Menu

piątek, 22 kwietnia 2016

Drugie ja cz.2 - Od Malaiki/Cimeries'a

A miała to być zwykła nocna przechadzka, tymczasem zwabił mnie intensywny zapach krwi, najpewniej bym go nie poczuła, bo nie zwracałam uwagi na takie rzeczy, ale ten krzyk z oddali dał mi wiele do myślenia. Coś musiało się wydarzyć, a ja nie potrafiłam przejść obok tego obojętnie. Wzbiłam się w górę, lecąc za czyimś tropem, nad śladami krwi i kopyt, byłam pewna że to ktoś obcy, jakiś morderca, przed którym najlepiej ostrzec przywódców i całe stado. Ale nie, pech chciał że padło na ogiera ze stada, Cimeries'a, widziałam jak zrzucał zwłoki klaczy, najgorsze że to była Celinka, również ze stada. Wylądowałam bez szmeru na ziemi. Złożyłam nawet skrzydła, a wtedy się odwrócił.
- Nie mów nikomu - zmierzył mnie wzrokiem, wpatrywałam się w niego zaszokowana, przeszedł obok mnie, lekko odpychając mnie skrzydłem, bo tak się składało że stałam mu na drodze. Obejrzałam się za nim.
- A co? Skończę jak ona? - podeszłam do niego z boku: - Co ty zrobiłeś? Jak? Dlaczego ją zabiłeś? Jesteśmy w jednym stadzie... - nie chciałam na niego naskarżyć, właśnie z tego powodu, byliśmy w jednym stadzie, tak długo. Znałam go, co z tego że tylko z widzenia.
- To nie twoja sprawa, lepiej dla ciebie jak zapomnisz o tym co tu widziałaś.
- Jak mam zapomnieć? Zabiłeś ją, ta krew wokół, ślady...
- Ślady... - Cimeries powtórzył za mną, nagle wzbił się w powietrze i odleciał. Pewnie pozbyć się śladów. Tymczasem zleciałam w dół góry, w stronę ciała Celinki. Nie wyglądało zbyt przyjemnie, a ranny były nieco dziwne jak na zadane przez konia, czy raczej pegaza, którym był Cimeries. Wzdrygnęłam się nieco, jakoś nigdy nie lubiłam widoku zwłok, ale byłam przyzwyczajona. Mój ojciec polował przez pewien czas i ja musiałam to zaakceptować, już nie raz, nie dwa miałam z tym styczność. Może nie zawsze z tak zmasakrowanymi ciałami. Westchnęłam ciężko, już i tak ukrywałam w jaki sposób zginęła Anippe. Ciążyło mi to na sumieniu, ale nie mogłam nic powiedzieć, bo najpewniej wyrzuciliby Lune ze stada, a ja wiedziałam czym był ten jej instynkt, pochodzący od mrocznych koni, mój ojciec go miał. Gdy nagle, zresztą zrobił to dla mnie, przestał zjadać mięso to się ujawniło...

Chciałam polecieć do stada, o wszystkim opowiedzieć, nie bałam się Cimeries'a i jego gróźb, co jeśli znów kogoś zabije? Musiałam powiedzieć, ale coś mi podpowiadało żeby jeszcze z tym zaczekać. Zamiast do stada poleciałam go szukać.
- Cimeries... Powiedź, dlaczego to zrobiłeś? - wylądowałam przy nim, był nad wodospadem. Jeszcze nie świtało, więc byliśmy sami.
- Nie wiem o czym mówisz.
- Wiesz...
- Słuchaj, zostaw ten temat, bo... - spojrzał na mnie ostrzegawczo.
- Bo?
- Lepiej żebyś nie wyprowadziła mnie z równowagi...
- Dlaczego ją zabiłeś?! Mam nic nie mówić to muszę znać powód... - uparłam się: - Jeśli zrobiłeś to od tak, to nie licz że będę cię kryć. Nie będę, nie pozwolę żebyś zabijał. Nie potrzebujemy tu złych koni... - teraz sama zmierzyłam go wzrokiem, jego spojrzenie było dość przeszywające, może i czułam jakiś nikły strach, ale głęboko ukryty. Szybko złagodniałam na pysku. Kierując lekko uszy do tyłu: - To jak będzie? Porozmawiamy? Czy mam iść od razu z tym do przywódców? Widziałam cię, a oni mi uwierzą...
- Zostaw mnie samego! - odwrócił się gwałtownie, tyłem do mnie.
- Nie ma mowy, to mi nie da spokoju, jakoś nie mogę uwierzyć że od tak ją zabiłeś... Co ci mogła zrobić Celinka? - przefrunęłam nad jego grzbietem, lądując we wodzie, żeby znaleźć się przed nim, nie przeszkadzało mi to zupełnie. Nie znałam go, a i nie słuchałam plotek, nie zawsze wiedzą co mówią. Już o mnie niektórzy wymyślali różne historie, dlatego że miałam kły i dziwne oczy, niektórzy uważali że bardziej przerażające, niż u mrocznych koni, tylko dlatego że miałam dwukolorowe tęczówki, gdybym jeszcze miała dwukolorowe oczy, to by było bardziej normalne, ale nie, padło na tęczówki... Dużo ryzykowałam, bo teraz mógł z łatwością mnie zaatakować, zwłaszcza że nie znałam jego zamiarów, ale miałam złe przeczucia, na dodatek coś mi podpowiadało że jesteśmy bardziej do siebie podobni niż sądzę, to było dość absurdalne, Cimeries był zwykłym pegazem, a ja pół mrocznym koniem, pół pegazem... Choć te ranny, które zadał Celince były dość zastanawiające...


Cimeries (loveklaudia) dokończ


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz