Udało mu się przewrócić Hirę, co więcej przytrzymał ją przy ziemi, przycisnął mocno.
- Wiesz po co dołączyłem?! Po co starałem się zdobyć twoje serce?! Szukałem zemsty, zemsty na Zorro, żeby pomścić rodziców klaczy, którą na prawdę kocham! Chciałem być z tobą, bo ty tu przewodzić, zbliżając się do ciebie chciałem mieć większy wpływ na te zemstę, żeby móc osobiście zabić Zorro, bo on zaszedł mi za skórę i zranił mnie bardziej niż ciebie! Ale ciebie to nie obchodzi!
Hira odrzuciła go momentalnie tylnymi nogami, czekała tylko na chwilę nie uwagi z jego strony. Jak tylko wylądował na ziemi, poderwała się szybko i uderzyła go tyle razy ile próbował wstać, skutecznie mu to uniemożliwiając. Odskoczyła gdy chciał podciąć jej nogi: - Więc licz się z tym że ona zginie i każda z którą mnie zdradziłeś! A teraz... Walcz o życie! - stanęła dęba, zasłonił głowę przednimi nogami, a ona uderzyła go w nie z impetem, gdyby na jego miejscu była klacz na pewno już by jej je złamała.
- Widzisz ile można zdziałać kiedy wciąż się ćwiczy? Kiedy zna się doskonale przeciwnika... - opadła na niego, przyciskając całym ciałem do ziemi, a że osłaniał się przednimi nogami teraz go podduszały, bo nie mógł ich zdjąć z łba, ani odepchnąć Hiry, opartej na nich.
- Zostaw go! - wyskoczyłam z kryjówki, chciała mu coś zrobić i mimo wściekłości którą czułam u ogiera, nie miał jak się obronić. Za to mnie przytrzymały dwa inne konie, które praktycznie wyskoczyły za mną z tyłu, pewnie mnie śledzili.
- Daruje ci życie, tylko ze względu na Ignis, ale już nie będziesz miał takich wpływów, spadasz na sam dół hierarchii i tym samym nie jesteśmy już razem, albo inaczej... Nigdy nie byliśmy razem! - przycisnęła go mocniej, zadając mu ból, aż spod niej wydobywał się jego stłumiony jęk i odgłos duszenia się. Po dwóch minutach zeszła z niego, ogier dusił się jeszcze przez chwilę, chciał się na nią znów rzucić, ale przytrzymały go inne konie. Czułam jak ucierpiała jego duma.
- Widzę że nie masz co robić... - Hira spojrzała na mnie krzywo, była zezłoszczona. Po woli się jednak uspokajała, starała się być opanowana: - Co tu robisz? - spytała już spokojniej, nie zmieniając wyrazu pyska.
- Śledziłam cię, tak jak ty mnie... - wyznałam, patrząc jej prosto w oczy, mimo że czułam lekki lęk.
- I co ci to dało? Co zrobisz z tym co tu zobaczyłaś? Powiesz reszcie?
- Nie muszę...
- Jeśli myślisz że obchodzi mnie ich zdanie to jesteś w błędzie, zresztą kto z was zechciałby mnie wyśmiać? A może stwierdzicie że jestem naiwna? - zwróciła się do innych koni, które tu były, wszyscy zaprzeczyli, szanowali Hirę. Może dlatego że były tu tylko konie, które stały po jej stronie, a tych których tu więziła w stadzie, nie było, z wyjątkiem mnie i tego ogiera, ale my nie mieliśmy prawa głosu.
- Nie obchodzi mnie twoje życie... Chcę się tylko stąd wydostać! Czemu nas tu więzisz wbrew własnej woli?!
- Źle ci tu? Tyle razy ci odpuściłam, podczas gdy powinnam cię ukarać i teraz także... Bo wiem czemu się buntujesz, doskonale to rozumiem, ale mam ważne powody żebyś została i inni, którzy nie chcą tu być, ciężko ci to pojąć?!
- A ci ciężko pojąć że nie będę walczyć?!
- Będziesz, czy tego chcesz czy nie, jak już mówiłam nie masz wyboru!
- Wrócę do domu przy najbliższej okazji i nic mnie nie powstrzyma!
- Próbuj, zobaczymy czy dasz radę uciec... - rzuciła mi wyzwanie, odchodząc: - Traktujcie go jak więźnia - zwróciła się do koni, przytrzymujących ogiera. Dwa pozostałe odprowadziły mnie do miejsca, w którym był Pedro i jego ojciec. Rozmawiali ze sobą, Szpon głównie narzekał że trzymają tu nas wbrew naszej woli.
Od Karyme
Nie sądziłam że tyle czasu już minie, bo aż kilka miesięcy, przynajmniej odzyskałam dawną radość, a wszystko dzięki Szafirowi, wciąż tylko mnie rozśmieszał i wygłupiał się ze mną. Nieco się wstydziłam, kiedy widziały nas inne konie, a tak było wspaniale. Był najlepszym przyjacielem, zaraz po Rosicie, którego mogłam sobie wymarzyć.
Z samego rana, jak wracaliśmy z nocnej wycieczki, rozeszły się plotki o powrocie Maji do stada. I rzeczywiście, zobaczyłam ją razem z źrebakiem u boku i z jakąś obcą, młodą klaczą, bardzo młodą. Zatrzymałam się nawet, podczas gdy Szafir nieco już odszedł.
- Karyme? - obejrzał się za siebie: - Chodźmy już, musimy trochę odespać - powiedział.
- Tak... Racja... - poszłam za nim zamyślona. Podążaliśmy w stronę jaskini.
- No nie mów że znów myślisz o Rosicie, tyle miesięcy już minęło.
- Tak jakoś... Przynajmniej Maja wróciła, choć akurat jej nie znam zbyt dobrze... Ale i tak dobrze że nic jej nie jest - przyznałam.
- Chodźmy, padam z nóg - Szafir pierwszy wszedł do jaskini. Dziwnie się czułam idąc spać, w ciągu dnia, ale nie tylko ja spałam. Przywódczyni także.
- Szafir... Chodźmy gdzie indziej - poprosiłam go, akurat zdążył się wygodnie ułożyć na ziemi.
- Co? Tu przecież jest dobrze, chwilkę się tylko zdrzemniemy - zamknął już oczy.
- Nie chcę mieć nic wspólnego z kuzynką, chodźmy - wyszłam już, idąc w inną stronę, Szafir musiał mnie dogonić, bo choć byłam zmęczona, spory kawałek już odeszłam.
Od Shanti
- Nudzę się mamo... - marudziła Azura, przewracając się z boku na grzbiet, i opierając o mój bok, leżałam na ziemi.
- To czemu nie pójdziesz się pobawić?
- Nie mam z kim, chyba nie będę się bawić z tym białym ogierkiem? On nic nie mówi, co to za zabawa? - obróciła się na brzuch.
- Z chęcią bym się z tobą pobawił Az, ale wykończyłaś... - wysapał Snow, leżał rozłożony na boku, w trawie.
- Mamo, to może ty? - Azura podniosła się szybko z ziemi.
- Może kiedy indziej, dziś jest dla mnie zbyt ciepło - musiałam użyć tej wymówki, z moją nogą było bardzo źle, nie mogłam porządnie chodzić, choć przed rodziną starałam się z całych sił normalnie zachowywać, żeby nie zauważyli że cierpię przy każdym kroku. Chodziłam więc normalnie, ale biec już nie mogłam i unikałam tego. Nie chciałam ich martwić. Siostra Snow'a gdzieś znikała, to też ciągle o niej wspominał, Karyme pewnie jeszcze przeżywała śmierć przyjaciółki, a Azura była zbyt mała by obarczać ją podobnymi problemami, a i mogłaby wygadać reszcie.
- To może Karyme?
- Pewnie jest z Szafirem, nie przeszkadzaj im skarbie, chcą trochę prywatności.. - zwłaszcza że wiedziałam że zerwali dzisiejszą noc i nie byliby najpewniej w stanie upilnować Azury. Westchnęła ciężko, rzucając się całą sobą na ziemie, wprost w gęstą trawę: - To co ja mam robić mamo?
- Może spróbuj się pobawić z tym nowym ogierkiem, na pewno znajdziecie wspólny język...
- Ale on nie mówi.
- Azura, nie wolno tak oceniać innych. Na pewno będzie fajnym kolegą.
- Jasne, po co mi taki kolega?
- Azura - ostrzegłam ją.
- Pobawię się sama mamo... - pobiegła gdzieś.
- Tylko się nie oddalaj od stada! - zawołałam za nią. Snow podniósł się z ziemi i też dokądś pobiegł, zdumiona spojrzałam w jego stronę. Zaraz dostrzegłam to co on, Shadow, kilkanaście kroków od nas.
Od Karyme
- Ja nie widzę sensu w tym że idziemy tam skąd myśmy przyszli... - skomentował Szafir.
- Na pewno tam lepiej odpoczniemy niż w jaskini. Nie mogłabym zasnąć przy Zimie.
- Śpisz przy niej zwykle co noc, jak reszta stada, już nie przesadzaj.
- Nie wybaczę jej co zrobiła mojej mamie! Nigdy... Widziałam jak mama cierpi, ukrywa to przede mną, ale widziałam... Jak utyka na tę nogę i że ma ją niemal codziennie spuchniętą... - spłynęła mi łza po policzku, czasami bałam się że będzie jeszcze gorzej i mama w ogóle przestanie chodzić.
- Jesteś pewna?
- Yhym... Chwilami nawet utyka tak mocno na tę zranioną nogę że zaczynam się bać czy czasami jej nie złamie...
- Cii... Twoja siostra tu biegnie - odwrócił moją uwagę, słyszeliśmy stukot kopyt, Azura pobiegła dokądś indziej niż my stali.
- Chyba nici ze spania - uśmiechnęłam się do Szafira, dobrze wiedział co to znaczy, znów będziemy uganiać się za moją siostrzyczką. Rozdzieliliśmy się nawet by ją złapać. Tak, przez tyle czasu już zdążyłam się oswoić z tym co się wydarzyło i już nie czułam żalu do Azury. W końcu to moja siostra. Bawiłyśmy się nawet od czasu do czasu tak jak niegdyś. Tak jak w tym momencie.
- Mam cię - zaskoczyłam ją wybiegając za skały. Nie zdążyła wyhamować, uderzając o mnie.
- Karyme... - uśmiechnęła się do mnie: - Pobawimy się?
- Pe... - przerwałam, słysząc coś za sobą, obejrzałam się do tyłu. W naszą stronę pędziło kilka obcych koni.
- Szybko... - popchnęłam Azure by zaczęła biec. Zostałam za nią z tyłu, obróciłam się nawet zamrażając ziemie i tworząc lodową ścianę miedzy skałami, tak żeby obcym zapewnić dłuższą trasę do nas i zyskać na czasie.
- Szybciej! - krzyknęłam popędzając siostrę, nie mogłam wziąć jej na grzbiet, bo na pewno bym nie pobiegła, miałam uszkodzony kręgosłup, przez co nie mogłam dźwigać, nawet źrebiąt. Nie rozwinęłam pełniej prędkości, przez Azure, którą miałam wciąż na przodzie. Konie po woli nas doganiały, miałam nadzieje że dobiegniemy chociaż do stada, tam na pewno nas obronią.
- Przyspiesz trochę... - prosiłam, byli coraz bliżej, a do stada został dość spory kawałek.
- Nie mogę... - wysapała siostra: - Nigdy tak szybko... Nie... Nie biegłam...
Znów użyłam mocy, zamrażając podłoże, konie miały się poślizgnąć, zamiast tego wykorzystały lód i ślizgnęły się w naszą stronę. Jeden z nich złapał za mój ogon, kopnęłam go w pysk, a mimo to nie puścił. Przeciwnie, pociągnął mnie do tyłu.
- Zostaw nas! - zamroziłam mu przednie nogi, panicznie się bałam, ilekroć używałam mocy, ale musiałam bronić siostry.
- Azura uciekaj! - krzyknęłam do niej, kiedy stanęła jak wryta. Reszta koni oczywiście dobiegła do nas, otoczyła ze wszystkich stron.
- Puść ją! - Azura podbiegła do kolejnego ogiera, który mnie złapał i ugryzła go mocno w nogę, kopnął ją tak że upadła na ziemie. Przeturlała się nawet kawałek. Mnie także przewrócili.
- Zabij małą - powiedział jeden z ogierów.
- Nie! - chciałam użyć mocy, ale uderzyli mnie w głowę, ogłuszając...
Od Shanti
- Ma na imię Silver, jest starszy ode mnie tylko o pół roku.
- Jesteś pewna że możesz mu zaufać? - spytałam Shadow, rozmawialiśmy podczas gdy Snow szedł szukać Azury. Oby nie wpakowała się w kłopoty.
- Tak... Wydaje się bardzo miły i bardzo go lubię.
- Ale to wciąż obcy ogier.
- A wiesz ile czasu zajęło mu dotrzeć jakoś do mnie? Wiesz że boję się obcych, a on zrobił wszystko żeby mi się przypodobać i... - uśmiechnęła się, nigdy nie widziałam jej tak szczęśliwej.
- I? - uśmiechnęłam się wraz z nią, spodziewałam się że powie że go kocha, bo to było po niej widać i że są razem czy coś w tym stylu.
- Jestem w ciąży.
- Co takiego? Shadow jesteś za młoda... - przestraszyłam się, w tak młodym wieku mogła nawet umrzeć podczas porodu.
- To nic, poradzę sobie - spojrzała na swój brzuch. Nie odezwałam się już, bo co miałam jej powiedzieć? Ciąży przecież nie cofnie. Dopiero po chwili dałam jej kilka dobrych rad: - Musisz teraz mocno o siebie dbać, nie wysilać się za bardzo i dużo odpoczywać, żeby ani tobie ani maluszkowi nic się nie stało.
- Dobrze ma... Znaczy Shanti... - pochyliła lekko łeb, żebym nie zauważyłam że cała się zaczerwieniła na pysku.
- A gdzie jest twój wybranek serca? - zmieniłam szybko temat.
- A gdzie jest twój wybranek serca? - zmieniłam szybko temat.
- Niedaleko, czeka na mnie, przyszłam tylko zobaczyć co u was, niedługo odejdę razem z nim, chce założyć własne stado.
- C.. co? - podniosłam się mimo bólu nogi.
- No stado, zebrał już kilka koni i ja mam mu w tym pomóc...
- Wolałabym żebyś nieco się wstrzymała, jesteś jeszcze bardzo młoda Shadow i lepiej gdybyś urodziła tutaj, w stadzie.
Od Karyme
Ocknęłam się na grzbiecie Snow'a, obok mnie leżała Azura. Była w bardzo złym stanie. Sam Snow, miał futro przy kopytach i same kopyta ubrudzone krwią. No i z jego boku spływała krew, ale nie jego, a z ciała mojej siostry.
- Azura... - wymajaczyłam. Snow poderwał nieco głowę patrząc na nas.
- Az się ocknie prawda? - spytał mnie. Nic mu nie odpowiedziałam. Z tyłu szedł Szafir, z wieloma ranami na ciele: - Wybacz Karyme, robiłem co się da i gdyby nie Snow to by nie odpuścili, chcieli zabić twoją siostrę i... I... Zrobić ci krzywdę.
- Nie... - miałam już w oczach łzy, mała ledwo co oddychała. Zesunęłam się z grzbietu Snow'a, po woli zeskakując na ziemie, Szafir się do mnie zbliżył.
- Nic mi nie jest... Azura nie może umrzeć, nie chcę znów przeżywać kolejnej śmierci... - wypłakałam się w jego grzywę, głowa nieco mi pulsowała od poprzedniego ciosu.
- Snow? Karyme? Co wy tutaj robicie? - usłyszałam głos Shadow.
- A ty? - spytał jej brat.
- Chciałam się spotkać z Silver'em, mówił że będzie w górach.
- Silver'em? - zdziwił się Snow: - Kto to?
- Mój znajomy... - Shadow dopiero teraz zauważyła małą: - Co jej...
- Skoro to on miał tam być, to jego wina! Chciał ze swoimi znajomymi zabić mi siostrę! - wrzasnęłam na Shadow.
- Nie... To nie możliwe... On nie jest taki...
- Ty pewnie go tu zaprowadziłaś!
- Spokojnie Karyme... - uspokajał mnie Szafir.
- Nigdy jej nie lubiłaś!
- Ja... Ja tylko nie przepadałam za nią, nic więcej... - Shadow miała już łzy w oczach. Niespodziewanie zacisnęła zęby jakby z bólu.
- Co ci jest?
- Nic... - cofnęła się o parę kroków, podkulała tylne nogi, ledwie na nich ustała.
- Czemu tak dziwnie się zachowujesz? - spytał Snow.
- Boli... - mu już powiedziała co jej jest: - Bardzo boli mnie brzuch... - ułożyła się na ziemi, ciężko oddychając.
- Wezmę Azure, trzeba jej pomóc, ty weź swoją siostrę - zaproponował Szafir, Snow przekazał mu córkę. Szafir ruszył już biegiem, a ja wystartowałam w ślad za nim. Zatrzymaliśmy się nad wodospadem, ja miałam obmyć rany małej, a Szafir pobiec po opatrunki.
Od Rosity
Od Rosity
Obudzili mnie gwałtownie, zaczęli nawet gdzieś prowadzić, szarpałam się, bezskutecznie. Nie wiedziałam o co chodzi, ale to chyba nie było nic złego, sądząc po tym że zachowywali się niemal jak zwykle. Trafiłam na sam środek, wokół otoczona byłam końmi ze stada Hiry.
- Jako że wydobrzałaś już na pewno, zaczniesz jak inni ćwiczyć walkę - Hira pojawiła się chwilę potem.
- Mówiłam że... - przerwałam gdy na przeciwko mnie wyskoczyła jedna z klaczy.
- Broń się, bo zginiesz - Hira mówiła to na poważnie. Tamta zaczęła już atakować, odskoczyłam w bok, potem w tył, unikałam ciosów, jak tylko się dało, dostając się w rezultacie pod kopyta innych koni. Klacz zaatakowała, gdy nie miałam już jak odskoczyć, przewróciła mnie.
- Zostaw mnie! - uderzyłam ją tylnymi nogami, nim znów mnie kopnęła. Podniosłam się z ziemi, biegnąc na około, nie chciałam walczyć i nie będę, nie posłucham Hiry.
- Zacieśnijcie koło - kazała. Konie zaczęły się zbliżać, kilka z nich poodchodziło w tył, aż koło, które tworzyli zrobiło się na tyle ciasne że mogłam już tylko się bronić. Tamtej obcej co ze mną walczyła, sama walka sprawiała radość. Raz po raz lądowałam na ziemi, odpychając ją cudem od siebie, zauważyłam że daje mi fory. Mimo iż widziała że nie zamierzam walczyć.
- No dalej, nie każdy miał okazje ćwiczyć z jedną z najbardziej doświadczonych klaczy... - To zaszczyt - podniosła mnie za grzywę, odepchnęłam ją od siebie bokiem.
- Ja miałam to szczęście że od źrebaka uczyła mnie Hira... - pochwaliła się, stając dęba, odskoczyłam wpadając na konie, które mnie odepchnęły. Trafiłam wprost na ziemie, a tamta weszła mi na grzbiet, przyciskając.
- Umiesz na pewno lepiej walczyć co? Buntowniczko? - spytała. Obróciłam się siłą na bok i to tak szybko że klacz upadła tracąc równowagę, szkoda że wprost na moje nogi. Podniosła się, a ja korzystając z okazji również wstałam.
- Chociaż udawaj... - szepnęła, z pochylonym mocno łbem, by nikt nie zauważył, ani nie usłyszał że coś powiedziała. Zaszarżowała na mnie, poderwałam się na tylnych nogach, odsuwając się nieco w bok, ona także w tym momencie stanęła dęba, mogłam z łatwością ją uderzyć i chyba tego chciała. Wylądowałam obok.
- Chyba już starczy... Robi niezłe uniki - odezwała się klacz, patrząc wprost na Hirę.
- To same uniki.
- Poradzimy sobie, nauczę ją walczyć po dobroci... - o dziwo ją przekonała.
- Zobaczymy, jeśli nie, to zastosuje inną metodę - Hira odeszła, a wraz z nią reszta koni. Spojrzałam na klacz, była dość przyjacielsko nastawiona.
- Jestem Heather (czyt. heder), a ty Rosita, tak?
- Tak... - skierowałam uszy do tyłu, nie chciałam robić jej zawodu, ale: - Nie będę walczyć, nie chcę w tym uczestniczyć. Chcę tylko wrócić do domu.
- Nie tylko ty, choć ci co chcieli wrócić już się poddali, nie sądzisz że też powinnaś? - ruszyła przed siebie, poszłam z nią.
- Nie.
- Wrócisz do domu, w swoim czasie, a na razie powalczymy.
- Co wam da ta walka, skoro Zorro zmusił też inne konie... To zginą niewinni, przez głupią zemstę. A ja nie chcę zabijać - przyznałam, zauważyłam że Hira nieco liczyła się ze zdaniem Heather, a sama klacz nie wykonywała ślepo jej poleceń jak reszta. Widziałam to już od jakiegoś czasu, kiedy w niemal każdej nocy próbowałam uciec. Udawało mi się bardzo daleko zajść, by w ostatniej chwili zatrzymały mnie konie śledzące mnie na polecenie Hiry, z którymi była właśnie Heather i zawsze dawała mi nadzieje na ucieczkę, spowalniając nieco inne konie, ale ostatecznie i tak mnie łapali. Choć przedwczoraj omal im nie uciekłam.
- Czasami trzeba, zwłaszcza kiedy nie ma innego wyjścia... Nic nie zrobisz, żeby przetrwać tą walkę, będziesz musiała zabić, albo ciebie zabiją. A ten dzień zbliża się nie ubłagalnie, zostało jeszcze nie wiele koni, które nie zaczęły jeszcze trenować. Po za tym ciągle przeprowadzamy ataki na stado Zorro... I wciąż przybywają nowi do stada.
- Czemu mi to wszystko mówisz? - zdziwiłam się nieco, znałam dość dużo informacji, a przecież byłam prawie obca, a mimo wszystko, mi ufali?
- Hira po prostu dostrzegła w tobie tak jak i we mnie coś więcej, jakąś umiejętność, którą odstajesz od reszty. Ja szybko i łatwo podejmuje decyzje, umiem przewidywać ruchy przeciwnika i widzę po nim chęć do walki... Dlatego widziałam po tobie że nie dajesz z siebie wszystkiego... Choć w sumie przypuszczam że to przez tą radość, którą sprawia mi walka Hira mnie wyróżniła. I to wtedy jak byłam mała. Ciesz się że tak się stało również z tobą, bo inny koń już dawno zostałby ukarany i to surowo, za ten twój bunt. Hira tylko dla ciebie jest taka łaskawa. Pozwoliła ci się zbliżyć, a zwykle trzyma innych na dystans, a w kontaktach z obcymi posługuje się kimś z nas.
I tego właśnie nie mogłam zrozumieć, Hira wiedziała o mojej mocy i gdyby ją nie zablokowała jakimś naszyjnikiem, już dawno bym uciekła, ale to nie było przyczyną, nie moc, którą posiadało kilka innych koni, które zostały schwytane. A skąd mogła wiedzieć o moim wyczuwaniu emocji, nie zdradziłam tego ani jej, ani Pedro, z którym łączyła mnie niesamowita więź, a przez upływający czas była coraz silniejsza. Lecz nie wyznaliśmy sobie jeszcze miłości, nie chciałam zbyt szybko się z kimś wiązać, choć byłam pewna że to właśnie Pedro jest tym jedynym. Nie widział po za mną innej klaczy, nawet jeśli otaczały nas inne, uważałam że piękniejsze ode mnie klacze, to dla niego istniałam tylko ja. Pomagał też w ucieczkach, choć nie zawsze, bo ufał że nawet gdybym sama się stąd wydostała to przybyłabym po niego i jego ojca już ze wsparciem.
- Nie zmarnuj tego co masz. Hira może wykorzystać nawet Pedro, byś zrobiła to co ona chcę... - ostrzegła mnie Heather.
- Co ty mówisz? Skąd to wiesz?
- To bardzo proste, spędzacie tyle czasu razem, łatwo zgadnąć że jesteście sobie bliscy, co chwilę widywałam cię z nim razem... Jakiś czas cię śledziłam wraz z resztą. Nie lubię tego, więc Hira chciała żebym nieco się douczyła... Ciągle cię obserwują, ona chyba nawet sama ci o tym mówiła.
- Tak... - westchnęłam, już od dawna było pewne że nie wrócę tak szybko do domu. Pomimo że wciąż próbowałam już tylko naiwnie uciekać, naiwnie i bezskutecznie.
- Jako że wydobrzałaś już na pewno, zaczniesz jak inni ćwiczyć walkę - Hira pojawiła się chwilę potem.
- Mówiłam że... - przerwałam gdy na przeciwko mnie wyskoczyła jedna z klaczy.
- Broń się, bo zginiesz - Hira mówiła to na poważnie. Tamta zaczęła już atakować, odskoczyłam w bok, potem w tył, unikałam ciosów, jak tylko się dało, dostając się w rezultacie pod kopyta innych koni. Klacz zaatakowała, gdy nie miałam już jak odskoczyć, przewróciła mnie.
- Zostaw mnie! - uderzyłam ją tylnymi nogami, nim znów mnie kopnęła. Podniosłam się z ziemi, biegnąc na około, nie chciałam walczyć i nie będę, nie posłucham Hiry.
- Zacieśnijcie koło - kazała. Konie zaczęły się zbliżać, kilka z nich poodchodziło w tył, aż koło, które tworzyli zrobiło się na tyle ciasne że mogłam już tylko się bronić. Tamtej obcej co ze mną walczyła, sama walka sprawiała radość. Raz po raz lądowałam na ziemi, odpychając ją cudem od siebie, zauważyłam że daje mi fory. Mimo iż widziała że nie zamierzam walczyć.
- No dalej, nie każdy miał okazje ćwiczyć z jedną z najbardziej doświadczonych klaczy... - To zaszczyt - podniosła mnie za grzywę, odepchnęłam ją od siebie bokiem.
- Ja miałam to szczęście że od źrebaka uczyła mnie Hira... - pochwaliła się, stając dęba, odskoczyłam wpadając na konie, które mnie odepchnęły. Trafiłam wprost na ziemie, a tamta weszła mi na grzbiet, przyciskając.
- Umiesz na pewno lepiej walczyć co? Buntowniczko? - spytała. Obróciłam się siłą na bok i to tak szybko że klacz upadła tracąc równowagę, szkoda że wprost na moje nogi. Podniosła się, a ja korzystając z okazji również wstałam.
- Chociaż udawaj... - szepnęła, z pochylonym mocno łbem, by nikt nie zauważył, ani nie usłyszał że coś powiedziała. Zaszarżowała na mnie, poderwałam się na tylnych nogach, odsuwając się nieco w bok, ona także w tym momencie stanęła dęba, mogłam z łatwością ją uderzyć i chyba tego chciała. Wylądowałam obok.
- Chyba już starczy... Robi niezłe uniki - odezwała się klacz, patrząc wprost na Hirę.
- To same uniki.
- Poradzimy sobie, nauczę ją walczyć po dobroci... - o dziwo ją przekonała.
- Zobaczymy, jeśli nie, to zastosuje inną metodę - Hira odeszła, a wraz z nią reszta koni. Spojrzałam na klacz, była dość przyjacielsko nastawiona.
- Jestem Heather (czyt. heder), a ty Rosita, tak?
- Tak... - skierowałam uszy do tyłu, nie chciałam robić jej zawodu, ale: - Nie będę walczyć, nie chcę w tym uczestniczyć. Chcę tylko wrócić do domu.
- Nie tylko ty, choć ci co chcieli wrócić już się poddali, nie sądzisz że też powinnaś? - ruszyła przed siebie, poszłam z nią.
- Nie.
- Wrócisz do domu, w swoim czasie, a na razie powalczymy.
- Co wam da ta walka, skoro Zorro zmusił też inne konie... To zginą niewinni, przez głupią zemstę. A ja nie chcę zabijać - przyznałam, zauważyłam że Hira nieco liczyła się ze zdaniem Heather, a sama klacz nie wykonywała ślepo jej poleceń jak reszta. Widziałam to już od jakiegoś czasu, kiedy w niemal każdej nocy próbowałam uciec. Udawało mi się bardzo daleko zajść, by w ostatniej chwili zatrzymały mnie konie śledzące mnie na polecenie Hiry, z którymi była właśnie Heather i zawsze dawała mi nadzieje na ucieczkę, spowalniając nieco inne konie, ale ostatecznie i tak mnie łapali. Choć przedwczoraj omal im nie uciekłam.
- Czasami trzeba, zwłaszcza kiedy nie ma innego wyjścia... Nic nie zrobisz, żeby przetrwać tą walkę, będziesz musiała zabić, albo ciebie zabiją. A ten dzień zbliża się nie ubłagalnie, zostało jeszcze nie wiele koni, które nie zaczęły jeszcze trenować. Po za tym ciągle przeprowadzamy ataki na stado Zorro... I wciąż przybywają nowi do stada.
- Czemu mi to wszystko mówisz? - zdziwiłam się nieco, znałam dość dużo informacji, a przecież byłam prawie obca, a mimo wszystko, mi ufali?
- Hira po prostu dostrzegła w tobie tak jak i we mnie coś więcej, jakąś umiejętność, którą odstajesz od reszty. Ja szybko i łatwo podejmuje decyzje, umiem przewidywać ruchy przeciwnika i widzę po nim chęć do walki... Dlatego widziałam po tobie że nie dajesz z siebie wszystkiego... Choć w sumie przypuszczam że to przez tą radość, którą sprawia mi walka Hira mnie wyróżniła. I to wtedy jak byłam mała. Ciesz się że tak się stało również z tobą, bo inny koń już dawno zostałby ukarany i to surowo, za ten twój bunt. Hira tylko dla ciebie jest taka łaskawa. Pozwoliła ci się zbliżyć, a zwykle trzyma innych na dystans, a w kontaktach z obcymi posługuje się kimś z nas.
I tego właśnie nie mogłam zrozumieć, Hira wiedziała o mojej mocy i gdyby ją nie zablokowała jakimś naszyjnikiem, już dawno bym uciekła, ale to nie było przyczyną, nie moc, którą posiadało kilka innych koni, które zostały schwytane. A skąd mogła wiedzieć o moim wyczuwaniu emocji, nie zdradziłam tego ani jej, ani Pedro, z którym łączyła mnie niesamowita więź, a przez upływający czas była coraz silniejsza. Lecz nie wyznaliśmy sobie jeszcze miłości, nie chciałam zbyt szybko się z kimś wiązać, choć byłam pewna że to właśnie Pedro jest tym jedynym. Nie widział po za mną innej klaczy, nawet jeśli otaczały nas inne, uważałam że piękniejsze ode mnie klacze, to dla niego istniałam tylko ja. Pomagał też w ucieczkach, choć nie zawsze, bo ufał że nawet gdybym sama się stąd wydostała to przybyłabym po niego i jego ojca już ze wsparciem.
- Nie zmarnuj tego co masz. Hira może wykorzystać nawet Pedro, byś zrobiła to co ona chcę... - ostrzegła mnie Heather.
- Co ty mówisz? Skąd to wiesz?
- To bardzo proste, spędzacie tyle czasu razem, łatwo zgadnąć że jesteście sobie bliscy, co chwilę widywałam cię z nim razem... Jakiś czas cię śledziłam wraz z resztą. Nie lubię tego, więc Hira chciała żebym nieco się douczyła... Ciągle cię obserwują, ona chyba nawet sama ci o tym mówiła.
- Tak... - westchnęłam, już od dawna było pewne że nie wrócę tak szybko do domu. Pomimo że wciąż próbowałam już tylko naiwnie uciekać, naiwnie i bezskutecznie.
Ciąg dalszy nastąpi
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz