Menu

poniedziałek, 15 sierpnia 2016

Pierwsza miłość cz.6 - Od Prakerezy/Domino

Wraz z Dolly kryłyśmy się za drzewami, wszystko widziałam i jedyne co zrobiłam to uroniłam kilka łez, nie miałam odwagi nawet krzyknąć, ostrzec jakoś Domino. Choć widziałam jak tamten ogier podszedł do niego od tyłu i uderzył go z całej siły w głowę. Domino mnie szukał, martwił się o mnie, a ja co? Nie zrobiłam nic... Popłakałam się na tą myśl jeszcze bardziej. Ogier stanął dęba, a ja zamarłam w bezruchu...
- Ej ej, nie zapędzaj się tak koleszko - zaśmiała się Dolly: - Tylko go obezwładnić miałeś, żeby nam nie przeszkodził... Trudno by się było skupić w takich warunkach co? - spojrzała na niego rozbawiona, sam też się śmiał, odchodząc od nieprzytomnego Domino. Ruszyliśmy przez las, błagałam w myślach by w końcu dali mi spokój.
- Teraz już nie będzie cię kochał poczwareczko, po tym na ciebie nie spojrzy, prawda? - Dolly zerknęła na ogiera, śmiejąc się.
- No nie byłbym taki pewien, założymy się że nie masz racji?
- A o co? Hm?
- Niech pomyśle... Może o ciebie? Po takiej paskudzie, miałbym ochotę na ładniejszą...
- Co... Co chcecie... Co chcecie mi zrobić? - wymamrotałam przestraszona, chyba dopiero teraz zrozumiałam o co im chodzi. Dolly zaśmiała się w głos: - Co ty tam mruknęłaś? - spytała nie przerywając sobie.
- Yhm... To jak będzie? - szturchnął ją ogier.
- Zabawimy się... - zamrugała oczami: - Ale jak wygrasz zakład... Mówię ci, Domino ją porzuci, po co mu zużyta, do tego w nie najlepszym stanie paskudka? - znów wpadła w śmiech: - Więc nie masz na co liczyć... Ale lepsze coś niż nic - spojrzała na mnie, w tym momencie wyszarpałam się, ale gdy ogier zagrodził mi drogę nie miałam odwagi uciekać. Dolly była z tyłu za mną, huczał mi w głowie jej śmiech.
- Ale jesteś brzydka. Jak to możliwe że ten...
- Olbrzymek? - wtrąciła się Dolly.
- Ale jak on mógłby choćby na nią spojrzeć?
- Może żadna inna klacz go nie chciała? A i tej nikt jej, myślał, że nie odbierze.
Zaśmiali się oboje, podczas gdy ja trzęsłam się cała, wciąż płacząc po cichu. Byłam nikim. Nie miałam nawet prawa martwić się teraz o Domino, to przeze mnie leżał nieprzytomny. Nie próbowałam się ratować, może nawet lepiej że... Że...
- Dobra, dobra, tu nikt nas nie znajdzie, do dzieła - Dolly odsunęła się ode mnie, a ogier zaczął podchodzić, cofałam się do tyłu, w oczach mając przerażenie.
- To nawet nie ucieka - uśmiechnął się, tak jakby miał się śmiać. Przewrócił mnie nagle na ziemie, przyciskając do niej boleśnie.
- Tylko nic jej nie złam - zaśmiała się Dolly. Ogier odwrócił mnie odpowiednio, wchodząc na mój grzbiet, leżałam sztywno, ledwo co oddychałam, z przerażenia.
- Stój stój stój... - Dolly go nagle powstrzymała: - No jak? Jesteś kotkiem czy koniem? - zaśmiała się.
- Przecież to nie ustoi na nogach, całe się trzęsie, jeszcze nie trafie gdzie trzeba - narzekał. Dolly sama mnie podniosła na siłę: - Chyba chcesz by wilczek przeżył? Prawda poczwareczko? Postaraj się trochę... - mówiąc to wpatrywała mi się w oczy, złowrogim wzrokiem i z wrednym uśmiechem na pysku. Chciałam krzyczeć, puki nie jest jeszcze za późno, ale głos ugrzązł mi w gardle. A ona śmiała się ze mnie. Czy już nie wystarczyło jak wyglądam? Ile wcześniej musiałam przecierpieć? Nie wystarczy jej że ciągle się nade mną znęca i zabawia moim kosztem?
Ogier wspiął się na mnie, oparł się specjalnie na moim grzbiecie, by przenieść na mnie swój ciężar, przez co nogi mi się ugięły, ale było mi już wszystko jedno, tylko żeby dali mi spokój... W ostatnim momencie, usłyszałam jak ktoś wyskakuje za drzew prosto na tego ogiera, przewrócił się wraz z nim. Moja siostra, zaczęła się z nim chwilę szarpać, do momentu w którym przygwoździł ją do ziemi.
- Mówiłaś że jesteśmy sami! Co za obciach! - wrzasnął na Dolly, która nie mogła się powstrzymać od śmiechu, jednocześnie dusił już moją siostrę - Teraz będę musiał ją zabić... Super - parsknął ironicznie.
- Nie... - zbliżyłam się, ogier odepchnął mnie jednym uderzeniem z tylnej nogi. Zapłakałam żałośnie.
- Ojeju jaki jesteś wrażliwy - nabijała się z niego Dolly, Nikita dusiła się, a ja nie wiedziałam co mam robić. Spróbowałam go odepchnąć, to wylądowałam na ziemi, przy jednym jego popchnięciu. Nic sobie ze mnie nie robił.
- No zdychaj szybciej! - docisnął mojej siostrze bardziej kopyto do gardła. Niespodziewanie Dolly go odepchnęła. Nikita zaczęła kasłać. 
- Coś ty zrobiła?! Teraz będę musiał zaczynać od nowa!
- Pomyślałam że masz może na nią ochotę, tak na rozgrzewkę - zaśmiała się: - To siostra poczwareczki...
- Nie... Proszę, zostawcie ją... - zaczęłam błagać przez łzy.
- O... To coś ma głos - spojrzał na mnie ogier. Dolly znowu się śmiała. Oboje stali nade mną. Spojrzałam w stronę Nikity, podniosła się z ziemi.
- Uciekaj... Proszę... - wymamrotałam, zwracając ich uwagę na moją siostrę, chciałam by mnie zostawiła, a nie ratowała.
- Zostawcie ją w spokoju! - zaszarżowała na ogiera, zderzyli się ze sobą, a on rzucił ją na drzewo, przycisnął do niego mocno, usłyszałam odgłos łamanych kości i krzyk siostry.
- Łza! - to był głos Domino.
- Spadajmy stąd... - ogier złapał Dolly za grzywę ciągnąć za sobą.
- Ej, uciekaj sobie sam... - usłyszałam jeszcze jej głos, nim oboje uciekli. Zbliżyłam się do siostry, cała zapłakana, tymczasem przybiegł Domino.
- Co oni ci zrobili? - podbiegł do mnie. Przez szloch nie mogłam nic powiedzieć. Nikita oddychała z trudem, tracąc po woli przytomność, już nie kontaktowała. Gdyby Domino jej nie pomógł, to pewnie by umarła na moich oczach, bo jak zwykle nie zrobiłam nic. 

Był środek nocy, leżałam obok Iry, cała zapłakana, czekając na jakieś wieści od Domino, wciąż zaglądał co z Nikitą. W końcu przyszedł: - Twoja siostra już się ocknęła... - powiedział. Podniosłam się szybko idąc za nim, czyli kilka kroków dalej. Byli przy niej już nasi rodzice.
- Nikita... - zaczęłam, zapłakana.
- To... To twoja wina... - odezwała się z trudem, bardzo ciężko oddychała. Cofnęłam się do tyłu, sama nie mogąc złapać oddechu, przez narastający płacz.
- Córeczko... - odezwała się mama.
- Co z nią? - spytałam półgłosem. To była moja wina, ona miała racje...
- Złamane żebra przebiły jej jedno płuco, ale na szczęście... - tata nie zdążył dokończyć, bo wybiegłam nagle z jaskini.
- Łza! Czekaj! - Domino ruszył za mną, tym razem się zatrzymałam, zrobiło mi się tak słabo, że wręcz upadłam na ziemie.
- Prakereza... - dobiegł do mnie.
- Ja... Ja...  - wyłkałam: - Jestem do niczego... Nie ostrzegłam cię... Choć... choć widziałam jak ten ogier... Jak on cię ogłuszył i... I nic nie zrobiłam żeby... Żeby pomóc siostrze... - zakrztusiłam się, z trudem łapiąc oddech, tak mocno płakałam. Domino nie zdążył zareagować, bo momentalnie przybiegła do nas Dolly.
- Moja ty biedulko... Mówiłam ci żebyś nigdzie nie szła z tym ogierem - odezwała się, śmiejąc się: - Widzisz jakie są skutki poczwareczko? - kpiła sobie, sama mnie zmusiła bym z nimi poszłam, ale wiedziałam już że nie naskarżę na nich Domino, najpewniej znów ze strachu, przytaknę na słowa Dolly... 

Domino (loveklaudia) dokończ



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz