Zmuszał mnie, zmuszał do zadawania Athenie najgorszych ran. Za każdym razem kiedy chciałem się przeciwstawić, przeszywał mnie ból, od kręgosłupa aż po łeb a wtedy jeszcze agresywniej atakowałem.
-Achilles błagam- wyłkała, stanąłem nad nią na chwilę a ból zwalił mnie prawie z nóg
-No co jest! dawaj!- wrzasnął demon- chcesz mi się opierać?- wyszedł, stał przy pół przytomnej Athenie
-Zostaw ją- wysapałem
-Głośniej bo nie dosłyszałem- Athena zaczęła krzyczeć, jakby coś rozrywało ją od środka
-Błagam przestań!- z oczu wyleciały mi łzy, upadłem bo nie miałem siły już ustać, przy życiu i tak podtrzymywał mnie ten demon, ilość ran i to jakie były głębokie by mnie zapewne zabiły gdyby nie on.
-Wiesz czego najbardziej chcę?- pojawił się obok mnie
-Daj nam spokój...
-Twojego cierpienia, nienawidzę cię, całej twojej rodziny! wiesz jak ja cierpiałem? jak mordowaliście moją rodzinę? jak na moich oczach podżynaliście gardła mojej ukochanej i źrebakom? myśleliście że to tak zostawię! nabrałem siły...tak długo zbierałem siły żeby teraz się zemścić!- demon źrebaka przybrał naglę postać dorosłego ogiera, z ranami na cielę i z liną z cierniami na szyi, miał wydłubane oko i rozerwany pysk, od warg aż po sam polik
-To mi zrobiła twoja rodzinka- oznajmił stając przedemną, nie wiedziałem co powiedzieć...nie byłem wstanie dopuścić do siebie tego, że moja rodzina mogła dopuścić się takiego czynu
-Nie wierzę...
-Nie? od zawsze braliście udział w walkach...szkoda że mściliście się także na tych niewinnych co nic wam nie zrobili, atakowaliście stada bo ktoś tam wam coś zrobił, zabrał lub skrzywdził a wy zabijaliście wszystkich! Nawet klacze w ciąży! do tej pory pamiętam jak wyrwaliście źrebię z brzucha mojej siostrze! a jej parterowi połamaliście wszystkie nogi! taką wam to radość sprawiało?!
-Ja o niczym nie wiem...na prawdę...wybacz- już teraz łkałem, pierwszy raz w życiu błagałem kogoś o litość i przebaczenie, nie potrafiłem nawet przez chwilę powstrzymać emocji
-Wtedy zostałeś też poczęty...i to jest ten dzień ostatecznego rządu, dzień w którym wymordowaliście mi rodzinę i dzień w którym ty zostałeś poczęty...takie tam rozluźnienie po ciężkim dniu mordów!
Uderzył mnie w pysk, podszedł do Atheny podnosząc ją za grzywę
-Nie...- zapłakałem bardziej, patrzyła na mnie przymkniętymi oczami
-Wybacz...- spojrzałem jej w oczy, przezemnie cierpi, to wszystko moja wina....wina moich przodków...
Na szyi Atheny zaczęły się pokazywać przecięcia, sączyła się z nich dziwna, czarna krew, jej oczy zrobiły się białe, bez źrenic a z chrap wypłynęła krew, nie krzyczała...nawet nie jęknęła z bólu, było słychać jedynie jej ciężki i nierówny oddech.
-Przyjemnie co nie?- powiedział duch, puścił ją a wtedy usłyszałem strzask i pojawiło się mnustwo krwi, spojrzałem na nią a z jej głowy wystawało coś ostrego.
-Athena! nie...proszę..błagam...to musi być sen, nie...- podczołgałem się do niej przytulając do siebie, spojrzałem do góry.
-Zabij mnie...- powiedziałem przez zaciśnięte zęby, wściekły jak i zrozpaczony- no na co czekasz?!- wrzasnąłem- wszedł we mnie, na ziemi pojawiła się włócznia, z dwoma ostrymi końcami, wbił ją w brzuch Atheny i zmusił mnie do tego abym i ja się na nią nadział, kiedy tylko włócznia się przebiła na wylot, wyszedł ze mnie. Z pyska wylatywała mi krew, patrzyłem na niego
-To jeszcze nie koniec mojej zemsty- zniknął. Długo się męczyłem zanim umarłem, wykrwawiałem się powoli i w ogromnym bólu, dopiero nad ranem pojawiłem się obok swojego ciała, obok też stała Athena, nic nie mówiła, po prostu patrzyła.
-Kochanie...
-Zostaw mnie- odsunęła się
-Tak bardzo cię przepraszam- wyleciały mi łzy, chciałem do niej podejść ale coś mnie od niej odpychało
-Gdzieś ty mnie przyprowadził?- w wejściu do jaskini stał gryf, ze złotymi zdobieniami na łbie i złotymi ozdobami na łapach
-Oni...do cholery spóźniłem się!- wrzasnął ten drugi, ten który od początku nam pomagał
-Starałeś się Zefir, ale do cholery zmarnowałeś mój czas!
-A z kąd ja miałem wiedzieć?!
-Trzeba było wszystkiego dopilnować gnojku
-Użył byś lepiej mocy i ich ożywił
-Czy ty nie widzisz że to trupy? co mi to da że ich ożywię, będę miał jakąś kożyść? no chyba nie- zaśmiał się
-Dlatego nie chciałem cię prosić o pomoc! myślisz tylko o sobie i o tym co zyskasz
-I to właśnie nas różni braciszku, ty jesteś za dobry w przeciwieństwie do mnie...szkoda mojego czasu, sajonara
-Ej no czekaj!- Zefir zatrzymał swojego brata wciągając go siłą do jaskini
-Wiesz co ci za to oddam
-Ciekawa propozycja, kontynuuj
-Pomóż im, a oddam ci całe moje góry
-Czy ja myślę o tych górach co ty?
-Tak, te co należały do ojca
-Coś jeszcze?
-Jesteś okropny...
-Mam im pomóc?
-Dobra...złotą grotę też ci oddaję
-Kochany braciszek- zaśmiał się. brat Zefira rozsypał dookoła jakiś złoty proszek, i poukładał jakienie które miały wyryte jakieś znaki.
-Wyjdziesz z łaski swojej?
-Jak chcesz- brat Zafira został sam, zasunął też głaz. Dookoła nas pojawiły się jakieś światełka, wydawało jakby tańczyły, gryf zaczął też coś śpiewać, wydawało się jakby śpiewał dwoma głosami.
Poczułem się dziwnie, jakby ktoś mnie ściskał całego, obok mnie nie było już Atheny. Spojrzałem na nasze martwe ciała, leżały obok siebie, w tym że Athena już się przebudzała a mnie jakby ciągło do ciała ale ktoś też jakby mnie trzymał i nie chciał puścić, spojrzałem za siebie, za zad szponami trzymała mnie jakaś karykatura, uśmiechała się szyderczo pokazując swoje w połowie ludzkie zęby.
Athena[zima999]^^Zakończ^^
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz