-Ja nauczyłem się sam...jedynie siostra dodawała mi wtedy otuchy kiedy mi niewychodziło, mama...mama od początku była do mnie inaczej nastawiona niż do mojej siostry, dowiedziałem się dlaczego po tym jak zabiłem siostrę...za bardzo przypominałem jej mojego ojca, ze wzroku szczególnie bo z wyglądu to do nikogo nie byłem podobny, a to dziwne...zazwyczaj rodzimy się na podobieństwo swoich rodziców lub przodków, a może od taty ktoś taki był? za dużu już tych pytań...
-Teraz ci na nie nikt nie odpowie...ale może...może spróbowałbyś odnaleźć swoją mamę?
-No coś ty, zapomnij...ona nie chce mnie widzieć, a ja się boję że mogę jej niechcący zrobić krzywdę...sama wiesz
-No tak...ale chociaż oboje się sobie wygadaliśmy, ty mi a ja tobie
-Chociaż to mi już nie ciąży na sercu...w stadzie nie mam nawet z kim pogadać, unikają mnie, no oprucz tych mrocznych koni, ale i one niezbyt chętnie ze mną przebywają.
-Wiesz co? mam pomysł
-Jaki?- spytałem obojętnie
-Wyjdźmy na spacer, polatajmy...oboje się rozerwiemy.
-Nie wiem...nie chce mi się
-No dawaj- podeszła do mnie
-Ty zawsze taka jesteś?
-A że jaka?
-Nieco zwariowana i tak pozytywnie nastawiona?
-No tak- zaśmiała się- oj no chodź- pociągnęła za moją grzywę
-Ehhh no nie odpuści
-Nie
-To się ścigajmy- wyleciałem z jaskini
-No ej!- dogoniła mnie lecąć nademną, wyprzedziłem ją nieco i podleciałem do góry przelatując tuż przed jej nosem, zacząłem się śmiać, spojrzałem w dół i zobaczyłem ja spada.
-Malaika!- zanurkowałem, złapałem ją w ostatniej chwili i delikatnie sprowadziłem na ziemię- Malaika, ej..- szturchnąłem ją, otworzyła oczy
-Jednak nie jesteś zły- podniosła się
-Nic ci nie jest?- spytałem nieco zdziwiony
-To było specjalnie, chciałam zobaczyć co zrobisz, jakbyś był zły, pozwoliłbyś mi spaść a tak poleciałem mnie ratować, masz dobre serce tylko jesteś zagubiony
-Ehhh nie strasz mnie tak, bałem się że znów ktoś przezemnie zginie
-Masz dobre serducho, i przepraszam że cię tak nastraszyłam
-Nie wybacze- uniosłem łeb wypuszczając gwałtownie powietrze z chrap
-Ej no, nie przesadzaj
-Foch- odwróciłem się od niej
-Cimeries- spróbowała do mnie podejść ale zablokowałem ją skrzydałami- nie obrażaj się za takie coś...Cimeries- zaczęła mnie szturchać w bok, niereagowałem, doputy dopuki nie trafiła na czuły punkt i nie zaczęła mnie łaskotać. Odwróciłem się do niej gwałtownie i przewróciłem na ziemię sam zaczynając łaskotać, znalazłem się nad nią, leżała między moimi nogami, kiedy oboje przestaliśmy się śmiać, zapadła niezręczna cisza, odszedłem powoli na bok.
-Ehkem..wracamy do stada?- spytałem nieco zmieszany
Malaika [ zima999 ] ^^Dokończ^^
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz