Menu

sobota, 26 grudnia 2015

Ta pierwsza cz.1- Od Achillesa/Atheny

Znów zawędrowałem w głąb lasu, tym razem nie po to, aby wyżywać się na drzewach lub ćwiczyć, tylko po to, aby pospacerować w samotności, ciągle mi brakuje tej drugiej połówki, w żadnej nie mogę się zakochać, żadna z klaczy nie ma tego czegoś w sobie, tego czego szukam, nie wiem, może to ze mną jest coś nie tak? boją się mnie? nie jestem tyranem, mimo iż tak mogę wyglądać, ale nie jestem. Wybrałem się na plażę, postawiłem kopyta na zmrożonym i lekko opruszonym śniegiem, piasku, wbiegłem momentalnie do wody, prawie że zacząłem krzyczeć, lodowata woda sprawiła mi ból, przeszywający od karku po zad, przeszła po całym ciele.
-Jesteś twardy, co to dla ciebie- poszedłem dalej, kiedy straciłem już grunt, zanużyłem się cały we wodzie, zanurkowałem. Popływałem jeszcze chwilę, poczym wyszedłem z wody, otrzepałem się i pobiegłem szybko do jaskini w lesie. Położyłem się w niej, aby się ogrzać i osuszyć.

                                                                                ***

Poleżałem tak do wieczoru, no jeśli to można nazwać wieczorem bo teraz szybko robi się ciemno. Wstałem wychodząc z jaskini, naglę do moich uszu dobiegł krzyk i tętent kopyt. Wpadła na mnie jakaś klacz, aż się przewróciła.
-Nic ci nie jest?- spytałem troskliwie
-Uważaj!- krzyknęła wskazując łbem na coś za mną, odwróciłem się, moim oczom ukazały się dwie duże pumy, rzuciły się na mnie.
-Schowaj się w jaskni!- kazałem jej, zrobiła co kazałem, kiedy już do niej wbiegła, rzuciłem jedną z pum o drzewo, drugą zaś przygniotłem kopytami do ziemi. Kiedy już je zabiłem, wszedłem do jaskini.
-Wybacz, nie lubię jak klacz patrzy jak zabijam- podszedłem do klaczy
-Dziękuję za pomoc...niepotrzebnie zaszywałam się po ciemku w lesie
-Kto mógł przewidzieć że natkniesz się na pumy...a jak brzmi twe imię?
-Athena
-O jak ślicznie, ja jestem Achilles- uśmiechnąłem się
-Miło mi..emmm odprowadzisz mnie może do stada?
-Pewnie, skoro poczujesz się bezpieczniej...proszę, klacze przodem
-Dziękuję- pomimo panującego mroku, zauważyłem jej wyraz oczu, który mówił sam za siebie, zawtydziła się
-Tak pięknej klaczy raczej nikt by nie odmówił, nieprawdaż?
-Nie wiem...chyba tak...a ty uważasz że jestem, piękna?
-To wiesz, urodą nie grzeszysz- uśmiechnąłem się, zamilkła, najwyraźniej nie wie co powiedzieć, no ale nie szkodzi.
Doszliśmy do głównej jaskini, weszliśmy do niej razem ale się roztaliśmy, ona poszła bardziej w głąb a ja położyłem się przy wyjściu, jak zwykle oczywiście.

Rano obudziłem się pierwszy z całego stada, jeszcze jest ponuro i dopiero zaczyna się robić jasno, za może godzinę słońce oświetli wejście jaskini, o ile nie najdą chmury, co się tak zapowiada bo widać je na choryzoncie.
Wyszedłem na łąkę, całkowicie sam, ale tylko przez chwilę, po usłyszałem odgłos stawianych kopyt na zmrożonej ziemi, odwróciłem się z ciekawości kto to, ku mojemu zaskoczeniu, to Athena, uśmiechnąłem się na jej widok, teraz gdy jest jaśniej, widać jaka jest piękna, że też wcześniej jej nie widziałem, musiałem być ślepy, ale też może nie uganiała się za mną jak to niektóre potrafią.
-Widzę że ty też jesteś rannym ptaszkiem- odwróciłem się do niej
-Dzisiaj wyjątkowo tak
-No to skoro już jesteś, to dotrzymasz mi towarzystwa? już mnie nudzi ta ciągła samotność
-No...dobrze- zgodziła się
-Pójdziemy nad wodospad? zachciało mi się pić- przytaknęła, pokłusowaliśmy w stronę wodospadu, a przy okazji przyszedłem też po swój sztylet, który wczoraj ostrzyłem i o nim zapomniałem.
-Zaczekasz na mnie chwilę?
-Tak, pewnie- wszedłem za spadającą wodę, złapałem za sztylet i wyszedłem z nim, i tym też chyba nieco wystraszyłem Athene, bo gdy mnie z nim zobaczyła, cofnęła się o kilka kroków...

                                                           Athena [ zima999 ] ^^Dokończ^^

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz