Elliot
Chyba pierwszy raz w życiu jestem tak wściekły, nie czuję nawet zmęczenia, najważniejsze jak narazie jest dorwanie Felizy.
-I tak cię dorwę!- wbiegliśmy w góry, Feliza oczywiście pobiegła w górę po krętych ścieszkach, ja postanowiłem ją przechystrzyć i pobiegłem inną drogą.
Zakradłem się do niej, głupia myśli że mnie zgubiła, chciałaby, starałem się stawiać kroki tak aby nie wywołać hałasu stukotu kopyt o skały.
Poczekałem aż się odwróci, kiedy już to zrobiła, wyskoczyłem na nią, złapałem za grzywę i popchnąłem w przepaść, nie chcę jej zrzucić a nastraszyć i poturbować.
-Co ty robisz?!- wrzasnęła
-Może to cię czegoś nauczy- powiedziałem przez zaciśnięte zęby na jej grzywie, zakołysałem nią tak aby uderzyła o skały, i zrobiłem to z powodzeniem bo uderzyła pyskiem
-Myślisz że tym mnie nastraszysz?! chyba śnisz!- zaczęła się szarpać, ona chyba jest samobójczynią, przecież jak mi się wyśliźnie to zleci w dół i nawet demony jej nie pomogą.
Wciągnąłem ją na górę i rzuciłem na skały
-A teraz mi powiesz co podawałaś mojej siostrze- przycisnąłem ją do ściany- wiesz co, żałuj że straciłaś moją przyjaźń...przyznaj, podobałem ci się, a może nadal ci się podobam? hmyyy? widzę przecież ten twój wzrok, chyba że jest ona bardziej pogardliwy...
Danny
-Może ta choroba była przez chwilę uśpiona, wiesz, dojrzewanie, hormony i tym podobne..
-I nie mogło już tak zostać? a jak ona nigdy nie wyzdrowieje? nikt jej nie pomoże? a jeśli będzie żyła krótko?
-Nie myśl tak nawet
-Ale jeśli to prawda...
-Zima, nikt nie wie co się kiedyś stanie, a może Tori wyzdrowieje, albo będzie na tyle dobrze że sama da sobie radę
-Boję się że nie...
-Narazie zajmijmy się tym co jest teraz, nie tym co było i co będzie- przytuliłem ją mocno do siebie
Maja
Nie wspomniałam siostrze o rozmowie z Felizą, najwzyklej w świecie, bałam się jej.
-A co ty taka zamyślona? coś się stało?- zauważyła Tori
-Wszystko dobrze, po prostu martwię się o ciebie
-Nie musisz, wiesz...nawet lepiej się czuję
-Na pewno? no bo wiesz...nadal jesteś trochę osowiała
-Bo jestem osłabiona przez tą chorobę, ale nie jest już aż tak źle
-Ale nie dasz rady się pobawić?
-Nie...niestety- westchnęła kuląc uszy, położyłam się obok siostry, zauważyłam kilka łez
-Ej siostra...wszystko będzie dobrze- próbowałam ją pocieszyć, trochę mi to nie wyszło, chyba jednak nie jestem w tym dobra.
-Mam pomysł- poderwałam się naglę
-Jaki?- spytała zaskoczona
-Zaśpiewam ci- stanęłam przed nią, w głowie szukałam słów, na szybko coś ułożyłam w głowie i zaczęłam śpiewać..
***
Nie poszło mi może idealnie, ale też źle nie było.
-I jak?
-Bardzo ładnie- siostra uśmiechnęła się, a ja się ucieszyłam
-Jak chcesz to mogę ci coś jeszcze zaśpiewać
-Jak chcesz...w sumie, chętnie posłucham
Elliot
Feliza nie odzywała się do mnie, mimo że przycisnałem ją do tej skały nie zamierzała mi nic opowiedzieć
-Języka ci zabrakło?
-Odwal się!- spojrzała na mnie wrogo, parsknąłem i przycisnąłem ją jeszcze bardziej
-Mówiłaś coś?
-Nie...mogę oddychać...przestań- zakasłała, puściłem ale za to złapałem za grzywę i siłą zaprowadziłem do pobliskiej jaskini, zaprowadziłem ją w kąt i stanąłem nad nią
-Ty a wiesz jakbysmy doskonale do siebie pasowali?
-Śmieszny jesteś...myślisz że mogłabym z tobą być?
-A nie?- zbliżyłem się do niej, oczywiście to wszystko była tylko gra, lubiłem w sumie zachowywać się tak wobec klaczy...
Zima, Feliza, Tori [ zima999 ] ^^Dokończ^^
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz