Menu

wtorek, 29 grudnia 2015

Spotkanie cz.68 - Od Snow'a, Felizy, Zimy, Tori, Rosity/Elliot'a, Danny'ego

Od Snow'a
Poszedłem z kuzynem do lasu, nie lubiłem tego miejsca, było tu tak ciemno. Ale Elliot obiecał że zobaczę tatę z czego bardzo się cieszyłem, ale bałem się jednocześnie. Przecież chciał mnie zabić, tatę to bolało, więc czemu mnie by nie miało boleć? Ale tak bardzo chciałem go zobaczyć.
- Na, na pewno nie będzie bolało? - spytałem w strachu, zwykle jak o coś pytałem to dziwnie mnie wszyscy traktowali, mówili że jest głupi lub coś w tym stylu, ale ja czasami nie byłem pewien o co im chodzi.
- Na pewno.
- A mama o wszystkim wie? Nie powinienem się z nią pożegnać?
- A ona chcę cię w ogóle widywać?
- No nie... Ale tata mówił żebym się nią opiekował, żebyśmy oboje się sobą na wzajem opiekowali - spuściłem głowę, próbowałem zrobić co tata mi mówił już wielokrotnie, ale mama tego nie chciała i mi się przez to nie udawało: - Ale trochę nam to nie wyszło... - przyznałem.
- A ty mnie lubisz? - zapytałem nagle, przecież jak chciał mnie zabrać do taty, to musiał choć trochę mnie lubić.
- Snow połóż się tu, na ziemi i zamknij oczy - kazał Elliot, zmieniając temat.
- Ale...
- Tata na ciebie czeka.
Uśmiechnąłem się lekko, kładąc się w końcu we wskazane miejsce, będę mógł w końcu zobaczyć tatę, tak bardzo za nim tęskniłem.
- Zamknij jeszcze oczy - powtórzył kuzyn.
- A.. A mama nie chciałaby wrócić razem ze mną do taty? Chciałbym żebyśmy znów byli wszyscy razem, jak tata był przy nas to mama troszkę mnie lubiła...
Elliot westchnął, położyłem po sobie uszy, chyba znów powiedziałem coś nie tak, jak zawsze.
- Twoja mama akurat nie chciała.
- Myślałem że kocha tatę... - spuściłem wzrok. Nagle obaj usłyszeliśmy jakieś krzyki docierające z lasu.
- Wiesz co to? - spytałem kuzyna, ten poszedł sprawdzić, a ja od razu ruszyłem za nim. Chyba to był pierwszy raz od tak dawna, jak z kimś spędzam razem tyle czasu.

Od Felizy
Ledwo co się położyłam i zdołałam zasnąć, a już zaczęło świtać. Jak na złość promienie słoneczne musiały akurat świecić mi prosto w oczy. Parsknęłam, przebudzając się momentalnie. Dolly jeszcze spała, wzięłam ją ostrożnie na grzbiet, wychodząc z jaskini. Miałam zamiar jej pilnować, nie wiadomo co może czasami odbić Elliot'owi, mimo że już poradził sobie z tym demonem, co chyba był z nim spokrewniony i zmuszał go do tego wszystkiego.
Wybrałam się na łąkę, położyłam małą na ziemi, lekko odgarniając śnieg, żeby na nim nie leżała. Po czym zabrałam się za jedzenie. Wiedziałam że szybciej czy później ktoś mi przeszkodzi, ale nie spodziewałam się że tak szybko.
- Feliza, widziałaś naszą mamę? Już długo nie mogę jej znaleźć - podszedł do mnie Aiden.
- To ty... Nie wiesz?
- O czym?
- Nasza mama... - spojrzałam na małą.
- Co z nią?
- Ona nie żyję - powiedziałam szybko, wzdychając ciężko. Aiden stał jak słup, a jego wzrok utknął na mnie.
- Nie chcę o tym teraz mówić, ledwo co urodziłam - zabrałam córkę idąc w głąb łąki, Aiden nadal tam stał, oglądając się tylko za mną, dobrze że milczał i nie zadał mi żadnego pytania, nie znosiłam poruszać tego tematu, było mi wtedy tak ciężko.

Od Zimy
Obudziłam się, nawet nie wiedząc czy jest dzień czy noc, słyszałam tylko odgłosy wychodzących koni, oby tylko się nie dowiedzieli że oślepłam. A sądząc po tym że wychodzili musiał być już dzień, zapewne ranek. Nie miałam jednak ochoty otwierać oczu, po co? Jak przede mną będzie tylko mrok.
- Mamo... - poczułam szturchnięcie.
- Rosi? To ty? - upewniłam się podnosząc głowę.
- Jestem głodna... Nawet bardzo... - powiedziała, położyłam po sobie uszy, mleko mi się już pewnie skończyło, jak wczoraj miałam go prawie co nic.
- Tata znajdzie ci jakąś klacz, co cię nakarmi - już chciałam budzić Danny'ego, w sumie to nie wiedziałam czy on śpi czy też nie, nie wiedziałam nawet gdzie leży i czy tu jest. Czułam przy sobie tylko Tori, wtuloną we mnie, chyba, chyba to była ona.
- Nie chcę.
- Jak to nie chcesz?
- Chcę żebyś ty mnie nakarmiła.
- To będzie tylko chwilowe, później...
- Nie... - przerwała mi.
- Rosita przestań, wiesz że nie mam mleka.
- Zaczekam.
- Nie zaczekasz, jesteś jeszcze mała potrzebujesz mleka.
- Nic nie zjadłaś, a obiecałaś że zjesz..
- Dopiero co się obudziłam - tak na prawdę nie miałam zamiaru jeść, nie zdołałabym nic przełknąć, nie wiedząc co z Tori i czy ona przeżyję. Na dodatek zastanawiałam się czy Elliot już wrócił i czy nie zrobił czegoś złego, miałam złe przeczucia. Nie chciałam żeby musiał odchodzić ze stada... Nie chciałam żebyśmy my musieli go z niego wyrzucić, nie wyobrażałam sobie tego, już za samo zabicie Melindy powinien... Nie, nawet nie chcę o tym myśleć. Ja sama kiedyś nie byłam lepsza, przecież zabiłam Nadie, powinnam doskonale wiedzieć jak to jest popełnić taki błąd. Elliot jednak zrobił to nie będąc sobą, a ja wtedy byłam tego świadoma... Może dlatego spotkało mnie to wszystko, ta cała klątwa, może to po prostu była kara, ale dlaczego za mnie musieli cierpieć też inni?
- Mamo, nie martw się już... - poczułam jak mała przytuliła mi się do boku.
- Powiedź mi co z Tori? Gdzie tata i reszta?
- Tori śpi, tata wyszedł z Majką, a Elliot to nie wiem gdzie jest...
- Wiesz po co wyszli?
- Nie... Ale już wracają - Rosita chyba wstała, bo przestałam ją czuć przy boku, a i parę stuknięć kopytami dotarło do moich uszu.
- Danny - usłyszałam jak ktoś wchodzi: - To ty?
- Tak kochanie, przyniosłem ci świeżej trawy i trochę ziół dla Tori, gdyby zaczęło ją boleć - poczułam zapach trawy, po czym Danny dotknął nią mój pysk: - Zjedź coś...
- Później.
- Mama nie chcę jeść - wtrąciła Rosita.
- Danny mam do ciebie prośbę - zmieniłam szybko temat.
- Jaką?
- Zaprowadzisz ją do jakieś klaczy, której zostało jeszcze mleko, musi coś zjeść.
- No dob...
- Ale ja nie chcę - przerwała Danny'emu córka.
- Już rozmawiałyśmy o tym.
- Chcę mleka tylko od ciebie mamo.
- Rosita twoja mama ma racje, musisz coś zjeść, na razie...
- Wiem, ale mama też nie je, a chcę żeby jadła... - Rosita ponownie mu przerwała.

Od Tori
Usłyszałam głosy, po czym otworzyłam oczy, ziewając przez chwilę. Tata już wrócił z Majką i na dodatek Rosita się obudziła, a wolałam żeby nadal spała.
- Jak się czujesz? - spytała Maja.
- Dobrze... - stwierdziłam, choć odczuwałam lekki ból i miałam zawroty głowy, ale było o wiele lepiej niż wczoraj.
- Na razie napijesz się mleka od innej klaczy - powiedział tata do Rosity, nieco się tym zainteresowałam.
- O co chodzi? - zwróciłam się do Maji, wyjaśniła mi że moja najmłodsza siostra chcę koniecznie mleka od mamy. Może w końcu się doigra i rodzice będą na nią źli jak zacznie się buntować.
- Chodź, mama nie powinna się teraz denerwować - tata popchnął ją lekko, ale ona mu odbiegła stając obok mamy i podkulając uszy. Spojrzałam na nią krzywo.
- Nie rozumiesz że mama nie ma mleka? - odezwałam się do niej nerwowo.
- Nie sprawiaj problemów. Idziemy - tata i tak wziął ją na siłę, najpierw przez chwilę ciągnąc ją za grzywę, a potem zabierając na grzbiet, bo strasznie się zapierała nogami. Jak wychodzili uśmiechnęłam się do niej złośliwie.
- Tori, jak się czujesz? - spytała mama.
- Już lepiej...
- Na pewno? Mówisz mi prawdę?
- Na pewno...
- Wiesz że ja nie widzę i...
- Tak wiem, na prawdę o wiele lepiej się czuję - zaczęłam jeść trawę, którą tata przyniósł także mi, co jakiś czas głowa mnie zakuła, ale to było wszystko.

Od Rosity
Tata w końcu postawił mnie na ziemie, spuściłam głowę, wcale nie chciałam go zdenerwować i mamę przy okazji, chciałam tylko żeby coś zjadła.
- Poszukamy tej klaczy i przy okazji poznasz też stado - tata ruszył, a ja powlekłam się za nim z tyłu, wciąż oglądając się za siebie.
- Tato, ja na prawdę nie chcę mleka od żadnej innej klaczy - stwierdziłam, mając ochotę już wrócić do mamy, chciałam być blisko niej, wtedy miałam pewność że nic jej się nie stało.
- To nic strasznego...
- Ale ja się nie boję, po prostu nie chcę...
- Chcesz żeby mama martwiła się też o ciebie? Wiesz ile mamy problemów.
- Wiem... - przyspieszyłam nieco, teraz żałowałam że powiedziałam o tym mamie, o tym że jestem głodna, ale na prawdę już nie mogłam wytrzymać. Tata zaprowadził mnie do jakieś klaczy, nie znałam jej, tak jak wszystkich wokół, spytał jej się czy mogłaby mnie nakarmić i zostawił przy niej mówiąc że wróci szybko. Widziałam jak poszedł w głąb stada.
- No śmiało, napij się mała... - powiedziała do mnie klacz, położyłam się na ziemi, tyłem do niej.
- Nic ci nie zrobię - pochyliła się nade mną, nie miała złych zamiarów, ale i tak nie chciałam, dziwnie bym się czuła pijąc mleko od innej klaczy, wolałam to od mamy. Podniosłam się szybko odchodząc od niej.
- Dokąd idziesz? - poszła za mną, zaczęłam biec, zgubiłam ją wśród koni. Po czym pobiegłam z powrotem do jaskini. Jak tylko wbiegłam, mama skierowała uszy w moją stronę.
- Rosita już wróciła - poinformowała ją Maja, po czym wróciła do rozmowy z Tori.
- Najadłaś się? - spytała mama, milczałam, kładąc się przy wyjściu.

Od Zimy
- Rosita? Chyba nie uciekłaś? Coś szybko wróciłaś - po tym pytaniu znów nie uzyskałam odpowiedzi, pewnie mnie, ani Danny'ego nie posłuchała, skoro milczy. Nie miałam już sił się tym martwić, musiałam przez chwilę odetchnąć od problemów. Najlepiej trochę spacerując na zewnątrz, może natknę się na syna i dowiem się co z nim, choć to mało prawdopodobne. Podniosłam się, Maja mi trochę pomogła, to musiała być ona, bo ona była niedawno najbliżej mnie.
- Może powinnaś jeszcze leżeć? - spytała Maja, teraz już byłam pewna że to ona.
- Chcę się przejść, chociaż na chwilę, nie zniosę już leżenia - przyznałam.
- Pójdę z tobą...
- Wolałabym być sama, ale... Chyba będzie lepiej jak mi pomożesz, przecież nic... - przerwałam, jak tylko o tym wspominałam zbierało mi się na płacz.
- Wiem mamo, nie musisz o tym nam przypominać - zapewniła Majka, wyszłyśmy obie z jaskini. Jak poczułam pod nogami trochę trawy i śniegu, od razu lepiej się poczułam, mimo że problemy nadal nie dawały spokoju moim myślą.

Od Rosity
Próbowałam zasnąć, żeby nie czuć głodu, miałam nadzieje że mama w końcu coś zje i wtedy będzie mogła mnie nakarmić. Tori przez cały czas mnie obserwowała, nie chciała żebym tu była.
- Przez ciebie mama musiała wyjść, widzisz co narobiłaś?! - krzyknęła na mnie, starałam się ją ignorować.
- Pewnie jesteś o mnie zazdrosna - dogadała złośliwie, skierowałam uszy do tyłu.
- Nie jestem... - broniłam się.
- Jasne - mówiła z ironią.
- Mama się o ciebie troszczy, bo jesteś chora, rozumiem to.
- Akurat. Ciężko ci było napić się mleka od innej klaczy.
- Chciałam tylko żeby mama zaczęła jeść, a ty nie chcesz? Czemu jej do tego nie próbowałaś namówić? - spojrzałam na Tori, zdziwiła się, a po chwili zamyśliła, wyczułam momentalnie jej złość.
- Uważasz że to moja wina?! Myślisz że bym nie chciała być zdrowa?! Chciałabym! Ale taka się już urodziłam... Choć ponoć to klątwa... Sama już nie wiem... - zmartwiła się, kładąc po sobie uszy. Zapadła cisza, znów miałam zamiar pospać żeby nie czuć już jak burczy mi w brzuchu.
- W sumie to... A z resztą - Tori odwróciła ode mnie głowę. Zamknęłam oczy i na chwilę przysnęłam, aż do momentu kiedy wrócił tata.
- Gdzie wasza mama?
- Wyszła na chwilę z Mają, chciała się przejść. - odpowiedziała mu Tori.
- To chyba dobrze, spacer dobrze jej zrobi - tata spojrzał na trawę, którą przyniósł mamie: - Nic nie ruszyła...
- Tato, a może ja bym spróbowała ją namówić? - zaproponowała Tori.

Od Snow'a
Byliśmy już na miejscu, prawie bym nie nadążył za Elliot'em, tak szybko biegł, w sumie dla mnie to wszyscy byli jacyś za szybcy. Nagle stanąłem jak wryty, gdy przede mną całe drzewo pokrył lód, ukryłem się aż za kuzynem.
- Będziesz mnie próbowała teraz zabić?! - momentalnie do tego drzewa jakiś obcy ogier przygniótł klaczkę. Otworzyłem pysk żeby się o coś zapytać, ale kuzyn mi go przytrzymał.
- Cicho - szepnął.
- Ja... Ja nie chciałam... Nie, nie panuje nad tym... - wymamrotała klaczka przez łzy, jeszcze nie widziałem takiej, takiego źrebaka, miała niebieską sierść, ale grzywę białą.
- Już ja cię nauczę nad tym panować! - złapał ją za grzywę i rzucił o drzewo. Próbowała się jakoś podnieść, ale jej to nie wychodziło. Ogier wtem nas zauważył, odbiegł gwałtownie, znikając za drzewami i po drodze zrzucając śnieg z gałęzi. Elliot spojrzał na oblodzone drzewo, potem podniósł głowę klaczki kopytem i spojrzał w jej oczy, ta cała się aż trzęsła: - Masz prawie że identyczne oczy jak moja mama, musisz być z nią spokrewniona... I jeszcze ta moc...
- Proszę, nie rób mi krzywdy... - powiedziała cicho, cofając się od mojego kuzyna.
- Proszę... - powtórzyła, gdy Elliot nie spuszczał z niej wzroku, trzęsła się jeszcze bardziej niż poprzednio.
- Kim był tamten ogier?
- To mój... Mój tata... - ukryła się pod krzakami, wszedłem tam do niej, może ona chociaż mnie polubi.
- Ciebie też nie chcą? - spytałem, ale milczała, więc zadałem inne pytanie: - A kto ci zrobił tyle ran?
- Tata... - powiedziała prawie szeptem.
- Jak ci na imię?
- Karyme - szepnęła, tak cicho że ledwo co usłyszałem.
- Ja jestem Snow.
- Mógłbyś sobie pójść? - szepnęła: - Może twój tata też zechce odejść...
- Ale dlaczego? Też mnie nie lubisz? - podniosłem się, kładąc po sobie uszy: - Chwila... Tu nie ma mojego taty, tylko Elliot, to mój kuzyn - spojrzałem na Elliot'a, po chwili do niego podbiegłem, przypominając sobie co mieliśmy zrobić: - To będę już mógł zobaczyć się z tatą? - zapytałem, nadal trochę się bałem tej całej śmierci, ale w końcu miałem się spotkać z tatą i będę mógł z nim nawet zostać.

Elliot, Danny (loveklaudia) dokończ



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz