Menu

sobota, 3 października 2015

Samotność cz.11- Od Marcelli/Leona

Usłyszałam strzał a po chwili krzyk...krzyk Leona, byłam akurat wprowadzana znów do tej przeklętej klatki
-Leon!- krzyknęłam odwracając się, ludzie wpychali mnie ale wyrwałam im się, ruszyłam w stronę usłyszanego krzyku
-Leon!- zauważyłam go, został postrzelony ale naszczęście niegroźnie bo kula go tylko drasnęła, przebiegłam miedzy ludźmi i wręcz rzuciłam się szcześliwa na Leona
-W końcu...w końcu mnie odnalazłeś- z tych wszystkich emocji się popłakałam, poczułam naglę jak mnie odciągają, nie chciałam iść i się szarpałam, Leona też przytrzymali linami, rzucał się próbując ich atakować ale potraktowali go prądem, aż mu się nogi ugieły ale nie upadł, zmusili go i odciągnęli odemnie.
-Idziemy- szarpnęli mnie, nie chciałam iść ale musiałam, wiedziałam że jeśli się zbuntuję to również mi się oberwie, poszłam za ludźmi, znów do tej klatki, tym razem leżałam po jej środku i płakałam, zakryłam się grzywą, słyszałam tylko ludzkie głosy i dźwięki aparatów, kiedy to wszystko się skończyło, przyszli po mnie, wstałam i sama wyszłam, ludzie się zdziwili, sama poszłam do stajni i sama weszłam do boksu, czekałam tylko aż mnie zamkną.
-Widzę że się w końcu nauczyłaś- do mojego boksu zajrzał ogier z sąsiedniego boksu
-Daj mi spokój...jeszcze mnie popamiętacie...wszyscy- położyłam się
-Hahaha jasne, w końcu się złamiesz, ile można walczyć, co?
-Choćbym miała zginąć nigdy mnie nie ujażmią...nie to co wy, nędzni słudzy ludzi- parsknęłam odwracając się tyłem do tego ogiera a przodem do ściany, zasnęłam.


Następnego dnia


Obudziły mnie dźwięki otwieranych dźwi, weszli ludzie, wstałam bo usłyszałam jakieś hałasy, prowadzili oni Leona.
-Leon!- uderzyłam w dźwiczki ale to nic nie dało, no tak, nie mam aż tyle siły, Leon naglę zaczął się szarpać, kilkanaście razy został uderzony i potraktowany prądem, kiedy przechodził koło mojego boksu został uderzony w głowę aby na mnie nie patrzył, zauważyłam że prowadzą go do przyczepy
-Możesz się pożenać ze swoim przyjacielem- powiedział ogier z boku
-Gdzie go zabierają?
-Tam gdzie każdy koń kończy swój żywot...do rzeźni, nie jest przydatny to przynajmniej pieniędzy troche dostarczy- zaśmiał się
-Nie! nie mogą go zabić!- zaczęłam uderzać w dźwi boksu, już go wprowadzali, widziałam tam też inne konie, wyglądały okropnie, musiałam mu pomóc, zaczęłam siłować się z linami krępującymi moje skrzydła, łapałam je zębami i na siłę próbowałam rozpostorzyć skrzydła, w końcu lina zaczęła pękać, wtedy użyłam jeszcze więcej siły, skrzydła niemiłosiernie mnie bolały, pojawiła się nawet na nich krew ale udało się, rozerwałam liny, uderzyłam nimi o dźwi dwa razy, w końcu mi się udało i je wyważyłam, wyleciałam z boksu prosto na ludzi, powaliłam ich.
-Szybko- wylądowałam obok Leona, oboje rzuciliśmy się do ucieczki, już znałam to miejsce więc wiedziałam jak biec aby dobiec do wyjścia
-Tędy- skręciłam naglę a za mną Leon, usłyszałam strzały, kula świsnęła mi przed uchem, aż się zlękłam i przyśpieszyłam, tak dawno nie biegałam, miałam tyle energii jak nigdy. Udało nam się wybiec z terenu ludzi, wbiegliśmy do lasu i biegliśmy przez niego, gdyby nie Leon to wbiegłabym w ruchome piaski, których niezauważyłam, Leon złapał mnie w ostatniej chwili za grzywę zatrzymując
-Dziękuję
-Schowajmy się gdzieś- Leon poszedł przed siebie a ja zaraz za nim, szliśmy około godzinę zanim doszliśmy do jakiejś jaskini, nie była duża ale w sam raz na dwa młode konie, położyłam się padając ze zmęczenia
-Tak się cieszę że cię odnalazłem- Leon położył się obok przytulając mnie, nawet się nie zawachał, ale mimo to odwzajemniłam to
-Dziękuję ci...dziękuję że mnie uratowałeś- położyłam na nim swoje skrzydło, przytuliliśmy sie do siebie i tak zasnęliśmy.


Następnego dnia, rano


Kiedy się obudziłam nie było przy mnie Leona, ale za to leżała przy mnie świaża trawa
-Ooo już wstałaś- do jaskini wszedł usmiechnięty Leon, położył przy mnie wodę w korze od drzewa, uśmiechnęłam się.
-Nie musiałeś
-Ale chciałem...nawet nie wiesz jak tęskniłem, nie pozwolili mi cię szukać...
-Rozumiem...i tak miałeś właśne problemy na głowie...a jak z twoimi rodzicami?
-Z mamą dobrze...tylko z tatą nie za dobrze
-Jak się trzyma?
-Ehhh jakoś...przeszedł już parę zakażeń ale za każdych się wylizał...no i wróciła moja siostrunia
-To chyba dobrze?
-Jak dla kogo...
-Leon przestań, długo będziesz żywił do niej niechęć, nic ci nie zrobiła, przestań w końcu
-Ale nie rozmawiajmy już o niej, ważne że w końcu mam cię przy sobie...zjedz, pewnie jesteś głodna
-A ty?
-Jadłem- uśmiechnął się, zabrałam się za jedzenie trawy, kiedy skończyłam wstałam wychodząc z jaskini, musiałam rozprostować skrzydła i zaczerpnąć świeżego powietrza
-Wracajmy już, nie mogę się doczekać powrotu do domu- podeszłam do niego, nieźle wyrósł, byłam mniejsza od niego więcej niż o głowę, i żeby spojrzeć mu w oczy musiałam zadzierać łeb.


Kilka godzin później


Byliśmy w połowie drogi, a mi wysiadały już nogi, dawno tyle nie chodziłam, strasznie się wlekłam za Leonem, a on cały czas zwalniał i stawał, czekając na mnie, do kogoś innego pewnie niemiałby cierpliwości ale na mnie ze spokojem i wyrozumiałością czekał
-Może cię wezmę na grzbiet- zaproponował
-Nie trzeba- uśmiechnęłam się lekko
-Ledwie nogi podnosisz, chodź- stanął zatrzymując także mnie, przekonał mnie abym jednak pozwoliła się mu wziąć na grzbiet, dalej już podróżowałam na jego grzbiecie, po kilkunastu minutach usnęłam.
Kiedy się obudziłam, leżałam na trawie...a dokładniej to na łące, podniosłam głowę i rozpoznałam że to nasze terytorium, zobaczyłam konie ze stada, nigdy się chyba tak nie cieszyłam jak w tym momencie, dopiero po chwili zorientowałam się że obok mnie śpi Leon, zaczęłam go budzić
-Co?...co się dzieje?- spytał zaspany
-Wybacz że ci przerwałam sen ale musiałam cię obudzić...to ze szczęścia że jestem w końcu w domu, i to dzięki tobie- przytuliłam go, widziałam kontem oka jak się uśmiecha.
-Leon!- usłyszałam głos matki Leona, biegła w naszą stronę
-Leon twoja mama- wskazałam łbem w jej kierunku, wstałam, Leon także
-Synku....tak się martwiłam- jego mama przytuliła go
-Dzień dobry- przywitałam się


                                                         Leon [zima999]^^Dokończ^^

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz