Menu

niedziela, 8 listopada 2015

Spotkanie cz.44 - Od Felizy, Tori, Zimy,/Elliota, Danny'ego, Maji

Od Felizy
- Powinnam? Ha, śmieszny jesteś - zadrwiłam sobie z niego, co niby mógłby mi zrobić, przecież w pobliżu kręci się moja matka, zdradziłaby go przed stadem.
- Ostrzegałem cię! Gorzko tego pożałujesz!
- Zaatakujesz ranną? Zupełnie nie honorowy jesteś - zaśmiałam się sztucznie, wcale nie miałam teraz na to ochotę, ból mi za bardzo doskwierał, ale ani drgnęłam, żeby nie zdradzić się przed Elliot'em.
- Zupełnie jak ty.
- Idź już, nie mam ochoty z tobą teraz rozmawiać - odwróciłam się na drugi bok, kładąc się do niego tyłem: - A i nie miałeś prawa mnie uderzyć - podniosłam na chwilę głowę patrząc na niego krzywo. Tak długo męczyłam się żeby zasnąć, a on sobie przyszedł i uderzył mnie w pysk. Oberwałby za to gdybym nie była teraz w takim stanie.
- Mów co wmówiłaś mojej siostrze! - szarpnął mnie tak mocno że aż wywrócił na grzbiet. Wściekła poderwałam się z ziemi, przypłaciłam to tym potwornym bólem i niemal upadłam. Nie chciałam jednak pokazywać przed nim słabości i po prostu stałam, zaciskając jedynie zęby.
- Szarpać mnie też nie masz prawa! Rozumiesz?!
- Chciałem po dobroci, ale skoro tak - zaczął przywoływać do siebie demony, chyba się przeliczył, bo one nie mogły mnie zaatakować. Z łatwością je blokowałam i władałam nimi. Ale nie teraz... Walczyłam z nim, próbując obrócić demony przeciwko niemu, ale opadałam z sił. Czym bardziej się wysilałam tym silniejszy był ból, rozpraszał mnie i osłabiał z każdą sekundą. Zacisnęłam oczy, nie mogłam już tego znieść, teraz żałowałam że się po prostu nie uzdrowiłam, co z tego że byłby podejrzenia, Elliot przynajmniej nie miałby możliwości mnie tak łatwo pokonać.Upadłam nagle na ziemie, jak otworzyłam oczy demony były już przede mną, weszły we mnie momentalnie, a na pysku Elliot'a, pojawił się szyderczy uśmiech. Tyle widziałam przez ten moment, potem gdy czułam jak rozszarpują mnie od środka, moje oczy zalały się krwią. Usilnie próbowałam ich pochłonąć, ale nic z tego. Taki ból jak ten czułam tylko raz. Zadali mi go moi prawdziwi rodzice, jakieś 100 lat temu, było to tak dawno że zapomniałam, ale teraz przypomniałam sobie ich mordercze spojrzenie, pyski wygięte w bezduszny uśmiech i ten śmiech, który wraz z bólem przeszywał całe moje ciało i ducha. Mimo że tak jak Elliot teraz nasłali na mnie demony, to jeszcze sami zadali mi ból, wykręcając mi kark, tak długo się pastwili że miałam wrażenie że to nigdy się nie skończy. Błagałam wręcz o śmierć.
- Zaczniesz w końcu gadać, czy nie? - spytał Elliot.
- Nigdy! - krzyknęłam głosem przepełnionym nienawiścią. Zebrałam w sobie resztkę sił, rzucało mną jeszcze chwilę, łzy pomieszały się z krwią, mogłam ledwie oddychać z długimi momentami, w których się po prostu dusiłam krwią, ale odparłam atak demonów, tracąc tym samym przytomność.

Od Tori
- Ja... - przerwałam, strasznie się bałam co zrobi Feliza jeśli wyjdzie na jaw że to przez nią to zrobiłam, ale najgorsze byłoby to że nie dostałabym już ziół.
- Tak, to prawda - skłamałam.
- Nie wiedziałam...
- To nie twoja wina, tylko Elliot'a, że poświęca tobie, a nie mnie więcej czasu.
- Ale... Ale ty też możesz się z nami bawić i wtedy będziemy w trójkę.
- To nie to samo. Chciałabym się bawić tylko z nim, jak kiedyś - nakłamałam jej już całkiem. Majka już chciała coś powiedzieć, ale przyszedł Elliot.
- To przez Felize, prawda? To ona ci kazała - powiedział w prost.
- Nie, ja... Ja po prostu byłam zazdrosna i...
- Nie kłam, wiem że to jej wina! Po co jej bronisz?!
- Nie kłamie - uparłam się, zastanawiałam się skąd Elliot się o tym dowiedział: - Byłam o ciebie zazdrosna - spuściłam głowę.
- Elliot! - nagle mama pojawiła się w wejściu: - Zostaw je w spokoju! - odsunęła Elliot'a od nas.
- Nie będziesz już się widywał z siostrami.
- Mamo, nie - wtrąciła Majka.
- Niby dlaczego?! Nic nie zrobiłem! - bronił się Elliot.
- Wiem jak było!
- No własnie nie!
- Mamo.. Ja... Ja tylko byłam zazdrosna... Elliot nic takiego nie powiedział - wydusiłam to z siebie, mama nie wyglądała na taką co by mi uwierzyła, bo nadal patrzyła krzywo na Elliot'a, osłaniając mnie i Majkę.
- Widzisz?! Kłamała! - krzyknął Elliot.
- Ty ją zmusiłeś żeby tak powiedziała! - mama zamroziła część podłoża, przestraszyłam się nieco, spojrzałam na Majkę, widać że była zaskoczona.

Od Zimy
Spuściłam na chwilę wzrok na ziemie, czując coś dziwnego. Nawet nie zauważyłam, a pokryłam ją lodem, nie zapanowałam nad tym.
- Jak zwykle mi nie wierzysz! Każdemu byś uwierzyła! Tylko nie mi! - krzyczał Elliot.
- Co tu się dzieje? - do środka wszedł Danny. Cofnęłam szybko lód.
- Chyba nie chciałaś mu nic zrobić?! - krzyknął na mnie.
- Niby dlaczego?!
- A co to było przed chwilą?!
- Nie będę się przed tobą tłumaczyć! Nie skrzywdziłabym Elliot'a, przecież wiesz...
- No, nie jestem tego taki pewien.
- Nie ważne z resztą... Majka, Tori, chodźmy - wyszłam z jaskini, córki poszły za mną.
- Dokąd je zabierasz? - Danny też zaraz wyszedł za nami.
- Jak najdalej od Elliot'a.
- Co to to nie! Ja też mam chyba coś do powiedzenia, w końcu jestem ich ojcem i one zostają tutaj.
- Zaprowadzę je w bezpieczne miejsce.
- Nigdzie je nie zaprowadzisz, tutaj są bezpieczne.
- Nie przy nim - spojrzałam na syna.
- Nigdzie nie idą! - Danny zawrócił Tori i Majkę.
- Idą! - stanęłam mu na drodze.
- Mamo, ja nie chcę nigdzie iść - wtrąciła Maja: - Elliot nic nie zrobił Tori.
- Ciebie też zmusił, żebyś tak mówiła.
- Słyszysz w ogóle co mówisz?! Chyba zwariowałaś! - krzyknął na mnie Danny, zabrał nasze córki do jaskini, Elliot poszedł tam razem z nimi, a ja zostałam na zewnątrz, ale nie minęło zbyt dużo czasu, może minuta, a weszłam do środka. Położyłam się przy wejściu, obserwując Elliot'a. Aż w końcu wybiegł z jaskini, pewnie się na mnie zdenerwował, ale musiałam chronić córki.
- Elliot! - zawołał Danny i pobiegł za nim.
- Mamo, proszę... To moja wina, skłamałam, Elliot nic mi nie zrobił... - podeszła do mnie Tori z łzami w oczach.
- Nie musisz go bronić, nic ci już nie grozi - przytuliłam ją do siebie.
- Kiedy to prawda... Byłam zazdrosna... Nawet bardzo... Przepraszam.
- Nie skłamałabyś mi.
- Ale kłamałam...
- Boisz się brata...
- Nie, mamo nie bądź taka, dlaczego tak go traktujesz? Nie chcę żebyś go przeze mnie tak traktowała...
- Na pewno kłamałaś?
- Tak...

Od Felizy
Zakrztusiłam się krwią, przez co się obudziłam, kasłając. Ledwo przetarłam oczy nogą, które były od krwi. Leżałam w niej cała. O wstaniu nie było mowy, głowa mi opadała bezwładnie, zanim jeszcze ją podniosłam. Nie mogłam wydobyć z siebie ani słowa. Domyśliłam się że Elliot specjalnie zostawił mnie w takim stanie żebym po woli się wykrwawiała, w męczarniach. Typowe. Zamknęłam oczy, spowolnił mi się oddech, przywołałam demony i od razu zaczęłam czerpać z nich siłę, zadałam im przy tym ból, który był niczym w porównaniu do tego co mi zrobiły za sprawą Elliot'a. Kiedy indziej niczego by nie musiały czuć, ale nie teraz jak mi się sprzeciwiły. Po wszystkim podniosłam się z ziemi.
- Czeka was za to kara! - krzyknęłam, demony od razu się rozproszyły. Zostawiłam sobie tylko te rany, które zrobił mi Jim i które były najbardziej widoczne. Pozbyłam się urazu nogi, przez który ból sięgał mi aż kręgosłupa, teraz będę musiała udawać przed wszystkimi że kuleje. To nic jednak nie znaczyło. Zastanawiałam się, gdzie w tym wszystkim podziała się mama, miała być w tym lesie co ja, ale najwidoczniej tym razem się przeliczyłam. Pewnie gdzieś poszła, jak przyszedł Elliot i demony przestały mnie informować.

Doszłam do jaskini, stając za nią, widziałam jak Zima właśnie z niej wyszła, zostawiając córki same. Weszłam do środka, udając że kuleje, nie spuszczałam wzroku z Tori, która aż podkuliła uszy. Miałam ochotę jej coś zrobić, ale nie zrobię. Po prostu już nie zobaczy ziół. A jak oszaleje z ich braku, łatwiej mi będzie do czegokolwiek ją zmusić. Na razie postanowiłam ją całkowicie ignorować, przynajmniej przez kilka kolejnych dni. Zaczęłam już od teraz, dusząc w sobie złość, bo inaczej już dawno bym ją chyba zabiła. Obserwowałam ją tylko, aż do momentu kiedy namówiła siostrę żeby poszły na łąkę.

Od Zimy
W końcu znalazłam Danny'ego, na szczęście był razem z Elliot'em. Przyszłam ich przeprosić. Nawet nie zdawałam sobie sprawy jak bardzo ich skrzywdziłam wypowiedzianymi słowami. Szczególnie Elliot'a, czemu wciąż myślałam o nim że jest demonem, był moim i Danny'ego synem, a to bardziej się liczyło.
- Synku... - zaczęłam, podchodząc do Elliot'a, nie chciał nawet na mnie spojrzeć.
- Miałeś racje, nic nie zrobiłeś Tori. To ja się myliłam, przyznaje że wierzę jej bardziej niż tobie, ale... To się zmieni, będziemy sobie ufać, dobrze? Wybaczysz mi? - powiedziałam kładąc się obok niego. Danny był obok nas, jego też miałam zamiar przeprosić.


Elliot, Danny, Maja (loveklaudia) dokończ



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz