Elliot
Spojrzałem na nią wściekły, jak mogła nawet o tym pomyśleć?!
-Myślisz że nie wiem o co ci chodzi?!- wrzasnąłem, popychając ją na ścianę
-Chcę tylko abyś dał spokój mojej córce...to tak wiele?
-Szkoda aby mała się zmarnowała- spojrzałem na Dolly uśmiechając się szyderczo, położyła uszy po sobie, patrząc na mnie przerażona.
-Chcesz aby twoja matka zaczęła wiedzieć? aby siostra była zdrowa?...co ci szkodzi?
-A to, że to moja rodzina!
-A moją byłeś w stanie zabić! może to samo zrobię z twoją matką i siostrzyczkami! poczujesz się tak jak ja kiedy straciłam mamę...
-A moja wina że była twoją matką? że nie zabiła cię jak byłaś źrebakiem?
-A ciebie też nie zabili, a powinni przecież!
-Zamknij się już!- rzuciłem małą na Felize, i to z całej siły.- Co ty robisz Elliot?- spytałem nieo ciszej sam siebie.- Odejdź!- zacząłem wierzgać, zamknąłem oczy przez silny ból głowy.
-Zabij go! uwolnisz się przez to!- krzyknęła do mnie Feliza, spojrzałem na nią wściekły, ale po chwili ból głowy zwalił mnie z nóg, mój "ojcie" pojawił się przedemną.
-Nie potrafisz zrobić jednej, prostej rzeczy?!
-Odejdź! zejdź mi z oczu!- rzuciłem się na niego, ale uderzyłem tylko o skalną ścianę.
-Nadal mi się będziesz opierać?
-Mam cie dosyć! rujnujesz mi życie!- podniosłem się, zacząłem z nim walczyć, jest silniejszy niż kiedyś. Udało się, wygrałem, udało mi się...ale przepłaciłem to utratą sił, upadłem na ziemię wyczerpany.
-Teraz i ty jesteś taki jak ja, bezbronny- zaśmiała się Feliza
-Precz stąd! nie chcę was widzieć!- wstałem jakoś opierając się o ścianę, Feliza zabrała córkę i wybiegła. Zostałem sam, całkiem sam z własnymi myślami, a jeśli to co mówi Feliza to prawda? to jest prawda, której nie chcę do siebie dopuścić...zabić kogoś z rodziny aby uratować rodzinę?
Danny
Przebudziłem się nie mogąc spać, to wszystko mnie przerasta...gdyby nie moi zastępcy to w stadzie zapewne zapanowałby chaos, a wystarczy że już w rodzinie go mam.
-Tato śpisz?- spytała Tori
-Nie kochanie...
-Ja też nie mogę...
-Boli cię coś może? może przyniosę zioła..-chciałem się już podnieść ale Tori się odezwała...
-Nie tato...te poprzednie jeszcze działają
-No to co cię dręczy?- spytałem z troską
-A tak rozmyślam...o Elliocie, mamie...sobie
-Wszystko się jakoś ułoży...damy sobie radę
-A ty się zarobisz na śmierć...opiekujesz się mną i teraz jeszcze mamą, do tego jeszcze stadem
-Ja sobie dam radę...
-Na pewno? może niech cię czasami wyręczają zastępcy
-Na nich też nie mogę wszystkiego zwalać, ja jestem tutaj przywódcą oni mi tylko czasami pomagają
-Ale to zastępcy, na nich też leży jakaś odpowiedzialność...
-A może pójdziemy już spać? co?
-Tato nie kończ tematu...
-Idź spać, musisz odpocząć- położyłem łeb na ziemi
-Tato...
-Dobranoc- zamknąłem oczy, słyszałem jak córka wzdycha poczym kładzie głowę na ziemi.
Elliot
Zszedłem z góry. Wróciłem do stada z myślą że muszę zabić kogoś z rodziny...ale kogo? siostrę mamy? nie, jej tego nie zrobię, to najbliższa jej rodzina...a może by tak...Snow'a? nim i tak się nikt nie zajmuje. Wędrując po łące akurat go znalazłem, leżącego w trawie i marznącego z zimna.
-A ty co tutaj robisz?- stanąłem nad nim
-Nie ma się kto mną zająć...
-Chciałbyś wrócić do taty, być razem z nim?
-Tak ale on...nie żyje
-No właśnie wiem- wbiłem w niego wzrok, zauważyłem w jego oczach strach.
-Ale...jak? mógłbyś go ożywić?
-Nie...ale ciebie uśmiercić- podszedłem o krok bliżej, mały położył uszy po sobie i odsunął się nieco
-To nie będzie boleć...mama i tak cię nie chce, nikt cię nie chce..a twój tata? cię kocha, prawda? tylko on cię chce...więc jak?
-I już zawsze...z nim będę?
-Tak mały...i uratujesz tym samym kogoś...chodź ze mną- cofnąłem się o dwa kroki od niego, czekając aż się zdecyduje i wstanie.
-No...no dobrze- podniósł się i ruszył za mną niepewnie do lasu, i choćbym musiał przez to opuścić stado i wyspę, to będzie to tego warte...przynajmniej nie będzie cierpieć moja rodzina...mama...siostra i wszyscy wokół...
Danny
Mimo iż miałem zamiar usnąć, to nie usnąłem, wciąż mnie wszystko dręczy...ciągle myślę o Zimie i Tori...no i o Elliocie. Usłyszałem jak ktoś wchodzi do jaskini, otworzyłem oczy, to Feliza i jej córka.
-Feliza...a gdzie Elliot?
-Został w górach...
-Nic małej nie jest? nic wam nie zrobił?
-Nie- spojrzała na swoją córkę- dziękuję za troskę- poszła w głąb jaskini, śledziłem ją jeszcze wzrokiem. Zacząłem coś przeczówać, że coś niedobrego dzieje się z Elliotem, coś jest nie tak...jeśli nie wróci do południa, zacznę go szukać...
Zima, Tori, Feliza, Rosita, Snow [ zima999 ] ^^Dokończ^^
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz