Elliot jest ode mnie większy, mimo że młodszy, na dodatek silnie umięśniony, pomijając już to że to ogier. W bezpośredniej walce wiadomo kto z nas by wygrał, ale mogłam go pokonać sprytem i zwinnością. Nie zamierzałam stchórzyć, nawet jeśli nie będę miała użyć mocy i demonów.
- Jeśli zaczniesz oszukiwać to ja także - zmierzyłam go wzrokiem, gotowa do walki: - Myślałeś że stchórzę? - spytałam po chwili, byłam pewna że taka postawa go zdziwiła, przecież widział że teoretycznie nie mam szans. Nagle uderzył we mnie gwałtownie, prawie że w głowę, ale trafił nieco niżej, zupełnie nie spodziewanie. Dlatego nim zdążyłam odskoczyć, upadłam z hukiem na ziemie.
- Żal mi ciebie, właśnie przegrałaś - powiedział ironicznie, przytrzymał mnie, przyciskając. To nie było przyjemne, jak cały swój ciężar oparł na mnie. Spojrzałam na niego krzywo. Już miał zacząć mnie bić, ale nie zamierzałam na to mu pozwolić. Cofnęłam tylne nogi, żeby je naprężyć i z impetem uderzyłam w jego, tylne nogi, żeby się przewrócił. Przygotowałam się do obrotu, ale tak jak przewidziałam i tak nie zdążyłam, spadł wprost na mnie i jeszcze bardziej mnie przygniótł. W ten sposób zaczęłam się pod nim dusić. Jakoś na siłę udało mi się wygramolić, tymczasem Elliot błyskawicznie podniósł się z ziemi. Szykował się do kolejnego ciosu, tym razem go uniknęłam, podrywając się niemal natychmiast do biegu. Uciekłam w las, byłam cała obolała, ale nie chciałam dać mu za wygraną. Przebiegłam trasę na około, a kiedy znalazłam się za nim w odległości kilku metrów, zaczęłam się skradać. Milion razy to już robiłam i nawet Tori mnie wtedy nie usłyszała, a ponoć miała ponadprzeciętny słuch. Było tu mnóstwo gałęzi, utrudniały mi to dodatkowo, musiałam zwracać uwagę na każdy najdrobniejszy szczegół, który mógłby wydać jakiś dźwięk. Elliot właśnie zawrócił, znalazłam się na przeciwko niego, nim mnie zauważył, ukryłam się za drzewem. Ominął mnie, rozglądając się wszędzie, poszłam za nim z tyłu. Zbliżyłam się wystarczająco blisko żeby usłyszał mój oddech, uniosłam się nieco na tylnych nogach gryząc go w szyję, odepchnął mnie mocno, po drodze uderzyłam o drzewo, ale nie upadłam. Jak nieco się otrząsnęłam, on już szarżował wprost na mnie. Czekałam aż będzie wystarczająco blisko, odskakując w ostatnim momencie, miałam nadzieje że nie wyhamuje i uderzy w drzewo, ale je wyminął. Parsknęłam wściekła, biegnąc przez las. Niespodziewanie zawróciłam, pędziłam prosto na Elliot'a, w ostatniej chwili skręciłam gwałtownie w bok, unikając spotkania z nim. Znów za mną biegł, znów zrobiłam to samo, chciałam go zezłości, tym ciągłym szarżem i unikiem, bez żadnego ataku. Próbowałam go też zgubić, bo wciąż zmieniałam kierunki uników. W końcu mi się to udało. Zaszłam w najciemniejsze miejsce w tym lesie żeby ukryć się w mroku i zaczekać na Elliot'a. Byłam pewna że tak łatwo nie odpuści.
Od Tori
Próbowałam zasnąć, jak doradziła mi mama, ale zwyczajnie nie mogłam. Wciąż myślałam o tych ziołach. Cała aż drżałam, chociaż to może było spowodowane chorobą, sama już nie wiedziałam. Liczyłam że wszyscy sobie ode mnie pójdą, żebym mogła uciec i poszukać ziół. Nie chciałam im też o tym mówić, z jednej strony bałam się zostać sama, a z drugiej usilnie tego pragnęłam. Przecież rodzice nie pozwolą mi nigdzie pójść. Kiedy przyszła Majka, nieco się rozchmurzyłam, lubiłam towarzystwo siostry i żeby odciągnąć myśli, zamiast spaniem, zajęłam się rozmową z nią.
Od Zimy
Każdego dnia zamartwiałam się o Tori coraz to bardziej, wciąż musiałam mieć ją na oku żebym mogła być spokojna. Choć jak z nią coś się działo to i tak panikowałam. Teraz obserwowałam ją zamyślona jak rozmawia z siostrą, słyszałam jak się z czegoś śmieją. Przynajmniej dzięki Maji, Tori mogła być chociaż przez chwilę wesoła.
- Chciałabym żeby miała normalne życie... - stwierdziłam, patrząc na Danny'ego.
- Nie przejmuj się, ma nas, każdy wspiera ją jak tylko może, może kiedyś jej się poprawi, tak jak przez pewien moment w dzieciństwie.
- Nie rozumiem, dlaczego nie mogło tak już zostać? - położyłam po sobie uszy. Dałabym wszystko żebym pomóc Tori. Tylko że to było nie możliwe, bo ona urodziła się już z tą chorobą. Przytuliłam się do Danny'ego, oparłam głowę na jego grzbiecie, odwzajemnił to tuląc mnie do siebie. Długo już sobie nie okazywaliśmy żadnych czułości.
Od Felizy
Długo już czekałam na jego pojawienie, stałam odwrócona tyłem, żeby jak się pojawi od razu zaatakować. Ziemie na przeciwko nieco zmiękczyłam kopytami, po prostu ryjąc w niej wcześniej. W końcu go zauważyłam, odwróciłam wzrok, żeby moje oczy nie świeciły, w tej ciemności. Jedynie nasłuchiwałam. To było doskonałe miejsce na kryjówkę. Ściana jaskini, tej ukrytej w lesie, rzucała tutaj cień, a drzewa dodatkowo go przysłaniały, ich gałęzie rosły dość nisko, tworząc tak jakby tunel, były posadzone tak blisko siebie że niektóre ich korzenie plątały się ze sobą na wzajem, zmieściłam się tu z łatwością, ale Elliot chyba by już nie dał rady.
Wydawało mi się że jego kroki są na tyle głośne że jest już na przeciwko mnie, przechyliłam nieco łeb, patrząc za siebie kontem oka. Jeszcze kilka kroków i był już całkiem blisko. Był zwrócony do mnie bokiem, po prostu przechodził tędy. Kopnęłam go niespodziewanie tylnymi nogami najszybciej jak się dało. Potem odepchnęłam się od drzewa przednimi nogami, żeby móc się momentalnie wydostać. Przez chwilę stałam dęba, przez około sekundę, żeby potem spaść na grzbiet, a raczej na Elliot'a. Przewróciłam go, wiedziałam że ta rozkopana przeze mnie ziemia mi pomogła, bo dzięki niej miał słabszą stabilność, niż na normalnym gruncie. Musiałam być szybka, po wszystkim od razu rzuciłam się do ucieczki, Elliot złapał mnie za ogon. Podskoczyłam żeby jakoś się wyrwać, udało się, a, przy okazji wyrwałam sobie kęp włosów, ale on wtedy poderwał się z ziemi i ruszył wprost na mnie. Przed sobą miałam akurat drzewo, było trochę za blisko. Sporo szczęścia mi dopisało że też udało mi się je ominąć...
Elliot, Danny, Maja (loveklaudia) dokończ
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz