Menu

sobota, 14 listopada 2015

Spotkanie cz.52 - Od Felizy, Tori, Zimy/Elliot'a, Danny'ego, Maji

Od Felizy
- Nie łudź się, nigdy mi się nie podobałeś - ominęłam go gwałtownie, złapał mnie za grzywę i zaciągnął znów w to samo miejsce, był już tak blisko że stykaliśmy się ze sobą.
- Akurat - trącił mnie w szyję, kopnęłam go od razu, trafiając w nogi, chciałam nieco wyżej, ale był zbyt blisko.
- Nie zbliżaj się! - wrzasnęłam, odpychając go od siebie: - Nie dociera to do ciebie?! Wolałabym umrzeć, niż być z tobą! - odeszłam od niego pospiesznie. Zaśmiał się. Parsknęłam, przewracając nerwowo oczyma.
- Doskonale wiem o co ci chodzi - zaczęłam, odwracając się do niego.
- No, to mów. O co?
- Przychodzisz tu żebym ci powiedziała co to za zioła, bo chcesz pomóc tej swojej głupiej siostrze!
- Mylisz się. W przeciwieństwie do ciebie nie będę jej podawał coś co jej szkodzi, uzależniła się od nich.
- Taki był plan, ale ona jak zwykle musiała wszystko popsuć. Już mi się nie przyda, możesz być spokojny - blefowałam, jasne że mi się przyda, ale nie teraz, gdy wszystko się wydało i kiedy jej pilnują, bo przecież jest tak ciężko chora.
- Gdyby tak było, powiedziałabyś co to za zioła.
- Nie ma mowy, jeszcze kiedyś będę mogła je wykorzystać na kimś innym.
- Tak nagle dałabyś sobie z tym spokój? Jakoś w to nie wierze.
- To już twoja sprawa, czy mi wierzysz czy też nie.

Od Tori
Ocknęłam się już na łące, byłam wyczerpana, ledwo podniosłam głowę. Oddychałam tak słabo że miałam wrażenie że za chwilę znów zacznę się dusić. Zauważyłam coś nagle w trawie, zdesperowana myślałam że to te zioła. A nie mogłam się temu bardziej przyjrzeć, bo widziałam znów niezbyt wyraźnie. Więc od razu wychyliłam głowę żeby zerwać to coś. Ktoś złapał mnie nagle za grzywę, podniosłam wzrok, to był tata, był na tyle blisko że go poznałam.
- Nie jedź tego Tori - powiedział odciągając mnie od nieznanej rośliny.
- Ale...
- To jest akurat trujące.
- Ja tylko... - przerwałam, zastanawiałam się skąd tata wiedział co chce zrobić. Może dlatego że to było widoczne.
- Gdzie... Gdzie mama?
- Odpoczywa... Musimy o czymś porozmawiać, puki nas nie słyszy - tata westchnął, kładąc się obok mnie. Nie wiedziałam o co chodzi. Zanim się odezwał spojrzał jeszcze w stronę mamy, upewniając się czy na pewno śpi.
- Wiem że jest ci ciężko, bo... Jesteś uzależniona...
- Ale... Skąd wiesz?... Elliot ci powiedział? - miałam już łzy w oczach, tak bardzo nie chciałam żeby rodzice o tym wiedzieli, zaufałam tylko bratu, a on się wygadał.
- Spokojnie córeczko, pomożemy ci.
- Ale... Ale ja... Muszę je wziąć... Po nich jestem zdrowa...
- Pomożemy ci w inny sposób, wiem że nie jest ci łatwo, ale...
- Nie! Nie prawda! - zaczęłam krzyczeć. Obudziłam przez to mamę. Podniosłam się z ziemi, po chwili jednak upadając.
- Danny, co się dzieje? Znów źle się poczuła? - spytała mama, od razu przybiegła do mnie. Starałam się wstać, mama mnie przytrzymała, zaczęłam krzyczeć, a ona myślała że to z bólu. Popuściła mnie lekko, siłowałam się z nią. Już nie mogłam wytrzymać, przez tyle miesięcy nie widziałam ziół, tyle razy się powstrzymywałam, ale już nie mogłam. Czułam że oszaleje, próbowałam się nawet dostać do tej nieznanej rośliny, łudziłam się że to mogą być zioła, muszą gdzieś być! W końcu tata mnie przytrzymał, a on włożył w to już więcej siły niż mama.
- Nie zrób jej krzywdy - panikowała mama.
- Uspokój się Tori - tata spojrzał na mnie.
- Zostawcie mnie... - błagałam przez łzy, w końcu odpuściłam, dyszałam ciężko. Tata mnie puścił, spłynęło mi kilka łez po policzku.
- Tori co ci jest? - usłyszałam głos Majki, stała obok mnie.
- Już... Już nic... - uśmiechnęłam się słabo na jej widok: - Zaśpiewasz mi coś? - spytałam cicho. Miałam nadzieje że jej śpiew nieco ukoi moje myśli.

Od Zimy
Nie wiedziałam co o tym myśleć, czemu Tori tak nagle zaczęła się rzucać, nigdy nie zachowywała się w taki sposób. Byłam przerażona, myślałam że zrobi sobie krzywdę, gdyby nie Danny, nie dałabym rady jej przytrzymać, bałam się że coś jej zrobię, nieumyślnie.
- Danny - spojrzałam na ukochanego.
- Już wszystko dobrze - przytulił mnie do siebie.
- Co się jej stało?
- Sam nie wiem, ale już po wszystkim.
- Nie powinnam zasypiać... Lepiej żebym czuwała przy niej przez cały czas.
- Wymęczysz się, musisz odpocząć, będziemy się zmieniać, jak ustaliliśmy.
- Dobrze... - zgodziłam się nie chętnie.

Od Felizy
- Ty byś sobie odpuściła? Ha, chyba w snach - roześmiał się: - Podobam ci się, skoro przestałaś już myśleć - zbliżył się, od razu go odepchnęłam.
- Przestań w końcu! - krzyknęłam, cofnęłam się parę kroków do tyłu. Nie zamierzałam pozwolić mu zakłócać dłużej mojej przestrzeni osobistej. Zmierzyłam go wzrokiem.
- Dasz mi w końcu spokój czy nie? - spytałam, słysząc w myślach głos jednego z demonów. Poinformował mnie że właśnie ktoś zaatakował moją matkę. Od razu wystartowałam, pędząc prosto w stronę lasu, bo to tam się to stało.

Jak tylko go zobaczyłam, mama leżała na ziemi, pod jego kopytami.
- Zabije cię! - spojrzałam na niego z nienawiścią.
- Co taka klacz jak ty może mi zrobić? - spytał śmiejąc się. Rzuciłam się na niego gwałtownie, przywołałam demony, żeby dodały mi siły. Złapałam ogiera za grzywę, jednocześnie przytrzymując go kopytami przy ziemi. Wygięłam mu tak szyję, że cały kręgosłup miał napięty. Złamałam mu go, uderzając w jego grzbiet. Krzyczał na cały las, ale nie obchodziło mnie to. Nikogo poza mną i Elliot'a, no i może jeszcze mamy tu nie było. Ogier zdechł na moich oczach, pochłonęłam od razu jego duszę, rozrywając ją jednocześnie aby dodatkowo ucierpiał. Kontem oka widziałam Elliot'a, stał za mną. Podeszłam do mamy, ignorując jego obecność, była nieprzytomna. Może to i lepiej że nie miała okazji tego zobaczyć. Spojrzałam na chwilę na ciało ogiera, poczułam coś dziwnego. Zorientowałam się że weszły w niego dwa demony na raz.
- I tak ci ją zabijemy - przemówiły jednocześnie przez ciało ogiera, a kiedy się roześmiały, poznałam ich, to byli moi rodzice.
- Szybciej ja wykończę was! - już chciałam ich pochłonąć, ale oba duchy zniknęły.
- Kiepski żart! - spojrzałam gniewnie na Elliot'a.
- To nie ja.
- Akurat! Wiem że to ty! - rzuciłam zwłoki ogiera w stronę drzew, byłam tak wściekła że włożyłam w to taką siłę że całe się po drodze połamało. Uderzyłam rozwścieczona o ziemie, byłam pewna że już nigdy ich nie zobaczę, przecież ich wykończyłam...


Elliot, Danny, Maja (loveklaudia) dokończ


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz