Wróciłam do ciała, to było dziwne uczucie, to wszystko wydawała mi się niemożliwe i chciałam by się skończyło. Wierciłam się, czując ból i próbując otworzyć oczy. Kiedy mi się udało, a miałam je na wpół przymknięte, przez krótką chwilę widziałam ducha Achilles'a i jakiegoś potwora, próbującego go siłą odciągnąć od tej dziwnej energii wokół i jego ciała.
- Śpij - gryf nie przerwał śpiewu, a mimo to zdołał się do mnie odezwać, jakby trzecim głosem, po tym słowie i jego dotknięciu łapą, straciłam przytomność.
Spałam, błąkając się w odmętach ciemności, próbując się obudzić, musiałam wiedzieć co z Achilles'em, po prostu musiałam. Po woli zaczął mnie otaczać jakiś obraz, znalazłam się na łące pośród kwiatów i traw, wokół biegały konie, nie zauważając mojej obecności. Wszystkie należały do tej samej rasy co ja, a mimo to żadnego z nich nie znałam.
- Muszę się obudzić... - powiedziałam sama do siebie, zamykając oczy, słyszałam tętent kopyt tych koni, dźwięk ten był coraz wyraźniejszy, jakby biegły prosto na mnie. Otworzyłam oczy, krzyknęłam przestraszona, one na prawdę pędziły w moją stronę. Dzięki temu udało mi się obudzić. Nie byłam świadoma ile czasu minęło, sen był krótki, ale czy na prawdę spałam przez kilka minut? To nie możliwe, musiało minąć o wiele więcej czasu. Achilles leżał przy mnie, na szczęście żywy. Wtuliłam się w niego momentalnie, uroniłam kilka łez. Roztrzęsiona tym wszystkim co się wydarzyło, ale też ze szczęścia, że Achilles znów żyję, że oboje żyjemy.
- Tak się bałam... Bałam że to coś nie pozwoli ci wrócić... - przyznałam, nie chcąc go już puścić.
- Teraz już wszystko będzie dobrze... Mam nadzieje.
- Co się stało z tym demonem? - spytałam, z obawą w głosie.
- Ten gryf, brat Zefira go zabrał i uwięził... Chodźmy, musimy komuś podziękować.
- Zefirowi? - domyśliłam się podnosząc się razem z Achilles'em. Wyszliśmy na zewnątrz, gryf, znaczy Zefir siedział tam, wyczekując nas.
- Athena, poprosiłbym ciebie żebyś już więcej nie zachodziła w ciąże, ale... Po prostu zaczekajcie z tym.
- Znowu problemy? - przestraszyłam się.
- Problemem jest mój brat, muszę dopilnować żeby on dopilnował tego demona, najlepiej jakby go obezwładnił.
Położyłam uszy po sobie, wtulając się w Achilles'a, miałam już dosyć, nie chciałam więcej tego przeżywać, to był istny koszmar.
- Wszystko dobrze? - spytał Achilles.
- Nie... I po tym co się wydarzyło, chyba nigdy nie będzie... - szepnęłam.
- Muszę już lecieć, mam umowę z bratem - przerwał nam Zefir.
- Dziękujemy ci, za wszystko - powiedział do niego Achilles.
- Nie pora na pożegnania, kiedyś jeszcze się zobaczymy - wzbił się w powietrze. Miałam nadzieje że nie miał na myśli złych okoliczności, że tylko wpadnie z wizytą, albo żeby nam powiedzieć, że wszystko już będzie dobrze, że pozbyli się tego demona. Ciężko mi było go nienawidzić, ale już na pewno bym mu nigdy nie zaufała, to nie był mój syn, tylko najprawdziwszy demon.
- Domyślam się że po tym wszystkim, już nie chcesz ze mną być - powiedział Achilles, kiedy gryf zniknął za chmurami.
- To nie była twoja wina... Ja nadal cię kocham i... Nie przestanę, bez względu na wszystko - wtuliłam się w niego mocno, nie wyobrażałam sobie nawet życia z dala od niego. Miałam nadzieje że jakoś zapomnę o tym koszmarze i że doczekamy kiedyś źrebaka, ale nie demona, normalnego, naszego źrebaka...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz