Elliot
Uciekłem w góry, tutaj nikt mnie teraz nie znajdzie.
-Co ty najlepszego zrobiłeś Elliot?- powiedziałem sam do siebie- Sam tego chciałeś, co cię obchodzi jakaś klacz? nie będziesz się litować nad kimś, kto jest dla ciebie nikim, jesteś mordercą, masz zabijać- mówiłem dalej- nie, co ja gadam...nie jestem taki, nie ja, zmieniłem się- kontynuowałem ciągle zmieniając zdanie, tak jakbym miła rozdwojenie jaźni- zamknij się! jesteś mordercą! masz zabijać!- wrzasnąłem naglę na cały głos, czemu ja się okłamuję? jestem mordercą, i to się tak nie skończy, zabiję dalej, całą jej rodzinę wytępię, a jej źrebaczka? pozwolę sobie zatrzymać. Ale co z klątwą? uwolnię moją rodzinę od niej, na pewno...jeszcze nie wiem jak, ale będą wolni.
Danny
-Zima, spójrz na mnie- jej oczy zaczęły mnie niepokoić, są takie...takie otępiałe, bez wyrazu, nie reagują na światło...ona chyba...nie
-Danny ja...
-Ty nic nie widzisz...prawda?- z jej oczu wypłynęły łzy
-Tata miał racj...
-Że niby w czym?
-We śnie..powiedział mi że jak sie obudzę to...to już nic nie zobaczę
-To na pewno minie, na pewno...
-Do końca życia...mówił
-Nie...na pewno się mylił...nie ty
-Będę twoim kolejnym kłopotem...nie zechcesz już mnie takiej, co ze mnie za przywódczyni będzie?
-Nie gadaj bzdur, kocham cię nad życie...a przywodnictwem się...nie martw, jakoś sobie poradzimy
-Nie poradzimy, wszystko zejdzie na twoją głowę, zostawię cię z tym wszystkim samego
-Damy sobie radę Zima, ułoży się...może chociaż w pełni odzyskasz wzrok
-Wątpię...nawet nie pamiętam jak wygląda moja córka...co to za życie? za kilka lat, zapomnę jak wyglądacie...jak wygląda wyspa, trawa, drzewa, kwiaty
-Wyśnisz nas i to wszystko
-Ale to nie będzie to samo
-Nie martwmy się na zapas...ważne że żyjesz, że się obudziłaś
-A gdzie jest Elliot?- spytała po chwili ciszy
-On...nie ma go...i się zmienił
-Że jak niby?
-To demon i...
-I co? co się stało?
-Zabił...zabił Melinde, nie wiem dlaczego, Feliza coś powinna wiedzieć, była tam- odwróciłem się w stronę Felizy.
Elliot
Zszedłem z góry i skierowałem się w stronę jaskini, do rodziny.
***
Wszedłem do jaskini, pierwsze co zauważyłem to, to że mama się obudziła.
-Mamo!- podbiegłem do niej, rzuciłem się na ziemię i przytuliłem się do niej
-Elliot?
-Tak mamo
-Synku- przytuliła mnie, uroniłem kilka łez ze szczęścia, mama żyje, żyje!
-Ale coś jest nie tak- przyjżałem jej się, jej oczy...są bez wyrazu, ona nie widzi...no nie, tylko nie to
-Mama jest niewidoma Elliot- westchnął tata
-Nie...ja, ja ci pomogę mamuś, będziesz widziała- zacząłem mówić jak jakiś psychicznie chory, i do tego się śmiać
-Co ci synu?- spytał nieco zmieszany tata
-Nic...nic takiego, ogarnia mnie euforia bo mama żyje, moja mamusia- przytuliłem ją- ale i żal że jest niewidoma- posmutniałem- ale ja jej pomogę, pomogę wam wszystkim- znów zacząłem się cieszyć, "co ci się dzieje do jasnej cholery?" spytałem sam siebie- Feliza kochanie- odwróciłem się w jej stronę, spojrzała na mnie z gniewem w oczach, i chyba tylko ja to zauważyłem. Podniosłem się
-Leon wracaj- nakazał ojciec, spojrzałem tylko na niego, i znów podążyłem w stronę Felizy, wstała i osłoniła swoje źrebię.
-Co za piękna klaczka- uśmiechnąłem się, mała położyła uszy po sobie
-Nie waż się ją tknąć- parsknęła
-I nie zamierzam, jest zbyt śliczna...takie bezbronne maleństwo
-Odsuń się!- Feliza odepchnęła mnie od siebie, zaśmiałem się- zwariowałeś, na łeb ci padło
-Mi?- uśmiechnąłem się ironicznie- no coś ty- odepchnąłem ją naglę z całej siły, tak że upadła, złapałem jej małą i wybiegłem z jaskini, popędziłem prosto w góry.
Danny
-Dolly! nie! zostaw ją!- Feliza pognała za Elliotem, a ja stanąłem jak wryty
-Co mu się stało?- spytała Zima
-Nie wiem, ale wyczówam u niego demona, którym jest oczywiście ale...nigdy czegoś takiego u niego nie czułem, dopiero teraz pokazuje się jego prawdziwe ja...
-To znaczy że...Elliot stał się zły?- spytała Tori
-Może nie tyle zły co...obłąkany
-Ale nam nie zrobił krzywdy- zauważyła Maja
-Rodziny nie skrzywdzi...chyba- zacząłem myśleć czy czasem tam nie pobiec, ale nie zostawię moich klaczy samych, jestem im jakby nie było potrzebny, Feliza i Elliot powinni to sami załatwić.
Elliot
Wbiegłem za szczyt góry, na górze wszedłem do tunelu który prowadzi w głąb gór.
-Puść mnie...proszę- zapłakała mała
-Nie bój się mała, nie zabiję cię- uśmiechnąłem się. Zszedłem już bardzo nisko. Strasznie tu zimno. Położyłem małą na skalistym podłożu, i zacząłem chodzić dookoła niej
-Jaka ty jesteś śliczną klaczką, tego twoja mamusia nie posiada- uśmiechnąłem się podchodząc do niej i dotykając lekko pyskiem jej grzbietu, odsunęła się gwałtownie, spojrzała na mnie przerażona
-Mama zaraz tu będzie, i mnie obroni- powiedziała cicho i niepewnie
-Zbyt szybko cię nie znajdzie, nawet te jej demony jej nie pomogą...ale wiesz co? jakbyś była starsza, to chętnie bym sie tobą zajął ślicznotko- zaczęło mi juz chyba odbijać, ale ja nawet nie kontroluję tego co mówię, mimo iż podświadomie wiem że to co mówię i robię, jest złe...
Zima, Feliza, Tori, Rosita [ zima999 ] ^^Dokończ^^
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz