Nie mogłam jej wybaczyć, zostawiła mnie, oddała ojcu, a na dodatek po takim czasie porwała. Dlatego uciekłam już pierwszej nocy, od mojej prawdziwej matki. I w ten sposób, całymi miesiącami szukałam drogi powrotnej do domu. Matka postarała się żebym jej nie odnalazła, nie raz wpadałam na nią, ale jakoś zawsze się jej wymknęłam, nie chciałam jej znać. Wolałam wrócić do Shanti, to ona była moją prawdziwą mamą, pomimo że mnie nie urodziła. Tęskniłam za nią, za przyjaciółmi, rodzinom i całą resztą. Wreszcie, gdy brakowało mi już tylko dwóch miesięcy do dorosłości odnalazłam znajomą ścieżkę...
Od Shanti
- Moja mała Karyme... - szepnęłam, wpatrując się w księżyc na nocnym niebie, tęskniłam za moją córeczką, nie widziałyśmy się już kilka miesięcy. Obok spał Snow, a między nami leżała Shadow, starałam się otoczyć ją troską, w końcu to była jego siostra, a my byliśmy taką puki co nie oficjalną parą. Nie spodziewałam się że go pokocham, że nie będę sobie wyobrażać życia bez niego. Zaakceptowałam go w pełni. I tylko czekałam aż na świat przyjdzie owoc naszej miłości. Nosiłam go pod sercem, czułam jego ruchy i malutkie bijące serduszko...
Zasnęłam. Nie wiem kiedy. Obudził mnie kolejny nowy dzień. Podniosłam się ostrożnie. Idąc nad wodospad. Było coraz cieplej, wiedziałam że wkrótce będę musiała unikać słońca. Na miejsce doszłam bardzo szybko, było tuż obok. Zanurzyłam się we wodzie, pijąc ją jednocześnie.
- Karyme... - wyskoczyłam gwałtownie z wody na widok córki. To na pewno była ona, biegła wprost w moją stronę. Pojawiła się jakby znikąd i to po tak długim czasie, ale nie mogłam się nad tym zastanawiać. Radość ogarnęła mnie bez reszty. I ani się obejrzałam, a tuliłam ją już do siebie.
- Tak za tobą tęskniłam...
- Ja za tobą też mamusiu - przyznała, poczułam na sobie jej łzy: - To wszystko wina mojej prawdziwej matki... - popłakała się jeszcze bardziej: - Specjalnie zabrała mnie gdzieś, skąd nie mogłam trafić do domu...
- Ale już jesteś skarbie i już nie pozwolę ci tak zniknąć.
- Chodźmy do stada, muszę zobaczyć co u Rosity i Szafira - odskoczyła do tyłu, idąc przodem.
- Karyme, zaczekaj... - popatrzyłam na swój brzuch, kiedy tylko się odwróciła uśmiechnęłam się lekko. Córka przyglądała mi się przez chwilę.
- Twój brzuch, tak nagle... Jesteś w ciąży?
Przytaknęłam, patrząc znów na brzuch: - Teraz będę miała was dwie, albo dwoje, zależy czy masz siostrę czy braciszka - przeniosłam wzrok na córkę, nie takiej miny się spodziewałam. Wyglądała na zawiedzioną.
- Karyme, będę was kochała tak samo - podeszłam do niej.
- Wiem, ale... Ono będzie twoje, a ja... Ja...
- To nie ma znaczenia, więzy krwi się nie liczą, zawsze będziesz moją córką, zawsze... - o źrebaka się nie martwiłam, byłam pewna że będą świetnym rodzeństwem, bardziej obawiałam się reakcji Karyme na to że jestem ze Snow'em.
Od Szafira
Powrót Karyme nieźle mnie zaskoczył, a jednocześnie byłem taki radosny na jej widok. Czekałem jak tylko skończy to swoje rodzinne spotkanie. Miałem już tyle planów na dzisiejszy dzień, znów zabawimy się w coś całą trójką. Bardzo za tym tęskniłem, bo Rosita już bawić się nie chciała, ale byłem pewien że na widok Karyme zmieni zdanie. Właśnie... Ruszyłem ją znaleźć, musi się o tym dowiedzieć, od razu jej się humor poprawi, bo od śmierci jej ciotki chodziła taka markotna że aż szkoda było na nią patrzeć.
- Rosita... - zajrzałem do jaskini, tu jej nie było, wróciłem na łąkę, tam też ani śladu. Potem w góry, do lasu, nad wodospad, plaże... I nic. Przepadła jak kamień w wodę. Zrezygnowany wróciłem na łąkę.
- Szafir, dobrze że jesteś.. - zaczepiła mnie niemal od razu Karyme, wtuliła się we mnie, cały się zarumieniłem. Byłem już starszy i nieco inaczej traktowałem zabawę z klaczkami, zwłaszcza tymi, które mi się podobały. Jak Karyme czy Rosita, sam nie wiedziałem, którą bym wolał.
- Coś... Coś się...
- Wiesz co zrobiła moja mama... - odsunęła się ode mnie: - Ona... Ona zaszła w ciąże z... Z Snow'em...
- I?
- Jak ona mogła mi to zrobić?... To rodzina, jego ciocia i matka to moje kuzynki! Zresztą Snow miałby... Miałby być... Nie może być, nie chcę takiego ojca jak on...
- Ja wolę się w to nie wtrącać, może w coś się pobawimy, co? Poszukamy Rosity...
- Nie chcę się bawić - odeszła ode mnie.
- Jak to? Żadna z was? - poszedłem za nią, niezbyt zadowolony: - Co z tego że twoja matka kocha Snow'a, ma prawo, no nie?
- Jest tyle ogierów w stadzie, a ona... Nie ważne...
- Może ty pocieszysz Rosite, mi się to nie udaje - mówiłem jak do tego drzewa czy ściany jaskini, bo Karyme wciąż tylko interesowała Shanti i jej związek ze Snow'em. Doszliśmy w ten sposób do gór. Ja mówiłem o czymś innym i ona mówiła o czymś innym.
- Mama popełniła błąd, jestem pewna - ta dalej swoje, za to ja rozglądałem się po okolicy.
- Co ty byś zrobił Szafir, na moim miejscu?
- Zaakceptował to? Ważne że twoja mama jest z tym Snow'em szczęśliwa... Ej, ty będziesz miała siostrę, albo brata, nie cieszysz się?
- Siostrę?... Już teraz czuję jakby Shadow nią była...
- Albo brata - dopowiedziałem.
- Wystarczy mi Shadow, nie spodziewałam się że mama i ją się zajmie... Tyle się zmieniło przez te kilka miesięcy... - Karyme spuściła głowę: - Rosita miała rację, mogłam zostać w stadzie, wtedy nie doszłoby do tego wszystkiego...
- Właśnie, Rosita, nie widziałem jej nigdzie, a od kiedy jej matka jest taka dziwna to i ona nie jest zbyt... Towarzyska? Bądź razie, nie chcę się bawić...
- Co? - podniosła głowę, patrząc na mnie: - Chyba jesteśmy już nieco za stare żeby się bawić...
- Nawet dorosłe jeszcze nie jesteście...
- Już nie długo, a ty Szafir nadal będziesz wtedy źrebakiem - uniosła dumnie głowę. Położyłem z niezadowolenia uszy.
- Tak... Źrebakiem... - powtórzyłem ironicznie.
- Powiedź, co z Rositą?
- Czy ja wiem? Jak ostatnio z nią rozwiałem to myślałem że zasnę, ciągle jest taka zamyślona, markotna, ciężko z nią rozmawiać, nie słucha, trzeba powtarzać kilkakrotnie... Mówię ci, chodzące nieszczęście.
- Przesadzasz?
- Nie... Zresztą, poszukajmy jej - wreszcie zajęliśmy się tym co trzeba.
Od Shanti
Karyme nie najlepiej odebrała fakt kto jest ojcem jej przyszłego rodzeństwa. Mogłam ją tylko próbować przekonać do Snow'a, był na prawdę wspaniałym ogierem, pomimo tego że wielu rzeczy nie rozumiał i nie był tak pojętnym jak inne konie. Był wspaniały, jako partner i jako brat, dużo czasu poświęcał Shadow, bawił się z nią i rozmawiał. Jego siostra była od niego mądrzejsza, ale jej to nie przeszkadzało. Przynajmniej zapomniała o matce. Razem się doskonale uzupełniali. Leżałam niedaleko nich, patrząc na ich wygłupy. Musiałam dużo odpoczywać, zostały mi dwa miesiące do porodu.
Czas minął i to tak szybko... Dziś Karyme osiągnęła dorosłość i właśnie dziś miałam urodzić. Nigdy nie rodziłam, kosztowało mnie to dużo stresu, zwłaszcza że poród się opóźniał. Wędrowałam z jednego końca jaskini na drugi, Snow co chwilę do mnie zaglądał, a z nim Shadow. Jak tylko poczułam pierwsze skurcze, położyłam się na ziemi, na boku, czekając. Ból był wyjątkowo silny, a ja ledwo powstrzymywałam już krzyk. Snow wszedł do mnie, ale go wyprosiłam, miał trzymać każdego z daleka, do puki nie urodzę. Chciałam zrobić to sama, przy kimś przeżywałabym tylko większy stres...
Od Karyme
- Może masz ochotę gdzieś zawędrować? - spytałam Rosity, odkąd wróciłam rzeczywiście, tak jak mówił Szafir, była jakaś nieswoja.
- Nie myśl już o mamie, kiedyś na pewno jej przejdzie - szturchnęłam ją.
- Wątpię... Jest coraz gorzej - położyła głowę na ziemi, westchnęłam lekko patrząc prosząco na Szafira.
- Znów mam spróbować? - spytał, przytaknęłam, a on po raz setny już raz zrobił zabawną minę i nic. Rosita się nawet nie uśmiechnęła. Mnie samą, ani jego to już nie śmieszyło.
- Pamiętasz jak byłyśmy małe?
- Tak... - wymamrotała.
- To gdzie się podziała dawna ty? Hm?
- Teraz już nie jesteśmy małe, ty jesteś dorosła, a ja będę za chwilę i... Tak jakoś... Nie wiem co mam ze sobą zrobić, chciałabym żeby mama była taka jak dawniej...
- Wiecie co, ja idę - Szafir poszedł sobie, robił tak codziennie spędzał z nami trochę czasu i szedł najprawdopodobniej się bawić. Był na tyle młodszy że się nie dziwiłam że mu się przy nas nudzi. Zresztą któremu ogierowi by się nie nudziło.
- Podoba ci się już jakiś ogier? - tak nagle przyszło mi to do głowy, Rosita pokiwała przecząco głową: - To może Szafir?
- Nie, to przyjaciel.
- Karyme... Shanti ona... Coś jej się stało... - przybiegł niespodziewanie Snow, a kiedy zawrócił zaraz po tym jak do nas dotarł, byłam już na nogach.
- Gdzie jest? - zawołałam.
- W jaskini, nie chce bym wszedł... - odpowiedział znikając za horyzontem.
- Chyba... Rodzi? - spojrzałam na Rosite, miała taką samą minę jak wcześniej.
- Pójdziesz ze mną?
- Jak chcesz... - podniosła się z ziemi, pobiegłam nie czekając na przyjaciółkę, miałam nadzieje że dojdzie. Wbiegłam do jaskini, Snow już był w środku. A przy mamie klaczka. Stanęłam w wejściu, dziwnie się poczułam. Shanti nie była moją prawdziwą mamą, ale tej klaczki już tak.
- Karyme, wejdź do środka - powiedziała cicho mama, wyglądała na wykończoną.
- Jak ma na imię? - spytałam, zbliżając się po woli.
- A jakbyś ją nazwała?
- Ja? Ale ja...
- Na pewno znasz jakieś fajne imię Karyme - odezwał się Snow.
- To wasze źrebie...
- I twoja siostra, nie obrazi się jak wybierzesz jej imię, prawda maleńka? - mama szturchnęła klaczkę, spojrzała na mnie. Snow nagle popchnął mnie w jej stronę.
- Niech będzie... - zastanowiłam się chwilę, klaczka skubnęła moją grzywę, jakby była ciekawa co to takiego. Obejrzałam się za Rositą, jeszcze nie dotarła, o ile w ogóle dotrze.
- Może Az? - zaproponował Snow.
- Az? - nie ukrywałam że mi się nie podobało to imię: - Jak to brzmi Az... Azura. Niech będzie Azura.
- Mi się podoba... I jej chyba także - mama uśmiechnęła się lekko kiedy Azura postanowiła podnieść się szybko z ziemi, złapała mojej grzywy żeby nie upaść. Jej cienkie nogi rozsunęły się na boki.
- Chyba cię nawet polubiła - dodała mama. Azura przytaknęła zabawnie ruszając głową, obie się zaśmiałyśmy, była taka urocza.
Od Rosity
- Rosita... - zatrzymała mnie Tori, a miałam dojść do jaskini, do Karyme. Nie spieszyłam się szczególnie, nie mając nawet ochoty zobaczyć nowo narodzonego źrebaka, choć nigdy takiego nie widziałam.
- Co chcesz?
- Chce żebyś uciekła, jak kiedyś, może mama się tobą przejmie i dojdzie do siebie jak gdzieś zaginiesz... Ja próbowałam już z chorobą, ale to na nic.
- Nie chcę... - wyminęłam ją.
- Rosita! Z naszą mamą jest coraz gorzej, musimy coś zrobić, wszyscy już próbowali, zostałaś tylko ty! - krzyknęła na mnie siostra, to była kolejna, druga już w historii chwila kiedy ona chciała ode mnie pomocy. Może w końcu się pogodzimy? O ile to możliwe.
- Pomyśl o tacie, jak on to przeżywa - dodała po dłuższej chwili.
- Wiem jak... - wymamrotałam, spuszczając łeb: - To że gdzieś pójdę, to mama nawet nie zauważy, najwyżej tata, a po co go martwić? Zresztą jestem już prawie dorosła, bardziej by panikowała jakbym była mała.
- Co z tobą nie tak? - Tori spojrzała mi w oczy, były już bliskie łez. Ja czułam te wszystkie emocje mamy, było mi ciężko je znieść. Nie musiałam próbować się do niej zbliżyć, żeby wiedzieć że mnie odtrąci. Miałam tylko dobre relacje z tatą, tak jak reszta rodzeństwa.
- Pójdę już... - odeszłam w stronę jaskini. Tori tupnęła nerwowo kopytem, odbiegając. Obejrzałam się za nią, mogło jej się coś stać, strasznie szybko biegła. Na szczęście po kilkunastu krokach, zatrzymała ją Maja. Weszłam do środka, stając w wejściu. Wszyscy byli tacy radośni, a powodem była córka Shanti. Nie chciałam im psuć humoru, moją obecnością, więc zniknęłam tak szybko, jak się pojawiłam i nikt nawet nie zauważył.
Od Shanti
Azura przeszła kawałek z Karyme, trzymając się jej grzywy, nagle puściła i przebiegła niemal do ściany, gdyby nie straciła równowagi i nie wywinęła źrebięcego fikołka.
- Musisz poćwiczyć - Karyme schyliła się nad nią: - To od razu nie wychodzi...
- Azura, chodź tu do mnie - podniosłam się z ziemi, nieco zachwiałam się na nogach ze zmęczenia. Oparłam się o Snow'a, taki ciężar jak ja to dla niego pestka. Mała znów starała się pobiec. Za to ja już prawie zasypiałam na stojąco.
- Mamo co ci jest? - spytała Karyme.
- To zmęczenie, nic poważnego skarbie - przymknęłam z lekka oczy, nim je otworzyłam, poczułam coś niezwykłego. Pierwszy raz mogłam tego doświadczyć. Azura zaczęła ssać mleko, czułam jak mnie przy tym łaskocze, uśmiechnęłam się lekko do małej. Pochylając łeb w jej stronę, nadal go opierałam o grzbiet Snow'a.
- Shadow, zobacz, zostałem tatą - odezwał się Snow, nawet nie zauważyłam jego siostry, byłam na pół śpiąca, jak tylko nakarmiłam nowo narodzoną córkę, położyłam się od razu. Shadow stała obok brata i wpatrywała się w małą.
Za to Karyme była przy mnie: - Mamo?
- Zajmiecie się ją? Muszę odpocząć... - położyłam głowę na ziemi, obok kopyta Snow'a, spojrzałam na niego przez chwilę, uśmiechając się lekko. On także się uśmiechał raz do mnie raz do naszej córeczki.
- Zostanę z tobą, tak? - spytał.
- Tak... Chociaż się zdrzemnę... - jak tylko zamknęłam oczy od razu zasnęłam, szczęśliwa i wykończona za razem.
Od Karyme
- Shadow ty też zostań... W razie czego.
- Nie martw się o mamę, to normalne że się zmęczyła.
- O mamę? - spojrzałam na nią dziwnie, czemu tak niby ją nazwała?
- Chciałam powiedzieć Shanti... - Shadow położyła po sobie uszy
- Chodź Azura... - spojrzałam w stronę siostry, ale o dziwo zniknęła, rozejrzałam się szybko. Mała leżała przy mamie, wtulona w jej bok, zasnęła tak samo jak i ona.
- Poród obie je zmęczył... - stwierdziła Shadow.
- To boli? - spytał Snow.
- Co?
- No ten cały poród...
Wyszłam nim zaczęli dalszą dyskusje, nie przepadałam za Snow'em, mu wszystko trzeba było tłumaczyć i zadawał tak banalne pytania że chciało się odpowiedzieć mu na nie ironią. Tylko moja mama i jego siostra miały na to cierpliwość. Na zewnątrz, w drodze na łąkę, zaczęłam zastanawiać się gdzie podziała się Rosita, nawet w wolnym tempie powinna już tu była dojść.
Ciąg dalszy nastąpi
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz