Menu

piątek, 16 października 2015

Samotność cz.17- Od Marcelli/Leona

-Marcella...- szturchnął mnie Leo, cały czas kurczowo trzymałam przy sobie skrzydła, otuliłam nimi całe swoje ciało do tego jeszcze się lekko skuliłam aby zmieścić się cała
-Jestem zmęczona- położyłam głowę
-Nie bój się...- przytulił mnie- ja cię obronię- mówił już dużo łagodniej, co mnie też nieco uspokoiło, patrzyłam na wodę płynącą w rzece, patrzyłam się w nią tak bez celu, nawet nie zauważyłam kiedy się ściemniło a Leo zasnął wtulony w moje pióra, westchnęłam cicho patrząc ku górze, na niebie pojawiały się pierwsze gwiazdy, pojawiła się także mgła, i to tak gęsta że ledwie co było widać, podniosłam skrzydło i zasłoniłam nim Leona, wiedziałam że będziemy wtedy niewidoczni dzięki mojemu kolorowi, a teraz wyjątkowo bardzo byłam wrażliwa na bezpieństwo.
Już przysypiałam kiedy poczułam że ktoś mnie łapie za grzywę, podniosłam przerażona głowę, to był on, Emil
-Krzyknij a cię wypatroszę- szepnął, przełknęłam ślinę, chciałam krzyczeć, obudzić Leona, ale bałam się, strach mnie paraliżował
-Wstawaj...
-Leo się ubudzi...
-Nie obudzi jak zrobisz to szybciej...ruszaj ten swój zad- pociągnął mnie, wstałam ostrożnie, chociaż w głębi duszy miałam nadzieję że Leon za chwilę się obudzi, co się nie stało, poszłam za tym całym Emilem, zaprowadził mnie w las, kiedy doszliśmy do małej jaskini, rzucił mną o ziemię
-Szkoda było cię tak odpuścić, zbyt słodziutka jesteś- uśmiechnął się dziwnie i podszedł do mnie
-Odsuń się!- krzyknęłam, aż sama się zdziwiłam, wstałam gwałtownie
-Leż!- popchnął mnie, mimo to utrzymałam się na nogach, wystartowałam naglę lecąc w górę, zapomniałam że nie jestem już źrebakiem i nie przelecę przez gałęzie, zachaczyłam o nie, szamotałam się próbując uwolnić skrępowane skrzydła, zaczynało coraz bardziej boleć, moje ciało chciało opaść w dół a skrzydła były zakleszczone w gałęziach, nie miałam nawet jak się podepszeć
-Ojojoj jakie biedactwo- zaśmiał się, spojrzałam kątem oka w dół, przynajmniej byłam zdala od niego. Usłyszałam naglę jakieś pomruki i szelesty, na drzewie pojawiły się naglę pumy, zaczęły mnie drapać i podgryzać, krzyczałam ale przestałam kiedy dostałam pozurami kilka razy po chrapach, jedna z pum skoczyła mi naglę na grzbiet i wbiła w niego pazury, ciągła mnie w dół co sprawiało mi jeszcze większy ból w skrzydłach, zaczęłam wrzeszczeć z bólu, w końcu spadłam i do tego tak niefortunnie że złamałam skrzydło, jęczałam z bólu, ktoś podszedł, to był Emil
-Taka nie jest mi już potrzebna- położył kopyto mi na gardle
-Błagam- wyszlochałam
-A wstaniesz?
-Nie wiem...
-Jak nie wstaniesz to cię uduszę- zagroził, przełknęłam ślinę i zaczęłam się podnosić, nieźle się poturbowałam spadając z tak wysoka, miałam całe obdarte nogi, złamane skrzydł, nie wspominam już o tym że połowa piór się z nich wytarła lub wyrwała kiedy były zakleszczona w gałęziach, cały podrapany nos z którego niemiłosiernie ciekła krew, zakrwawiony grzbiet rozerwany od karku aż po zad, nawet nie chciałam wiedzieć jak strasznie wyglądam.
-Leo...- zaczęłam płakać, błagałam już o to aby się naglę pojawił i mi pomógł
-No podnoś się!
-Nie mogę- upadłam
-Wiedziałem- uderzył mnie, i to w pysk, spróbowałam się znów podnieść ale nagły ból mnie sparaliżował
-A co ja będę brudził się twoją krwią...niech one sie tobą zajmą- spojrzał w uśmiechem na pumy które siedziały zza drzewami, odszedł i zostawił mnie na pastwę losu, z tymi pumami, zaczęły podchodzić, oblizywały się, jedna z nich skoczyła na mnie, i to na to złamane skrzydło, krzyknęłam podrywając się na równe nogi, próbowałam uciekać ale otoczyły mnie, nie zostało mi nic innego jak wbiec prosto na nie, i tak też zrobiłam, zamknęłam oczy i ruszyłam prosto na jedną z pum, poczułam tylko zadrapanie i jak po czymś przebiegam, poczym usłyszałam ryk, otworzyłam oczy i spojrzałam za siebie, stratowałam ją...stratowałam pumę, ich wzrok itkwił na mnie, ruszyły naglę w moją stronę, musiałam uciekać, najgorzej było ze złamanym skrzydłem, nie mogłam go dobrze schować, zrobiłam to na siłe, pomimo bólu. Wybiegłam na łąkę, była noc i wszyscy spali, ale wiedziałam że tutaj już nie przybiegną.
-Leon!- krzyknęłam, upadłam na ziemię wyczerpana, w końcu ktoś przyszedł, podniosłam wzrok, to był Leon
-Mercy...to on...tak?- przytaknęłam
-I...i pumy
-Zabiję gnojka!- krzyknął, już chciał biec w stronę lasu ale przypomniał sobie o mnie
-Co ci jest?- spytał łagodnie
-Mam złamane skrzydło...no i jak widzisz cała jestem w ranach po pumach...
-Pożałuje ten gnojek, pożałuje...- wziął mnie na grzbiet i zaniósł nad wodospad, obmył moje rany i opatrzył ranne skrzydło, znalazł kilka starych materiałów i z moją małą pomocą podwiązał mi skrzydło, gorzej było z grzbietem i pyskiem, no...najgorzej z pyskiem bo ciąglę leciała mi krew, w końcu miałam rozerwane chrapy, i do tego oszpecona, bałam się że przez blizny które mi zostaną przestanę się podobać Leonowi.


Następnego dnia


Leżałam na łące i obserwowałam stado, może to były moje urojenia, ale wydawało mi się że te młode klacze patrzą na Leona.
-I jak kochanie?- spytał podchodząc do mnie
-Chyba lepiej
-A co ty taka smutna?
-Nie jestem smutna...wydaje ci się
-Na pewno?
-Tak...
-Widzę że coś cię trapi
-Dziwisz się?
-No...nie, nie martw się, dorwę tego gnojka i tak go załatwię że przyjdzie cię błagać o przebaczenie na połamanych nogach
-Możemy już nie ciągnąć tego tematu?
-Tak, pewnie...
-Dziękuje...jakby co, to nie musisz się mną cały czas zajmować, może iść sobie pochodzić, pójsć do rodziców, do siostry, do innych
-Wolę jednak być przy tobie
-Nie chcę być ciężarem
-Mercy no co ty, nigdy nie będziesz moim ciężarem
-To nie jest męczące się mną ciąglę zajmować?
-No co ty, to przyjemność- uśmiechnęłam się lekko na jego słowa, i mimo iż nie czułam się jeszcze znakomicie, wstałam
-Może jeszcze poleż, nie przemęczaj się
-Nic mi nie będzie, to tylko rany które się zrosną...i zostaną blizny...
-Nie przejmuj się bliznami
-Łatwo ci mówić Leo, ogierowi to może nie przeszkadza że ma blizny, ale klaczy przeszkadza
-I tak jesteś piękna
-Chodźmy już- poszłam przodem- może odwiedzimy twoich rodziców i twoją siostrę? hmyy?
-No dobrze- zgodził się, ale wyczułam taką lekką niechęć z jego głosie...


                                                          Leo [ zima999 ] ^^Dokończ^^

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz