Menu

sobota, 14 listopada 2015

Spotkanie cz.53- Od Elliot'a, Danny'ego, Maji/Felizy, Zimy, Tori

Elliot
-Obwiniaj mnie ile chcesz, ale to nie ja
-Bo uwierzę
-Nie jestem tobą idiotko
-Jeszcze słowo a...
-A co?...naślesz na mnie demony? naślesz demony na demona?
-Mam cię już serdecznie dosyć
-A ty mnie jeszcze bardziej nakręcasz
-Skończ z tym!- przeszyła mnie wzrokiem, zachichotałem cicho
-Ładnie się denerwujesz- wiedziałem że to ją jeszcze bardziej rozłości, tupnęła kopyt i odwróciła się odemnie, podeszła do swojej mamy
-Mamo- szturchnęła ją
-Fe...Feliza?- spytała cicho lekko podnosząc łeb
-Tak to ja mamo...nic ci nie jest?
-Co się stało? nic ci nie zrobił?
-Pewnie że nie
-Pomóż mi wstać- Feliza zrobiła to, o co poprosiła ją matka
-To może ja pomogę?- spytałem podchodząc do drugiego boku jej mamy
-Same sobie poradzimy- odezwała się Feliza
-To dobry pomysł córeczko, nie będę cię przeciążać- uśmiechnąłem się do Felizy tak aby jej mama nie widziała, jej reakcja była bezcenna, prawie się roześmiałem ale udało mi się to powstrzymać
-To ja może wezmę panią na grzbiet- i jak powiedziałem tak zrobiłem, poszedłem przodem, Feliza trzymała się z tyłu za mną, nie zamierzała nawet podejść bliżej.


                                                                          ***


Ułożyłem Melinde z jaskini, po drodze Feliza znalazła jakieś opatrunki i opatrzyła rany swojej mamie w jaskini, nie ma ich wiele, większość to raczej bolesne stłuczenia.
-Feliza gdzie idziesz?- spytała Melinda kiedy jej córka skierowała się w stronę wyjścia
-Jeszcze pospacerować, zostań tu mamo, tutaj jesteś bezpieczna a o mnie się nie martw
-Racja, nie ma co się martwić, ja się nią zajmę- podszedłem do Felizy, zagrałem tak aby jej mama pomyślała że coś jest między nami
-No to idźcie- uśmiechnęła się, no to teraz Feliza będzie miała czego słuchać bo jej mama uwierzyła że coś między mną i Felizą jest na prawdę. Wyszliśmy z jaskini, jak tylko się od niej oddaliliśmy, Feliza odepchnęła mnie
-Zidjociałeś do reszty?- parsknęła
-Ale o co ci chodzi?
-Nie udawaj idioty
-Musisz mi to powiedzieć, bo nie wiem o co ci chodzi
-Doskonale wiesz- poszła dalej
-Ajaj jakaś ty gorąca, aż parzysz- Feliza zatrzymała się, cofnęła ze złości uszy, tylko czekałem aż na mnie nawrzeszczy


Danny
Znów nastała zmiana, Zima poszła z Mają do stada a ja zostałem z Tori
-Elliot powiedział że ci pomoże, w inny sposób...
-Ja chcę te zioła, tylko one mi pom...
-Nie chcę tego słyszeć Tori, rozumiem że jesteś uzależniona ale nie możesz jeść wszystkiego co ci wpadnie pod pysk, chcesz się otruć i zabić?
-Nie rozumiesz...
-Doskonale rozumiem- naglę wpadłem na doskonały pomysł, mogę oszukiwać Tori i przynosić jej zioła które są bardzo słabe a uśmieżają jedynie ból, mogę jej wmawiać że to są te co ona szuka
-Wiesz co, poczekaj...skoro je chcesz to ja po nie pójdęp- wstałem, Tori spojrzała na mnie zdziwiona
-Będziesz grzeczna?
-Tak ale...
-Zaufaj mi- pobiegłem do lasu, szybko znalałem to czego chciałem, teraz jest sezon na te zioła, nazrywałem ich kilka i przyniosłem córce, położyłem je przed nią
-To one?
-Tak, jedz- podsunąłem jej je pod nos, miałem nadzieję że się nabierze, w końcu poczuje się po nich lepiej bo nie będzie ją nic boleć, najwyżej wymyślę coś jeszcze aby jej coś wmówić
-Dziękuję- uśmiechnęła się i szybko zjadła rośliny, nieco odetchnąłem z ulgą bo się uspokoiła, no tak, te zioła przy okazji działają uspakajająco...


Maja
Nie miałam zbytnio ochoty na zabawę, po pierwsze, martwię się o siostrę, po drugie, ciągle dręczą mnie słowa Felizy, nie mogę ich wyrzucić z pamięci
-Maja coś nie tak?- zauważyła mama
-Nie..nic
-No przecież widzę
-Martwię się po prostu o Tori
-Nic jej nie będzie kochanie, w końcu wyzdrowieje
-A jeśli nie? nie chcę jej stracić, to moja siostra
-Wiem...też tego nie chcę, ale idź się pobaw, pomyśl o czymś innym, nie przejmuj się
-Nie mam ochoty
-Idź, ja tutaj będę stała i miała na ciebie oko, dobrze?
-No dobrze...- zgodziłam się i pobiegłam do kolegów i koleżanek
-O cześć- pierwszy podbiegł Narcyz
-Hey- uśmiechnełam się trochę na siłę
-Ej...wszystko będzie dobrze- przytuliła mnie Keysi
-Nie mówmy o tym- spojrzałam na nich
-No ok...więc berek!- dotknęła mnie Keysi, wszyscy się rozbiegliśmy po całej łące


Danny
-Tato...
-Tak?
-Pomożesz mi pójść na łąkę?
-Jesteś pewna?
-Tak, lepiej się czuję
-No dobrze- wziąłem córkę na grzbiet, przed stadem ją zdjąłem i dalej pomogłem już jej iść
-Tori..Danny ona miała odpoczywać- podbiegła Zima
-Poczuła się lepiej, dałej jej te ziła co chciała- puściłem porozumiewawczo oczko do Zimy, chyba zrozumiała moje słowa
-Aha, no dobrze...coś jeszcze potrzebujesz?- zwróciła się do Tori
-Nie mamuś


Elliot
Feliza w końcu dała za wygraną i pozwoliła mi ze sobą pójść w góry, ignorowała mnie przez całą drogę, nie reagowała juz nawet na moje zaczepki, jakby mnie tutaj nie było.
-Co ty taka niedostępna?- wybiegłem jej na przeciw, ominęła mnie i poszła dalej
-Ej, księżniczko- złapałem ją za grzywę i zatrzymałem
-Znajdź sobie inną idiotkę, ja nią nie jestem
-Serio? a wydawało mi się że jest inaczej- Feliza spojrzała na mnie ostrzegawczo, uśmiechnąłem się głupio.
-Nie no żartowałem- szturchnąłem ją pyskiem i zaśmiałem się. Feliza poszła dalej.
-Ej no nie obrażaj się
-A czy ja się obrażam?
-No a nie?
-Nie no, skąd
-Ależ to ironiczne
-Musiałeś się akurat mnie uczepić
-Tak, bo jak się denerwujesz to masz ładny pyszczek
-Oj jakie to zabawne....


                                                             Feliza, Zima, Tori [ zima999 ]^^Dokończ^^

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz