-Chodźmy stąd- zwróciłem się do Prakerezy
-Słyszysz mnie?- szturchnąłem ją lekko, spojrzała na mnie zapłakanymi oczami
-Chodźmy stąd, jak najdalej od niej- spojrzałem krzywo na Dolly, jak mnie ta gówniara denerwowała to nikt nie wie
-Przepraszam- wyłkała
-Ależ za co?
-Ja...sam widzisz- stanęła ze spuszczoną głową
-Ale co?
-Nie udawaj...
-Prakereza...
-Łza..
-Co?
-Tak mi mówią...
-Też ślicznie...słuchaj- podniosłem jej głowę swoją podpierając ją od dołu
-Może to nie właściwy moment ale...od zawsze mi się podobałaś, odkąd stałaś się dorosła...i te kilka blizn mi nie robi różnicy bo nadal...ja...kocham cię Łza
-Mówisz tak z litości
-A ty nadal swoje...nigdy bym nie był takim draniem aby mówić fałszywie o uczuciach, myśl co chcesz...ale kocham cię...nie za urodę chociaż dla mnie jesteś najpiękniejsza, nie za to czy jesteś sprawna, kocham cię...po prostu, sam nie wiem...ale żywię do ciebie silne uczucie odkąd byłaś taka mała, wtedy to cię lubiłem bo urocza byłaś, taka rozbrykana i niewinna, później zacząłem dostrzegać w tobie piękną klacz, ale odwagi mi zawsze brakowało, onieśmielasz mnie po prostu- nie mogłem uwierzyć że jej to wszystko powiedziałem, najbardziej bałem się że ją tym wszystkim wystraszyłem
-Ojej jakie to słodziutkie- no oczywiście, bo jakby inaczej...Dolly
-Ojej a ja zaraz zwrócę na twój widok- dogryzłem jej ale ona jak zwykle nic sobie z tego nie zrobiła
-Uroczy...a poczwareczka co? języczka zabrakło, zapomnij o niej, na próżno się zakochałeś- podeszła z tym swoim irytującym uśmiechem
-Wierzysz mu Łezko?- stanęła obok patrząc na Łzę
-Ja...- spojrzała na mnie
-Ach no zapomniałam, i tak z tobą nie będzie siłaczu, tylko wstydu by ci przyniosła- Prakereza naglę uciekła z płaczem
-Prakereza! ty...ach dosyć już ciebie mam- parsknąłem, pobiegłem jej śladami ale i tak nie nadążyłem, stanąłem sapiąc ze zmęczenia
-Zmęczył się książę?- podbiegła nadal się śmiejąc
-Bo nie ręczę za siebie!
-Najpierw to byś musiał mnie złapać- zaczęła skakać wokół mnie, ta klacz to już powoli mnie do szału doprowadzała, ruszyłem przed siebie starając się nie zwracać na nią uwagii
-Ej panie wielki, słyszy mnie pan?- pociągnęła mnie za ogon, kopnąłbym ją ale ta już stała obok mnie
-Daj mi spokój bo ci kark przetrącę!- zatrzymałem się łapiąc ja za grzywę i odrzucając, cieszył bym się gdyby chociaż tą nogę złamała, może by za mną nie polazła
-Ktoś tu się zdenerwował, ojoj a podobno taki spokojny...Łezkę też byś uderzył, nieprawdaż?
-Czego ty chcesz do cholery?!
-Ja? ależ niczego- parsknąłem tylko idąc dalej, na szczeście sobie gdzieś w końcu polazła, teraz miałem inne zmartwienie na głowię, znalezienie Prakerezy, a jeśli znowu jej przyjdzie do głowy zabicie się?
***
Szukałem ją jeszcze przez pół nocy, w końcu mi się udało natrafić na jakiś ślad...ale..ślad krwi
-Nie no...błagam- położyłem po sobie uszy idąd dalej, już dawno wyszedłem poza granice Zatopii, doszedłem w końcu do jakiejś łąki, leżała też na niej Prakereza ale nie sama, podszedłem do niej powoli.
-Łza?- spytałem, podniosła łeb, obok niej leżała mocno ranna wilczyca, ciężko oddychała, ba ledwie łapała powietrze
-To ona...prawda?
-Tak...próbowałam jej pomóc ale...- zapłakała
-Spokojnie, co jej się dokładnie stało?
-Nie wiem, powiedziała tylko coś o ludziach i wilkach, nie wiem- zacząłem oglądać wilczyce, faktycznie, jedno było mi bardzo znane, została postrzelona, zapewne przez myśliwego a że nie padła do po drodze napatoczyła się może na watahe która niezbyt miło na nią zareagowała
-Trzeba ją opatrzyć, i to szybko- wziąłem wilczycę na grzbiet, praktycznie cała się na mnie zmieściła, leżała na całej długości mojego grzbietu.
-Domino ja przepraszam
-Przestań, nie masz za co...musisz się oduczyć tego przepraszania- zacząłem szukać jakiś opatrunków, czegokolwiek co mogłoby zatamować krwawienie, znalazłem kilka sznurów i materiałów, zerwałem też zioła i duże liście. Położyłem wilczycę.
-Przytrzymaj mi ten liść tutaj- poprosiłem
-Przyciśnij mocniej
-Ale...
-Nic jej nie będzie, przyciśnij- docisnąłem jej kopyto swoim, znalazłem w miarę mocny i cieńki patyk, musiałem jakoś wydłubać tą kulę, na szczęście głęboko nie utknęła w tej łapie, więc szybko poszło. Z pomocą Łzy opatrzyłem jej rany, podając też jakoś wilczycy kilka ziół na ból.
-Domino...
-Tak?- spojrzałem na nią
-Możemy...możemy porozmawiać?
-Pewnie- wstałem podchodząc do niej
Prakereza[zima999]^^Dokończ^^
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz