaudia) dokończ




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz