Menu

czwartek, 24 grudnia 2015

Rozpacz i cierpienie cz.2/2 - Od Prakerezy

Miałam już wystarczająco sił, by wstać i trochę pochodzić po jaskini. Szybko zebrało mi się na płacz, wyszłam na zewnątrz, przede mną było jezioro, rozejrzałam się wokół, zastanawiając się gdzie jestem, jak daleko jestem od domu? Zrobiłam kilka kroków w stronę wody.
- Prakreza - przestraszyła mnie Nikita, odsunęła mnie natychmiast od brzegu.
- Wyglądam okropnie, prawda? - popłakałam się, chciałam zobaczyć własne odbicie, ale mi nie pozwoliła.
- Przestań już, musisz być silna, Leon pożałuje tego co ci zrobił.
- Skąd wiesz że... Że to on? Nie powiedziałam ci o niczym... On mnie zabije jak się to wyda... Jeszcze... Jeszcze... - spanikowana nie mogłam złapać tchu, cała aż się trzęsłam.
- Spokojnie, nic ci się nie stanie. Nie wiedziałam o niczym, ale się domyśliłam i jak widać miałam rację.
- Powiedziałaś to specjalnie? Żeby się wydało...
- Wejdź do środka, odpoczniesz, a potem wrócimy do stada.
- Nie, nie wrócę tam..
- Wrócisz tam ze mną - popchnęła mnie lekko. Przez cały czas musiałam robić co mi kazała, moje zdanie przestało się liczyć. W środku zmieniła mi opatrunki, nie chciałam z nią rozmawiać. Mimo to ona nie przestawała się do mnie odzywać.
- Nigdy nie chciałam tam być... Ze względu na przeszłość, ale zrobię to dla ciebie i dołączę do stada, będę cię chroniła przed Leonem... 
Nie znałam jej przeszłości, nie chciała mi o niczym powiedzieć, nie byłam nawet pewna czy na prawdę jest moją siostrą czy też nie. Wierzyłam że jest, tak jak kiedyś wierzyłam że Kier mnie kocha.
- Wszytko będzie dobrze, zobaczysz. To.. To nie wygląda aż tak źle, po za tym przykryję ci ranny bandażem, nie będzie ich widać.
I tak będą, po co starała się mnie oszukać? Na dodatek ten zapach, który wydzielały zdradzał o ich obecności, właściwie to nawet nie musiał, były przecież widoczne gołym okiem. Chciałam umrzeć, żeby tylko nikt mnie nie widział, nie zniosę tego. 
- Muszę cię tu zamknąć, wiem że uciekniesz jak zostawię cię samą, a ja znów muszę uzupełnić to co się skończyło - podeszła do wyjścia: - Wrócę szybko - słyszałam jak siłuje się z głazem, leżałam już odwrócona do niej tyłem. Jak tylko przestałam ją słyszeć, podniosłam się z ziemi. Zerwałam z siebie to co mi założyła, okropnie piekło, miałam dość, nie chciałam żeby się zagoiło, chciałam umrzeć żeby w końcu przestać cierpieć. Ale siostra tego nie rozumiała. Mimo że wielokrotnie jej to powtarzałam. Nie czułam za bardzo bólu, dawała mi coś przez co on po prostu znikał. Znała się na tych wszystkich ludzkich rzeczach i umiała z nich korzystać, co prawda niezdarnie i często męczyła się nad tym żeby coś chwycić, lub otworzyć. 

Wróciła zastając mnie już od krwi, rozdrapałam sobie zagojone po części ranny o ścianę jaskini, miałam nadzieje że zdążę się wykrwawić. Nikita tupnęła kopytem, spojrzałam na nią, westchnęła ciężko, po czym na chwilę wyszła. Już myślałam że nie wróci.
- Łza... - siostra przyszła dopiero po paru minutach, podeszła do mnie: - Wiem że jest ci ciężko... Mi też, ale co mam zrobić? Staram się ci pomóc, nie chcę cię stracić, dopiero co się poznałyśmy. Dlaczego tak bardzo chcesz się zabić? Z powodu wyglądu? Nie zależy ci już na rodzinie? Rodzice na pewno cię kochają... W przeciwieństwie do mnie, inaczej by mnie nie porzucili... 
- Nie będą mnie chcieli znać jak mnie taką zobaczą - przyznałam zapłakana.
- Nie wiem, ale wątpię żeby tak było. Po za tym mi na tobie zależy, chcę żebyś żyła, jesteś moją jedyną rodzinom, poza tobą nie mam nikogo. Leo mnie nienawidzi, rodzice mnie nie chcą, nigdy nie chcieli, zwłaszcza po tym co im zrobiłam, a inne konie mają mnie za wroga...
Spojrzałam na nią pytająco, zauważyłam łzy w jej oczach, odsunęła się zabierając z ziemi kawałek bandażu, przyniosła go mnóstwo, kładąc obok mnie, pewnie chciała owinąć mi nim rany.
- Ludzie cię nie nakryli? - spytałam.
- Zawsze im jakoś ucieknę, ale niedługo nas znajdą, dlatego musimy wrócić do stada, nie przeżyjesz jeśli cię zobaczą.
- Przynajmniej mnie zabiją, bo ty nie dasz mi umrzeć! - krzyknęłam. Zapadła cisza, Nikita odeszła ode mnie, kładąc się w wejściu, obserwowałam ją zaniepokojona. Uderzyła ze złości o ziemie, po czym oparła głowę o ścianę jaskini, przyciskając ją do skały.
- Nikita... Przepraszam - wymamrotałam, ale mnie już nie słuchała.
- Dlaczego wszyscy mnie nienawidzą?! Przecież się zmieniłam... Staram się... - wstała, cofając się do tyłu, zakrywała się grzywką.
- Przepraszam... Nie chciałam cię zranić...
- Robisz to cały czas, ciągle powtarzasz że chcesz umrzeć! Zupełnie cię nie obchodzę! Myślałam że chociaż ty... Że okażesz mi trochę ciepła, wsparcia, że zaakceptujesz mnie jako siostrę... - widziałam jak łza spłynęła jej po policzku.
- Wybacz... 
Nikita wybiegła z jaskini, podniosłam się szybko z ziemi, próbując ją dogonić, nie wydobrzałam na tyle żeby biegać, szybko upadłam.
- Nikita wracaj! - krzyknęłam za nią. Była już daleko.
- Nikita - podniosłam się idąc jej śladami na tyle szybko na ile mogłam. Rozglądałam się przerażona że ktoś może mnie zobaczyć, widziało mnie już kilka ptaków, wszystkie pouciekały.
- Nikita! - zawołałam, nieco przytłumionym głosem, cała aż drżałam, mogłam spotkać każdego, nawet jakiegoś konia.

Ledwo już chodziłam, nogi mi drżały, a oczy miałam na wpółprzymknięte.
- Nikita, jesteś tu? - zawołałam słabo. Znalazłam ją, jak leżała na ziemi, szybko poderwała się na nogi, podchodząc do mnie gwałtownie.
- Idziemy stąd - złapała mnie za grzywę, a przynajmniej za to co z niej zostało, ciągnąc mnie za sobą.
- Dlaczego powstrzymujesz się od płaczu? - spytałam widząc jak zaciska zęby żeby przypadkiem nie uronić łzy.
- Muszę być silna, inaczej bym chyba zwariowała... - zatrzymała się momentalnie.
- Są tu... - rozejrzała się wokół.
- Kto?
- Ludzie... Musimy biec...
- Nie dam rady...
- To akurat wiem, ale musimy, inaczej nas złapią - rzuciła się do ucieczki, ciągnąc mnie za sobą, upadłam dosyć szybko, zahamowała gwałtownie, próbując wziąć mnie na grzbiet, byłam dla niej za ciężka. Jej uszy wywijały we wszystkie strony wychwytując dźwięki.
- Uciekaj - zawróciła, podniosłam się ledwo, idąc drogą powrotną. Usłyszałam nagle strzał, przeszły mnie aż ciarki po grzbiecie. Szłam dalej, mając nadzieje że Nikita mnie dogoni. Rzeczywiście mnie dogoniła, a już się bałam że ją zabili. Pomogła mi nawet iść, ale już nie wróciłyśmy do jaskini. 

W trakcie wędrówki zauważyłam że jest ranna, ludzie zranili ją w bok, w którym utknęła kula. Spływała z niego krew. Przez to zostawiałyśmy po sobie krwawy ślad.
- Mną się nie przejmuj, jesteśmy już blisko - wysapała, z każdym krokiem zaczynałam poznawać gdzie jesteśmy.
- To Zatopia... - zatrzymałam się, zapierając się nogami, Nikita się ze mną szarpała, aż w końcu puściła.
- Musisz wrócić, tam będę pewna że cię nie złapią, nie pójdą tak daleko.
Kiwnęłam przecząco głową, cofając się do tyłu, Nikita wzdrygnęła się zaciskając zęby.
- Co teraz z tobą będzie? - spytałam, była cała blada.
- Wróćmy chociażby ze względu na mnie, tam mi pomogą... - wymamrotała. Przekroczyłyśmy granice, chowałam się przez cały czas za Nikitą, desperacko próbując ukryć swoje rany. Doszłyśmy pod same stado, wszyscy mnie obserwowali, na Nikite już chyba nikt nie zwrócił uwagi. Poszła w głąb stada ze spuszczoną głową, domyśliłam się że to przez ból. Nie odstępowałam jej na krok, cała drżąc na ciele i unikając wzroku innych.
- Leon... - siostra poderwała głowę, osłoniła mnie. Brat pędził prosto na nas...


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz