Menu

piątek, 13 listopada 2015

Spotkanie cz.50 - Od Felizy, Zimy, Tori/Elliot'a, Danny'ego, Maji

Od Felizy
- Jasne że nie! - próbowałam go odepchnąć. Wciąż się do mnie zbliżał, ale ja wcale tego nie chciałam. Skąd on w ogóle wiedział o tym że kiedyś mi się podobał? Może nadal by tak było, bo nie mogłam przeczyć samej sobie że jednak jest przystojny i na swój sposób fascynujący, ale z nim nigdy nie będę. Stracił w moich oczach kiedy się tak z wszystkimi spoufalił, zwłaszcza z tą łamagą Tori. To kaleka, demony nie zadają się ze słabeuszami, to je tylko osłabia. Dlatego tak gardziłam byłą partnerką Aiden'a, może nie była chora jak Tori, ale drobna i słaba i nie chodziło tu o jej siłę, a charakter. Nie znosiłam takich jak ona.
- Na pewno? - spytał znów, miałam dość tej głupiej zabawy.
- Puszczaj! - wezwałam do siebie demony, od razu czerpiąc z nich siłę i odepchnęłam od siebie Elliot'a.
- Jakbyś chciał wiedzieć, nigdy mi na tobie nie zależało! Odczep się w końcu ode mnie! Zostawiłam twoją głupią siostrę w spokoju, tak jak chciałeś, więc czego teraz ode mnie chcesz?! - wrzasnęłam.
- Co jej dawałaś?
- Skoro ci powiedziała, to powinna wiedzieć co.
- Nie wiem tego od niej.
- A niby od kogo? Wiedziałam że się w końcu wygada, jedno szczęście że tobie, a nie komuś innemu.
- Nawet jeśli, to tylko spróbuj jej coś zrobić...
- Już, od razu... - powiedziałam ironicznie, ominęłam go, złapał mnie za grzywę, wyszarpałam się i wybiegłam na zewnątrz. Elliot pobiegł za mną.
- I kto tu teraz oszukuje? - pojawił się nagle przede mną.
- Koniec walki, wygrałeś, daj mi teraz spokój - spojrzałam na niego krzywo.
- Myślisz że dam ci odejść, najpierw mi powiesz co jej podałaś.
- Sama już nie wiem - skłamałam.
- Głupi może by się na to nabrał, ale nie ja!
- Twoja siostra jest uzależniona i już zawsze będzie, chcesz jej to pogłębić?
- To przez ciebie!
- Dokładnie! Ale gdybym nie ja to co by miała za dzieciństwo, wciąż musiałaby by odpoczywać i odpoczywać... Z resztą takie konie jak ona nie przeżyją długo - chciałam go celowo zdenerwować, uderzył mnie aż w pysk, nie zabolało, dzięki demonom, mógł mnie bić dowolnie, a i tak nie miałabym ran.
- No dalej uderz mnie! Ciekawe jakbyś tłumaczył się przed rodzicami...
- Powinnaś się cieszyć że cię jeszcze nie zdemaskowałem.
- Gdybyś to zrobił uznałabym to za oznakę słabości.
- Powiesz mi co jej podałaś, bo inaczej nie pozwolę ci odejść.
- Ach tak? - z tyłu za mną pojawiły się demony, właściwie były cały czas w pobliżu. Elliot przybrał swoją mroczną formę, tak jak kiedyś gdy był źrebakiem, ale teraz wyglądał o wiele groźniej. Tymczasem ja nabrałam całej siły, rzuciliśmy się na siebie. Szło w miarę równo. Żadne z nas jeszcze nie upadło, a rany goiły się prawie natychmiast.

Od Tori
Dzięki siostrze poczułam się lepiej, jej śpiew mnie uspokajał i jednocześnie czerpałam z niego radość. Majka doskonale się wczuwała i jak jeszcze by poćwiczyła miałaby wspaniały głos, już teraz mi się podobało jak śpiewa, pewnie już niedługo nie będzie miała sobie równych.
- A może teraz ty coś zaśpiewasz? - zaproponowała po kilku piosenkach.
- Ja... Ja nie umiem - stwierdziłam: - Ty zaśpiewaj, z chęcią cię jeszcze trochę posłucham.
- No to może, chociaż spróbuj.
Nigdy nie śpiewałam, a zawsze chciałam być w czymś dobra, może akurat w tym?
- No dobrze, ale tylko raz - zaczęłam śpiewać, to akurat nie było przyjemne dla ucha, Maji szło o wiele lepiej. Rodzice nawet na mnie spojrzeli, przerywając rozmowę.
- Może jednak nie... - przerwałam w trakcie, kierując uszy do tyłu. Maja otworzyła pysk żeby coś powiedzieć, ale zagłuszyłam ją kasłaniem. Mama od razu znalazła się przy mnie.
- Nic... Nic mi nie... jest... - mówiłam, podczas gdy dręczył mnie kaszel. Jak poleciało mi trochę krwi z pyska, co zdarzało się dość często, mama jak zwykle spanikowała.
- Znów to samo... - powiedziała prawie półgłosem.
- To... Na... prawdę nic...
- Cii... Nie powinnaś się przemęczać córeczko, oddychaj spokojnie.
Położyłam po sobie uszy, nie znosiłam tego, ale nic nigdy nie powiedziałam, nie znosiłam jak tak o mnie, wręcz przesadnie troszczyła się mama. Krew już przestała mi lecieć i kaszel też przeszedł, a ona nadal była obok. Już nawet Maja nie mogła mi pośpiewać, bo poszła z tatą, na prośbę mamy, powiedziała im że powinnam się przespać. Bez protestu położyłam głowę, zamykając oczy, może jakoś zasnę? Nigdy nie sprzeciwiałam się mamie, dlatego że nie chciałam żeby jeszcze bardziej się o mnie zamartwiała. I tak już dość nerwów przeze mnie straciła.

Po kilkudziesięciu minutach i tak nie zasnęłam, znów myślałam wyłącznie o ziołach. Z mamą było inaczej, usnęła przy mnie, pewnie była już zmęczona tym ciągłym czuwaniem przy mnie. Odsunęłam się delikatnie. Musiałam gdzieś je zdobyć i to natychmiast. Nogi strasznie mi się trzęsły, sama nie wiedziałam czy z nerwów czy przez chorobę, ciężko mi było to określić. Pobiegłam w góry, znów chciałam poszukać tych ziół, tym razem obiecałam sobie że nie najem innych tak jak kiedyś.

Od Felizy
Przerwaliśmy na chwilę, mierząc się wzrokiem.
- I tak nie wygrasz - powiedziałam.
- Nie bądź taka pewna.
Niespodziewanie usłyszałam jak ktoś tu biegnie, Elliot zwrócił na tego kogoś uwagę.
- Tori? Miałaś odpoczywać - zrobił kilka kroków na przód, przybierając swoją normalną postać, Tori i tak nie widziała zbyt dobrze, więc nie miał się czego obawiać. Wykorzystałam ten moment i rzuciłam się na niego, przewróciłam go, poturlaliśmy się oboje po ziemi, szarpiąc się ze sobą. Tori pobiegła w naszą stronę, uderzyliśmy o skałę, siłowałam się z Elliot'em. I tak mnie z siebie zrzucił, zmęczona już nie miałam tyle siły, mimo że wciąż przywoływałam demony. Z resztą on był trudnym przeciwnikiem. Cofając się gwałtownie przed jego ciosem, potknęłam się o coś z tyłu i upadłam. Tori momentalnie wbiegła między mną, a Elliot'em, który stał już dęba. Że też się wtrąciła...
- Nie rób jej krzywdy - powiedziała, myślałam że wybuchnę śmiechem. Po co ona mnie broni? Odbiło jej? Na dodatek jej głos był tak słaby że brzmiał dość żałośnie.
- Feliza nie jest taka jak ci się wydaje - powiedział Elliot do siostry: - Po co niby podawała ci te zioła?
- Ona sama doskonale to wie, wie też dlaczego już tego nie robię - wtrąciłam: - Ale jest taka głupia że to do niej po prostu nie dociera.
- Tylko udajesz... Inaczej... Inaczej byś mnie nie... Uratowała... - wymamrotała, zaczęła się dusić, aż upadła na przednie nogi. Ale była naiwna, myślała że zrobiłam to z dobrej woli?
- Uratowała? Chyba na prawdę zwariowałaś - podniosłam się z ziemi.
- Dlaczego tu przybiegłaś?
- Chciałam... Chciałam znaleźć...
- Zioła? - dokończył za nią Elliot, pokiwała głową że tak. Krzyknęła nagle, zwijając się z bólu. Nie mogła oddychać.
- Co teraz zrobisz? - spojrzałam na Elliot'a, nie odezwał się słowem i po prostu zabrał stąd Tori. Widziałam jak się męczy, to była głupota żeby ona taka słaba biegła aż taki kawał drogi. Przynajmniej miała za swoje.

Od Zimy
Biegłam przez pustkowia, wszędzie był tylko piasek. Nie mogłam znaleźć drogi powrotnej i czułam że coś mnie goniło. Niespodziewanie wdepnęłam w coś mokrego, w krew. Było jej tu mnóstwo. Ślady prowadziły aż do lasu, który pojawił się tak nagle. Już w oddali zobaczyłam ciało Tori.
- Tori... nie... Tylko nie ty... - zwolniłam, bałam się że zobaczę najgorsze, że zobaczę córkę martwą, bo leżała w tej krwi.
- Mamo? - spojrzała na mnie, a potem podniosła się z ziemi, ociekała krwią, ale nie była jej. Zwróciłam uwagę na to co znajduje się za nią. Przestraszyłam się na widok źrebaka, był cały w krwi, która częściowo ukrywała jego zmasakrowane ciało, to było nowo narodzone źrebie, mimo że było martwe, jego oczy w odcieniu intensywnego błękitu, były otwarte. Obudziłam się natychmiast, cała zalana potem. Zanim doszłam do siebie, spostrzegłam że Tori tutaj nie ma. Wstałam gwałtownie i od razu pobiegłam jej szukać, mając wciąż przed oczami ciało źrebaka. Może wcale nie powinnam zachodzić w następną ciąże, może kolejne źrebie urodzi się chore? Albo martwe? A może to był źrebak Tori? Sama nie wiedziałam co o tym myśleć, ten sen był taki realistyczny. Po drodze natknęłam się na Danny'ego, wygłupiał się z Mają.
- Znów coś się stało z Tori? - spytał, zatrzymałam się gwałtownie.
- Przysnęłam na chwilę, a ona zniknęła... - powiedziałam szybko, biegnąc dalej.

Od Tori
- Elliot... - mamrotałam, półprzytomna i cała obolała, dusiłam się też co jakiś czas, najgorzej kuło mnie serce, biło tak szybko że Elliot też na pewno je słyszał.
- Elliot proszę... - spróbowałam znów, trudno było mi mówić: - Zabierz mnie do... Felizy, ona... Ona na pewno... Się nade mną... Zlituje... Musi... Musi dać mi te... Te zioła... - ledwo złapałam po tym oddech, słyszałam też że ktoś tu biegnie.
- Tori... Córeczko - poczułam na sobie łzy mamy, przytuliła mnie do siebie, mimo że byłam nadal na grzbiecie Elliot'a, straciłam przytomność z braku powietrza...


Elliot, Danny, Maja (loveklaudia) dokończ



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz