-Jestem Kisasi, a ty... Kim jesteś? - Szepnęła. Dopiero po chwili połączyłem wątki, i zrozumiałem, że mówiła do mnie.
-Jestem Ronan. - Teraz dostrzegła moje kły. Szarpnęła się do tyłu, próbując odsunąć się ode mnie jak najdalej. Czy to naprawdę musi być aż tak trudne? Czy każde zwierzę, które ma kły, musi zabijać? To znaczy, nie żebym ja nie zabijał. Tak robiłem to, ale nie koniom. Czy też pegazom, jednorożcom i innym koniowatym, dla ścisłości.
- Nic ci nie zrobię. - powiedziałem najbardziej uspokajającym tonem, na jaki było mnie stać, chowając w głębi duszy irytację. Podziałało, chociaż trochę. Z dużym wysiłkiem wstała, po czym otworzyła usta, jakby chciała się o coś spytać, ale w ostatniej chwili zmieniła zdanie.
-No dalej, wyduś to z siebie - zachęciłem ją. Wyprostowała się, i spojrzała mi w oczy.
- Czym jesteś? - spytała z determinacją, co zabrzmiało dość żałośnie, biorąc pod uwagę jej zachrypnięty i słaby głos.
- Niezbyt ładnie jest mówić o kimś "to". - skarciłem ją głosem, zarezerwowanym dla nieogarniętych źrebiąt. - Ale jeśli naprawdę chcesz to wiedzieć, to proszę bardzo opowiem ci moją historię. Jestem koniem, zupełnie jak ty, prawda? Tylko że masz skrzydła. No i właśnie tu zaczyna się problem. Widzisz, jestem jednym z Eich Uisge, bardzo rzadkich Koni Wodnych. Przez większość czasu mieszkamy na lądzie, w stadach. Razem polujemy na ryby, króliki, i inną mniejszą zwierzynę. Dużo z nas wygląda jak wy, dopóki nie otworzy szczęk. Zamiast zwykłych zębów, takich jakie macie wy, przystosowanych do miażdżenia, nasze służą nam do rozszarpywania. No, ale nie będę zanudzał cię naszą dietą, oraz układem kostnym. Malutki procent z nas rodzi się z rogami, takimi jak ja. Zwykle takie osobniki osiągają jeszcze większe rozmiary od przeciętnego Konia Wodnego, oraz posiadają pewne... moce. Nie mogę ci ich zdradzić. Tak samo jak nikomu innemu, więc proszę, nawet nie pytaj. - Uśmiechnąłem się do niej. - Co roku na jesieni, młodsze pokolenie zostaje wezwane przez morze, byśmy spłacili dług, który zaciągnęli u niego nasi przodkowie, tysiące lat temu. Niektórym z nas zabiera część pamięci... tak jak mi. Innym odbiera życie. Później rozsyła nas na wszystkie strony... a ciała zostają zgarnięte wraz z przypływem na plażę. Zawsze na jedną, tą samą. Widziałaś kiedyś sterty ciał, jedne na drugich, na spodzie gnijące, na wierzchu konie które znałaś... - głos lekko mi się załamał. "Oh, weźże się w garść" pomyślałem. - W każdym razie, tak właśnie tu trafiłem. Z resztkami wspomnień, tymi najważniejszymi, potrzebnymi do przeżycia, oraz tymi najgorszymi, bym do końca życia płacił za grzechy innych. - Spojrzałem się na klacz. Widocznie zupełnie przestała się już mnie bać, ponieważ przysunęła się do mnie, i powiedziała;
-Jeśli chcesz, możesz iść ze mną. Zaprowadzę cię do mojego stada, przywódcy na pewno pozwolą ci dołączyć. - Wyszczerzyła się do mnie odsłaniając równą klawiaturę zębów, tak niepodobną do wszystkich, które dotąd widziałem, tak podobną do tych, którym nie wolno mi było ufać.
-Zgoda. - Powiedziałem i ruszyłem przed siebie.
"Jak to dobrze, że nie powiedziałem jej całej prawdy" napomknąłem się w myślach.
Eirene (zima999) dokończ?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz