Słyszałam płacz źrebaka, przez co się obudziłam, był dopiero ranek, a w jaskini nikogo już nie było.
- Achilles? - podniosłam się z ziemi. Wyszłam szybko na zewnątrz, słysząc nadal ten płacz nie mogłam pójść poszukać ukochanego, musiałam najpierw zobaczyć co z źrebakiem. Poszłam w stronę dźwięku. Poczułam łzy w oczach. Szłam dość długo, aż zobaczyłam między drzewami sylwetkę źrebaka.
- Zgubiłeś się? - spytałam pochodząc ostrożnie, był to ogierek, bardzo przypominał mi syna, ale nie był nim. Pokiwał lekko głową że tak, potem się we mnie wtulił. Nie mogłam go odepchnąć, chciałam go zabrać i wychować jak własnego syna. Ale co powie Achilles?
- Co się stało? - odezwałam się znów, ale mały nie odpowiadał, tulił się i krył za moją nogą.
- Dobrze, pójdziesz ze mną... - odpowiedziałam mu tak jakby spytał czy może ze mną zostać, ale on milczał, to ja to tak odebrałam. Zaprowadziłam go na łąkę, o dziwo Achilles przechadzał się między końmi.
- Achilles... - zwróciłam na siebie uwagę.
- Nie chciałem cię budzić... - podszedł do mnie, o dziwo nie miał już opatrunku, ani nawet blizny.
- Jak to zrobiłeś? Jak tak szybko wyzdrowiałeś? - zdziwiłam się.
- Co to za źrebie?
- Znalazłam go w lesie, był sam, może..
- Nie, on nie będzie naszym synem, to obce źrebie, wolałbym własne.
- Ale ja chcę żeby nim był - upierałam się.
- Powiedziałem że nie będzie! - Achilles uderzył ogierka, chciałam go bronić, ale wtedy poczułam obecność demona w ciele Achilles'a. Nie mogłam nic zrobić, coś trzymało mnie mocno w bezruchu, krzyczałam przeraźliwie, widząc jak Achilles rani coraz bardziej źrebaka...
- Athena! Athena co ci jest? - szturchnął mnie Achilles. Leżeliśmy w jaskini, obok siebie. Odsunęłam się gwałtownie na jego widok, cała się trzęsłam, widziałam wszędzie krew, byłam kompletnie zdezorientowana.
- Co mu zrobiłeś? - spytałam już z łzami w oczach.
- Komu? - Achilles znów miał na sobie opatrunek, znów był ranny, ale jak to?
- Temu... Źrebakowi...
- Jakiemu źrebakowi?
- Którego znalazłam... - podniosłam się z ziemi.
- Chyba śnił ci się koszmar, pamiętasz? Poszliśmy spać, nie ruszaliśmy się stąd przez całą noc - kiedy Achilles to powiedział, wyjrzałam na zewnątrz, dopiero co świtało.
- Na... Na pewno? - głos mi zadrżał, byłam pewna że za chwilę zobaczę gdzieś zmasakrowane ciało tego źrebaka. Achilles podniósł się podchodząc do mnie.
- Athena spokojnie, to był tylko zły sen... Już dobrze... - przytulił mnie do siebie. W jego objęciu jakoś się uspokoiłam. To musiał być sen, to by wyjaśniało dlaczego Achilles nie był ranny, choć w rzeczywistości jest.
- Co ci się śniło? - spytał po długim czasie.
- Wolę nie mówić... - wróciłam na miejsce, wzdychając ciężko: - Prześpijmy się jeszcze trochę... - teraz miałam okazje poruszyć temat z demonem, bo był nowy dzień, ale nie byłam na to gotowa, musiało jeszcze minąć trochę czasu. Ponownie zasnęliśmy, tym razem nie śniło mi się nic szczególnego.
- Witaj mamusiu - usłyszałam szept, który mnie jednocześnie przestraszył jak i obudził. Otworzyłam od razu oczy, on tu był, był przede mną. Mój syn, ale dlaczego tak się go bałam? To on był tym demonem? Wyglądał jak wcielenie zła, a mimo to czułam do niego matczyną miłość, czułam że to mój mały synek.
- Chcesz żebym znów żył? Na pewno tęsknisz... - zniknął, pojawiając się przy Achillesie i uśmiechając się szyderczo. Wiedziałam co chciał zrobić, ten jego wzrok mówił sam za siebie.
- Nie... Proszę... Nie musisz tego robić, proszę synku...
Zaśmiał się głośno, tak że obudził Achillesa.
Achilles (loveklaudia) dokończ
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz