Danny
-Ja już powoli tracę siły Elliot- wyżaliłem się synowi
-Wiem tato, nie dziwnię Ci się
-Dlaczego to musi spotykać nas? dobrze że Rosita urodziła się zdrowa
-No, mam już trzecią siostrzyczke
-No...-uśmiechnąłem się- trzy córki i jeden syn, dobrze że Cię mam
-Wiesz co tato, idź sam po te zioła, ja wrócę może jednak do jaskini
-Dlaczego? przecież chyba sobie dadzą radę
-Zaufaj mi tato, idź
-No dobrze...- zdziwiłem się nieco zachowaniem syna, no ale jakiś powód musi mieć
Elliot
Zaniepokoiło mnie to, że jak wychodziliśmy to do jaskini wchodziła akurat Feliza, została z moją rodziną sama. Wszedłem do jaskini.
-Cześć siostrzyczki
-Ty nie z tatą?- spytała Maja
-Nie, postanowiłem jednak z wami zostać- rozejrzałem się po jaskini, zauważyłem w końcu Felize, podszedłem do niej, złapłem ją za grzywę i odwróciłem gwałtownie w swoją stronę.
-Zwariowałeś?!
-Nie...- puściłem ją, to oczywiście tylko nastraszenie, wróciłem do rodzeństwa.
-Tori a Ty co?- spojrzałem na siostrę leżącą kilka metrów dalej, z taką miną, jakby chciała kogoś zabić
-Nic- parsknęła cicho
-Ona mnie nie lubi- powiedziała Rosita
-Że co?
-No i to bardzo...- powiedziała już ciszej kiedy Tori spojrzała się w jej stronę
-Tori, to prawda?
-Gówniara kłamie
-Mnie nie oszukasz
-To przez nią mama umiera
-Mama nie umiera
-Skąd to wiesz?! spójrz na nią, gdyby ta mała się nie narodziła to z mamą było by wszystko w porządku
-Ejejej Ty nie zapominaj że to dzięki Tobie, mama nic nie jadła, mdlała i źle się czuła, bo ciąglę się Tobą opiekowała, wydobrzała dzięki ciąży aby ratować Rositę, a to że teraz jest słaba to...przezemnie- westchnąłem
-Że co?- spytali wszyscy
-Tak, to prawda...bo gdybym się nie urodził albo by mnie zabili za źrebaka, to tego wszystkiego by nie było, Ty Tori byłabyś zdrowa i mama też, to przezemnie cierpicie wszyscy...
-Nie broń jej...
-To prawda Tori, rodzice Ci nigdy o mnie nie mówili, prawda? to że jestem demonem już wiesz, a ja jestem wynikiem klątwy i Ty też, dlaczego Cię nienawidziłem? dlaczego chciałeś zabić? bo do tego zostałem stworzony, Ty się miałaś taka narodzić, i ja też, a klątwa polegała na tym, że jeśli mnie nie zabiją za źrebaka, to klatwa będzie ciążyć na mamie prawdopodobnie do końca życia, to wszystko moja wina...moja i klątwy- wszyscy zamilkli, nikt się nieodezwał, westchnąłem długo i ciężko
-Teraz już wszystko wiecie, możecie mnie znienawidzić ale nie chciałem tego...- wyszedłem z jaskini, teraz juz wszystko wiedzą, może i lepiej, najwyżej tata im później to drugi raz wytłumaczy...
Danny
Znalazłem kilka ziół, dosyć mocnych. Wróciłem do jaskini, położyłem je przed Zimą
-Tato...- zaczęła Tori
-Tak córeczko?
-Dlaczego nam nie powiedzieliście?
-Ale o czym?
-O Elliocie i klątwie...
-Skąd Wy...
-Powiedział nam o wszystkim, chyba...to prawda że jestem taka przez klątwę?
-Tori my...
-Czy to prawda?
-Ehhhh- westchnąłem- tak, ale myśleliśmy że to minie, nic się nie działo, nic to co nam mówili
-To prawda że jakbyście...jakbyście zabili...Elliota za źrebaka, to ja...byłabym zdrowa i mama też?
-Prawdopodobnie tak- spuściłem łeb, to trudne dla mnie wspomnienia, tyle się wtedy wycierpielismy, teraz to wszystko wraca z podwojoną siłą.
Elliot
Wędrując po lesie, zacząłem się wyrzywać na drzewach, uderzałem w nie z całą siłą, na myśl że to przezemnie to wszystko się dzieje, napłynęły mi łzy do oczu, mimowolnie, ogier nie powinien płakać ale...ja już nie mogę, mama prawdopodobnie zapadła w śpiączkę, bo przeież dawno by się już obudziła, Tori chora i prawdopodobnie nigdy nie będzie zdrowa i nigdy się nie usamodzielni, co z tego że ja jestem, że żyję i staram się pomagać, wynagradzać im to, skoro to i tak nie pomaga, nie cofnę klątwy, a może jednak? ciekawe tylko jakim kosztem...
Zimy, Tori, Feliza [zima999] ^^Dokończ^^
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz