Cimeries
Dzień jak co dzień, zapowiadał się normalnie...no prawie, bo dzisiaj miałem zrobić ten pierwszy krok i do niej podejść...do Celinki, małej, drobnej, jasnosiwej pegazicy o ciemnych końcach piór, już dawno mnie zauroczyła ale nie byłem pewien zy zrobić ten pierwszy krok.
W końcu zebrałem się na odwage, uniosłem wysoko głowę i podszedłem do niej powoli.
-Cześć- uśmiechnąłem się lekko
-Hey?...- podniosłam głowę, nieco się zdziwiła, praktycznie mnie nie zna a ja jej, a tu naglę podchodzę i jakby nigdy nic mówię "cześć"
-Może i się nie zgodzisz ale...warto spróbować, poszłabyś ze mną na spacer?
-A to z jakiej okazji?
-Pozwój że powiem ci o tym po drodze
-No...dobrze, to jak? nad wodospad?
-Yhym- ucieszyłem się, w końcu mi się udało, ruszyliśmy razem nad wodospad, zapadał powoli zmrok więc praktycznie nikt już tędy nie chodził.
-To...powiesz mi z jakieś to okazji ten wspólny spacer
-No bo wiesz...już dawno miałem do ciebie podejść i to powiedzieć, ale nie miałem zbyt dużo odwagi...
-Kontynuuj
-No bo podobasz mi się i czuję coś do ciebie...
-Czekaj czekaj- zatrzymała się- czy ty właśnie próbujesz mi powiedzieć, że się we mnie zakochałeś?
-No...tak
-Aha?...
-Coś nie tak?
-Nie wiem czego odemnie oczekujesz, ale nie łudź się, nie chcę z tobą być
-Nawet o to nie spytałem
-Ale prędzej czy później byś zapytał
-No a przyjaźń?
-Wybacz ale nie
-No ale dlaczego?
-Nie ufam ogierom...
-I to jest jedyny powód?
-I słyszałam kilka plotek na twój temat, wybacz ale chyba źle zrobiłam idąc z tobą na spacer o tej porze
-Aha...czyli wolisz wierzyć w plotki?
-Skoro tak mówią to coś musi być na rzeczy
-Wiesz co? jesteś taka jak inne, puste, pusta i durna klacz!
-Ej uważaj na słowa
-Nawet nie dasz mi szansy- zbliżyłem się do niej naglę, odsunęła się odemnie
-No chociaż się zaprzyjaźnijmy
-Nie ma takiej opcji, już ci powiedzia...- uderzyłem ją naglę skrzydłem, nawet niezauważyłem kiedy w połowie się przemieniłem, moje ostre pióra rozerwały jej bok
Celinka
Upadłam zakrwawiona na ziemię, nie miałam nawet siły się podnieść, spojrzałam na ranę, spokojnie bym w niej schowała pół swojej nogi. Krzyknęłam w niebogłosy, ale po chwili Cimeries mnie uciszył, przycisnął mój pysk do ziemi, skierowałam wzrok ku górze, zobaczyłam go, wyglądał znacznie inaczej...niczym...niczym mroczny koń, monstrum, napłynęły mi łzy, szarpałam, panikowałam, próbowałam krzyczeń ale nie mogłam, rozpłakałam się, w końcu puścił mój pysk.
-Błagam...przepraszam- zaczęłam szlochać i błagać aby mnie zostawił, ale on wydawał się nie słuchać, patrzył na mnie wzrokiem tępym ale i pełnym gniewu, zbliżył się.
-Błagam- zamknęłam oczy, podniósł mnie za grzywę, podłożył podemnie swoje ostre skrzydło, pokaleczyło cały mój brzuch, naglę jakby się uniosły i wbiły się we mnie, w pyska wypłynęła mi krew, zdołałam jeszcze odwrócić głowę, spojrzałam po sobie, przebiło mnie na wylot, odwróciłam do niego wzrok, i ostatnie co zobaczyłam to jego szyderczy uśmiech, i nadeszło...umarłam....
Cimeries
Wszystko minęło, wróciłem do swojej normalnej postaci, spojrzałem na nią...na jej drobne i okaleczone ciało.
-Nie...nie, przepraszam, Celinka- upadłem na przednie nogi, znowu to zrobiłem, ale przypomniały mi się jej słowa, odtrąciła mnie, podniosłem się i uderzyłem kilka razy w jej martwe ciało, i to z całej swojej siły, żebra złamały się tak że przebiły skórę. Ubrudziłem się od jej krwi, uświadomiłem sobie że ktoś może mnie zobaczyć, zabrałem ją na grzbiet i ruszyłem prędko w stronę gór, teraz to ubrudziłem się całkiem, jej krew zciekała po moich bokach.
Zrzuciłem ją z samej góry, aby upozorować upadek, już miałem wracać, odwróciłem się i przed sobą zobaczyłem klacz ze stada, Malaike o ile dobrze pamiętam.
-Nie mów nikomu- ostrzegłem mierząc ją wzrokiem...
Malaika [zima999]^^Dokończ^^
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz