Menu

sobota, 12 grudnia 2015

Spotkanie cz.57- Od Elliot'a, Danny'ego/Feliza, Zima, Tori

Elliot
Jednak nie jest tak mądra jak myślałem, chciała się od nich uwolnić, a stała się ich niewolnicą, ehhh...no cóż, i tak będę za nią łaził, teraz jak nic ją praktycznie nie obchodzi to jest to bez sensu, ale jak straci cierpliwość i zechce mi coś zrobić, to trochę się pobawię.
-Co tak patrzysz na nich z nienawiścią- podszedłem do niej z boku, nawet na mnie nie spojrzała, gapi się na to stado jak zahipnotyzowana.
-Głucha jesteś!?- krzyknąłem na nią, szturchnąłem ją przy tym mocno, spojrzała na mnie z gniewem
-Zejdź mi z oczu- parsknęła
-Bo co? zabijesz mnie?- zaśmiałem się
-Lepiej uważaj- wbiła kopyto w ziemię, już chciała odejść ale ja zatrzymałam
-Głupia jesteś, po cholere ich pochłaniałaś? chciałaś być wolna a jesteś niewolnicą, myśliż że dlaczego ci na to pozwolili? mogłaś ich po prostu zniszczyć, ale nie, po co myśleć racjonalnie...
-Przepuść mnie- ominęła mnie, ale jeszcze nie skończyłem więc znów ją zatrzymałem
-Nie skończyłem...jeśli przyjdzie ci do tego łba, aby zabić kogoś ze stada, wybić wszystkich, zabić przywódców i przejąć stado, to przysięgam ci, że cię zbiję a twoją duszę będę nękać do końca świata, nie życia, tylko świata- mówiąc to, patrzyłem jej prosto w oczy, jednak jakieś uczucia ma, gniew, bo tylko to można wyczytać z jej oczu.
-Jeszcze się okaże kto jest potężniejszy- uciekła, patrzyłem jeszcze jak odbiega.



                                                                       ***

Minął prawie rok, jak narazie Felizy nic głupiego do głowy nie przyszło, i jej szczęście, jak ma zabijać, to poza stadem i nie konie ze stada.
-Elliot mam prośbę- od myśli oderwał mnie tata, wstałem odrazu na jego widok
-Tak?- podszedłem
-Zajmij się Tori, chcę mamę gdzieś zabrać, niech odpocznie- tata obejrzał się za siebie, kilka metrów dalej stała mama
-No dobrze, nie ma problemu- zgodziłem się
-Dziękuję- tata zawrócił do mamy, przez chwilę o czymś rozmawiali, jak skończyli, poszli w stronę lasu a ja w stronę siostry. Zastałem ją leżącą przy stadzie, patrzyła na wszystkich ze łzami w oczach
-Cześć siostra- uśmiechnąłem się podchodząc bliżej
-Cześć- uśmiechnęła się na siłę, zakryła też swoje oczy
-Płaczesz?
-Nie...ja nie płaczę- odwróciła głowę
-Widzę przecież...- położyłem się- co cię tak martwi?
-Minął prawie rok, a ja? a ja nadal jestem słaba, ciągle źle się czuję, wiem że tata mnie okłamuję z tymi ziołami...Elliot proszę, znajdź je
-Nie możesz ich brać, bo one może i sprawiają że czujesz się lepiej, ale tym samym skracają ci życie, zabijają cię, objawów nie ma, po prostu pewnego dnia upadasz, już nie wstajesz i umierasz...chcesz tak?
-Wiesz co? tak..lepsze to niż takie życie...
-Nie mów nawet tak
-Czemu ja jeszcze żyję?
-Bo masz dla kogo
-Lepiej by wam było bezemnie, mama nie śpi od kilku dobrych dni, odkąd mi się pogorszyło, coraz częściej prawie traci przytomność, mało je, schudła, i to przez kogo? przezemnie...
-Tori ja...ja ci pomogę, ale ostrzegam, to może cię zmienić...
-Ja chcę tylko być zdrowa- westchnąłem wstając, mam tylko nadzieję że to, co chcę zrobić, jej nie zmieni, że może tylko trochę ale nie drastycznie.
-Jak cię coś zaboli to mów- wziąłem ją na grzbiet, rozejrzałem się jeszcze czy nie ma czasem gdzieś rodziców, i pobiegłem w stronę gór.

Danny
Zima nieco się zrelaksowała, pobiegaliśmy po plaży, spędziliśmy razem miło czas, zaprowadziłem ją w miejsce gdzie były jeszcze jabłka, zrobiłem wszystko aby się dobrze poczuła.
-Dziękuję że tak się starasz- przytuliła mnie
-Martwię się o ciebie...o ciebie i Tori, ale Zima zrozum, nie może tak być, wiem że się martwisz, ale niedługo mi się wykończysz, nic nie jesz, nie śpisz, za często leżysz przy Tori, nie ruszasz się, ostatnio jak postanowiłaś przy niej zostać w jaskini, 4 dni, to była przesada, do tej pory masz siną tą stronę na której leżałaś.
-Ja wiem ale...inaczej nie potrafię, martwię się i...
-I wykańczasz się, obie mi słabniecie z dnia na dzień, nie chcę stracić was obu
-Przepraszam cię
-Nie przepraszaj, nie masz za co, tylko proszę cię o jedno, myśl też o sobie, chcesz się nią zajmować? to musisz mieć siłę...

Elliot
Wspiąłem się wysoko w góry, poczym znów tunelem schodziłem w dół, w głąb góry, moim celem jest źródło, źródło martwych dusz, a co planuję? chcę uzdrowić Tori zdrowymi i silnymi duszami, czy sie uda, nie wiem, by tak...

Danny
Wróciliśmy do stada, pierwsze co to poszliśmy do Tori i Elliota, ale ich nie zastaliśmy, zaczeliśmy szukać ich po całej wyspie, ale to nic nie dało.
-Danny a jeśli Elliot...coś...coś jej zrobił?- Zima spojrzała na mnie przerażona
-Nawet tak nie myśl, on taki nie jest...na pewno nic jej nie zrobił, może zabrał gdzieś siostrę, chciał aby poczuła się lepiej
-Obyś miał rację, bo ja mam złe przeczucia...


                                                  Feliza, Zima, Tori [ zima999 ] ^^Dokończ^^

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz