Menu

niedziela, 4 października 2015

Spotkanie cz.39- Od Danny'ego, Elliot'a/Tori, Felizy, Zimy

Danny
-Zima!- podbiegłem do niej wystraszony, Zima pobladła i zalała się potem
-Tato, może pójdę sam poszukać Tori- zaproponował Elliot
-Jeszcze coś ci się stanie...
-Tato wiesz że nie...
-Jesteś pewny że chcesz iść?
-Tak, znajdę ją i zaprowadzę do jaskini, poczekamy na was
-Dobrze, idź...tylko uważaj na siebie- syn poszedł dalej a ja zostałem z Zimą, wziąłem ją ostrożnie na grzbiet i zaniosłem do jaskini, była dużo cięższa niż ostatnio jak ją niosłem, czyżby przytyła? w sumie to ostatnio dośc sporo je...


Elliot
Poszedłem dalej w las szukając Tori, zobaczyłem w oddali coś małego, leżącego na ziemi, domyśliłem się że to Tori, przyśpieszyłem nieco, po kilku minutach byłem już obok niej.
-Ej siostra- podszedłem do niej, płakała, westchnąłem i położyłem się obok niej
-Co ci odbiło iść samej do lasu?- spytałem
-Jestem doniczego...jestem tylko kłopo...- zakalszała- kłopotem
-Tylko że rodzice kochają ten kłopot...pomyślałaś jak się będą martwić? mama z tego wszystkiego aż zemdała
-No widzisz...przezemnie są same kłopoty, lepiej by było jakbym odeszła i nigdy nie wróciła, mają jeszcze ciebie...
-Obiecałem im się tobą opiekować, i ani mi się waż uciekać...w ogóle to od kiedy ty tak o sobie myślisz?
-Doszłam do takiego wniosku i...
-Jasne...a dlaczego leżałaś przed jaskinią?
-Zasłabłam...
-Jasne, tak naglę po kilku krokach
-Na prawdę...
-Mnie nie oszukasz...kto ci naopowiadał takich głupot?
-Nikt
-Powiedz
-Na prawdę...nikt
-Wiem że kłamiesz, mów kto ci nawciskał takich głupot
-No...Feliza- powiedziała cicho, prawie że jej nie usłyszałem
-Feliza?- siostra przytaknęła
-Wpadłaś na nią?- zacząłem wypytywać
-No bo...zobaczyłam ciebie i chciałam cię przywitać, i wpadłąm na nią...wtedy zaczęła na mnie krzyczeć i mnie popchnęła...- nieźle się wkurzyłem ale nie pokazywałem tego po sobie
-Pogadam z nią...wracajmy już do jaskini, rodzice już pewnie tam są- wstałem, Tori też próbowała ale wylądowała na ziemi
-Pomogę ci, chodź- złapałem ją za grzywę podnosząc do góry, podparła się o mnie, wróciliśmy razem do jaskini, faktycznie rodzice już tutaj byli i mama też była już przytomna
-Tori..aniołku- mama wzięła Tori, przytuliła ją do siebie
-Gdzieś ty była?- spytał tata, Tori spojrzała na mnie
-Chciała się przespacerować- powiedziałem szybko
-Sama? dlaczego nie poczekałaś na mnie..albo na tatę?
-Myślałam że dam radę sama...
-Następnym razem nam po prostu powiedz- rodzice przytulili do siebie Tori
-Dziękuję synku- mama spojrzała i na mnie, uśmiechnąłem się, uśmiechałem się za każdym razem kiedy mówiła do mnie synku. Tori i ja położyliśmy się pośrodku obojga rodziców.


Następnego dnia


Obudziłem się wczesnym ranem, usłyszałem że ktoś wychodzi, podniosłem głowę, to była Feliza, wstałem ostrożnie aby nie obudzić rodziców i siostry, wyszedłem za Felizą, szedłem za nią aż do lasu, tam ją zatrzymałem.
-Zwariowałaś do reszty?!- wrzasnąłem na nią
-O co ci chodzi?- spytała patrząc na mnie dziwnie
-Jeszcze raz zbliżysz się do mojej siostry, coś jej zrobisz lub powiesz coś niemiłego to inaczej to załatwię, ciesz się że narazie tylko na ciebie wrzeszczę!
-Daj spokój! teraz jej naglę bronisz?!
-Tak, bo jakby nie było, to moja siostra! słabsza i bezbronna, jako brat mam obowiązek ją chronić, i nikt nie będzie jej poniżał! rozumiesz to czy nie! pozatym wiesz co by było jakby ona zginęła?! moja mama by zię załamała
-Przestań już na mnie wrzeszczeć!
-To pomyśl dwa razy zanim coś powiesz, bo ostatni raz cię ostrzegam, następnego razu nie będzie- spojrzałem na nią ostrzegawczo
-No przepraszam że powiedziałam prawdę twojej siostrzycce
-Może to i prawda ale nie sprawiaj, że nie będzie chciała żyć
-No dobra, dobra...idziemy się przejść
-Nie mam ochoty z tobą teraz być, przemyśl to i mnie przeproś, wtedy może pogadamy- odszedłem, wróciłem do jaskini, położyłem się przy wyjściu i czekałem aż stado zacznie się budzić, niedawno dołączyły nowe źrebaki i zamierzałem je poznać i się pobawić, przez to czekanie przysnęło mi się. Kiedy sie obudziłem nikogo już w jaskini nie było, nawet rodziców i siostry, wstałem i pobiegłem na łąkę, poerwsze co to oczywiście pobiegłem do źrebaków
-Cześć- zatrzymałem się przed nimi, spojrzałem na nowych- Jestem Elliot
-A ja Narcyz
-A ja Heron, a to mój brat Hilary
-A ja jestem Keysi
-Miło mi- uśmiechnąłem się do niej, w końcu jakoś trzeba zdobyć sobie sympatię koleżanek
-A ty to Prakereza- spojrzałem na Łze, dawno jej tutaj nie było
-Tak..- powiedziała niepewnie
-No to w co się bawicie?- spojrzałem na Westro, widać było że nie jest zadowolony z mojej obeności
-A co cię to obchodzi?
-Oj no nie gniewaj sie już na mnie...rozejm?- podszedłem do niego
-Do dobra- zgodził się
-Ciebie też przepraszam- spojrzałem na stojącą za nim Eris- przyjmujesz przeprosiny?
-Tak
-No i wspaniale- uśmiechnąłem się- no to co? w co się bawimy
-W berka chowanego- powiedział Narcyz
-Kto goni?- spytałem
-Ja mogę- powiedział Westro
-No dobra...gonisz!- dotknąłem go, wszyscy zaczeliśmy uciekać, pierwszy raz bawiłem się ze wszystkimi, zazwyczaj to im dokuczałem, no ale co się będę ograniczał? młody jestem to będę korzystać.


Danny
Spacerowaliśmy z córką po terytorium, pozwoliliśmy jej pójść z nami na obchód terytorium, czuła się dobrze i nawet z jej oczami było lepiej, rano zrobiłem jej okład z ziół łagodzących i pomogło.
-Wiecie co...tak pomyślałem sobie...- zacząłem
-O czym?- spytała Zima
-O gorących źródłach, Tori ma problemy z płucami, tam będzie jej się lepiej oddychać, no i ogólnie tam jest też lepsze powietrze, dużo zdrowsze dla jej płuc
-W sumie to dobry pomysł...a gdzie one są?
-A w górach, trochę trzeba się nachodzić ale warto
-A zabralibyśmy Elliota?- spytała Tori
-Pewnie kochanie- powiedziała Zima
-Wybierzemy się tam jutro, zgoda?- spojrzałem na córkę
-Tak- ucieszyła się, odrazu jej się humor poprawił.


Godzinę później


Wróciliśmy do stada, przed nami przebiegła gromada roześmianych źrebaków, Tori spojrzała na nich
-Mamo...tato...mogę iść się pobawić?
-Wiesz że nie...- spojrzałem na Zimę
-Niech idzie, powiemy im żeby na nią uważali i spoglądali na nią co chwilę, pozatym tam jest Elliot, zajmie sie nią- powiedziałem, Zima zamyśliła się chwilę
-No dobrze, ale jak tylko źle się poczujesz, stajesz i wracasz spokojnie do nas, albo wołasz nas albo Elliota, zgoda?
-Tak mamuś- mała uśmiechnęła się, poszliśmy do źrebaków, zatrzymaliśmy ich
-Mamy do was prośbę, pobawi się z wami Tori, ale musicie na nią na prawdę uważać i zwracać na nią uwagę, może źle się poczuć, jeśli coś będzie nie tak macie nas wołać- powiedziałem
-Zajmiemy się nią- powiedział Elliot- chodź siostra- powiedział, Tori pobiegła radośnie do niego
-To my idziemy- źrebaki odbiegły, miło się patrzyło na szczęśliwą Tori, jak się śmieje i bawi z innymi...


                                             Tori, Feliza, Zima [ zima999 ] ^^Dokończ^^

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz